Witam serdecznie wszystkich użytkowników portalu CDAction.pl, którzy zapuścili się w ten zakątek internetu. Jak już pewnie słusznie zauważyliście mój blog nosi nazwę "Spontanicznie o grach" i tej zasady mam zamiar się trzymać. Będę umieszczał tu wszystkie moje spostrzeżenia na temat gier, sprzętu, czy czegokolwiek innego związanego z gamingiem, co przyjdzie mi w danym momencie do mej czaszki. Jednym słowem - wszystko to o czym gadałbym z kumplem. Mam nadzieję, że Was tutaj nie zanudzę i rozwiniecie przy mnie skrzydła zarówno jako ludzie, jak i gracze. Żartuję, wystarczy mi to, że Was nie zanudzę.
Skoro słowo wstępu mamy za sobą, czas przejść do "mięsa". A na myśli mam najnowszą odsłonę Alana Wake zatytułowaną American Nightmare.
Dziś rano wybrałem się na zakupy do sporych rozmiarów centrum handlowego, gdzie nie mogło zabraknąć sklepów takich jak MediaMarkt czy Empik. Z uśmiechem na twarzy pomaszerowałem w stronę tego pierwszego (z wiadomego powodu, mój portfel też ma niestety ograniczoną pojemność). Uśmiech mój poszerzył się tym bardziej, że udało mi się dostrzec To. Majestatyczne, po prostu piękne To. A mówiąc To na myśli mam pudełkową, w pełni spolszczoną wersję Alana Wake: American Nightmare. Byłem dość zaskoczony, szczególnie, że nigdzie wcześniej nie mogłem dostrzec konkretnej daty boxowego wydania. Kolejnym miłym aspektem była cena, przedstawiciele Cenegi żądają za niego wyłącznie 24.99 zł. Faktem było, że wybrałem się tam głównie po nową myszkę, ale ta cena... Nie mogłem się nie skusić, wiecie o czym mówię. Cały podniecony wpadłem do domu, włożyłem płytę do napędu i wtedy orkiestra zaczęła grać...
Po 40 minutach rozgrywki jestem bardzo pozytywnie nastawiony do nowego dzieciaczka Remedy. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to solidna robota ludzi odpowiedzialnych za oprawę wizualną, robi ona naprawdę niezłe wrażenie. Szczególnie podobała mi się koszula głównego bohatera, która w mimowolnie fruwała na wietrze. Zresztą z tego co zdążyłem zauważyć fizyka w grze zrobiona jest całkiem fajnie, możemy przesuwać lżejsze przedmioty jak na przykład... ...koniki na biegunach. Pewnie spytacie skąd taki pomysł? A no, gdy przemierzałem kanion na jego środku zauważyłem właśnie takiego konika. Bardzo nietypowe znalezisko, ale cóż zrobić. Koniki też mają prawo do powdychania świeżego powietrza, ot co. Kolejnym łatwo dostrzegalnym faktem jest amunicja, a właściwie jej nadmiar. Tutaj twórcy zaszaleli, dając nam pod nogi pełno złocistych pocisków, co niestety psuje nieco stałe poczucie niebezpieczeństwa, jakie towarzyszyło mi/nam przy przechodzeniu "jedynki". O mechanice i rozgrywce nie będę się może za bardzo rozpisywał, ponieważ nie uległa ona zmianom. Cały czas gra jedzie na schemacie "idź do kolejnego punktu, a przy tym postaraj się przeżyć", choć po drodze jest tyle ciekawych zdarzeń, że kolejne tego typu wypady są całkiem przyjemne. Podstawowe fundamenty walki również zostały takie same - zlokalizuj, oświeć, zabij, choć tym razem mamy nieco szerszy arsenał broni. Warto dodać, że następne giwery "odblokowujemy" znajdując porozrzucane strony maszynopisu (oj, jak dobrze, że one zostały!). Chyba ostatnią rzeczą, jaka przychodzi mi do głowy jest fabuła, niestety po 40 minutach gry... sami wiecie. Napisać mogę tylko to, że sposób narracji został przemodelowany, teraz opowiadającym jest prowadzący Night Springs*. Brzmi to super, choć Alan w tej roli zrobił na mnie większe wrażenie. A, prawie bym zapomniał - ku mojemu zdziwieniu, poszerzona została interakcja z bohaterami niezależnymi, możemy pogadać z kimś dłużej, lecz jeżeli nie mamy ochoty możemy odejść w swoją stronę. Jest to ewidentny postęp w porównaniu do części pierwszej, gdzie dialogi odbywały się tylko podczas cut-scenek z małymi wyjątkami.
Jak na razie, nowa część przygód o pisarzu wygląda smakowicie, są pewne uchybienia względem poprzedniczki, ale cały czas jest to kawał dobrego rzemiosła. Przynajmniej po godzince grania...
*chyba kojarzycie ten serial z pierwszego Alana?
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.