Breiviken
Breivik. Norweg, który zabił około osiemdziesięciu osób w imię chrześcijaństwa i narodu. Sam Breivik nie jest niczym istotnym, bardziej ciekawi światopogląd, który reprezentuje i problemy, do których się odnosi.
Breivik nie wymyślił niczego nowego. Wyznający islam tureccy imigranci w Niemczech to przykład problemu nękającego Europę Zachodnią. Są to ludzie, którzy tworzą własną, odrębną społeczność, w której kierują się własnymi, odrębnymi prawami i zwyczajami. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że do takich zwyczajów należą m.in. zabójstwa honorowe, według których męscy członkowie rodziny mają prawo krwią krewnej zmyć hańbę, którą sprowadziła na całą rodzinę. Powodem zabójstwa może być dosłownie wszystko, co rodzina uzna za zachowanie przynoszące wstyd.
Opcje są więc trzy: skłonić imigrantów do przestrzegania praw i kultury krajów europejskich, niestety, środki pokojowe zdają się być nieskuteczne; wydalić imigrantów niestosujących się do prawa i kultury europejskiej, co jest opcją mało realną, wziąwszy pod uwagę liczebność muzułmańskich obcokrajowców w niektórych krajach; pozabijać, co będzie możliwe dopiero wtedy, gdy to imigranci chwycą za broń. Gdy państwo nie radzi sobie z problemem (prawdziwym bądź wyimaginowanym) to co pozostaje? Otóż wziąć sprawy we własne ręce i znaleźć sposób, żeby zmusić rząd do wykurzenia imigrantów lub wykurzyć ich samemu.
Problem polega na tym, że im bardziej ludziom przestanie się podobać sytuacja, im bardziej imigranci będą robili swoje, tym bardziej prawdopodobna jest radykalna reakcja części społeczeństwa. Mam tutaj na myśli nurt prawicowo-narodowy. Dlaczego akurat on? Na przykładzie naszego podwórka Kościół utożsamiany jest z byciem Polakiem, co przejawia się choćby w haśle "Bóg, Honor, Ojczyzna". Jest to bardzo prymitywna wizja Polaka, ale Kościół podtrzymuje taki wizerunek. Dlaczego? Ponieważ to uzależnia takich "Polaków" od niego. Prowadzi to także do prób zawłaszczenia opinii publicznej przez "prawdziwych Polaków", bo przecież każdy inaczej myślący to Niemiec, Rosjanin i ateista. Wróg Boga i wróg narodu. Problem pogłebia się, gdy następuje utrata odróżnienia jednego od drugiego i nie można być Polakiem nie będąc katolikiem (ani na odwrót). Stąd też niektóre jednostki - bardzo agresywnie zresztą - bronią za wszelką cenę Kościoła, ponieważ to daje im poczucie przynależności, siły i komfort psychiczny, którego potrzebują.
Mamy zatem narodowca gotowego bronić wiary i narodu. Z drugiej strony stoi "niewierny", wróg chrześcijaństwa i piąta kolumna narodu, obcokrajowiec, imigrant, nie-biały, którego należy się bać, a czego człowiek się boi to chce zniszczyć. Dlatego wcale nie dziwi mnie, że Breivik podjął walkę z imigrantami i rządem pro-imigranckim (czyli nie anty-imigranckim). Zrobił to, ponieważ rząd nie walczył. Zrobił to, ponieważ w ten sposób chronił chrześcijaństwo i swój naród. Zrobił to, ponieważ był patriotą i rycerzem Chrystusa. To była po prostu "chrześcijańska krucjata" przeciw temu, co uważał za złe.
Moim zdaniem nurt narodowy i narodowo-katolicki może się skończyć bardzo, bardzo źle, ponieważ skręca w stronę radykalną, stając się wręcz odbiciem wojującego islamu, a to może doprowadzić do eskalacji nastrojów. Kto wie, może w przyszłości dojść nawet do pogromu imigrantów w Europie. Inna sprawa, że nie sposób odmówić racji stwierdzeniom, że coś z imigrantami i muzułmanami trzeba zrobić, bo nie może być tak, że się nie asymilują, wprowadzają swoje - sprzeczne z europejskim prawem - obyczaje, a nawet dołaczając do organizacji terrorystycznych, jak zamachowiec we Francji. Czy znajdzie się ktoś, kto rozbroi bombę? Czy pojawią się następcy Breivika, "patrioci" gotowi zostać "męczennikami? Czy za kilkadziesiąt lat czeka nas kolejna wojna religijna?
20 Comments
Recommended Comments