Skocz do zawartości

The Ring

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    73
  • wyświetleń
    22373

Elesshar pisze własną "powieść"


Elesshar

423 wyświetleń

Przedstawiam Wam, kawałek tego co wyskrobałem nagle, nic nie robiąc co nazywam "powieścią" :) Nie bijcie za interpunkcję, bo nie miałem za bardzo czasu by sprawdzić. Czekam na konstruktywną krytykę jak i na jakieś pochwały (?) :)

Tradycyjnie dla siebie, Belian, szedł sobotnim porankiem po lesie, w którym szukał swoich dołków z drewnianymi palikami. Miał ich tylko 4, ale przy każdym z nich napracował się ciężko. Była w nim nadzieja, że nie na darmo. Od prawie miesiąca nie wpadł do pułapek zwierzak większy od zająca.

Pierwsze dwie były puste. Poszedł ze spuszczoną głową do kolejnej dziury. Zajrzał i zobaczył małego zajączka, który szczęściem ominął paliki. Wyjął go i puścił. Popatrzył chwilę jak zając kicał w stronę lasu, w której było bardzo niebezpiecznie. Podwinął rękawy koszuli i myślał, czy warto iść do ostatniej wnyki. Po paru minutach postoju, ruszył w do domu. Poprawił kołczan na plechach i dla szybszej podróży zaczął biec. Po blisko dziesięciu minutach biegu, zatrzymał się, by odpocząć. Usiadł na przewalonym drzewie i słuchał jak ćwierkają ptaki.

Nagle zauważył, około 100 stóp od niego, że coś pełznie w jego kierunku. Wyjął szybkim, wyuczonym ruchem strzałę i nałożył ją na cięciwę łuku.

- Stój! Nie strzelaj! - wycharczała istota, która jak się okazało była człowiekiem. - Proszę cię, pomóż mi. Wynagrodzę ci to. Pilnie muszę dotrzeć do cyrulika, bo zginę. Rozumiesz?

- Dobrze. - odparł drżącym głosem Belian. Miał dobre serce, więc nie bacząc na nic, podbiegł do rannego. Zauważył, że jego noga leży pod dziwnym kątem. Była złamana. Tak też pomyślał młody myśliwy. Pomógł nieznajomemu wstać, przerzucił jego ramię na swoje i powiedział

- U mnie we wiosce jest cyrulik.

- Daleko tam? - spytał nieznajomy. - Tracę siły i chyba niedługo zemdleję. - jego twarz stawało się coraz bledsza.

- Tak z... Pół mili. Prędko dojdziemy.

- Mam nadzieję...

Belian był zaniepokojony. Pierwszy raz od niego zależało życie jakiejś osoby. Zauważył również na głowie mężczyzny małe rozcięcie i zakrzepłą krew, która sklejała czarne włosy rannego.

Belian, niosąc rannego mruknął

- Toś się bracie urządził.

- Bywało gorzej... - wycharczał nieznajomy. - Masz wodę?

- Tak. - młody myśliwy sięgnął po bukłak i podał go. - A tak w ogóle, to jak cię zwać?

- Bern. Ale proszę cię idźmy szybciej, bo słabo mi. -

- Dobrze, Bern. Już blisko, za tymi drzewami. - wskazał ruchem głowy.

Wyszli z lasu. Zaraz zauważył ich jeden z wieśniaków, który krzyknał

- Ludzie! Wołajta cyrulika! Człek umiera! - chłop podbiegł do nich i pomógł Belianowi ułożyć Berna na sianie.

- Uff. - odetchnął myśliwy. - Dzięki, Zantorze.

- Dajrze spokój, Belianie! To był chłopski obowiązek. - odparł Zantor.

Przybiegł cyrulik z ciekawskimi babami i zajął się ranny. Wykorzystując okazję, ciekawski chłop wziął chłopca na bok i spytał od razu

- Gdzieś ty tego ludzia znalazł, hę? Nie mów mi, że w naszym lasku. Kto by w nim tak chłopinę potłukł? Noga połamana, łeb zajuszony.

- Jaki tam zajuszony! - odparł oburzony Belian. - Przeca lekkie rozcięcie, pewno o kamień, jak nogę złamał.

- Albo ktoś mu ją złamał i czymś mu w sagan rąbnął. - mruknął chłop.

- A idźże, Zantorze, z tymi swoimi podejrzliwymi gadkami. - odpowiedział chłopak. - Własną babę podejrzewałeś, że to ona w twojej szopie stęka, oddaje się innemu, a to był twój synalek ze swoją Hildą, czy jak jej tam. Wypiął się na ciebie i poszedł z nią, do niej, na rolę, do Rytwicy.

- Nie przypominaj mi o tym zdrajcy! - warknął Zantor, zaciskając pięści. Ironiczny uśmiech pojawił się na twarzy myśliwego, przyprószonej lekkim zarostem.

- Obaj dobrze wiemy, że twój syn, tylko czekał, by stąd zwiać. Dobrze, o tym wiedziałeś, Zantorze, a mimo to, nic nie zrobiłeś. Nic. Możesz winić wyłącznie siebie. - na dobre wściekły wieśniak już chciał wygarnąć coś dzieciakowi, który go oczerniał.

Niestety, gdy otworzył usta, tak je zamknął. Pojawił się przy nich Melman, cyrulik.

- Będzie żył. - powiedział sucho. Melman nie był zbyt gadatliwy i rzadko mówił co sądzi i co myśli. Mógł tylko długo mówić o sztuce leczenia innych. O tym potrafił mówić godzinami, wymieniając składniki lekarstw, czy też mówić o tym, kogo to on wyleczył. Cyrulik w wiosce Beliana pojawił się nagle. Było to dwa lata temu i liczył wtedy 45 wiosen. Mimo, że już trochę żył, to nie jeden chłop mógłby mu pozazdrościć sylwetki. Był wysoki, szczupły. Miał czarne oczy i włosy, przeplatane coraz liczniejszymi szarymi pasemkami. Zawsze gładko ogolony. Ubierał się na biało z wyjątkiem butów. Nosił czarne kalosze, co chłopi skwitowali: "Chociaż buty ma chłopskie".

- Będzie żył. - powtórzył. - Aczkolwiek musi dużo leżeć i lepiej by przez jakiś czas nie chodził.

- Leżeć i nie chodzić?! - zdziwił się Zantor. - Co on jakieś cały połamany jest? Nóżka złamana, łepek rozcięty i takie wygody? Może jeszcze mu łóżko i jedzenie załatwiać?

- Tak. - odparł chłodno cyrulik. - Nie obraź się Zantorze, ale o leczeniu masz takie pojęcie, jak ja o pędzeniu bimbru, którym daje od ciebie w każdy dzień, w którym nie pracujesz.

Podoba się, nie podoba? Zapraszam do komentowania :)

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Czy to taka spontaniczna pisanina bez kontynuacji, czy ma się z tego "urodzić" coś większego? Bo ogólnie ten fragment był całkiem fajny - w każdym razie mnie się podobał. Wytknąłbym tylko drobne błędy interpunkcyjne i stylistyczne, ale 1) podobnie jest w zasadzie u wszystkich, 2) nie pamiętam już, gdzie one są. :P Tak trzymać.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...