Skocz do zawartości

Style is War!

  • wpisy
    44
  • komentarzy
    128
  • wyświetleń
    44723

Wystawa Indyków #2: Drób kontratakuje


JackReno

604 wyświetleń

Kolejna porcja ciekawych i bez wątpienia godnych naszego zainteresowania gier niezależnych. Kto ma czas, nieco kasy na zbyciu i wiele chęci, powinien jak najszybciej się z nimi zapoznać.

ZENO CLASH

Gdy dotarłem do końca mojej surrealistycznej podróży, jaką odbyłem obcując z Zeno Clash, ogarnął mnie niepohamowany żal. Okazuje się, że dzieło chilijskiego studia Ace Team mogło być grą legendarną, fenomenalną i wyśmienitą. Niestety, twórcom najwyraźniej czegoś zabrakło, bowiem nie byli w stanie oszlifować diamentu, jakim niewątpliwie jest recenzowana produkcja.

MASZ BANA!

Akcja zabawy rozgrywa się w niepowtarzalnym, fantastycznie wykreowanym świecie o nazwie Zenozoiku. Głównym bohaterem opowieści jest Ghat, który zostaje wygnany z rodzimej wioski po zabójstwie Ojczymatki ? stwórcy i opiekuna całego plemienia. Jako, że owa/ów Ojczymatka miał/a wręcz boski status i był/a przedmiotem swoistego kultu, bracia i siostry Gatha kierując się żądzą zemsty na ?ojcomatkobójcy?, ruszają za nim w pościg. Głównym celem naszego protagonisty jest nie tyle ciągła ucieczka, co konieczność poznania sekretu swojego rodzica. Na szczęście z pomocą przyjdzie mu piękna dziewczyna o imieniu Deadra, gotowa posłużyć radą w każdej sytuacji.

Fabuła przedstawiona została na dwóch płaszczyznach ? akcja w czasie teraźniejszym przeplatana jest retrospekcjami, dzięki którym gracz dokładnie dowiaduje się szczegółów opowieści. Muszę przyznać ? ta wciąga i osobiście śledziłem ją z zapartym tchem. Sam motyw przeskakiwania między wydarzeniami aktualnymi, a tymi z przeszłości wypadł znakomicie, flshbacki zostały bardzo dobrze rozmieszczone względem akcji teraźniejszej.

Z PÓŁOBROTU...

Zeno Clash może pochwalić się wyśmienicie zrealizowanym systemem walki wręcz. Jest on prosty w obsłudze i naprawdę intuicyjny, lecz przy tym nic nie traci na efektowności. Do naszej dyspozycji oddano szereg ciosów, począwszy od zwykłego uderzenia, po powalające bomby, których nie powstydziłby się sam Chuck Norris. Ataki można łączyć w kombosy, co zwiększa efektywność naszych działań. Bardzo ważnym aspektem jest defensywa, blokowanie kanonady ciosów oponenta w odpowiedniej chwili da nam znaczącą przewagę, chociażby za pomocą odbicia wymierzonego uderzenia i błyskawicznego wyprowadzenia kontry.

2012-02-07_00011.jpg

To właśnie walka wręcz sprawia, że Zeno Clash w materii gameplayu jest tak wyśmienity. Jednakże nawet taka kraina jak Zenozoiku nie mogła się obyć bez broni palnej. Nie mamy tu do czynienia z jakimiś zwykłymi pukawkami ? twórcy postawili na kreatywność tworząc własny, niesamowity oręż do walki na dystans. Co prawda jego zastosowanie jest wszystkim doskonale znane, bo przecież pistolet zawsze pozostanie pistoletem, ale za to ich design jest wprost fenomenalny. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że broń palna została zaaplikowana do rozgrywki jako smaczny dodatek. Walka wręcz sprawia dużo więcej frajdy i, co tu dużo mówić, jest bardziej skuteczna. Otrzymanie mocniejszego ciosu od przeciwnika skutkuje utratą broni, stąd też, chcąc czy nie, będziemy głównie korzystać z pięści.

Kolejnym plusem jest realizacja samych pojedynków. Walka z kilkoma przeciwnikami naraz potrafi przyspieszyć tętno i, co najważniejsze, wymaga od nas szybkiego, aczkolwiek przemyślanego działania. Jako, że wszystko obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, nie widzimy co czai się za naszymi plecami, stąd też niekiedy zmuszeni jesteśmy skupić się na ataku i odpowiedniej defensywie jednocześnie. Brak ustawienia gardy w odpowiednim momencie przyniesie dotkliwe obrażenia, z kolei okładanie oponenta, który skutecznie osłonił się blokiem błyskawicznie wyczerpie naszą wytrzymałość.

BAJKOWY HORROR

Osoby odpowiedzialne za wykreowanie całego świata Zenozoiku stanęły na wysokości zadania. Kraina jest tak oryginalna, że próżno szukać podobnej konkurentki w innych produkcjach. Mamy tu do czynienia z hybrydą prehistorii i baśni, momentami lekkiego horroru. Całe otoczenie jest kompletnie surrealistyczne i niepojęte, a obserwując poszczególne elementy środowiska wprost nie mogłem oderwać wzroku od monitora. Są tu przerośnięte króliki, potężne gady gabarytami przypominające dinozaury i owady wielkie jak dorodny kokos. Do tego dochodzi bujna flora oraz nietypowa architektura i tubylcze zwyczaje Korwidów, którzy rzucają zupełnie nowe światło na pojęcie anarchii. Wszystko to zostało okraszone przepięknymi, ostrymi barwami, które cieszą oko.

2012-02-07_00002.jpg

Trzeba też wspomnieć o wspaniale zaprojektowanych modelach postaci. O ile przeciwnicy, z którymi przyjdzie nam stoczyć pojedynki dublują się, to już bardziej kluczowe postacie drugoplanowe są kompletnie różne i zaskakująco oryginalne. Najciekawiej prezentuje się Ojczymatka. Pierwszy kontakt z nią wymusił na mnie dokładne oględziny ? nogi i twarz jak u ptaka, ręce lekko przypominające ludzkie, dzieci schowane za pazuchą w porze karmienia tworem piersiopodobnym... Wierzcie mi, takich doznań estetycznych nie zaoferuje pierwsza lepsza produkcja.

Niestety, Zeno Clash nie pozostaje bez wad. Pal licho kilka drobnych, nic nie znaczących błędów technicznych. Produkcja posiada dwa, bardzo poważnie mankamenty, które znacząco wpłynęły na ocenę końcową. Pierwszym z nich jest długość kampanii. Gdy już na dobre wsiąknąłem w świat ZC, ujrzałem napisy końcowe ? przejście gry zajęło mi raptem cztery godziny, co jest wynikiem wręcz skandalicznym. Po drugie: mimo wszystko rozgrywka, choć miodna, jest skrajnie liniowa i powtarzalna. W sumie nie ma tu nic do roboty prócz śledzenia historii oraz bijatyk. Świat jest zamknięty na cztery spusty i cały czas podążamy z góry wyznaczoną ścieżką. Naprawdę szkoda, bo taką krainę, jaką jest Zenozoiku po prostu chciałoby się zwiedzać i podziwiać.

Stąd też mogę przyznać recenzowanemu tytułowi jedynie siedem i pół punktu. Gdyby tylko twórcy rozbudowali nieco fabułę, wydłużyli czas zabawy, otworzyli ten hermetyczny świat i wprowadzili kilka usprawnień, nie wahałbym się wystawić dużo wyższej noty. Trzeba jednak pamiętać, że Zeno Clash to pozycja jedyna w swoim rodzaju, z niepowtarzalnym klimatem i kreacją świata. Jeśli producenci gier mieliby się od kogoś uczyć awangardy, to tylko od Ace Team.

OGÓŁEM:

:ok: Niezła fabuła, fenomenalnie wykreowany świat, surrealistyczny klimat, świetna walka wręcz

:dobani: Skandalicznie krótka, schematyzm rozgrywki, skrajnie liniowa

OCENA: 7+

ORCS MUST DIE!

Przepis na dobrą grę? Kilogram oklepanego pomysłu, dwie szklanki zielonego barwnika, obfita szczypta głupoty, kilka miarek humoru i tona dobrego gameplayu. Przepis prosty, lecz nie każde studio potrafi upiec z niego miodne ciasto. W przypadku Robot Entertainment i ich produktowi Orcs Must Die! nie ma mowy o zakalcu. Twórcy gry świetnie wyważyli wszystkie elementy rozgrywki (choć za wiele ich nie jest) i tym sposobem oddali nam grywalną i atrakcyjną pozycję, od której ciężko się oderwać.

O ORKACH, KTÓRE MUSZĄ UMRZEĆ...

Cała zabawa opiera się na starym jak świat pomyśle tower defense. Naszym zadaniem jest obrona tzw. szczelin prowadzących do równoległego świata. Naszym głównym oponentem są zielonoskórzy orkowie, których jedynym celem egzystencji jest dotarcie do niebieskich portali i sianie chaosu w innym świecie. My wcielamy się w rolę ostatniego maga, głupkowatego i zadufanego w sobie nieuka, który jako jedyny ostał się przy swojej profesji. Nasz mistrz umarł bohaterską śmiercią (choć w dość kuriozalnych okolicznościach), my za to stajemy się nadzieją dla świata. Mocno wątłą nadzieją, warto zaznaczyć.

OMD1-1.jpg

Sami orkowie nie do końca zostali przestawieni jako klasyczne maszyny do zabijania. Oczywiście, wciąż są to wredne stworzenia o wstrętnych mordach, jednakże mogę pokusić się o stwierdzenie, iż ich kreacja wzbudza w nas politowanie. Są bowiem istotami tępymi i nader zabawnymi, co niemalże ciągle daje się słyszeć z naszych głośników. Co rusz oponenci wołają ?Dlaczego to my zawsze musimy być tymi złymi??, ?No nie po oczach!? albo ?Kto ostatni przy szczelinie ten człowiek!? Młody mag także nie został pozbawiony humoru, jego docinki i przechwałki to absolutna norma i przyznam szczerze, że ciężko mi sobie wyobrazić tę produkcję bez dodatkowej porcji śmiechu.

GRASZ W ZIELONE?

Wszystko sprowadza się do eksterminacji hord przeciwników, którzy nadchodzą falami. Oczywiście nie ubijemy wredniaków za pomocą pięści, stąd też oddano nam całą gamę broni, zaklęć oraz pułapek, które wspomogą nas w heroicznej walce o losy świata. Początkowo do dyspozycji mamy kuszę i kostur, lecz wraz z postępami w grze dostajemy inne niesamowite gadżety. Na nic się jednak one nie zdadzą, jeśli nie będziemy w stanie umiejętnie ich zastosować. Stawianie pułapki podłogowej byle gdzie na nic się nie zda, niektórzy orkowie, których umysłami rządzą skrypty, umiejętnie je omijają. Konieczne jest także rozeznanie w terenie, co możemy poczynić na początku każdego etapu. Dzięki temu możemy (wręcz musimy) opracować odpowiednie rozmieszczenie barykad, kolczastych niespodzianek, a nawet łuczników i paladynów. Rzecz jasna wszystko ma swoją cenę ? na starcie pieniędzy nie jest wiele, ale każda orkowa głowa generuje określoną sumę mamony do wykorzystania w późniejszym celu. Za kasę mamy możliwość także wykupić specjalne ulepszania od Prządek. Jest ich trzy i każdorazowo jesteśmy w stanie skorzystać z pomocy tylko jednej, wyspecjalizowanej w danej dziedzinie. Od nas zależy, którą drogę obierzemy i jak rozdysponujemy swoje ciężko zarobione pieniądze.

OMD3.jpg

Będziemy mieli do czynienia nie tylko z orkami, ale także z ich równie brzydkimi sprzymierzeńcami. Pojawiają się tu zabójczo szybkie gnolle, małe smoki atakujące z powietrza (przez co pułapki ścienne i podłogowe są kompletnie bezużyteczne) oraz kusznicy, trzy odmiany potężnych ogrów i kilkoro innych wrednych pokrak. Przeciwnicy wymagają odmiennych taktyk ich eksterminacji, stąd też musimy błyskawicznie przełączać się między umiejętnościami. Na szczęście interfejs jest bardzo intuicyjny ? za wszystko odpowiada zestaw WSAD + mysz + skróty klawiaturowe, co gwarantuje komfort zabawy.

SZYBKO, SZYBCIEJ, KOSZMAR!

Nie można odmówić Orcs Must Die! dynamizmu rozgrywki. Na późniejszych planszach naprawdę można odczuć przypływ adrenaliny. Czasami przyjdzie nam walczyć na kilka frontów, bowiem źródeł kolejnych fal jest coraz więcej. Twórców trzeba pochwalić za design plansz, bowiem teleporty świetnie pomagają nam błyskawicznie przenieść się z jednego miejsca na drugie bez konieczności tracenia cennych sekund, które mogą zaważyć o losie powodzenia misji. Zwłaszcza grając na poziomie trudności Koszmar, gdzie w zasadzie mamy tylko chwilę na opracowanie jakiejkolwiek strategii portale są kluczowym czynnikiem warunkującym szybkość działania.

Graficznie OMD! nie wspina się na technologiczne wyżyny, ale przyznam szczerze, że oprawa przypadła mi do gustu. Jest kolorowo i sympatycznie, momentami pikselowato i kanciasto, ale mniejsza o to. Do animacji raczej nie mogę się przyczepić, są dość naturalne i cieszą oko. Bardzo spodobała mi się oprawa muzyczna. Połączenie neoklasycznych utworów z nieco rockowymi brzmieniami naprawdę wypadło bardzo dobrze.

Podsumowując recenzowany tytuł mogę z całą ulgą rzec, że wypiek się udał. To doskonały odstresowywacz wymagający planowania i wysilenia szarych komórek zapewniając przy tym nieskrępowaną młóckę. Trzy poziomy trudności, sporo trafnych rozwiązań i atrakcyjna dla oka grafika potrafią wciągnąć i zatrzymać na dłużej. Naprawdę warto zapoznać się z Orcs Must Die!, bowiem jest to jedna z ciekawszych pozycji niezależnych, z jakimi miałem styczność w ostatnich miesiącach.

OGÓŁEM:

:ok: Wciągający rozgrywka, wyważone elementy zabawy, sporo pułapek i gadżetów, niezła grafika i muzyka

:dobani: Momentami drobne błędy techniczne, na dłuższą metę może znudzić

OCENA: 9-

UNSTOPPABLE GORG

Kiedyś obiecałem sobie, że będę bardziej wymagający i surowy dla gier, które powielają dawne schematy i nie wprowadzają żadnych innowacji do rozgrywki. Z recenzowanym tytułem jednak nie miałem problemu przy ocenie ? bo choć rozgrywka w starym jak świat stylu tower defense jest wszystkim doskonale znana, to jednak konwencja i sam gameplay został poddany pewnym modyfikacjom, które odróżniają Gorga od innych produkcji tego typu. I za to już na starcie należy się duży plus.

BRATAMY SIĘ Z KOSMITĄ...

Rzecz dzieje się w latach 50. XX wieku, kiedy to wykwalifikowani naukowcy dokonali odkrycia tajemniczej planety mającej położenie niedaleko Neptuna. Szybko okazało się, że istnieje na niej życie i z tego względu amerykański rząd bezzwłocznie postanowił złożyć mieszkańcom pokojową wizytę. W roli dyplomaty wystąpiła piękna narzeczona kapitana Adamsa, doświadczonego dowódcy. Sprawy jednak przybrały nieciekawy obrót, bowiem mieszkańcami planety okazali się przedstawiciele rasy Gorg, którzy nie dość, iż nic sobie nie zrobili z dobrych intencji Amerykanów, to jeszcze bez żadnych skrupułów przystąpili do inwazji na Ziemię. Tak oto dzielny Adams będzie musiał powstrzymać obcych i uratować ukochaną. Opowieść rysuje się w dość przeciętnych i sztampowych barwach, jednakże sposób jej przedstawienia rekompensuje potencjalną papkę fabularną. O wszystkich wydarzeniach dowiadujemy się z bardzo ciekawie zrealizowanych przerywników filmowych w postaci archiwalnych nagrań. Te oczywiście okraszone są czarno-białą kolorystyką, co jeszcze bardziej podkreśla ich niezwykłość. Trzeba koniecznie dodać, że mimo dość pompatycznego tonu, wszystko zachowało odpowiedni humor, który dodaje produkcji niesamowitego uroku.

WALCZYMY Z KOSMITĄ?

Unstoppable Gorg w materii gameplayu posiada wszystko to, z czym mamy do czynienia obcując z jakąkolwiek pozycją z gatunku tower defense. Naszym zadaniem jest obrona strategicznego punktu na mapie przed kolejnymi falami coraz to silniejszych przeciwników. My w celach obronnych ustawiamy specjalne wieże o różnych parametrach bojowych, by eksterminować nieproszonych gości. I tak oto twórcy oddali nad do dyspozycji całą gamę różnorodnych urządzeń, począwszy od ustrojstw generujących pieniądze i punkty niezbędne do odkrywania nowych technologii, po ofensywne działka strażnice, wyrzutnie rakiet, energetyczne bomby i siejące zniszczenie działa plazmowe. Poszczególnych ustrojstw jest więcej, jednak przed każdą misją staniemy przed dylematem, jaki rodzaj sprzętu ze sobą zabrać, bowiem ilość wolnych slotów na urządzenia jest ograniczona, stąd tez nie ma mowy o targaniu za każdym razem wszystkiego, czym potencjalnie moglibyśmy dysponować. Podczas każdej odprawy ustalamy też jakość i miejsce ulepszeń dostępnych dzięki badaniom naukowym. Ich punkty generowane są za pomocą specjalnych urządzeń używanych w trakcie misji.

gorg2.jpg

Czas wspomnieć nieco o innowacjach. Prócz intrygującej konwencji, Gorg wyróżnia się z tłumu innych gier TD w materii gameplaya. Mianowicie całą walka odbywa się na orbitach, które można przesuwać. Do tej pory ustawialiśmy wieże w określonym miejscu i nie było możliwości zmiany ich położenia. Tutaj jest inaczej ? każda z orbit posiada jeden, bądź więcej punktów do rozstawienia naszych zabawek. Dzięki mobilnym okręgom jesteśmy w stanie bardzo szybko dostosować się do miejsca napływania kolejnych fal przeciwników. Tutaj Gorg prezentuje odmienne walory taktyczne, bowiem wróg często zmienia strategie i kolejni oponenci atakują nasz przyczółek z innych stron. Dodając do tego fakt, że na późniejszych planszach jesteśmy oblegani przez tabuny przeciwników z nawet trzech różnych źródeł, nawet na normalnym poziomie trudności o porażkę wcale nie jest tak trudno. Gracz zmuszony jest do taktycznego myślenia i błyskawicznej oceny sytuacji, bowiem trzeba mieć na uwadze, że poszczególni wrogowie mają swoje słabe i mocne strony. Nierzadko się zdarzyło, że wybrany przeze mnie sprzęt jedynie łaskotał oponentów, stąd też trzeba zadbać o zróżnicowany ekwipunek.

PODZIWIAMY KOSMITĘ?

Cieszy fakt, że gra jest niemalże wolna od bugów technicznych, choć udało mi się dostrzec jeden błąd, który może irytować gracza. Niektóre opisy broni mijają się z prawdą i ich działanie nie zawsze pokrywa się z tym, co umieszczono w specjalnej encyklopedii. Możemy w niej przypomnieć sobie wszystkie zebrane do tej pory informacje odnośnie uzbrojenia oraz rodzajach przeciwników. Graficznie Unsotppable Gorg prezentuje się okazale. Wspomniane wcześniej przerywniki filmowe ciekawie kontrastują z oprawą podczas samej rozgrywki, która podlega współczesnym standardom. Modele są dość szczegółowe, to samo można stwierdzić patrząc na tła wypełnione smakowitymi detalami w postaci chociażby dynamicznie zmieniającego się środowiska zabawy. W materii audio również muszę grę pochwalić, jednakże z pewnością pompatyczne rytmy nie każdemu przypadną do gustu. Dla mnie jednak dorzucają do klimatu swoje trzy grosze.

gorg1.jpg

Twórcy nie pokusili się o wprowadzenie jakiejkolwiek formy multiplayera, w zamian oddali nam dwa dodatkowe tryby zabawy. Pierwszym z nich jest Arcade opierający się na klasycznych zasadach survivalu, oraz Wyzwania, gdzie musimy wykonać określone wytyczne opierając się różnym utrudnieniom. Sama kampania fabularna zawiera 21 misji, co jest wynikiem zadowalającym. Tym bardziej, że niektóre z nich będzie powtarzać i maltretować ze względu na dość wysoki poziom trudności. Unstoppable Gorg jest tytułem, który z czystym sercem mogę polecić nie tylko fanom tower defense. To dynamiczna, wymagająca strategicznego myślenia pozycja oferująca masę świetnej zabawy. Tytuł w dystrybucji cyfrowej kosztuje dziesięć euro, jeśli macie taką kwotę na zbyciu, śmiało możecie ją zainwestować w UG.

OGÓŁEM:

:ok: Nowość wśród gatunku, wymagająca rozgrywka, humor, ciekawa konwencja, sporo misji

:dobani: Opisy broni nie odzwierciedlają ich faktycznych właściwości, przy zbyt długich posiedzeniach nudzi

OCENA: 8

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...