Śledząc informacje płynące z Londynu można odczuwać niekłamaną satysfakcję. O ile po Igrzyskach Olimpijskich kibice i komentatorzy wyrażali niedosyt, o tyle dzięki naszym paraolimpijczykom ręce same składają się do oklasków. Niestety niektóre osoby dewaluują zawody dla inwalidów i nie uważają aby uczestnicy zasługiwali na miano sportowców.
Nie dość, że inwalida, to jeszcze kobieta - koszmar Korwina.
Kilka dni temu na swoim blogu Janusz Korwin-Mikke opublikował tekst o kontrowersyjnym tytule: Para-olimpiada czyli paranoja. Postawił w nim co najmniej kilka mocnych, z mojego punktu widzenia żenujących tez. Najlepiej posłużę się cytatem:
(...) szczyty mogą osiągać tylko pełnosprawni mężczyźni. Jednak ONI (budowniczy obecnej anty-cywilizacji) wielkie ?halo? robią nie z okazji rozgrywek innych kategorii niepełnosprawnych ? np. (istniejącej w USA!) ligi koszykówki dla niziołków, lub (nieistniejącej) olimpiady dla młodzików ? lecz z okazji rozgrywek inwalidów, zwanych ?Para-olimpiadą?. Dlaczego? To oczywiste. Cywilizacja europejska, która panowała nad światem, stawiała na najmądrzejszych, najsilniejszych, najinteligentniejszych, najszybszych ? a obecna anty-cywilizacja za najważniejsze uważa forowanie biednych, głupich, niezaradnych ? i również inwalidów. W efekcie to nie my dziś kolonizujemy świat ? to nas kolonizują.
Nie da się odmówić racji w jednym - najlepsze wyniki mogą osiągnąć jedynie najlepsi zawodnicy. Na tym jednak mądrości się kończą. Sport, szczególnie w wydaniu olimpijskim, od zarania miał łączyć a nie dzielić. Dawać rozrywkę, zdrową rywalizację i pokój. Stara maksyma mówi, że liczy się udział. Oczywiście, złoto daje satysfakcję, chwałę, a dziś również pieniądze - jednak lekki duch idei gdzieś tam się unosi. Pamiętajmy, że zwycięzca jest zawsze jeden, a zdecydowana większość rozpoczynających swą karierę sportowców nigdy nie osiągnie szczytów (i nie myślę tu tylko o polskich piłkarzach). Pomijając sprawy biznesowe - waleczność i pokonanie własnych słabości liczą się najbardziej. A już na pewno na paraolimpiadzie.
Inwalida pewnych rzeczy nigdy nie osiągnie. To szczera prawda, ale dotyczy nie tylko niepełnosprawnych. Kobiety z zasady mają gorsze wyniki od mężczyzn, bo ich anatomia nie pozwala na tyle co męska (choć to trzyma się korwinistycznego szowinizmu). A jednak tenisistki, pływaczki i lekkoatletki podbijają świat sportu. Zresztą nie trzeba nawet dzielić społeczeństwa ze względu na płeć, bo w końcu z tych samych powodów tworzymy kategorie wagowe. Mężczyzna o masie 60 kg nigdy nie udźwignie tyle co ważący dwukrotnie więcej kolos. A jednak w podnoszeniu ciężarów, zapasach, boksie, judo i wielu innych dyscyplinach spotykamy się z całym szeregiem kategorii wagowych, pozwalających startować niemal każdemu. Według korwinistycznej wizji świata nic takiego nie powinno być nazywane sportem.
Ludzie z defektami odruchowo starają się je ukrywać. Inni starają się takich ludzi unikać. Kiedy kobieta ma pryszcz na twarzy ? stara się nie wychodzić z mieszkania. Podobnie z inwalidami. I nie chodzi tu o względy estetyczne...
Sport w swoim najczystszym założeniu ma pomagać rozwijać się, pokonywać pewne bariery, samemu zawodnikowi. Dla amatora będzie to przetrwanie maratonu, dla Usaina Bolta kolejny rekord na 100 metrów, a dla polskiego piłkarza proste kopnięcie piłki. Inwalida od początku ma trudniej, a mimo to próbuje, ćwiczy i poprawia wyniki, czyli robi to samo co każdy inny sportowiec. Porównanie pryszcza do, dajmy na to braku nóg, jest debilne (mniej dosadne słowo tu nie pasuje). Kobieta przykrywa makijażem twarz z tego samego powodu, dla którego facet na wózku bierze udział w wyścigu. Chce czuć się lepiej i walczyć z przeciwnościami. Gdyby mógł, to przeszczepiłby sobie kończyny, zyskując w ten sposób normalne życie i akceptacje. Skoro tego nie ma, to przynajmniej stara się być najlepszy na wózku.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Główną przyczyną wypadków drogowych jest obecnie ubezpieczenie od OC ? bo ubezpieczeni kierowcy mniej boją się wypadku. Podobnie pokazywanie, że los inwalidy nie jest taki straszny musi przynieść wzrost liczby wypadków ? bo ludzie (podświadomie!) mniej będą bali się kalectwa!
Wspominałem już o debilizmie tez serwowanych przez Korwina? Jutro idę po wózek inwalidzki. Zawsze chciałem być (podświadomie) jak Stephen Hawking.
Aha, żeby nie było, tutaj macie cały tekst. Ponoć Mikke już kogoś pozwał za przekręcanie jego słów.
Z innej beczki, zapraszam do krótkiego tekstu o VSL - teorii zmiennej prędkości światła.
15 komentarzy
Rekomendowane komentarze