Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279660

Mass Effect 3: Z prochów [recenzja]


GuyFawkes

2473 wyświetleń

logoim.png

Czy grając w poszczególne części Mass Effect nie towarzyszyło Wam wrażenie, że prawdziwymi Żniwiarzami nie są wcale gigantyczne, mechaniczne mątwy, a duet EA-BioWare? Bo mnie tak. Obie firmy postanowiły cyklicznie zbierać dolarowy plan na każdej odsłonie serii.

MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI

Pierwsza część trylogii była pod tym względem najmniej zepsuta. Darmowy dodatek Bring Down the Sky pozwalał mieć nadzieję, że fani systematycznie, nieodpłatnie będą otrzymywać nową zawartość. Tymczasem wystarczyło poczekać do Pinnacle Station, by mit szczodrych Elektroników upadł, zaś sequel rozpętał już istną orgię płatnych rozszerzeń, od bonusowych zbroi po naprawdę wartościowe pakiety misji, w tym nawet wstęp do finałowej części. Cóż, pieniądz rzeczywiście nie śmierdzi. Trójka do tej pory teoretycznie wypada o wiele, wiele lepiej ? wypuszczono darmowe dodatki do multi, rozszerzone zakończenie, lecz mimo to wydawca znalazł niesłychanie chytry i cwany sposób, by jeszcze raz sięgnąć do kieszeni graczy. Trik jest banalny: dajmy graczom żywego Proteanina!

Z prochów, bo tak się ów dodatek nazywa, wywalczył sobie miano pierwszego DLC w moim życiu, na jakie wydałem pieniądze. Do tej pory skutecznie się broniłem przed dokupowaniem kolejnych puzzli pociętych gier, lecz szalona wręcz ciekawość nie dawała mi spokoju, aż wzięła górę na zimnymi kalkulacjami ? w ten oto sposób straciłem 31zł/800 Punktów BioWare. Pocieszył mnie fakt, że zakupu dokonałem bezpośrednio z poziomu Origin, a nie zaś logując się na jakichś socialach, jak to było w przypadku dwójki. Oczywiście znaleźli się tacy, którzy za starego kosmitę nie zapłacili ani grosza, dostając go w edycji kolekcjonerskiej. Niemniej jednak skoro większość graczy (w tym i ja) musiała kupić je osobno, postanowiłem poświęcić mu osobny tekst.

054mw.jpg

To jak go obudzimy? Wlejemy do środka kawę czy zaczniemy krzyczeć, że MTV przestało puszczać muzykę?

HEJ HO, HEJ HO, KASĘ BY SIĘ DOIŁO!

Pisząc recenzję dodatku DLC trzeba w równym stopniu poruszać samą zawartość, co sztuczki marketingowe. Nie czarujmy się ? Proteanie to cywilizacja wybitnie zasłużona dla świata gry i fabuły. To właśnie dzięki ich nadajnikom Shepard dowiedział się o Żniwiarzach, a Galaktyka zamiast zostać wyrzezana z palcem w nocniku, zdołała odroczyć wyrok śmierci o kilka lat, by zyskać jakieś szanse na zwycięstwo. Nieraz odwiedziliśmy ruiny ich budowli, dowiedzieliśmy się wiele o ich rasie, jak również losie ? przyczynach zguby i postaci, jaką przybrali za sprawą Suwerena i spółki. Jednocześnie nie zdradzano żadnych konkretów, co czyniło Protean ludem wyjątkowo tajemniczym, intrygującym, ciekawym. I właśnie na tych prostych emocjach bazowali marketingowcy stwierdzając, że za coś takiego gracze zapłacą choćby ostatnimi zaskórniakami, więc warto to wykorzystać. Pikanterii dodaje mały skandal (który to już z kolei wokół ME3??) w postaci plików z przedstawicielem tej zagadkowej cywilizacji umieszczonych na płycie z grą. BioWare tłumaczyło się, że prace nad rozszerzeniem trwały, kiedy przebiegał już proces certyfikacji, ale graczy nie tak łatwo ugłaskać. Sprytni fani znaleźli sposób, by jegomościa ?uruchomić?, choć oczywiście brakowało stosownej misji czy dialogów.

I w ten oto sposób wszedłem w posiadanie Z prochów. Jak się ma koszt do jego jakości? Cóż, nie będę owijać w bawełnę ? misja, w której pozyskujemy do drużyny ostatniego żywego Proteanina trwa niecałe pół godziny i ciężko jej przypiąć łatkę czegoś naprawdę nietuzinkowego i świeżego, ponieważ lepsze momenty widzieliśmy w samej podstawce. Ot, przylatujemy w skądinąd znane oraz ikoniczne dla serii miejsce, dusimy spust, próbujemy otworzyć konserwę z kosmitą i oglądamy ostatnie sceny jego dogorywającej cywilizacji. Reszta to kilka rozmów już po wcieleniu do drużyny, co sumarycznie daje może godzinę świadomości, że towarzyszy nam dziadzio z 50 000 lat na karku, choć w dobrej formie i zdrowiu. Zapewne jadł dużo szpinaku i regularnie zażywał Geriavit Pharmaton. W każdym bądź razie nastawiłem się na poznanie mnóstwo szczegółów o jego rasie ? jacy byli? Jak sprawowali rządy? Jaki był najpopularniejszy smak ichniejszej gumy balonowej? Tymczasem nasz nowy kompan w zasadzie? niewiele wie na ten temat. Całkiem nieźle uargumentowano to jego profesją ? żołnierką ? lecz mimo to liczyłem na dużo więcej. Scenarzyści zręcznie poradzili sobie za to z barierą językową ? wyjaśnienie trzyma się kupy i w kontekście znajomości fabuły poprzedników ma sens.

166dp.jpg

Budzisz się po 50 000 lat nie rozpoznając niczego ani nikogo. Prawie jak oglądając zdjęcia z ciężkiej imprezy

O, PROTEANIN. O, DONICZKA ZE STORCZYKIEM.

Nie ma za to scena, w której odwiedzamy z nim Cytadelę. Stoi sobie całkowicie na widoku, podziwiając widoki z okna, a tłum w ogóle nie reaguje. Domyślam się, że żaden Volus czy Elkorianin nie ma bladego pojęcia, jak Proteanie wyglądali, ale bez przesady ? mamy środek wojny ze Żniwiarzami, a tu nagle w centrum galaktycznych rządów pojawia się koleś wyrwany kompletnie nie wiadomo skąd, z twarzy podobny do absolutnie nikogo. Co prawda gdy już zaczniemy z nim gaworzyć podchodzi kilku gapiów, ale musiałbym być na grzybkach, by ich reakcje uznać za autentyczne. To mniej więcej taka sytuacja, jakby w parku nagle zaczął się paść brontozaur, a ludzie stwierdziliby ze stoickim spokojem, że dawno ich nie widziano w tych stronach. Absurd jakiś.

Mimo braków w wiedzy na temat własnego świata nasz nowy nabytek jednego dokonuje w świetny sposób: wywraca do góry nogami standardowy pogląd na temat Protean. Jak się okazuje, specyfika ich cywilizacji była nieco inna, niż się nam może wydawać, więc tyle dobrego, że rozjaśnił mi w głowie, a przy okazji Liarze, bo to przecież ekspertka w tej dziedzinie. Dobitnie potwierdza to jego charakter i stosunek, z jakimś odnosi się do młodszych o całe milenia istot, które on sam pamięta jako kijanki i małpoludów. Postarano się także, by zgodnie ze swoimi zapatrywaniami reagował na różne postaci, toteż jedną z nich kazał mi wyrzucić za burtę. Trzeba przyznać, że dumny i krnąbrny z niego osobnik, ale koniec końców ? dobry wojak, który w walce radzi sobie porównywalnie do reszty załogi, wnosząc do zbrojowni swój wkład w postaci proteańskiej pukawki (i przy okazji nowe stroje dla załogi), która mnie osobiście nie przekonała do gustu, czego nie mogę powiedzieć o głosie ? moim zdaniem dobrano go świetnie.

427ye.jpg

Shepard i Proteanin to taki mały konflikt pokoleń

KUPIĆ, CZY NIE KUPIĆ?

Czy jest sens wydawać 31zł? Mimo wszystko skłaniam się ku twierdzeniu, że raczej tak. To w perfidny sposób wykorzystana niepowtarzalna okazja, by nieco poznać upadłą cywilizację. Na całe szczęście jego brak nie wpłynie na zakończenie, więc jeśli ktoś nadal czuje niechęć do DLC, nie straci nic istotnego, a zostanie mu trochę kasy w portfelu, bo stosunek długość i zawartości do ceny w porównaniu z podstawką jest bardziej zabójczy, niż cała armia Żniwiarzy. Zresztą te kilka scenek równie dobrze można obejrzeć na YouTube. Cóż, BioWare trzymało najmocniejsze karty na koniec, a jeszcze sporo ich zostało w rękawie.

PLUSY:

· żywy Proteanin ? czy może być coś bardziej intrygującego w ME?

· dobrze skrojony portret psychologiczny postaci, świetnie komponujący się ze szczątkowym obrazem jego cywilizacji

· nowe fakty na temat Protean

· nowa pukawka i stroje dla drużyny

MINUSY:

· relacja cena/długość

· irracjonalne reakcje NPC-ów na żywego Proteanina

· w finałowej odsłonie serii przydałoby się dać graczom więcej informacji nt. tej cywilizacji

· hocki-klocki z częścią dodatku na płycie z grą

WERDYKT: 65%masseffect43zprochw.jpg

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Jedno z najgorszych dlc w jakie grałem. Za tą cene[31zł!] oferuje 1 krótką misję, 1 broń! i parę ciuszków. Proteanin jest najgorszą postacią z całego ME3 wg mne[pod każdym względem]

Żałuje wydanych pieniędzy na to dlc.

Już wolę iść do kina na jakiś film obejrzenie go zajmie mi dłużej niż to dlc.

Link do komentarza

Gdyby nie więź uczuciowa z Ashley, to ją nazwałbym najgorszą postacią. ;) Zresztą nawet jeśli już po nim jechać to i tak jest o niebo lepszy niż Zaeed z dwójki.

Fakt, że ten dodatek to niezły skok na kasę. Polecam go tylko ze względu na możliwość obcowania z żywym Proteaninem, a i tak każdy powinien sam przemyśleć jego zakup, gdyż wyłożyłem tu wszystkie za i przeciw.

Link do komentarza

A czy brałeś go na każdą możliwą misję? Słyszałem, że ma bardzo dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia i pragnę się dowiedzieć czy to rzeczywiście prawda. (Bo ja oczywiście cały czas korzystam z tandemu Liara-Garrus :P)

Link do komentarza

Nie w każdą, ale mi się zdarzyło. Coś tam komentował, ale niewiele. Generalnie jest bardziej rozmowny w swojej kajucie, zwłaszcza na temat niektórych sojuszników Sheparda. Chyba najciekawiej prezentuje się jego relacja z Liarą - jej się wydaje, że wie dużo, po czym on ją gruzuje. :D

Garrusa zabierałem obowiązkowo w każdej części, a w ME3 towarzyszył mi jeszcze Vega.

Link do komentarza

dlc dostałem w kolekcjonerce, za pierwszym razem dosyć często go ze sobą zabierałem coś tam gadał, że tu niby był, powiedział coś o poprzedniej rasie. Chyba jak teraz będę kończył wezmę go do bazy cerberusa, chce zobaczyć interakcje virgil - nasz proteanin ;d

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...