Jump to content
  • entries
    3
  • comments
    3
  • views
    721

Bestia


HeadRox

197 views

Codziennie rano, gdy wychodzę z domu, mijam lustro w korytarzu.

Owalna rama, pomalowana złotą farbą, określa kształt, który za każdym razem pokazuje mi mnie. To, jak wyglądam w oczach innych ludzi.

Cały czas się uśmiecha. Bezczelnie wesołe oczy. Te dwa elementy najłatwiej chyba zapamiętać.

Większości ludzi wydaje się, że jest to przyjazny uśmiech. Uśmiech, który zawsze pasuje do sytuacji. Wpasowuje się w kontekst.

Podobnież oczy. Znam wiele osób, które nie potrafią patrzeć mi prosto w oczy. To nie jest spowodowane tym, że są oni niepewni, że mają coś na sumieniu. Nie mam pojęcia, na czym polega to zjawisko, ale istnieje i ma się dobrze.

Teraz, patrząc na siebie samego w lustrze, dostrzegam detale, których nie widać za pierwszym spojrzeniem. Ani nawet za kolejnym.

Półuśmieszek pod moim spojrzeniem ukazuje drugie dno. Należy on do człowieka, który dotarł na biegun szaleństwa i zakochał się w zorzy polarnej, przekraczając granicę, za którą było coś, co można było porównać tylko do uczucia zimnej furii. Problem z porównaniem polegał na tym, że coś dotyczyło szaleństwa.

Bezczelnie wesołe oczy. Wszystko było w porządku, dopóki człowiek "nie zobaczył spoglądających z głębi demonów". Czekają tylko na okazję, by się wykazać. Mają czas. Mają całe moje życie, żeby wyjść w pewnym momencie i przejąć kontrolę.

Tam, w lustrze, między demonami, czai się bestia. Jest silniejsza, szybsza, ma lepszy refleks. I wie, jak zadawać krzywdę. Nigdy się nie cofa. Nie odczuwa emocji, jedynie dyszy wściekłością. Bestia reaguje. I cały czas obserwuje. Patrzy. Zauważa słabe punkty. Nie waha się ich wykorzystać. Jeżeli ma osiągnąć cel, nie ma takiej drogi, której by nie obrała.

Za każdym razem, jak z kimś walczę, bestia wychodzi sobie na balkon za moimi oczami, i patrzy. I podpowiada. Wiem, że takie uderzenia, które proponuje, zakończyłyby walkę natychmiast. Nikt, kto ma połamane kończyny, lub skręcony kark, nie jest w stanie walczyć.

Z każdym uderzeniem bestia coraz bardziej się wychyla. To dlatego, kiedy walczę, staram się obezwładnić przeciwnika. Staram się nie dopuścić, aby przejęła kontrolę. Bo nie chcę zrobić krzywdy przeciwnikowi. Nie jest to tłumaczenie, dlaczego uciekam od walk. Walka właśnie na tym polega, żeby zrobić krzywdę. Problem tkwi w tym, że nie lubię zadawać bólu.

Wszystko to widzę w lustrze codziennie. I za każdym razem zwalczam pokusę, aby dać sobie spokój. Wypuścić bestię na spacer. Bez smyczy i bez kagańca. W końcu, co się komu może stać złego? Pobiję kogoś? Złamię kręgosłup? Co za problem? A co jest w tym złego?

Tylko, że po takim czymś już nie potrafiłbym spojrzeć w lustro. Bo widziałbym tam tego, co poprzednio patrzył, a teraz siedzi w środku.

Nie wolno mi się poddać. Na nogach trzyma mnie tylko wola. To dzięki niej jestem w stanie oderwać wzrok od lustra. I spojrzeć na nowy dzień z czymś, co z braku lepszego określenia trzeba nazwać nadzieją, ale co nią nie jest. Sprawia ona, że czuję się mile zaskoczony, jak wszystko się toczy z planem, którego i tak nigdy nie tworzyłem. A mimo tego, powstaje się on każdego dnia. Jest to daleka krewna, stworzona przez człowieka, który jest chronicznie zmęczony życiem. Mam niski współczynnik odporności na życie. Może to jest powodem.

0 Comments


Recommended Comments

There are no comments to display.

Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...