W końcu i ja łaskawie przypomniałem sobie o blogu, tudzież moim pisaniu na nim... No to bez zbędnego przedłużania.
Rok ubiegły obfitował w dobre anime, co przysporzyło mi tu trochę kłopotów. Kandydatów do czołówki jeszcze po wstępnej selekcji miałem dwa razy więcej niż miejsc, a z poukładaniem tego w kolejności, zachodu było co nie miara. Jako fan japońskiej animacji, zwłaszcza tej na poziomie (w szerokim tego pojęcia znaczeniu), cieszę się niezmiernie. Oby więcej takich problemów w latach następnych:)
Coby wcisnąć do zestawienia więcej dobrych tytułów, zdecydowałem się dostawić "małe podium", przeznaczone dla animacji, których jak najszybszego obejrzenia nie można polecić, jako że są kontynuacjami, których oglądanie, bez znajomości poprzednich części, na niewiele się zdaje.
S3. Kami nomi zo Shiru Sekai II
Pierwszego sezonu nie wspominam z czułością. Fabuła ograniczała się do prostego schematu "podryw>>filler>>podryw>>filler". Sequel nie zrewolucjonizował tego elementu, za to przyniósł wyraźne zmiany w kwestii jakości. Poszczególne wątki to być może kwestia gustu, lecz to ostatni odcinek zadecydował o ocenie końcowej. Zamiast totalnego robienia sobie jaj, pojawiła się, rzekłbym, kluczowa zmiana w postawie protagonisty. A zapowiedź(?) kolejnej odsłony zwiastuje wydarzenia jeszcze ciekawsze.
No i Haqua?
S2. Kimi ni Todoke 2nd Season
Romanse w stylu shoujo mają to do siebie, że przez długi czas potrafi się tam nie dziać nic konkretnego. Nie jest to właściwie wada, ot takie zasady rządzące gatunkiem. Jednak kiedy coś się w końcu ruszy i do skutku dojdzie szereg wydarzeń intensywnych w swej naturze, powstają serie, które pamięta się przez lata. I to jedna z nich.
S1. Macross Frontier: Sayonara no Tsubasa
Ewidentnie najbardziej epicki film roku. Drastycznie odmienny od historii przedstawionej w serii TV, choć równie interesujący. Jedyna wada jaką tu widzę, to zagrożenie dla fizjonomii widza: sceny koncertów sprawią, że oczy wyjdą człowiekowi na wierzch, a od scen akcji (nie tylko w przestrzeni kosmicznej) o(d)padnie szczęka.
A teraz przejdźmy do listy właściwej. Jeśli ktoś przypomina sobie mój zeszłoroczny top, zauważył już może, iż tym razem komentarze do poszczególnych pozycji są nieco krótsze i skupione wyłącznie na końcowych wrażeniach.
10. Fate/Prototype
Załapało się na listę w ostatniej chwili, mając swoją premierę 31 grudnia. W zadzie to tylko niewiele ponad 10 minut teasera, ale wystarczyło by zapewnić sobie miejsce na liście. To jak miało wyglądać F/SN, budzi mój najszczerszy podziw. Wrażenie robi w zasadzie wszystko: projekty postaci, poszczególni uczestnicy wojny o Graala, zarys fabuły, no i główna bohaterka. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że pełna wersja tej historii ujrzy kiedyś światło dzienne.
9. C³
Przede wszystkim - ogromne zaskoczenie. Zapowiadał się kolejny harem, a w praniu wyszła cokolwiek mroczna opowieść. Główny bohater nie ani jest pierdołą, ani zboczeńcem, ani nałogowym pechowcem. Mimo uczciwej porcji fanserwisu, twórcy władowali dwa razy tyle mindscrewu. Do tego świetna muzyka, więcej niż porządna animacja oraz bardzo ciekawe wstawki artystyczne (aż kilka razy sprawdzałem, czy to jednak nie Shaft robił).
8. Gosick
Seria wystartowała wprawdzie 27 grudnia 2010, choć biorąc pod uwagę, że 23 z 24 odcinków wyemitowano w roku następnym, przymkniemy na to oko. Tu już od początku było bardzo dobrze i z każdym następnym wątkiem robiło się coraz ciekawiej. Wszystkiego po trochu: akcja, dramat, historie miłosne, komedia, fabulous (kolejność przypadkowa). Na dokładkę ładna kreska i genialny soundtrack. Samo zakończenie mnie rozczarowało, nie da się ukryć. Wtedy Gosick byłby dużo wyżej.
7. Oretachi ni Tsubasa wa Nai
Z adaptacji eroge nierzadko wychodzą dobre rzeczy, a niemal zawsze tak się dzieje, gdy mamy do czynienia z więcej niż jednym protagonistą. Jakby tego było mało, tu zawirowania dotyczące ilości i szeroko pojętego stanu głównych bohaterów męskich, przewijały się przez serię od początku do końca, a rozwiązanie tej zagadki przyniosło niemałe zaskoczenie. Ale nie jednym wątkiem seria żyje, pomiędzy było też dużo humoru (gaijin-loli FTW), serwisu i nawet trochę akcji. A do tego bardzo ładna kreska.
6. Ano Hi Mita Hana no Namae wo Bokutachi wa Mada Shiranai
Teraz już chyba wiem czemu czemu tak mało serii koncentruje się na temacie zapomnianych przyjaźni. Można się było trochę pośmiać z ksywki Naruko i kilku pomniejszych scen, ale generalnie było nader ciężko i depresyjnie. Pięknie na swój sposób - każdy element gruntownie przemyślano i ułożono z nich wspaniałą opowieść.
5. Steins;Gate
"I AM THE MAD SCIENTIST HOUOUIN KYOUMA! AND THE WORLD IS IN THE PALM OF MY HAND!" Ten cytat mówi wszystko. A coby się trochę w wypowiedzi rozwinąć: na początku nie wiedziałem czego oczekiwać. Szybko fabuła potoczyła się w kierunku Wielkiej Konspiracji i podejmowania nierównej walki z samym czasem. Szalenie wciągająca historia, posiadająca całe mnóstwo wątków; chyba nieco za dużo, by zakończyć wszystkie porządnie w przeciągu 24 odcinków, niestety.
4. Boku wa Tomodachi ga Sukunai
Skąd się biorą przyjaciele? Nad tym pozornie prostym pytaniem, seria podejmuje dogłębne rozważania. A kiedy akurat tego nie robi, zalewa nas szalonym humorem oraz wyeksponowanymi mniej lub bardziej bezpośrednio wdziękami bohaterek. Na wspomnienie zasługują oryginalna (i cudowna) kreska oraz wpadająca w ucho muzyka
3. Usagi Drop
Rzecz nader oryginalna. Bliżej temu tytułowi do filmów familijnych, a nawet wśród tychże, typu rzadko spotykanego. Miłośnicy anime, występujący nierzadko jako jednostki standalone i taki status zachowujący do końca swych dni, mają okazję przyjrzeć się, jak trudno, zwłaszcza samotnie, wychowywać dziecko i ile satysfakcji może z tego płynąć.
2. Carnival Phantasm
Parodia doskonała i tyle. Trzeba wprawdzie poświęcić kilkadziesiąt godzin na czytanie dzieł Type Moon, by w pełni docenić te 168 minut animacji, a nie udało mi się zebrać informacji od kogoś, kto oglądałby bez znajomości gier i nowelek, ale nic nie zmienia faktu, że uważam to za najzabawniejszą serię od czasów... już nawet nie pamiętam.
1. Hanasaku Iroha
Jak już kiedyś na tym blogu pisałem - anime o życiu, że wszystkimi jego (nie)urokami, choć w dalszym ciągu pozytywnie zakręcone. I jak już piszę, pozwolę sobie powtórzyć pochwałę dla ścieżki dźwiękowej.
No i to by było wszystko na ten rok. Prawdopodobnie nie pod względem moich wpisów tutaj.
Obrazki będą jutro. Może.
~~
No i są. Dodam przy okazji, że (przynajmniej w części) nie są one reprezentatywne w stosunku do faktycznej treści anime.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.