Archiwa Inkwizytorskie Tom I: Nomus
Rozdział I
"Udaj się do Markartu. W opuszczonym domu, znajdziesz jego kapliczkę". Nie były to słowa które napawały go wielką radością. Skyrim zawsze był zimną, obskurną krainą która była gotowa pożreć wszystkich podróżnych. Jeżeli nie pałało się magią lub nie operowało ni mieczem ni łukiem, to sotatnią nadzieją na przeżycie był szybki bieg, bez oglądania się za siebie. A ten którego sparaliżował strach ostatnim co widział była paszcza pełna ostryvk kłów i długie szpony w piersi. Oczywiście, zależnie od miejsca i pory można było skończyć jako przekąska dla tygrysa, w dzień na wschodzie i krainach centralnych. Albo jako pożywak dla wygłodzniałego wilkołaka w nocy, na zachodzie i południu.
Na całe szczęście Nomus był dobrym w swoim fachu magiem i mało możliwe było by mógł zginąć, albowiem imię jego Wieczny, w akavirskiej mowie. Ledwie miesiąc temu wyruszył z Pękniny, w celu odnalezienia kaplicy Molag Bala. Wiedział że ta deadra była protoplastą Mehenrusa Dagona, który 216 lat wcześniej został pokonany przez Martina Septima i wampirzycę Istiri I. Mimo tak rozległej wiedzy, która była zasługą bibliotekarza Uraga, Sirkim miał pewne wątpliwości.
Niestety teleportowanie się do Markartu było niemożliwe gdyż było zbyt męczące, a musiał być w pełni sił. Gdyby Bal się zorientował że to Nomus się zbliża, a nie wątły sprzedawca z Białej Grani. Ten sklepikarz się już nigdy tam nie zjawi ponieważ, gdy Nomus wyraził chęć poznania lokalizacji kapliczki to musiał pomóc swemu nowemu znajomemu ją wyjawić, zanim jego serce nie podeszło mu do gardła i nie zostało zgniecione. Mistycyzm był dobrą szkołą magii, ale Nomus nadal miał problemy z zaklęciem telekinezy. Potrzebował takich zakłęć, gdyż były przydatne.
Za dwa dni powinien dotrzeć do dwemerskich bram Markartu. Mógłby skrócić ten czas marszem nocnym, ale nie był na niego gotowy i był zmęczony. Mikstury się już kończyły, szybciej niż chciał. Rozpalił ogień...
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.