Snuta od lat wizja fotorealistycznej grafiki w grach powoli zaczyna się ziszczać. Wzrasta ilość polygonów budujących obiekty, pojawiają się nowe technologie teksturowania i animacji rzekomo po to, by osoba siedząca przed monitorem czy telewizorem jeszcze bardziej wsiąkła w przedstawiony świat. Gdy się jednak zmitręży kilka godzin przy takim chociażby Lone Survivor, gadka o nowoczesnej oprawie wzmagającej immersję wydaje się być niczym innym, jak marketingowym bełkotem ? bo tak naprawdę wszystko rozgrywa w wyobraźni gracza.
Left 4 Dead
BRZYDKI, BRZYDSZY, LONE SURVIVOR
Dzieło Jaspera Byrne?a jest tego wybitnym dowodem ? brzydkie i ciemne jak listopadowa noc, prawdziwe ohydztwo na tle wielu dopieszczonych indyków. Wraz z dymkami mieszczącymi napisy i kwestie postaci sprawia wrażenie szpili wyjętej z ery 8-bitowców, a nie zaś wielordzeniowych procesorów i teraflopowych kart graficznych. Tymczasem Lone Survivor rości sobie prawa do kosmicznego wręcz sprzętu, niczym wąsata i brzydka infantka, do której nie ma co uderzać w konkury bez własnego królestwa. Patrząc na bezczelne wręcz Core2Duo i 2GB na steamowej karcie produktu przebrnąłem przez wszystkie etapy szaleńczego śmiechu. Oczywiście piwa nawarzył Flash, stanowiący podstawę gry. Strach pomyśleć, jak wyglądałyby żądania przepisanego na tę technologię Crysisa?
Każda gra ma swoją lożę szyderców
KIEDY WZROK ŚPI, BUDZĄ SIĘ UPIORY
Traktując mędzenie jak przeciąganie się i drapanie przy wstawaniu z łóżka, mogę wreszcie przejść do mięska, czyli samej rozgrywki. Szkaradna grafika (stopień brzydoty rośnie wraz z wielkością monitora) przenosi klimatyczny środek ciężkości do wyobraźni gracza, wspierając go świetnym, sugestywnym udźwiękowieniem i bluesową muzyką zestawioną z rozmaitymi sytuacjami w dziwaczny, niepokojący sposób. Przypuszczam, że było to głównym celem autora produkcji, dzięki czemu gracz naprawdę staje się Samotnym Ocalonym, a wszystkie podejmowane przezeń działania dotyczą bezpośrednio jego bohatera. Być może brzmi to zawile, lecz Lone Survivor to tylko na pozór kolejna popierdółka z gatunku zombie-apokalipsy czy otwarcia innej puszki Pandory. Bezimienny protagonista, w wyniku prostego zabiegu utożsamiony z graczem powoli traci zmysły, ukrywając się w bezpiecznym mieszkaniu przed potworami grasującymi na zewnątrz. Nie wie, co wywołało epidemię, czy jakkolwiek ten kataklizm nazwać, zdaje sobie za to sprawę z jednego: nie chce umrzeć w samotności. Opuszcza zatem azyl w poszukiwaniu innych ocalałych bądź drogi ucieczki z miasta. Napotykane w trakcie coraz dalszych wypadów potworności mieszają mu w głowie, zacierając różnice pomiędzy rzeczywistością, a snem. Czy to wszystko to jakiś koszmar, z którego kiedyś się obudzi?
Trudny gameplay niejednokrotnie stawia gracza pod ścianą
GROWA KOZETKA
Spotkania z dziwacznymi postaciami i wizje nakazują się szczypać ile wlezie, ale z drugiej strony monstra za drzwiami zdają się wyrządzać boleśnie realną krzywdę. Rozwikłaniu tej tajemnicy podporządkowano cały scenariusz, obdarzając Lone Survivora naleciałościami Silent Hillów. Tam również wszystko kręciło się wokół głównych bohaterów, zaś nawiedzone miasteczko było tylko swego rodzaju środkiem wyrazu, dekoracją dla własnych problemów uwięzionych w nim ludzi. Dzieło Jaspera Byrne?a należy rozpatrywać właśnie na takiej, alegorycznej płaszczyźnie, co znakomicie oddaje gatunek, do jakiego wielu przypisuje tego indyka ? ?psychologiczna, survivalowa przygodówka?. Na takie miano złożyła się mrówcza praca różnych elementów gameplaya. Generalnie mamy tutaj do czynienia z grą 2D osadzoną w stosunkowo niewielkiej lokacji ? kamienicy, czyli miejsca zamieszkania głównego bohatera i przyległych do niej ulic. Tworzą one na tyle gęstą sieć przejść i pomieszczeń, że w późniejszych etapach nieodzowne okazuje się korzystanie z mapy, na której bohater zaznacza warte odwiedzenia miejsca. Nie jest jednak powiedziane, co w nich znajdzie ? być może amunicję? Jedzenie? Albo straszliwe monstrum? Trzeba się mieć na baczności, albowiem samotny ocalały to człowiek z krwi i kości, w dodatku niezwykle wątłych ? kiepsko i powoli strzela, rusza się jak mucha w krzepnącej smole, a kondycję ma słabszą, niż zasiedziali przed telewizorem palacze z 30-letnim stażem ? co rusz należy bowiem wracać do mieszkania na drzemkę, przy okazji zapisując stan gry. W międzyczasie będziecie spożywać, zbierać przydatne przedmioty (np. butle z gazem, nożyce, że już o takich oczywistościach jak jedzenie czy amunicja nie wspomnę)i mocować się z powiązanymi z nimi zagadkami, jak również oszczędnie gospodarować latarką ? bo bez niej nie da się zidentyfikować wielu klamotów. Po kilku godzinach docieramy do jednego z kilku zakończeń. Te wyjawią prawdę nie tylko o głównym bohaterze, lecz również o samym graczu, wyciągając wnioski z każdej decyzji, jaką podjęliście po drodze. Nie liczcie, że załatwicie sobie konkretny finał zręczną gadką pod koniec ? Lone Survivor tak nie działa. I to jest piękne.
Główny bohater naprawdę fiksuje - chodzi z mapą po własnym domu...
KUPIĆ, ALBO NIE KUPIĆ. OTO JEST PYTANIE
Spontanicznie sięgając do portfela kupicie kota w worku. Twórca zdecydował się na niebywale wysoką barierę wejścia sprawiającą, że Lone Survivor jest trudny. Trudny w grze, trudny w odbiorze, trudny w interpretacji. Wymaga olbrzymich ilości uwagi i cierpliwości, by pokazać swoje prawdziwe, drugie dno. Graficzny turpizm na starcie odrzuci mnóstwo chętnych, resztę poważnie odsączy demo. Bez otworzenia się na skrzętnie ukrytą wartość pozostaje mało rajcujący, toporny gameplay, choć oparty na ciekawej mechanice. I to stanowi główny zarzut, jaki stawiam autorowi. Jeśli czujecie się gotowi przymknąć oko na te przywary ? polecam rendez-vous z pikselową psychodelią.
Dla naszego protagonisty gotuje sześć kucharek
MYŚLĘ, WIĘC SIĘ BOJĘ
Nie sztuka stworzyć horror, w którym obrzydliwe cholerstwo nagle pojawia się za plecami. Sztuką jest zrobić go tak, by ze zlepku paskudnych, olbrzymich pikseli wyobraźnia sama formowała najbardziej przerażające ją kształty. Jasper Byrne pokazał, że strach to dzieło galaretowanej mazi pomiędzy uszami, a nie zaś potwornych zębisk i macek, zaś walkę z nieprzychylnym światem należy zacząć od samego siebie.
PLUSY:
? gęsta, psychodeliczna atmosfera
? drugie dno
? ciekawa mechanika
? klimatyczny soundtrack
? poziom trudności
MINUSY:
? nie dla każdego
? brzydka
? może frustrować
? łatwo się zgubić
WERDYKT: 70%
UPTADE: Jako bonus, mój własny, komentowany gameplay z gry. Polecam śledzenie kolejnych odcinków M.A.N.I.A.C.S., gdzie będę prezentować różne gry.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze