Skocz do zawartości

Blogowe aTezy

  • wpisy
    318
  • komentarzy
    3425
  • wyświetleń
    544790

Zła popularnonaukowość


...AAA...

1800 wyświetleń

Gdy po raz pierwszy, w roku ubiegłym, jedna z moich prac trafiła na stronę główną jakiegoś serwisu linkującego, przeżyłem szok, zarówno w znaczeniu pozytywnym jak i negatywnym. W pozytywnym, bo nagle okazało się, że o fizyce i kosmologii chce czytać tysiące osób. Negatywnym, ponieważ w mig znalazły się jednostki próbujące zdyskredytować wartość merytoryczną artykułu, czepiając się choćby jednego wyrazu w przedostatnim zdaniu.

sciencefunny.jpg

Jeżeli się nie mylę, był to tekst poświęcony M-Teorii, ostatni z cyklu Kosmiczna symfonia. Teoria strun w Polsce była niemal anonimowa (zresztą do dziś Wikipedia może zaoferować jedynie pół-stronicowy opis sprawy), więc postanowiłem mieć jakikolwiek udział w jej popularyzacji. Byłem świeżo po lekturach Greeny'ego, Kaku i Susskinda, toteż spłodziłem dość zwartą syntezę o genezie, rozwoju i działaniu tej niezwykłej idei.

Nie było łatwo. Problem nie polegał na braku wiedzy, bo w tamtym okresie mój umysł całkowicie zaprzątały struny i kwanty. Chodziło o to, jak w stosunkowo krótki, blogowy i przede wszystkim przystępny sposób wyjaśnić, za jednym zamachem, niuanse wielkiej unifikacji oddziaływań podstawowych, mechanikę kwantową, elektrodynamikę kwantową, supersymetrię i kilkanaście innych, nieznanych laikowi kwestii. W końcu pisałem o potencjalnej teorii wszystkiego, a więc nie mogłem co drugiego tematu pominąć bez uszczerbku dla całości. Uczyłem się jak generalizować wpisy; co można wyrzucić, skrócić lub napisać w sposób niestandardowy, tak aby osoba niesiedząca w temacie miała szansę to rozszyfrować. Łamałem sobie klawiaturę nad metaforami i uproszczeniami, pozostawiając na monitorze zaledwie ułamek wiedzy, która siedziała mi w głowie. Teraz zdaję sobie sprawę, że tak być musi. Brak skrótów myślowych i stawianie muru liter odgradza od czytelników, pozostawiając jedynie garstkę znawców. Tekst niewątpliwie byłby wyczerpujący i merytorycznie nie do zdarcia. Ale nie o to tu chodzi. Dlaczego?

Po pierwsze, przepisywanie podręczników (choćby innymi słowami), zakrawa na plagiatowanie.

Po drugie, po co skupiać się na czytelniku-znawcy tematu, skoro on już to wszystko wie.

Po trzecie, blog to nie praca doktorska, więc profesorowie nie wydają się podstawowym targetem.

Spoglądając na powyższe argumenty rachunek jest prosty. Lepiej opisać coś w sposób dziecinnie prosty i cieszyć się z dziesięciu zachęconych do zainteresowania się nauką; niż strugać poważnego mędrca co to zjadł wszystkie rozumy i czeka na kilku podobnych sobie, żeby się wspólnie napawać swoim boskim towarzystwem. Zresztą pożytku społecznego z takiego postępowania zero, bo jak wspomniałem oni i tak fachową literaturę mają w małym palcu.

Kłopoty pojawiają się kiedy znawca-tematu, trafi na artykuł, książkę czy program adresowany do ludzi rozpoczynających swoją wędrówkę. Kiedyś przybył buc, który czepił się opisania mechaniki kwantowej przymiotnikiem szalona. To nawet nie był zarzut uderzający w jakiś konkret, a mimo to pan buc stwierdził na podstawie tego jednego wyrazu, że autor, czyli ja, nie ma większego obycia w temacie.

Od czasu do czasu, może przez kompleks a może z czystej złośliwości, ktoś czepi się uproszczeń, następnie autora, a na koniec laików pragnących dowiedzieć się czegoś ciekawego. Jesteście z wykształcenia historykami, prawnikami, lekarzami lub lingwistami? Zdaniem takiego osobnika nie macie prawa nabywać wiadomości o naukach ścisłych, przynajmniej dopóki nie opanujecie matematyki na poziomie magistra fizyki! Piszę o kompleksie, bo nie wierzę żeby inteligentny człowiek był na tyle głupi aby nie zdawać sobie sprawy po co stosuje się uproszczenia. Przypomina to raczej pompowanie w prosty sposób swojego ego. Nie wierzę również, że entuzjasta fizyki nie wie o tym, że właściwe żadne porównanie abstrakcyjnych założeń dotyczących mechaniki kwantowej, teorii strun lub czarnych dziur, nie będzie doskonałe. Jedynie czysty aparat matematyczny przedstawia teorie fizyczne w sposób idealny. Czy zatem należy zaprzestać popularyzacji nauki w imię zachowania bezwzględnej poprawności? Zabronić amatorom czytania o wiedzy tajemnej? Aż przypomina się fragment pewnego sitcomu:

W opcjach można zamienić napisy na polskie.

Wichrzyciel znajdzie się niemal zawsze. Czasem dysponujący wiedzą prawdziwą, czasem jedynie pozorną, ale zawsze uważający się za mądrzejszego i lepszego. A zachowuje się tak tylko dlatego, że zapomniał już w jakich bólach samemu po raz pierwszy próbował zrozumieć tajniki najprostszych teorii. Na szczęście takich komentarzy jest niewiele, a przynajmniej mniej niż pozytywnych, wyrażających wdzięczność za to, że komuś się chce.

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Słyszałem kiedyś że pewien profesor fizyki dostał do ręki podręcznik z tej dziedziny, tyle że z gimnazjum. Ponoć się niezwykle przy tym uśmiał. Teraz gdy sam odkurzyłem swoje książki od fizyki (a brak mi tytułu tamtego pana) skręcam się ze śmiechu czytając niektóre stwierdzenia. Jest w nich bowiem stek bzdur, ale inaczej nie dotarłyby do przeciętnego ucznia po podstawówce. Skoro w szkolnictwie stosuje się takie uproszczenia, to dlaczego na blogu mają być wyczerpujące temat prace naukowe?

Link do komentarza

Ja nie mogę zrozumieć, czemu nasz kolo z fizyki nie korzysta z podręcznika. On nam cały czas udowadnia, że on to umie. I mam to gdzieś, w gruncie rzeczy... Ja też bym chciał umieć.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...