Skocz do zawartości

I tak i nie.

  • wpisy
    52
  • komentarzy
    204
  • wyświetleń
    50234

Arcade: pure essence of gaming


Montinek

644 wyświetleń

Gry to zdecydowanie niezwykłe medium. Dlatego ja oczekuję od nich rzeczy niezwykłych? I bynajmniej nie mówię tu o niezwykłej grafice, na której zależy wielkiej rzeszy graczy, jak mawia internetowa mądrość. O nie. Cenię sobie niezwykły polot przy kreowaniu wirtualnego świata; szukam zapierających dech w piersiach historii, przeżyć, które będą mnie zmuszały do refleksji długi czas po odejściu od ekranu. Jednak nic nie zmieni faktu, że największe spełnienie przynosi totalna rozpierducha na ekranie. Gdy jakiekolwiek wyższe rozmyślania zostają odrzucone na wieszak razem z koszulą, by na gołe piersi stawić czoła komputerowi. Ja i on, gałka analogowa, kurczowo wduszone przyciski na padzie i adrenalina produkowana w ilościach co najmniej hurtowych. Dlatego jesteśmy, kim jesteśmy i robimy, co robimy ? gramy. Warto wspomnieć, że kiedyś gry odwoływały się tylko do tych najpierwotniejszych instynktów gracza. A i nierzadko robią to dziś?

Obecnie gatunków gier mamy co najmniej tyle, ile ras psów na świecie. RPG-i, FPS-y, TPS-y i ich hybrydy ? niedługo zabraknie nam skrótów. Istnieje jednak pewna kategoria wznosząca się ponad te podziały. Tego słowa używa się coraz rzadziej, ale żaden szanujący się gracz nie ma prawa nie znać jego znaczenia. Arcade. Moja niespełniona miłość, odżywająca ilekroć pruję trzysta na godzinę pod prąd w Burnout lub nabijam combo x100 w Devil May Cry.

Arcade-602x398.jpg

Z cyklu: jak pozbyć się kieszonkowego w niespełna dziesięć minut.

W czasach wozów Drzymały

Arcade oczywiście ma swoje początki w salonach gier. Poczynając jeszcze od czasów, gdy o komputerach nawet nie śniono, a w pubach królowały stoły do pinballa, przez pierwsze maszyny od SEGI i innych (o których jeszcze niejednokrotnie tu wspomnę), na dusznych ?jaskiniach? pełnych automatów ? w Polsce pojawiających się czasem w postaci tzw. wozów Drzymały ? kończąc. Można rzec, że tutaj też korzenie mają wszystkie gry w ogóle, z czego płynie jeden wniosek: arcade łączy w sobie najpierwotniejsze cechy gier.

Automat do gier, żeby zasłużyć na swoje miejsce w barze, musi połykać monety. Bardzo dużo monet, bo nie dość, że sam sporo kosztuje, to jeszcze zżera prądu za pół lokalu. Dlatego rozrywka, jaką oferuje, powinna spełniać kilka warunków? Które jednocześnie w dużej mierze stanowią o tym, co jest magiczne w arcade. Czas przyjrzeć się im trochę bliżej!

Metal-Slug-e1325544502120.jpg

Metal Slug to jedna z moich ulubionych, typowo arcade'owych gier - nie ma to, jak ustrzelić sobie nazistę.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Pierwszy kontakt z grą jest trochę jak ocenianie dziewczyny na oko ? zwraca się uwagę głównie na wygląd i choćby nie wiem, jak miała wspaniałe wnętrze (tak gra, jak i dziewczyna), nie ma szans, by je docenić. W przypadku automatów to właśnie te kilka sekund podczas spotkania najczęściej decyduje, czy damy danej maszynie szanse, czy nakarmimy złotówkami coś innego. Arcade jest rozrywką natychmiastową i z miejsca musi przyciągać wzrok. Można zarzucić temu gatunkowi przesadną efektowność, ilość rozbłysków i barw przyprawiającą ludzi o epilepsję, ale spójrzmy na to z innej strony?

Takie podejście wymusza na twórcach tworzenie rzeczy nie tylko atrakcyjnych, ale przede wszystkim posiadających własny charakter. Setny z kolei klon wyścigów na motorach najprawdopodobniej zginie w morzu nijakości ? taką grę wypadałoby urozmaicić: akcję umiejscowić na malowniczych trasach, a kierowcom dać możliwość szarpania się, obijania łańcuchami i zrzucania z jednośladów (patrz ścigała Road Rash)? Zauważcie, że największe legendy automatów cechuje niepowtarzalny styl. Mało kto może pamiętać Metal Sluga, ale ta gra jest doskonałym przykładem wspomnianej reguły ? a przy okazji jednym z lepszych tytułów, jakie pamiętam. Ręcznie rysowana grafika, genialne animacje i przede wszystkim karykaturalna rzeź nazistów, a w dalszej kolejności mumii i kosmitów (!).

Wspomniałem też o szalonych kolorach. Może troszkę się za bardzo zapędzam w moich rozmyślaniach, ale jak dla mnie istnieje też pewna paleta barw typowa dla szalonych gier arcade ? tych z dawnych lat. Taki na przykład Sonic. Dominują tam bardzo jaskrawe kolory: niebieski, żółty, zielony, czerwony ? a wygląd pierwszych poziomów (?zielone wzgórza?, każdy kojarzy tę stylistykę) przypomina efekt użycia mocnych pasteli przez jakiegoś zwariowanego ? acz niewątpliwie utalentowanego ? artystę.

Sonic-e1325544615732.jpg

Chociaż to jeden ze "współczesnych" Soniców, doskonale pokazuje, o jaką paletę barw mi chodzi.

Challenge accepted

Natychmiastowość gier arcade wymusiła też, by rozgrywka była względnie prosta do ogarnięcia przez zwyczajnych zjadaczy chleba? I nie za długa. W końcu chodziło o to, by gracze zostawiali jak najwięcej funduszy w bebechach automatu, a nie by się długo bawili. Cała wiedza potrzebna przy tych tytułach sprowadzała się do umiejętności operowania arcade stickiem (joystickiem, jeśli to bardziej przemawia do wyobraźni) i maksymalnie kilkoma przyciskami. Ewentualnie pistoletem w popularnych ?celowniczkach?. Rozrywka szybka i niewymagająca ? taki wniosek, bardzo krzywdzący arcade, można wysnuć na podstawie powyższego. Rzecz w tym, że pierwsze wnioski rzadko kiedy są właściwe.

Gatunek arcade reprezentuje sobą złotą zasadę ?Easy to learn? But hard to master?. Byle laik jest w stanie bawić się w to, ale tylko wybrani zdołają dotrwać do końca lub zapisać się na tablicy rekordów. I tutaj nie ma żadnego myślenia, mozolnego wzmacniania swojej postaci, nic z tych rzeczy. Jest tylko gracz i maszyna. Ostateczny sprawdzian twoich umiejętności, aż chciałoby się rzec.

Żadnej fabuły, postępów, jedyne, co nas trzyma przy ekranie to chęć wygranej i udowodnienia sobie, ?że potrafię?. Najbardziej pierwotny instynkt gracza? I być może dlatego gatunek arcade ma w sobie po dziś dzień tyle magii?

Super-Meat-Boy-e1325778407250.jpg

And the player screamed? Over? And over?

Arcade ? łacina gier. Teoretycznie wymarłe, w praktyce obecne w każdym tytule.

Niestety, wraz z wkroczeniem konsol pod strzechy i rozpoczęciem produkcji gier na komputery osobiste salony z automatami zaczęły zdychać powolną i bolesną śmiercią, pozostawiając po sobie samotne automaty w niektórych pubach i nadmorskich barach. Nie znaczy to jednak, że gatunek arcade zginął razem z nimi! Po prostu zadomowił się na naszych sprzętach do grania, by potem zmienić trochę postać. Obecnie rzadko kiedy mamy do czynienia z tytułem czysto arcade?owym (ze względu na wspomnianą długość ? nikomu nie chce się płacić za trzy / cztery godziny gry blisko stu złotych), za to wiele produkcji ma w sobie dużo naleciałości z omawianego gatunku.

Burnout? Ostra jak żyleta kolorystyka, piekielnie szybkie samochody i pasek dopalacza, razem z którym rośnie stężenie adrenaliny. Wszelkie slashery w stylu Devil May Cry ? chore nabijanie wyników i walka z własną słabością (wielkie słowa jak na problemy z wklepaniem odpowiedniej kombinacji przycisków). Nawet Call of Duty od pierwszego Modern Warfare wzwyż intensywnością i efektywnością coraz bardziej zaczyna przypominać strzelaniny ?na szynach?, w które grało się light gunami?

Dla wszystkich entuzjastów łamanych joysticków i odcisków na palcach, pamiętających jeszcze czasy konsol SEGI (które swój żywot w głównej mierze opierały na konwersjach arcade?owych gier z automatów), wciąż atrakcyjnym wyjściem pozostaje cyfrowa dystrybucja. Tam, pośród tytułów kosztujących niewielkie pieniądze i zajmujących niezbyt wiele czasu, doskonale czuje się każda gra z dopiskiem arcade. I to nie tylko nowe twory, jak masakrujący gałki oczne WipeOut HD czy piekielnie trudny Super Meat Boy, ale również odświeżone wersje najbardziej znanych automatowych klasyków!

WipeOut-e1325778498750.jpg

Przy 500 km/h trochę trudno docenić charakterystyczny styl WipeOut? Co nie znaczy, że nie warto próbować. Nawet, jeśli skończy się to oczopląsem.

Komputer, lub konsola może być źródłem rozrywki równie skomplikowanej i angażującej umysł, jak najlepsza książka czy film. Jak dla mnie jednak czasem trzeba cisnąć w kąt całe to wyrafinowanie i pozwolić grze na to, czego nie zaoferuje ani kinematografia, ani literatura. Niech rzuci człowiekowi wyzwanie, od którego kora nadnercza nie wydoli z produkcją adrenaliny. I niech wwierci się w świadomość niepowtarzalnym stylem. Niech po prostu będzie arcade.

================================================================

Ten i wiele innych ciekawych artykułów (niekoniecznie moich)

możecie również znaleźć na portalu GameTalk.pl, gdzie jestem redaktorem. Zapraszam!

continuum.png

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Wszelkie slashery w stylu Devil May Cry ? chore nabijanie wyników i walka z własną słabością (wielkie słowa jak na problemy z wklepaniem odpowiedniej kombinacji przycisków).

Mała poprawka - w DMC (może poza czwórką na 2 pierwszych poziomach trudności) walczy się z masochistycznym wręcz poziomem trudności ;)

A sam wpis niezwykle godny uwagi. Aż żałuję, że nie urodziłam się kilka(naście?) lat wcześniej.

Link do komentarza

Ja nawet jeszcze pamiętam te wszystkie automaty. W moim prowincjonalnym miasteczku niegdyś chodziłem tam dla samej magii otoczenia mimo iż miałem jakiś tam komputer i gry. Damn, dużo na metal sluga wyrzuciłem pieniędzy w sumie, a babcia mówiła żebym sobie lody kupił...

Mała poprawka - w DMC (może poza czwórką na 2 pierwszych poziomach trudności) walczy się z masochistycznym wręcz poziomem trudności

Zagraj kiedyś w Demon Souls, tam masochizm wylewa się z ekranu, mogliby do tej gry dodawać pada z żyletkami na guzikach...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...