Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279648

Dynamite Jack [recenzja]


GuyFawkes

1036 wyświetleń

logouyp.png

Różnorodność ludzkich charakterów jest niesamowita. Ponoć to zasługa wielu czynników: wychowania, środowiska, lecz również zawiłych reakcji biochemicznych. Niekiedy łańcuchowych, co udowadnia wybuchowe usposobienie głównego bohatera Dynamite Jack.

006zgb.jpg

Przykład tego jegomościa pokazuje, że wbrew rządowej propagandzie, nie wszyscy mogą się przekwalifikować

GDZIE PANA WYSADZIĆ?

Phil Hassey w swoim indyku stroni jednak od psychologicznych rozważań na rzecz dosłowności - czyli wysadzania w powietrze. Czego? Wszystkiego po trochu: przeciwników, ścian, układów zasilania. Dla mnie bomba! Odgłos gwałtownie wyzwalanej fali uderzeniowej to najczęściej towarzyszący graczowi dźwięk w tej wariacji na temat klasycznego już Bombermana. Jako że miłośnicy akcji kochają wybuchy, Dynamite Jack od razu chwyci ich za serca. Chciałoby się, by przy dzisiejszych możliwościach technicznych chwycił także przeciwników, choć głównie za nogi, ręce i bebechy. Niestety, oprawa graficzna tego indyka jest zbyt oszczędna i prosta, by pochylać się reakcjami na linii materiał wybuchowy ? ludzkie ciało i zaawansowanymi efektami cząsteczkowymi. Z drugiej strony dzięki temu strona wizualna nadrabia to przejrzystością, dzięki czemu gracz w każdym momencie doskonale się orientuje, kogo i co wysadzić.

116ab.jpg

Niektóry rzeczywiście wzięli sobie do serca tekst "Żyj kolorowo"

BRADDOCK NAPRAWDĘ ZAGINĄŁ W AKCJI

Dla poszukiwaczy celu przyświecającego zabawie Phil Hassey przygotował rozpisaną (a raczej rozrysowaną) na kilka slajdów historię, która z zawiłością ma tyle wspólnego, co wyścigi na ¼ mili. Krótko: nasz bohater to Kosmiczny Marine (lecz nie z tych, co walczą za Imperatora), pojmany w boju. Ażeby zarobił na codzienną porcję sucharów w jenieckim obozie, tyra w kopalniach swoich nieprzyjaciół. Z racji tego, że pułkownik Braddock coś nie przybywa z misją ratunkową, żołdak bierze sprawy we własne ręce i rusza w drogę ku powierzchni. Zamiast karabinów plazmowych i broni strzelających antymaterią musi zadowolić się zdalnie detonowanymi bombami. Trzeba przyznać ? powodzi się, bowiem bohater oryginalnego Bombermana na tak luksusowy sprzęt zdrowo harował, zaczynając od bardziej śmiesznej niż groźnej bombki z kilkusekundowym lontem. Z drugiej strony ? wyszedł na tym lepiej, niż mający fory główny bohater Dynamite Jacka, gdyż ten ostatni nie obejrzy już lepszego wyposażenia. Na pocieszenie dostaje latarkę, którą należy ostrożnie operować, bo jej światło przyciąga niczym ćmy patrolujących kolejne poziomy strażników. Im również nie pasuje bycie w tym hamującym wytwarzanie witaminy D3 miejscu i są tak znerwicowani, że bez ostrzeżenia pakują cały magazynek we wszystko, co tylko znajdzie się w zasięgu ich krzywego spojrzenia.

082ta.jpg

Prawie jak nieliniowość

BO W GRACH NIE ZAWSZE CHODZI O TO, ŻEBY ZABIĆ

W odróżnieniu od swego klasycznego wzorca, Dynamite Jack stawia na dotarcie do przejścia na kolejny poziom, a nie zaś eksterminację wszystkich przeciwników, co udowadnia achievement za pacyfistyczną postawę. To świetne rozwiązanie, w pewien sposób pozwalające kształtować własną rozgrywkę, która dla jednych będzie skradanką, zaś dla innych symulatorem bezlitosnego unabombera; ucieszy również fanów destrukcji, tęskniących za silnikiem i możliwościami Red Faction ? tutaj także (choć nie zawsze) można się po prostu przebić do wyjścia, zamiast wysadzać obwody zasilające tudzież zbierać kolejne przepustki. Poziomy nie grzeszą rozległością i zalicza się je stosunkowo szybko, lecz dla miłośników niuchania w każdym możliwym kącie Phil Hassey przygotował znajdźki, odblokowujące bonusowe etapy, nieco bardziej zagmatwane od reszty. Tych jest tylko kilka, lecz w kontekście niezbyt pokaźnej, ogólnej liczby leveli każdy kolejny to nowa porcja przyjemności, gdyż Dynamite Jack jest piekielnie grywalny i to w tak przewrotny sposób, że trudno nawet wytypować konkretną przyczynę, albowiem konto tego indyka niemal równie łatwo obciążyć wadami, co przypisać mu zalety.

159jv.jpg

"Bomb has been planted" - prawie jak na de_dust

NIEDOSOLONA POTRAWA

Czego więc zabrakło, by ucieczka kosmicznego żołnierza przyciągała do siebie niczym piknik armie mrówek? Na początek tego, co rzuca się w oczy od razu ? czyli grafiki, lecz to już omówiłem, zaś w przypadku gier niezależnych fajerwerki są ostatnią rzeczą, jakiej się od nich oczekuje. Wspaniałego udźwiękowienia? To już bardziej, choć istniejąca tutaj warstwa audio jest przyjemna i klimatyczna pomimo swej oszczędności. Prawdziwą słabością tej gry są napisy końcowe wyświetlane, zanim poziomy staną się naprawdę skomplikowane, zwierające neurony od samego patrzenia na teoretycznie niemożliwy do przejścia fragment kopalni. W miarę zbliżania się do wyjścia na powierzchnię pojawiają się nowi przeciwnicy (w tym niezniszczalni!), lasery i inne szmery-bajery, ale mimo to Dynamite Jacka jest w stanie ukończyć każdy, kto tylko poświęci nieco czasu i potencjału swojego mózgu by wykapować, gdzie i w jakiej kolejności się udać. Zabrakło mi po prostu Wyzwania Ostatecznego, które śniłoby mi się w koszmarach, lecz jednocześnie budzącego dumę, że udało mi się je zaliczyć. Przyczyny takiego stanu rzeczy upatruję również w prostej mechanice, stroniącej od RPG-owych wtrętów, obecnych przecież w klasycznym Bombermanie. Więcej bomb, silniejsze eksplozje, ekspres do kawy? Zapomnijcie. Na dodatek każdy nowy poziom oznacza ponowne zbieranie gratów, co jest niezrozumiałe, choć na pewno podyktowane możliwością odpalenia którejkolwiek z ukończonych już plansz poza kolejnością.

256db.jpg

Sądząc po zagmatwaniu lokacji, trzymają tu jakiegoś Minotaura

EDYTOR: NOWA NADZIEJA

Słowacki zaklinał ?niech żywi nie tracą nadziei?, gdyż czeka ich nagroda. W Dynamite Jack fani hardkoru powinni szukać zaspokojenia swoich masochistycznych chuci w edytorze plansz tworząc własne wyzwania tudzież liczyć na talent społeczności. Spróbowałem kilku takich mapek (w wytypowaniu najciekawszych bardzo pomaga prosty system oceniania) i muszę przyznać, że stopień ich zagmatwania wykracza poza to, co przygotował Phil Hassey. Tutaj również wąskim gardłem pozostaje prosta mechanika, ale mimo to sympatycy tego indyka są w stanie wycisnąć z niego naprawdę dużo. Edytor to jedyna oprócz ?kampanii? forma rozgrywki, ponieważ Dynamite Jack nie oferuje żadnego multiplayera, nawet w trybie współpracy.

039hnh.jpg

Po tej zdziwionej mince wnioskuję, że osiągnąłem poziom zaskoczenia Hiszpańskiej Inkwizycji

DYNAMIT NIE BUDUJE

Obecna cena tego indyka wynosi niecałe 4 ?. Moim zdaniem to bardzo rozsądna, niska kwota za Dynamite Jacka, który pomimo swej ewidentnej prostoty wciąga, dając niemałą satysfakcję z przejścia każdego poziomu. Na koniec nawiązanie do pewnej sentencji ? otóż mówi się, że zgoda buduje, a skoro pomiędzy głównym bohaterem a jego wrogami jej nie ma, pozostaje rujnować. Wszystko, co się tylko da.

PLUSY:

· spora satysfakcja płynąca z rozgrywki

· prosta, lecz wciągająca rozgrywka

· edytor poziomów

· niska, uczciwa cena

MINUSY:

· brak prawdziwych wyzwań

· przydałoby się więcej urozmaiceń

WERDYKT: 85% dynamitejack.jpg

Trailer:

Trzeci odcinek M.A.N.I.A.C.S., mojego autorskiego cyklu materiałów video poświęcony recenzowanej grze:

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...