Skocz do zawartości

Face the consequences!

  • wpisy
    132
  • komentarzy
    1062
  • wyświetleń
    157175

Gniot Effect


FaceDancer

1853 wyświetleń

Ten wpis miał powstać już wieki temu. Po drodze jedna osoba zdążyła mnie już uprzedzić i krytycznie ocenić Mass Effecta. W związku z premierą trzeciej części serii i doświadczeniem po raz kolejny hype'u jaki ma miejsce, czuję się zobowiązany do wyrażenia swojej krytycznej opinii.

masseffect643.jpg

Mass Effect w momencie premiery na pecety na początku 2008 roku został owacyjnie przyjęty. Niemal natychmiast zyskał rzesze oddanych fanów, a branża wystawiła grze bardzo wysoką notę. Nawet CDA wystawiło bodajże 9+, a redaktor (Hut o ile mnie pamięć nie myli) piał z zachwytu nad tym tytułem. Zresztą oceny na metacritic wystawiane przez pisma i graczy wystawiały grze jednoznacznie pozytywną opinię. Większość ocen była w przedziale od 85-90 punktów. Ja cały harmider związany z grą przeczekałem i postanowiłem ją bojkotować, podobnie jak swego czasu Avatara.

W 2010 wyszła kolejna część Mass Effecta, która dostała jeszcze wyższe noty niż poprzedniczka. Znowu tylko śledziłem szaleństwo jakie wybuchnęło w internecie po jej premierze. Jednak po zobaczeniu kilku gameplayów stwierdziłem, że rozgrywka wydaje się całkiem przyjemna. Czekałem ponad rok aż zdecydowałem się kupić ME2 w serii EA Classics za 55 złotych. Nie żałuję ani jednej wydanej złotówki, bo zabawa była przednia i prawie wszystko mi się w tej grze podobało. Zachęcony dwójką postanowiłem zagrać też w jedynkę, bo być może ona również by mi się spodobała. W serii Extra Klasyka Mass Effect kosztował zaledwie 25 złotych, a więc cena zdążyła już spaść.

Już podczas tworzenia postaci dochodzi do zgrzytu. Słyszałem (nawet niedawno) opinie na FA osób, które wychwalały system tworzenia postaci. Jak dla mnie to jedna wielka lipa. Ledwie po kilka rodzajów włosów, nosów, itd. co znacznie utrudnia stworzenie idealnej dla siebie postaci. Najgorzej jest z brodami, bo wybór tych jest dość żałosny. Większość wygląda tak, jakby Shepard był nastolatkiem i dopiero zaczynał mutować. Brak bujnego zarostu, a gdy ustawimy sobie jeszcze jasny kolor, to praktycznie go nie widać. Najlepiej wygląda chyba ten kilkudniowy meszek, który widzimy na twarzy randomowego Shepa. Teraz mówienie, że to pierwsza gra, w której możemy stworzyć wygląd głównego bohatera jest niepoważne. Przecież w Knights of the Old Republic również mogliśmy i wydaje mi się, że było pod tym względem znacznie lepiej. Wystarczy też wspomnieć Morrowinda, gdzie mogliśmy wybrac nie tylko wygląd, ale i rasę naszego bohatera. Idziemy dalej.

shepard1.jpg

Mój Shepard z Mass Effect.

shepard2m.jpg

Shepard z Mass Effect 2.

Zwykle nie patrzę na grafikę, ale natychmiast pojawia się u mnie dysonans poznawczy. W screenach czy np. recenzji CDA gra wyglądała znacznie lepiej, a tutaj klops. Tekstury ustawione na najwyższym poziomie, a na ekranie mam coś w stylu kaszy. Pewnie Żniwiarze zakłócają mój sygnał. Tutaj różnica pomiędzy oboma tytułami jest jak niebo a ziemia, oczywiście na korzyść drugiej części. Tam też wielu psioczyło na grafikę, ale jakoś nie kuła mnie tak w oczy. Jednak grafika to najmniejsza rzecz jaką mam do zarzucania tej grze. Let's move on.

kaszag.jpg

- Kaidan! Co ty dzisiaj taki niewyraźny?

Zacznijmy od pozytywów (a tych nie będzie zbyt wiele). Na pewno oprawa dźwiękowa zasługuje na wysoką notę. Zarówno muzyka jak i voice acting stoją na bardzo wysokim poziomie. Duże znaczenie ma tutaj głos męskiego Sheparda, który słyszymy przez większą część gry, ale ten przypadł mi do gustu. Pod tym względem trudno jest się do czegokolwiek przyczepić. Kolejną zaletę jest niewątpliwie fabuła, może bez wielkich ochów i achów, ale spodobał mi się motyw

Żniwiarza, który wysyła sygnał umożliwiający przybycie całej armii kamratów do Cytadeli służącej w istocie za wabik

, sama intryga jest jednak już grubymi nićmi szyta, a wszystko przez zdradzenie graczom na początku głównego przeciwnika. To nie Columbo, gdzie można sobie obejrzeć zbrodnię, a potem zastanawiać "jak on do tego dojdzie". Wielki finał wypada dobrze i zostawia raczej pozytywne wrażenia. Na pewno trzeba oddać Bioware, że postarali się stworzyć nowe uniwersum spod znaku space opery. Wyszło chyba całkiem nieźle, choć nie na tyle żeby spowodowało u mnie opad szczęki. Całkiem przyzwoita robota.

Teraz przechodzimy do wad, które w moim odczuciu przesłoniły pozytywy i wpłynęły znacząco na moją ocenę gry. Na początek dialogi i sławetne punkty renegata/paragona. Zazwyczaj mamy trzy opcje do wyboru, przy czym nie wybieramy dokładnie tego co chcemy powiedzieć, ale pewien skrót myślowy, który później zostanie rozwinięty przez bohatera. Czasem dochodzi do tego, że mówimy coś, czego tak naprawdę nie chcieliśmy powiedzieć. Kolejna sprawa - wybór jest tak naprawdę iluzoryczny. Zazwyczaj mamy podane jak na talerzu dwie wersje - dobrą i złą. Pierwsza jest u góry, a druga u dołu. Środkowa, która miała być w koncepcji neutralna bardzo często niczym nie różni się od dobrej.

wybr.jpg

Pierwszy z brzegu przykład iluzorycznego wyboru w Mass Effect. Co z tego, że mamy trzy opcje jak każda oznacza w praktyce to samo?

Czemu uważam system paragona/renegata za poroniony? Bo zbierające punkty za określone wypowiedzi w pewnym sensie umożliwia on nam "czitowanie". Posiadając dostatecznie dużo punktów możemy wybrać kwestie zaznaczone czerwonym bądź niebieskim kolorem. Czemu uważam to za wadę? Dlatego, że praktycznie eliminuje to całą magię jaka leży w dialogach gier RPG. W grach starszej daty musieliśmy z określonej liczby kwestii wybrać konkretne, żeby rozmowa potoczyła się po naszej myśli. W niektórych tytułach było coś takiego jak perswazja czy zastraszanie, którego odpowiedni poziom dawał nam szansę na przekonanie NPC-a. Tutaj nie ma żadnych szans. Nie trzeba specjalnie myśleć tylko zaznaczyć kolorek i od razu nam się udaje osiągnąć swoje. Wystarczy jedna linijka dialogowa, żeby zasiać u naszego wroga ziarno niepewności. W grze brzmi to naprawdę komicznie. Zero suspensu i niepewności czy rozmowa pójdzie po naszej myśli.

walkaq.jpg

W zależności od wybranej klasy postaci Shepard może dzierżyć inne rodzaju wyposażenia. Jako infiltrator/szpieg może posługiwać się pistoletem, strzelbą, karabinem szturmowym i snajperką. W grze najczęściej walczymy z Gethami, ewentualnie najemnikami czy innej maści złoczyńcami, inteligencja przeciwników pozostawia tutaj wiele do życzenia. Praktycznie sami pchają się pod lufę.

Walka. Kolejny duży minus ode mnie. W dwójce jest intuicyjna, a dzięki systemowi osłon oraz całkiem niezłemu zachowaniu przeciwników robi się z tego taki taktyczny shooter w stylu Star Wars: Republic Commando. Jedynka to takie nie wiadomo co. Męcząca naparzanka, która polega na przebijaniu się przez hordy wrogów. Dziękuję, postoję. Jeszcze "przegrzewanie" broni, nie mamy tu żadnej amunicji, musimy tylko uważać, żeby nie strzelać za często. Na szczęście w dwójce wprowadzili "normalną" amunicję w postaci ogniw zapobiegających przegrzewaniu po każdym strzale. Dodajmy do tego słabawą grafikę i koszmar gotowy.

levelq.jpg

Levelowanie w Mass Effect do najbardziej skomplikowanych nie należy, a podobno to część serii, w której największy nacisk położono na elementy RPG...

Jedną z największych wad Mass Effecta jest długość gry i skupienie niemal wyłącznie na wątku głównym. Misje poboczne ograniczają się do jazdy Mako po planetach, zbierania surowców, czy walki z przeciwnikami w lokacjach wyglądających niemal za każdym razem tak samo. Planeta może być pustynna, albo lodowcowa a i tak bunkier przemytników będzie wyglądał tak samo. Nawet misje dodatkowe od kamratów prezentują się dramatycznie. Wątek główny jest tak naprawdę bardzo krótki. Trochę więcej czasu spędzimy na Cytadeli, ale przemieszczając się pomiędzy planetami tak naprawdę nigdzie nie zabawimy długo. Jedynie wyróżnienie mogę przyznać misji

gdzie możemy zadecydować co zrobić z królową Raknii

jest dość długa, ma sporo lokacji i w dodatku całkiem interesująca. Przykładowo misja rekrutacyjna

Liary

jest dla mnie zadziwiająco krótka. W Mass Effect 2 misji pobocznych było niewiele, ale mieliśmy kilkunastu kompanów i każdego trzeba było zwerbować i zrobić dla niego "lojalkę". Dawoło to znacznie więcej przyjemności i zapewniało dłuższą zabawę z tytułem.

Kolejna rzecz jaka mnie zniesmaczyła w Mass Effect to kompani. Po pierwsze to mamy ich bardzo mało. Ashley, Kaidan, Garrus, Wrex, Tali i Liara. Koniec. Ledwie szóstka, gdy w drugiej części mamy 11. Jeszcze można by to przeboleć, ale jakość tej piątki, to prawdziwy dramat. Ashley jest irytująca, a Kaidan cichy i bezbarwny. Tyle słyszałem peanów na cześć Wrexa, który podobno miał sypać świetnymi tekstami, ale u mnie był chyba zbyt nieśmiały, bo nic ciekawego od niego nie słyszałem. Liara nie dość, że nie była specjalnie ciekawa, to jeszcze jej specyficzna "uroda". Już wolałbym zabrać ze sobą na misję pierwszą lepszą Asari napotkaną w barze... Stanęło na tym, że całą grę przechodziłem z Garrusem i Tali. Jak ja się cieszę, że w dwójce ograniczyli postaci z jedynki zachowując jako głównych kompanów jedynie Turianina i Quariankę.

Z tej recenzji robi się powoli pamflet. Nie wiem, może jestem uprzedzony, ale większość rozwiązań mi nie odpowiada. Sposób otwierania zamków to kolejna drażniąca rzecz. Gra logiczna, która polega na przemieszczeniu się wskaźnika pomiędzy pierścieniami do środka i omijaniu przy okazji ruchomych i nieruchomych przeszkód. Dobrze, że można to ominąć i użyć omni-żelu. Na szczęście gierki przy hakowaniu i otwieraniu zamków w dwójce nie powodują takiego bólu głowy. Wspomniałem coś o omni-żelu? W grze zdobywamy tony niepotrzebnego towaru, który najlepiej przerobić na omni-żel. I tak ciężko będzie znaleźć lepszą broń, a do kupca lepiej zajrzeć jak taki pojawi się ze specjalną ofertą na naszym statku. Skoro tak rozwiązano ekwipunek w Mass Effect to cieszę się, że w dwójce został po prostu usunięty.

omnizel.jpg

Przedmioty zebrane w walce można zabrać lub przerobić na omni-żel. W późniejszych fazach gry mamy już na tyle dużo kasy, że wszystko i tak przemieniamy na omni-żel, przynajmniej nie trzeba się mordować z tymi mini-gierkami przy otwieraniu zamków.

Podsumowując moją recenzję, to może tytuł jest trochę przesadzony. Mass Efect to średniak, gra przeciętna, w którą granie raczej irytuje niż przynosi frajdę, w dodatku niektóre rzeczy wyglądają jakby były robione na kolanie (ekwipunek, misje poboczne). Świetnie podłożone głosy i muzykę równoważy grafika, oczy bolą od patrzenia w monitor. Fabularnie byłoby całkiem nieźle, gdyby nie długość głównego wątku, system paragona/renegata i opcji dialogowych, które nie różnią się zbyt wiele od siebie (neutralna identyczna jak dobra). Zastanawiam się co w tej grze widziało tylu recenzentów i graczy zgodnie wystawiając jej takie wysokie noty. Według mnie wielki hype i zbiorowa fatamorgana. Po zagraniu ma się ochotę zakrzyknąć: "Król jest nagi!".

Ocena: 5+

zalety:

+ stworzenie uniwersum w klimatach space opery

+ fabuła

+ muzyka i głosy

wady:

- krótki wątek główny, misje poboczne

- ekwipunek

- grafika

- system walki

- dialogi (paragon/renegat)

19 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Powiedziałbym raczej, że Hype Effect. Do dziś żałuję tych 25 złotych wydanych na grę i pocieszam się tym, że nie skusiłem się w dniu premiery (głównie przez jakieś kretyńskie zabezpieczenia). Dla mnie wygląda to tak, jakby recenzenci nakręcili graczy, ci to kupili i potem już nikt nie miał odwagi się przyznać, że to w sumie średnia/słaba gra jest. Sam przeszedłem tylko po to, żeby móc importować postać do dwójki, która już jakiś poziom trzyma.

Link do komentarza

Pograłem w demko ME2 - nie podeszło. Potem drugi raz - nie podeszło.

Do ME (1) ostatecznie przekonałem się DWA lata po premierze.

Wniosek? GOTD*, razem z ME2.

Ale rozumiem Was jak najbardziej - świat byłby dziwny, gdyby wszyscy byli tacy sami. :) Dlatego nauczyłem się szanować czyjąś opinię.

*Game of The Decade

Link do komentarza

Od jedynki się odbiłem, do dwójki podchodziłem z dużą rezerwą ale byłem bardzo pozytywnie zaskoczony (chociaż 10 w cda to przesada), chociaż ostatni boss to jakieś nieporozumienie. Aktualnie zabieram się za trzecią część i niestety pierwsze wrażenie są bliżej pierwszego me ale może później gra rozwinie skrzydła.

Fajna recenzja, dobrze, że masz własne zdanie.

Link do komentarza

Mnie tam bardzo ta gra się podobała, ale może było to spowodowane tym, że nie śledziłem ani jej pojawienia się, ani jej recenzji, opinii czy opisów. Ot przeczytałem w CDA, że jest, że podobno dobra, pomyślałem, że fajnie, ale i tak nie zagram i przewróciłem stronę. Szczerze mówiąc, to nie wiem, którą z tych dwóch części lubię bardziej.

Też mi bardzo przeszkadzało to, że czasem odpowiedź którą wybrałem, okazywała się odmienna od tej, która została wypowiedziana. Kilka razy wczytywałem grę, bo myślałem, że coś źle kliknąłem, ale nie - nieważne, którą z odpowiedzi wybierzemy na kółku (słodka, olewacka, arogancka, patrząc od góry :P), to i tak powie to samo. Nie pamiętam jednak, by wybór środkowej opcji, nie różnił się od błękitnej. Suspensu nie ma, ale nie oszukujmy się - lwia część po nieudanym rzucie na ST wczytuje grę i próbuje jeszcze raz, jeżeli jest to ważne dla fabuły. Problem pojawia się w zasadzie przy drugim i kolejnym przechodzeniu gry tą samą postacią - za pierwszym razem można nie mieć dość punktów, jeśli się wszystkiego nie pakuje w "charyzmę", niemniej Saren ->

3x click blue -> he kills himself and indoctrinations was rather weak

- to już wkurza. Denerwuje też prostolinijność, jeżeli oczekujemy z 9-10 opcji do wyboru, kilka razy w rozmowie (10^x możliwości), jak w PT, BG, ID, ale, szczerze mówiąc, nigdy tego nie oczekiwałem, bo nie traktuję tej gry jako RPG-a. Może to też z tego wynika mój stosunek doń.

"Kasza" denerwuje, ale można ją wyłączyć w opcjach. Gdyby nie komiks pewnej Włoszki, to bym nie znalazł chyba tej opcji.

System tworzenia postaci - czasem postać wychodziła mi kaleczna, więc zamiast zrobić przyzwoitego zawadiakę, wyszedł mi Meksykanin. System nie był zły, ale jakby więcej wziął z Godfathera, to byłoby miło.

Grafika nie wygląda na moim kompie gorzej, niż na screenach, niemniej... tnie się czasem. W dwójce, na tych samych bebechach, problem nie występuję, poza samym początkiem.

Walka była dla mnie przyjemna, bo nie oczekuję od takowych wybitnych taktyk od przeciwników. To ma być przyjemna, prosta rozgrywka, a i specjalnie nie pyszczę, że w BG tłumoki pędzą mi pod miecze. Grało się miło, fajnie się niszczyło kolejne grupki wrogów, scenerie były bardzo przyjemne. Z przegrzewaniem nie ma problemu - bierzesz 2x X nanosmary i możesz założyć obcęgi na lewy przycisk myszy :D Szczerze mówiąc, to dwójka bardziej zmuszała do kombinowania i system walki był o niebo lepszy, ale ten w jedynce nie był zły.

Jeżdżenie MAKO wkurzało, zwłaszcza kiedy chciało się wykonać tamte 2 czy 3 podoczne zadania, a jedyny sposób, żeby dostać się do kilku lokacji z sondami czy zwłokami, to taki, że trzeb jechać naokoło całego obszaru. Można też męczyć się z wjazdem pod górę przy kącie niemal prostym (co sam preferowałem), ale tylko kaseta Zeppelinów w tle pozwalała mi to przeżyć ;)

Misje poboczne były lepsze w dwójce, niemniej niektóre koncepcje z jedynki jednak miały wielki potencjał - przestępczy półświatek, bomba w zawalonej jaskini, podłożona przez piratów, zamach asteroidą na całą planetę... - i czasem były lepsze, niż te z dwójki, moim zdaniem. Szkoda, że nie wszystkie wykorzystano. Glad bym był, by Cerberus złapał nas i naszych towarzyszy trującym gazem, a następnie skrępował i wykonywał jakieś mało przyjemne eksperymenty - coś jak jeden z grobowców Sithów na Korbainie w KotORze 1. Powtarzalność lokacji faktycznie denerwowała. Wystarczyłby patent ze starutkiego Diabełka.

Omniżel - bez problemu 999. Nieciekawe rozwiązanie - o wiele łatwiej można by to przełknąć, gdyby był przycisk "zamień wszystko" albo "olewaj sprzęt słabszy, niż ten który mam, jeżeli...".

Co do ekwipunku, to często, za pierwszym podejściem (dowolną postacią), łaziłem do kupców, bo często mieli lepszy sprzęt od tego, który akurat wypadł czy znalazłem w szafce. Tak też zdobyłem zbroję kolosa IX - jedyną tak dobrą w pierwszym przejściu, gry, którą mieli już wszyscy w środku trzeciego przejścia.

Gra, niemniej, nadal mnie do siebie ciągnie. Jest bardzo przyjemna, miło mi się w nią gra i ciągle potrafi do siebie zachęcić. Ode mnie 8+.

Link do komentarza

FaceDancer napisał: "Teraz mówienie, że to pierwsza gra, w której możemy stworzyć wygląd głównego bohatera jest niepoważne. Przecież w Knights of the Old Republic również mogliśmy i wydaje mi się, że było pod tym względem znacznie lepiej. Wystarczy też wspomnieć Morrowinda, gdzie mogliśmy wybrac nie tylko wygląd, ale i rasę naszego bohatera."

Coś Ci się pomyliło i to bardzo. Przecież w KOTOR w ogóle nie mieliśmy takiego tworzenia wyglądu postaci jak w ME gdzie wybieramy fryzurę i zarost, ich kolor, a także kolor skory, kształt nosa itp. W KOTOR całe tworzenie wyglądu postaci polegało na wyborze z kilku gotowych modeli głowy w których nie byliśmy w stanie niczego zmienić. Tych głów do wyboru też nie było dużo. Chyba 6 dla mężczyzn i tyle samo dla kobiet. Również Morrowind nie oferował zbyt wielu możliwości tworzenia wyglądu postaci. Wybieraliśmy jedną z kilku rodzajów twarzy i jedną z kilku fryzur. To wszystko. Tak więc krytykujesz tworzenie wyglądu postaci w ME ponieważ jest ono według ciebie zbyt ubogie, a jako przykłady dobrze zrealizowanego tworzenia wyglądu postaci podajesz gry w których jest ono jeszcze uboższe. A wyboru rasy naszego bohatera nie mogło być z tego powodu, że fabułę poznajemy z punktu widzenia ludzkości, tak więc główny bohater musiał być człowiekiem.

Link do komentarza

Jedyne wrażenie jakie można odnieść i w sumie sam tak napisałeś, to że gra ci się wcale nie podoba. Przez większość tekstu (lub po prostu prawie cały) na coś narzekasz i to na mało ważne rzeczy, np. wygląd, za wiele opcji tam nie ma - to prawda, ale wydaje mi się, że oryginalny wygląd komandora jest najlepszy i w większości filmików z gier czy screenów to właśnie taki jest ustawiony, może lubisz się bawić w idealny wygląd postaci, ale i tak w większości gier nie ma nawet takiej możliwości, więc powinieneś to potraktować obojętnie, a nie z krytyką. Grafika, tutaj też nie jest tak źle, cudów nie ma (zobacz w ogóle kiedy gra wyszła, bo nie było jeszcze wtedy za wiele "przepięknych" gier), ze screenów widać, że masz włączony "efekt ziarna" i moim zdaniem to głupota, bo od niego grafika wydaje się brzydka (przynajmniej według mnie) i on za zadanie maskować niedoróbki w grafice, ale raczej nie za dobrze to wychodzi, bo chyba wcale i dokładnie tak jak napisałeś, że "bolą oczy", ale to właśnie przez ten efekt. Do reszty można się zgodzić, ale do niektórych rzeczy po prostu trzeba się przyzwyczaić i je umieć (walka, mini-gry). Każdy ma swoje zdanie i nie będę tego krytykował czy cokolwiek, bo tu nie o to chodzi, a w ogóle sensownie to wszystko napisałeś. :-)

Link do komentarza
Nie pamiętam jednak, by wybór środkowej opcji, nie różnił się od błękitnej.

Ja pamiętam, bo widziałem rozgrywkę z perspektywy osoby, która wybierała wszystkie opcje, z naciskiem na neutralne (choć paragona i renegata miałem mniej więcej po równo) i większość kwestii - przynajmniej tych, które ja wybierałem - była IDENTYCZNA. Różniły się tylko brakiem koloru i punktów paragona. Z kolei inną wadą było to, że czasem wybór był tylko pozorny, bo mogłeś się trzy razy zgodzić, tylko w innych słowach. Moim zdaniem to przede wszystkim kładzie grę, mówiąc o pierwszej części, na polu RPG.

Link do komentarza

@behemort

Właśnie o tej rozmowie z Sarenem pisałem w recenzji. Poza tym dokładnie dlatego podobała mi się walka w dwójce, bo trzeba było trochę więcej myśleć, miast szaleńczo wciskać spust. Przeciwników było mniej, ale trudniejsi.

@Visser

Być może trochę przestrzeliłem z tym KotOR-em, ale jednak w Morrowindzie mieliśmy po kilka twarzy na rasę, co dawało całkiem sporo, a gra znacznie starsza, więc nie można mówić o tym, że takich pomysłów wcześniej nie było. Choćby w WoW mamy spore możliwości w tworzeniu postaci, ale to jest gatunek MMO. Poza tym nie czepiałbym się tak wyglądu postaci, gdyby nie fakt, że praktycznie każda twarz wyglądała źle. W dwójce za wiele opcji wyboru też nie mamy, ale wszystko lepiej wygląda.

@Asasynek0

Efekt "ziarna"? Nie wiem co to, jeśli to jakaś opcja włączona to poszukam w necie jakichś informacji jak się tego pozbyć. Widzę, że behemort też o tym wspomniał. Poza tym nie oczekiwałem cudów, ale to już jest 2008 rok, a są starsze gry, w których grafika mi zupełnie nie przeszkadza.

"Przez większość tekstu (lub po prostu prawie cały) na coś narzekasz i to na mało ważne rzeczy, np. wygląd, za wiele opcji tam nie ma"

To są tylko pozornie małe rzeczy, które zbierane kropla po kropli wypełniają czarę goryczy. Poza tym walka, ekwipunek, misje poboczne i krótki wątek główny to dla mnie całkiem poważne rzeczy. Podobnie jak dialogi i wybory moralne w grze.

"oryginalny wygląd komandora jest najlepszy i w większości filmików z gier czy screenów to właśnie taki jest ustawiony, może lubisz się bawić w idealny wygląd postaci"

Nie zgadzam się kompletnie z tym stwierdzeniem, ten randomowy wygląd Shepa jest OK, ale podczas gry lubię grać po swojemu. Mam biegać jako jeden z milionów randomowych Shepów? ;)

"ale do niektórych rzeczy po prostu trzeba się przyzwyczaić i je umieć (walka, mini-gry)"

Z walką nie miałem problemów, ale po prostu nie dawała mi satysfakcji, grę przeszedłem i to nie na najniższym poziomie trudności, ginąc po milion razy. Znacznie częściej padałem w ME2 i być może dlatego tam odczuwałem większą radochę z gry. A mini-gra w ME zupełnie nie przypadła mi do gustu. Znacznie bardziej podobają mi się te dwie z ME2.

PS Dzięki za odpowiedzi, bo miło jest usłyszeć jakąś kontrę ze strony fanów ME, zamiast unikania odpowiedzi i "nie zgadzam się, bo nie". Na argumenty odporny nie jestem i są tu mile widziane.

Link do komentarza

Widzę i ciesze się, że ktoś ostatecznie spojrzał krytycznie na pierwszego Mass Effecta bez zbędnego smęcenia jakie to te następne części są złe i ograniczone, bo po wypowiedziach niektórych krzykaczy na tym forum można by odnieść wrażenie że pierwszy ME to gra idealna. Mimo tych wielu wad i kretyńskich rozwiązań (których nie ustrzegła się żadna część) nadal bardzo dobrze wspominam ten wstęp do historii Sheparda, bo mimo wszystko dobrze się bawiłem, to chyba jest najważniejsze, prawda? Co z tego, że czasem porządnie się wkurzałem na mako wjeżdżającego pod pionową ścianę 5 minut albo na kretyńskie przerabianie całego śmiecia z ekwipunku na żel...

Miła odmiana od: ''Łee, ME ssie, ja wole Baldura" :rolleyes:

Link do komentarza
Efekt "ziarna"? Nie wiem co to, jeśli to jakaś opcja włączona to poszukam w necie jakichś informacji jak się tego pozbyć. Widzę, że behemort też o tym wspomniał. Poza tym nie oczekiwałem cudów, ale to już jest 2008 rok, a są starsze gry, w których grafika mi zupełnie nie przeszkadza.

Efekt "filmowy", "gain effect" - czegoś takiego szukaj w opcjach grafiki. Naprawdę nietrudno to wyłączyć, ja zrobiłem to niemal od razu, bo wkurzało. Poza tym widziałem znacnzie brzydsze gry - video Oblivion i jego plastikowe twarze, które podczas dialogów robią W I E L K I E ZBLIŻEEEENIEEE!!!! NA MORDĘ! :trollface: Wyglądało to fatalnie. O dziwo w Fallout New Vegas już dało się to znieść, choć twarze też nie były nadzwyczaj dopracowane - wina silnika. Na szczęście Skyrim był już o niebo lepszy na tym polu, choć nie grzeszył pięknością modeli.

IMO domyślny Shepard wygląda OK. A to, że stworzyłeś na tym screenie jakiegoś pachołka z kinolem KULFONA, to już inna sprawa.

Link do komentarza

@Abyss

Baldurs to kultowa gra, ale niektórzy chyba lubią ostentacyjnie prowokować innych, poza tym jak dla mnie jedna z najlepszych gier w historii, której przejście zajęło mi wielokrotnie dłużej.

@Vantage

"Film Grain" znalazłem w opcjach i wyłączyłem już wczoraj. Od razu dużo lepiej to wygląda, nawet się zastanawiam czy tego minusa nie anulować w recenzji i podnieść ocenę o pół punktu ;)

"IMO domyślny Shepard wygląda OK. A to, że stworzyłeś na tym screenie jakiegoś pachołka z kinolem KULFONA, to już inna sprawa."

Robiłem Sheparda na swoje podobieństwo. Mój nochal ci się nie podoba?! Poza tym czemu niby kulfon? Nos ma duży, ale nie jakiś długaśny wystający, tylko w stylu Jurka Dudka ;p

Link do komentarza
Robiłem Sheparda na swoje podobieństwo. Mój nochal ci się nie podoba?! Poza tym czemu niby kulfon? Nos ma duży, ale nie jakiś długaśny wystający, tylko w stylu Jurka Dudka ;p

Szkoda, że w internecie nie można oddać realistycznie swoich emocji, bo po tym komentarzu wpadłem w taki śmiech, że mało z fotela nie spadłem. :tongue:

Sorry, nie wiedziałem. :D Ja wolę wcielać się w domyślnego Sheparda i nie przeszkadza mi to w immersji. Po prostu jestem Shepardem, a nie sobą-Shepardem. :smile:

Link do komentarza

@Vantage

Żartowałem, nochal mam trochę inny :diabelek: W zasadzie bliższy podobieństwa do mnie jest Shepard z dwójki, dlatego właśnie podkreślam ten wygląd w pierwszej części, bo ciężko jest stworzyć fajny wygląd bohatera, który różni się od randomowego. Poza tym gęba gościa z jedynki wygląda jakby jakiś australopitek stawiał swoje pierwsze kroki ;)\

PS Za pierwszym razem tworzyłem zwyczajnie bohatera, ale za którymś z kolei postanowiłem trochę upodobnić go do siebie.

Link do komentarza

Szkoda, że nikt nie dał dziesiątki nowemu Deus Ex. Patrząc na plusy i minusy obu produkcji można odnieść, że cdactionowa ocena trójki jest chyba trochę nie do końca obiektywna. Już to "bił się dwa dni z myślami" sprawiło, że nie musiałem otwierać magazynu żeby wiedzieć, że na stronie 50 ujrzę pierwszą (od czasu Wings of Liberty) ocenę 10/10.

Poza tym pamiętam jak w komentarzach CormaC pisał, że "Tak się składa, że w CDA autor sam nie może wystawić oceny 10/10. Musi mieć poparcie dwóch innych redaktorów - własnie po to, żeby uniknąć nietrafionej, "przypadkowej" fascynacji jednej osoby na ocenę tak ważną jak 10"

I tu pewna kwestia mi się nie zgadza, bo jak stwierdził Smuggler w komentarzach do zapowiedzi numeru: "na razie gre ukonczyl Allor i o polnocy do mnie dzwonil zeby sie pozachwycac zakonczeniem, a pre osob gra albo czeka na uruchomienie gry na PC. :)"

Więc załóżmy, że Smuggler chce dać 10 i Allor go popiera. Tak więc brakuje jeszcze trzeciego do poparcia. "Kilka osób gra" czyli jest w trakcie zabawy, czyli np. nie widziało jeszcze zakończenia\ wszystkich misji fabularnych. To tak jakby włączyć grę na 2h, pograć i stwierdzić, że trzeba dać 10. Co jeżeli zlewka z jakością zacznie się po 3 godzinach?

Nie przeczę, że grze 10 się może i należy, ale widzę tu pewną faworyzację produkcji. Brak tu choćby jakiejś minirecenzji, gamewalkera. Pamiętam jak to było przy recenzji ME2, kompletnie w drugą stronę...

Link do komentarza

@JackReno

Ten mi się średnio udał, jednak bohatera stworzyłem, żeby rzucić kilka screenów. Grę przeszedłem zupełnie innym, który wyglądał znacznie lepiej i na podstawie tamtej rozgrywki powstała recenzja. Niestety miałem po drodze wymianę sprzętu i format, więc sejwy się nie zachowały.

Link do komentarza

Moim zdaniem trochę przesadziłeś w drugą stronę, chociaż się zgodzę, że zbyt pompowany jest ten balonik spod znaku Mass Effecta. Pierwszą część kupiłem za te 2 dyszki z okładem i nie żałuję, bo grało się nieźle, druga mnie zawiodła bardziej, ale może to kwestia tego, że przechodziłem ją po "jedynce" i niektóre rozwiązania bardziej się spodobały w części pierwszej. A teraz po kolei - omniżel, w 100 % takie same wrażenia jak Twoje i myślę, że wieeelu graczy miało podobnie. Denerwowało mnie też, że drużyna automatycznie nie używała tej broni w której była lepsza (strzelby u Wrexa, pistoletu u Tali [ta ciągle się przełączała na strzelbę właśnie]), w ME2 na szczęście to poprawili. Ale już rozwój umiejętności był lepszy w ME1, tam przynajmniej warto było inwestować w elektronikę i deszyfrację, a nie tylko brać do ekipy technologa, jak w "dwójce". Jasne, w części pierwszej epickość wylewała się z każdego kąta, widać to było przy pasowaniu na rycerza... tzn. Widmo i byciu sobie 'sterem, bossem' ale mniej to denerwowało niż wszechobecny od początku do końca w "2" Cerberus. Mirandę miałem ochotę wyrzucić za burtę przy pierwszej okazji, niestety tak fajnie to nie ma. W części drugiej niektóre misje poboczne były ciekawe, jak choćby zrealizowana bez jednego wystrzału ratowanie modułu z rozbitego transportowca, podobnie niektóre misje towarzyszy (ginące słońce w misji z Tali) ale jednak były w stosunku do "jedynki" za krótkie - lądowanie, rach ciach ciach i po sprawie. Lepsze było skanowanie w poszukiwaniu surowców, jednak jak miałem ich już bardzo dużo, to ograniczało się tylko do sprawdzenia czy na planecie nie ma zakłóceń... Ten sam problem co z omniżelem w jedynce, brak sensu w zabieraniu sprzętu/surowców. Najlepsze byłoby chyba połączenie, bo chociaż jeżdżenie mako po skalistych planetach męczyło, to jednak choćby odnalezienie piramidy Protean gdzieniegdzie, budowało klimat.

Najgorszy system budowy postaci był w Oblivionie, co ja się namęczyłem by bohater wyglądał jak człowiek a nie jak nieprzystosowany do ciała ludzkiego kosmita z Men in Black. Także tu minusa bym nie dał, bo jeśli bohater wygląda jako tako, mi wystarczy. Dwójka ME miała słabszy wybór opcji rozwoju i to niestety był spory minus - baaardzo podobne tarcze o różnych nazwach (Grunta, Legiona). Za pierwszym podejściem używałem tylko amunicji ogniowej, za drugim tylko inwestowałem w lodową i grało się prawie tak samo. Pod względem epickości i czucia potęgi bohatera, jedynka biła na głowę dwójkę, podobnie jak walka z finalnym bossem - w końcówce ME1 z reduktorami ciepła w karabinie, mogłem nie iść i chować się, tylko szarżować na wrogów jak Kroganie i zostawiać miazgę. Podobne wrażenie do tego które miał recenzent Maxa Payne 3 z najnowszego CDA. Członkowie drużyny - zawsze brałem Wrexa w jedynce, za to, że od czasu do czasu rzucał przekleństwami, co było pewnym orzeźwieniem w ugrzecznionej grze (za coś te 18 + musieli dać) i technologa, zazwyczaj Tali. Ale ogólnie pod tym względem się zgadzam, drużyna z dwójki > drużyna z jedynki (tylko ten drell mnie nigdy nie przekonał bym zabierał go na akcje, za to Samara/Jack >> Liara). Podsumowując, wystawiłbym ocenę między 7 a 8, raczej 8 ze względu na to, że bez wielkiego bólu zmordowałem ME by mieć save'y do dwójki, podobnie ME2, wystawiłbym 7+ za uproszczenia i wyrzucenie niektórych fajnych rozwiązań, ale fabularnie było przyzwoicie i również ukończyłem więcej niż raz by mieć save'y do 3. Którą kupię jak stanieje, bo jednak takiego hype'u nie znoszę i chyba ostatnią grą jaką kupiłem w dniu premiery było Vice City.

Skyrim, Deus Ex Human Revolution, Mass Effect 3, te tytuły czekają. A wydania tańsze, często od razu są z DLC lub dodatkami

Link do komentarza

@Rorschach

Akurat grałem w angielską wersję gry i nastawiałem się na te "super teksty Wrexa", a okazuje się, że nic specjalnego nie usłyszałem. Najwyraźniej w polonizacji postanowili odejść od oryginału. Trochę słabo to świadczy o graczach, skoro wystarczy żeby bohater przeklął kilka razy, aby stać się ulubionym.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...