Sam Geralt przyznał, że przy głębszym poznaniu traci, trzeba uznać to za łgarstwo wymyślone przez wiedźmina by szastać swą nieokrzesaną erudycją. Jak jest naprawdę? Czy dzieła w których białowłosy są rozrywką tylko na raz?
Ośmielę się wątpić.
Swą przygodę z wiedźminem, zaczynałem brzdącem jeszcze będąc, gdy tata mój, wbrew wszelkiej poprawności politycznej i jakiejkolwiek innej, dał mi do czytania pierwszy tom opowiadań o wiedźminie. Cóż to był za szok! Elfy nie były szlachetne, a główny bohater wbrew wszystkim szablonom głównych bohaterów high fantasy nie chciał uratować świata, ewentualnie mścić się za doznane krzywdy i/lub odzyskać swe utracone dziedzictwo.
Całej sagi nie ma jednak co recenzować. Jest to klasa sama w sobie, o czym wiedzą prawie wszyscy czytelnicy fantasy w Polsce.
Ważne jest to, że cały cykl zyskał jeszcze bardziej wraz z premierą gry, która najeżona jest odwołaniami i zapożyczeniami.
Strzyga- wciśnie się wszędzie.
Po dwukrotnym przeczytaniu sagi i podejściu do gry chłonąłem wręcz wszystkie smaczki i wszystko co uwiarygodniało grę. Nie tylko(co oczywiste) występy postaci znanych z książek, ale i wykreowanie tych, które w powieściach i opowiadaniach pojawiają się tylko na chwile, lub wręcz są wspominane tylko z nazwy.
Wystarczy przejść obydwie części gier i później jeszcze raz zabrać się za książki, a dzieło stworzone przez CDP Red, nabiera jeszcze więcej zalet i wspomina się je jeszcze lepiej. Początkowo chciałem podawać dokładne przykłady, ale nie zrobię tego. Każdy powinieneś zrobić to sam. Kilkakrotne przeczytanie sagi i ukończenie gry powoduje odkrycie kolejnych smaczków, a gdy przy lekturze natrafimy na znane imię lub postać, z którą rozmawialiśmy w grze, uśmiech sam ciśnie się na usta.
Przy tym wszystkim nie da się uniknąć stwierdzenia, że scenarzyści zapożyczyli niemal wszystko, włącznie z pierwszym, drugim i trzecim planem. Nie mam jednak wrażenia, że dostałem odgrzewanego kotleta. Gra to raczej danie zrobione z tych samych składników co książki- wygląda i smakuje inaczej, ale jedząc od razu odnajdujemy posmak swojskości świata, który mimo, że jest wyimaginowany, jest też tak realny.
Kwestią sporną jest cena. By zawsze cieszyć się w swoim zaciszu Wiedźminem. Trzeba wydać na książki ok. 280 zł lub jeżeli chcemy zbiorcze wydanie w twardych okładkach trzeba liczyć sobie 320zł. Gry można kupić w zestawie za cenę 130 złotych. Daje nam to maksymalnie 450 zł.
Ale moim zdaniem, jak najbardziej się opłaca. Masz w końcu tyle do przeczytania i rozegrania, że starczy na naprawdę długo.
12 Comments
Recommended Comments