Rayman Raving Rabbids 2 [recenzja]
To, co swego czasu Ubisoft uczynił z marką Rayman, wśród najbardziej zagorzałych fanów bohatera bez kończyn wywołało falę zawałów i wylewów krwi. Zamiast pełnokrwistej platformówki otrzymali oni? Zestaw minigier. Pierwszy Rayman Raving Rabbids zrywał z wieloletnią tradycją na rzecz krótkich, acz sympatycznych konkurencji (tworzonych głównie z myślą o Nintendo Wii). I chociaż jestem zwolennikiem tzw. starej szkoły, przy tamtej gierce bawiłem się wyśmienicie ? była to istna perełka w gatunku party games. Dla wszystkich podzielających moje zdanie mam dwie wiadomości?
Pierwsza, teoretycznie dobra, to że ktoś postanowił przenieść sequel tej produkcji (pierwotnie dostępny tylko na konsole Nintendo) na PC. Najpierw w postaci serii wydawniczej w kioskach, później jako pakiet wszystkich ?pod-części?. Druga wiadomość, zdecydowanie zła, zawiera się w tym jednym zdaniu: patrząc na efekty prac twórców, lepiej by było, gdyby się tego nie podejmowano?
Nowa metoda ? boska opalenizna w zaledwie trzy sekundy!
O tym, jak wykastrować królika
Rayman Raving Rabbids 2 z Wii i owe ?coś?, co stara nam się wcisnąć na komputery łączy ze sobą tylko nazwa. To już nawet nie jest maksymalnie okrojona konwersja, to zwyczajnie inna gra. Tworzona najprawdopodobniej po godzinach przez ludzi, którzy o oryginale przeczytali w gazetce z supermarketu. Pierwotny zestaw 50 minigier, wliczając to genialne etapy w konwencji arcade shootera i gierki rytmicznej (kto grał choćby w jedynkę, skojarzy) przepadł gdzieś na etapie cięcia budżetu. Zostało ledwie 16 konkurencji, z czego każdą można ukończyć w niecałą minutę. Co więcej, poskąpiono nam jakiegokolwiek trybu fabularnego, więc jedyną motywacją do dalszej gry jest bicie rekordów. Nie uświadczycie bogatej edycji swojego królika, odblokowywania nowych wdzianek, nie uświadczycie? Niczego.
Same minigierki nie grzeszą pomysłowością. Góra cztery z nich są naprawdę przemyślane i sprawiające frajdę, jak przypiekanie kurczaka beknięciami po zjedzeniu papryczki chilli (!), czy roznoszenie w restauracji wielopiętrowych kanapek. Cała reszta to prostackie wariacje na temat gry w berka i zawody z cyklu ?bij w klawiaturę do połamania palców?.
Oczywiście, tego typu gry stworzone są do zabawy w kilka osób przy jednej maszynie i pod tym względem powinny być oceniane. Niestety, jakoś nie widzę siebie i znajomych rozkręcających imprezę przez szaleńcze uderzanie klawiszy w marnych 16 konkurencjach. Istnieją dziesiątki lepszych tytułów na takie okazje, z pierwszym Rayman Raving Rabbids na czele.
Nie wiem, co chłopak jadł, ale wolałbym nie próbować?
Kwadratura koła, sześcienne króliki i inne cuda
Zaraz za niedomagającym gameplay?em biegnie równie słaba oprawa. Autorzy silnik graficzny znaleźli chyba w pudełku z płatkami śniadaniowymi, bo nie wierzę, by w dzisiejszych czasach dysponując jakimkolwiek budżetem dało się zaprogramować coś równie szpetnego. Kanty biją po oczach na każdym kroku, a rozlazłe tekstury skutecznie odrzucają od monitora ? zwłaszcza, jeśli gracie na panoramie i obraz jest rozciągnięty (nie ma to jak domowe sposoby radzenia sobie z proporcjami ekranu)? Doprawdy, to nie do pomyślenia. Patrzę na uroczą wersję RRR2 na Nintendo Wii i pod czaszką kołacze mi się pytanie: jak można coś tak dokumentnie zepsuć? Kwestię efektów dźwiękowych i muzyki pozwolę sobie łaskawie przemilczeć. Pewnie i tak już się domyślacie?
Królik by się uśmiał
W zasadzie jedynym znaczącym plusem tego zbioru minigier jest obecność uwielbianych przez tłumy królików. Kto jak kto, ale szalone futrzaki są jednymi z najbardziej pokręconych i uroczych (wiem, jak to brzmi w ustach mężczyzny) bohaterów gier. W parze z nimi idzie absurdalny, niekiedy nieco rynsztokowy humor, który po prostu nie może się nie podobać. Zawody w praniu gaci w rzece na czas? Proszę bardzo. Wyprawa na motyle, gdzie insekty łapiemy w usta, a siatka do ich chwytania służy tylko do okładania konkurentów? Tego typu motywy momentalnie wywołują uśmiech na twarzy, ale to raczej zasługa świetnej bazy pomysłów w postaci oryginału z Nintendo Wii, a nie inwencji twórców.
Jedna z niewielu udanych minigier ? jak wysoką kanapkę zdołasz wrzucić grubasowi na talerz?
Okrutna prawda jest taka, że gdyby nie marka Ubisoftu, nikt nawet nie raczyłby spojrzeć na tę grę. Ja sam, kierując się sentymentem, dałem się nabrać i obiecuję sobie, że nigdy więcej nie popełnię podobnego błędu. Wszystkim fanom Raymana polecam wrócić do starszych części albo zagrać w nowego Rayman Origins, a fanów party games odsyłam do pierwszego Raving Rabbids (które w tej chwili można dostać za naprawdę niezłą cenę). Fakt jednak pozostanie faktem, że kontakt z opisywaną tu kaszanką przysporzył mi trochę radości. Już dawno tak dobrze się nie czułem, obsmarowując jakąś produkcję w recenzji.
Podsumowanie:
Plusy:
+ Króliki i rubaszny humor
+ Część minigier jest znośna
+ Uruchomi się nawet na tosterze...
Minusy:
- Marny cień oryginału
- Tekturowa grafika, tekturowe dźwięki i wcale nie lepszy gameplay
- 16 minigier - to chyba żart
- Co oni zrobili z moim Raymanem?!
Design jako jedyny broni się królikami, ale to szczęście w nieszczęściu. Toteż stawiam zachowawcze... 6
Grafika przypomina mi moje dzieciństwo, gdy pięć sześcianów na krzyż było piersiastą Larą Croft. "Zasłużenie"... 3
Dźwięk uświadomił mi, że gadanie w recenzjach o wyłączaniu głośników wcale nie jest wyolbrzymieniem... 2
Grywalność niby stara się osiągnąć jakiś poziom, lecz gdy gra zainteresuje nas choć na chwilę, przypominamy sobie, że jest tysiąc ciekawszych rzeczy do robienia w życiu... 2
Developer: Ubisoft
Gatunek: Party Game
Platformy: PC
Lokalizacja: Tak
Multiplayer: Tak
================================================================
Ten i wiele innych ciekawych artykułów (niekoniecznie moich)
możecie również znaleźć na portalu GameTalk.pl, gdzie jestem redaktorem. Zapraszam!
2 komentarze
Rekomendowane komentarze