Krótka rozkmina nocna #2 - nie chcę jeszcze kończyć!
Raz na kilkadziesiąt albo i kilkaset gier/filmów/książek może się zdarzyć historia, której nie chcecie kończyć, historia którą chcecie ciągle smakować i pozostać w świecie wykreowanym na potrzeby danego medium nieco dłużej niż zakłada ścieżka wykreowana przez twórców. Poznajecie świat, bohaterów i interesujecie się każdym szczegółem i wykonujecie każdego questa, czytacie każdy dialog.
Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak, to w końcu klasyczne symptomy zakochania w jakiejś produkcji.
Wszystko pięknie ładnie, ale z czasem nadchodzi czas rozstania, chwila żeby zostawić wymaksowaną i dokładnie przeoraną przez nas produkcje gdzieś na półce i ruszyć dalej z pewnym uczuciem pustki. Czas zabrać się za kolejne tytuły czekające na swoją kolej, w końcu może wśród nich znajdzie się kolejny kandydat, dzięki któremu zapomnimy o bożym świecie. Do gry można oczywiście wracać i wracać, ale to nie będzie już to samo spotkanie, prawda?
Może to być uznane za troszkę zbyt emocjonalne podejście do jakiejś produkcji, ale co tam. Ja miałem tak ostatnio przy spotkaniu z Okami. Gra z założenia niezbyt skomplikowana lub wymagająca. Fabuła też nie była najlepsza na świecie, ale jednak po zobaczeniu napisów końcowych przez myśl przeszło coś w stylu ''oto ukończyłem jedną z lepszych produkcji w jakie miałem przyjemność grać, teraz pewnie długo nie zobaczę nic równie wyjątkowego" Ponad 40h na liczniku, a mi ciągle mało. Takich tytułów nie ma wiele i są one zwykle naprawdę niepowtarzalne. Ufam, że wielu doświadczonych graczy tutaj znajdzie choć jeden.
A jeśli komuś trafiła się na tej liście produkcja RPG z otwartym światem podatnym na mody... Cholera, zazdroszczę.
Walk along, it's just a tribute
See You Space Cowboy
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze