Nowy cykl wpisów rozpoczynam od mocnego uderzenia, bowiem zajmę się kwestią, która dotyczy prawdopodobnie każdego użytkownika tego forum. O prawie autorskim w kontekście pobierania plików z sieci krąży tak wiele opinii, że sami prawnicy mają nie lada problem z odróżnieniem czynności legalnych od łamania ustawy.
Mit: Nie jestem piratem, bo korzystam z pliku na własny użytek.
Ileż ja spotkałem osób, próbujących wykładać mi prawo i tłumaczyć, że co pobiorę to moje. Co prawda, ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych owi mędrcy nie widzieli nawet z wierzchu, ale własną doktrynę zdołali stworzyć. Niektórzy, wykazują więcej ambicji i wygoglowują hasło "dozwolony użytek", po czym czują się już niemal prawnikami. Pierwsze co znajdujemy pod tym tajemniczym hasłem to strony internetowe, którym na rękę jest utwierdzać użytkowników w przekonaniu, że wszystko co czynią w internecie jest całkowicie zgodne z literą prawa. Nie są gołosłowni i w 95% na potwierdzenie swojej tezy odsyłają do słynnego art. 23 wspomnianego wcześniej aktu.
Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.
Byłbym nieuczciwy pisząc, iż piracka wykładnia normy powyższej jest całkowicie pozbawiona sensu. Istnieją olbrzymie rozbieżności w jej interpretacji, schodzące do dwóch głównych teorii. Wedle pierwszej, nazwanej przeze mnie "piracką", niemal wszystko możemy ściągnąć z sieci legalnie. To oznacza, iż pobranie filmu czy mp3 z jakiegokolwiek źródła zdaje się dopuszczalne pod klauzulą dozwolonego użytku prywatnego. Mamy tu do czynienia z najprostszą interpretacją przepisu, prowadzącą do wniosku, iż cokolwiek i jakkolwiek zostanie upublicznione może być wykorzystywane w zaciszu naszego mieszkania.
Całkowicie i z pełnym przekonaniem stoję po drugiej stronie barykady*. Tak łopatologiczne odczytywanie ustawy, prowadzi do absurdu. Prawo autorskie, w zasadzie nie uwzględniałoby podstawowych uprawnień autora. Kluczowe w całej sprawie jest zrozumienie słowa "rozpowszechnienie". Moim zdaniem, oznacza ono udostępnienie utworu zgodnie z wolą samego twórcy. W takim przypadku, za rozpowszechniony plik mogę uznać teledysk wrzucony przez uprawnionego wydawcę na YouTube, a nie znajdujące się w sprzedaży mp3, udostępnione przez anonima w sieci p2p. Żeby pojąć to twierdzenie, potrzeba szerszego spojrzenia i zwrócenia uwagi na art. 6 definiujący rozpowszechnienie: utworem rozpowszechnionym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie. W przypadku tekstów broniących piratów, pomija się ten istotny szczegół lub analizuje się go po łebkach, podkreślając jedynie udostępnianie w "jakikolwiek sposób". Żeby jeszcze lepiej uwypuklić problem, spójrzmy do art. 35: Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy. Nie wątpię, że słuchać ściągniętego mp3 będziemy całkiem normalnie, ale czy tym samym nie godzimy w słuszny interes twórcy? Czymś logicznym jest, że w interesie autora korzystający winien zakupić jego dzieło, a nie zdobyć je bez uiszczania opłaty. Oszczędzanie poprzez zassanie utworów audiowizualnych, powoduje przecież pomniejszenie potencjalnych zysków autora.
Desperaci odwołują się nawet do konstytucyjnej normy gwarantującej nam dostęp do dóbr kultury. Równie dobrze można postulować o uwolnienie więźniów, ponieważ kara stoi w sprzeczności do niezbywalnej godności stanowiącej źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Dostęp do informacji i kultury mamy, ale nikt nie powiedział, że darmowy i w 100% nieograniczony. Nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka - w tym przypadku autora utworu. Mimo to doktryna nie przyjmuje skrajnie surowej postawy i zostawia pewien margines bezpieczeństwa. Myślę tu przede wszystkim o przypadkach, w których nie jesteśmy w stanie do końca zweryfikować używanego materiału. Od razu nasuwa się problem YouTube, gdzie można odnaleźć i obejrzeć niemal każdy utwór audiowizualny. Czymś kompletnie niepraktycznym byłoby każdorazowe badanie przez internautę źródła i licencji setek filmików jakie obejrzy w ciągu roku. Dlatego w tym przypadku odpowiedzialność pozostawia się samej witrynie oraz producentom, którzy w razie łamania ich praw żądają wycofania utworów z serwerów. Oczywiście nie należy tego dobrodziejstwa nadużywać i próbować się tłumaczyć: "myślałem, że te 1500 mp3 jakie ściągnąłem z warezu było udostępnione za zgodą ich twórców". Jeżeli chcemy być traktowani poważnie, to nie róbmy z siebie idiotów.
Zdaję sobie sprawę, że i te przepisy nie zniwelują wszystkich wątpliwości. Nie powinno się jednak za bezmyślność ustawodawcy karać artystów. Czy istnienie instytucji dozwolonego użytku prywatnego ma więc jakikolwiek sens? Naturalnie! Na pewno zdecydowana większość z Was pobierała z internetu tapety na pulpit, ogląda filmy na YouTube, czy przegląda galerie screenów na CDA. Ciągle korzystamy z cudzych utworów i nie myślimy o tym, że również one są chronione przez prawo autorskie. Nawet tekst, który w tej chwili widnieje na waszych monitorach, czytacie bez żadnego skrepowania właśnie dzięki dozwolonemu użytkowi prywatnemu. Sam go rozpowszechniłem i nikt nie musi mi płacić, ani pytać się o zgodę aby normalnie z niego korzystać**. Nie dorabiajmy tejże instytucji nowego, wygodnego dla nas znaczenia.
Patrząc na ostatnią ankietę, rozpocząłem nieco na przekór. Jestem ciekaw Waszej reakcji i opinii na taką formę wpisów.
* Redakcja CDA oraz administracja FA, sądząc po reakcjach na piractwo, również stoją murem za bardziej restrykcyjną teorią. Zresztą obiecałem sobie napisać tekst do forumowego FAQ, aby raz na zawsze zakończyć dywagacje powracające co jakiś czas w "pytaniach do moderatorów".
** W tym przypadku, przez normalne korzystanie rozumie się po prostu czytanie i odbieranie informacji.
25 komentarzy
Rekomendowane komentarze