Skocz do zawartości

Blogowe aTezy

  • wpisy
    318
  • komentarzy
    3426
  • wyświetleń
    544842

Prawo czy fałsz? Pogromca mitów #1


...AAA...

1578 wyświetleń

Nowy cykl wpisów rozpoczynam od mocnego uderzenia, bowiem zajmę się kwestią, która dotyczy prawdopodobnie każdego użytkownika tego forum. O prawie autorskim w kontekście pobierania plików z sieci krąży tak wiele opinii, że sami prawnicy mają nie lada problem z odróżnieniem czynności legalnych od łamania ustawy.

piractwo.jpg

Mit: Nie jestem piratem, bo korzystam z pliku na własny użytek.

Ileż ja spotkałem osób, próbujących wykładać mi prawo i tłumaczyć, że co pobiorę to moje. Co prawda, ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych owi mędrcy nie widzieli nawet z wierzchu, ale własną doktrynę zdołali stworzyć. Niektórzy, wykazują więcej ambicji i wygoglowują hasło "dozwolony użytek", po czym czują się już niemal prawnikami. Pierwsze co znajdujemy pod tym tajemniczym hasłem to strony internetowe, którym na rękę jest utwierdzać użytkowników w przekonaniu, że wszystko co czynią w internecie jest całkowicie zgodne z literą prawa. Nie są gołosłowni i w 95% na potwierdzenie swojej tezy odsyłają do słynnego art. 23 wspomnianego wcześniej aktu.

Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.

2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

Byłbym nieuczciwy pisząc, iż piracka wykładnia normy powyższej jest całkowicie pozbawiona sensu. Istnieją olbrzymie rozbieżności w jej interpretacji, schodzące do dwóch głównych teorii. Wedle pierwszej, nazwanej przeze mnie "piracką", niemal wszystko możemy ściągnąć z sieci legalnie. To oznacza, iż pobranie filmu czy mp3 z jakiegokolwiek źródła zdaje się dopuszczalne pod klauzulą dozwolonego użytku prywatnego. Mamy tu do czynienia z najprostszą interpretacją przepisu, prowadzącą do wniosku, iż cokolwiek i jakkolwiek zostanie upublicznione może być wykorzystywane w zaciszu naszego mieszkania.

Całkowicie i z pełnym przekonaniem stoję po drugiej stronie barykady*. Tak łopatologiczne odczytywanie ustawy, prowadzi do absurdu. Prawo autorskie, w zasadzie nie uwzględniałoby podstawowych uprawnień autora. Kluczowe w całej sprawie jest zrozumienie słowa "rozpowszechnienie". Moim zdaniem, oznacza ono udostępnienie utworu zgodnie z wolą samego twórcy. W takim przypadku, za rozpowszechniony plik mogę uznać teledysk wrzucony przez uprawnionego wydawcę na YouTube, a nie znajdujące się w sprzedaży mp3, udostępnione przez anonima w sieci p2p. Żeby pojąć to twierdzenie, potrzeba szerszego spojrzenia i zwrócenia uwagi na art. 6 definiujący rozpowszechnienie: utworem rozpowszechnionym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie. W przypadku tekstów broniących piratów, pomija się ten istotny szczegół lub analizuje się go po łebkach, podkreślając jedynie udostępnianie w "jakikolwiek sposób". Żeby jeszcze lepiej uwypuklić problem, spójrzmy do art. 35: Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy. Nie wątpię, że słuchać ściągniętego mp3 będziemy całkiem normalnie, ale czy tym samym nie godzimy w słuszny interes twórcy? Czymś logicznym jest, że w interesie autora korzystający winien zakupić jego dzieło, a nie zdobyć je bez uiszczania opłaty. Oszczędzanie poprzez zassanie utworów audiowizualnych, powoduje przecież pomniejszenie potencjalnych zysków autora.

Desperaci odwołują się nawet do konstytucyjnej normy gwarantującej nam dostęp do dóbr kultury. Równie dobrze można postulować o uwolnienie więźniów, ponieważ kara stoi w sprzeczności do niezbywalnej godności stanowiącej źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Dostęp do informacji i kultury mamy, ale nikt nie powiedział, że darmowy i w 100% nieograniczony. Nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka - w tym przypadku autora utworu. Mimo to doktryna nie przyjmuje skrajnie surowej postawy i zostawia pewien margines bezpieczeństwa. Myślę tu przede wszystkim o przypadkach, w których nie jesteśmy w stanie do końca zweryfikować używanego materiału. Od razu nasuwa się problem YouTube, gdzie można odnaleźć i obejrzeć niemal każdy utwór audiowizualny. Czymś kompletnie niepraktycznym byłoby każdorazowe badanie przez internautę źródła i licencji setek filmików jakie obejrzy w ciągu roku. Dlatego w tym przypadku odpowiedzialność pozostawia się samej witrynie oraz producentom, którzy w razie łamania ich praw żądają wycofania utworów z serwerów. Oczywiście nie należy tego dobrodziejstwa nadużywać i próbować się tłumaczyć: "myślałem, że te 1500 mp3 jakie ściągnąłem z warezu było udostępnione za zgodą ich twórców". Jeżeli chcemy być traktowani poważnie, to nie róbmy z siebie idiotów.

Zdaję sobie sprawę, że i te przepisy nie zniwelują wszystkich wątpliwości. Nie powinno się jednak za bezmyślność ustawodawcy karać artystów. Czy istnienie instytucji dozwolonego użytku prywatnego ma więc jakikolwiek sens? Naturalnie! Na pewno zdecydowana większość z Was pobierała z internetu tapety na pulpit, ogląda filmy na YouTube, czy przegląda galerie screenów na CDA. Ciągle korzystamy z cudzych utworów i nie myślimy o tym, że również one są chronione przez prawo autorskie. Nawet tekst, który w tej chwili widnieje na waszych monitorach, czytacie bez żadnego skrepowania właśnie dzięki dozwolonemu użytkowi prywatnemu. Sam go rozpowszechniłem i nikt nie musi mi płacić, ani pytać się o zgodę aby normalnie z niego korzystać**. Nie dorabiajmy tejże instytucji nowego, wygodnego dla nas znaczenia.

mitobalony.jpg

Patrząc na ostatnią ankietę, rozpocząłem nieco na przekór. Jestem ciekaw Waszej reakcji i opinii na taką formę wpisów.

* Redakcja CDA oraz administracja FA, sądząc po reakcjach na piractwo, również stoją murem za bardziej restrykcyjną teorią. Zresztą obiecałem sobie napisać tekst do forumowego FAQ, aby raz na zawsze zakończyć dywagacje powracające co jakiś czas w "pytaniach do moderatorów".

** W tym przypadku, przez normalne korzystanie rozumie się po prostu czytanie i odbieranie informacji.

25 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Otton - Prawo jest stosunkowo jasne, tylko ludzie mają tendencję do naginania.

behemort - No właśnie nie dotarły na mojego maila. Ale chyba nic się nie stało, bo o ile pamiętam, miały dotyczyć kwestii karnych?

Link do komentarza

Skoro prawo pozwala ściąganie na własny użytek to wychodzi na to że to prawo jest złe, a nie ludzie. Nauczyciel techniki mówił nam że prawo dotyczące 100 watowych żarówek jest absurdalne. Prawo zabrania produkowania tych mocnych żarówek do użytku domowego więc np. Osram da napis na pudełeczku "nie do użytku domowego" no i załatwione. Unia traci pieniądze na zmianie prawa i przy tym nic nie zyskuje...

Link do komentarza

Świetny artykuł, ale mam jedno pytanie właśnie odnośnie YT. Piszesz, że:

"Moim zdaniem, oznacza ono udostępnienie utworu zgodnie z wolą samego twórcy. W takim przypadku, za rozpowszechniony plik mogę uznać teledysk wrzucony przez uprawnionego wydawcę na YouTube, a nie znajdujące się w sprzedaży mp3,"

A jeżeli twórca sam wrzuca na YT wszystkie swoje utwory, nie tylko teledyski? Wtedy wg tego prawa możemy je legalnie ściągnąć?

Link do komentarza

O, no to jak już przy tym jesteśmy - czy prawo (tudzież licencja, bo ta chyba prędzej) zaznacza, że wolno nam oglądać utwory na YT, ale nie wolno ich pobierać? I czy kupując np. grę mamy prawo do wyprucia sobie zeń soundtracku? Czy każdorazowo jest to sprecyzowane w licencji?

Link do komentarza

Zastanawia mnie następujące zagadnienie. Jak w świetle prawa wygląda osoba, która ogląda w internecie film, który i tak był emitowany na kanale, za dostęp do którego płaci, ale nie miała po prostu wtedy czasu(nie mówię tu o sytuacji, gdy oglądała inny film w tym samym czasie)? Kwestia etyczna tego zagadnienia jest dla mnie jasna, ale prawna ciekawi.

Link do komentarza

Oj! Coś żeś pan po łebkach to napisał i trochę namieszał. Przede wszystkim nie widzę rozróżnienia między ściąganiem a oglądaniem. Serwisy typu YT nie zezwalają na ściąganie, są przeznaczone do oglądania online. Pobranie (wycięcie przy pomocy specjalnego programu) pliku z takich serwisów powoduje złamanie regulaminu danego portalu i złamanie praw autorskich nawet gdy sam twórca umieścił tam plik. Oczywiście, jak napisałeś, administracja takich serwisów ma obowiązek usuwać pliki na życzenie uprawnionych, ale za samo oglądnięcie nikomu nic nie grozi. Nawet jakby sobie oglądnął pornografię dziecięcą, albo filmik z kozą. Inna sprawą są wszelkiego rodzaju Chomiki itp. Niby przeznaczone do wymieniania się własną twórczością, ale głównie służą do wymiany pirackiego stuffu. BTW, artykuł o dozwolonym użytku nijak się ma do ściągania z sieci, gdyż mówi o korzystaniu z pojedynczego egzemplarza (nabytego legalnie, czego ustawodawca nie musi pisać) w kręgu rodziny i znajomych, o czym często zapominają "obrońcy piratów". Ściągnięcie czegoś z sieci takim użytkiem nie jest. No i jeszcze bym wspomniał o rozróżnieniu utworów AV i programów komputerowych. O ile te pierwsze można kopiować i przesyłać znajomym, to te drugie podlegają szczególnym przepisom.

Link do komentarza
Zastanawia mnie następujące zagadnienie. Jak w świetle prawa wygląda osoba, która ogląda w internecie film, który i tak był emitowany na kanale, za dostęp do którego płaci, ale nie miała po prostu wtedy czasu(nie mówię tu o sytuacji, gdy oglądała inny film w tym samym czasie)? Kwestia etyczna tego zagadnienia jest dla mnie jasna, ale prawna ciekawi.

Za oglądanie kary nie ma. Odpowiedzialność przerzucona jest na administratorów serwisów. Tak jest, żeby nie dochodziło do absurdalnych sytuacji, gdy ktoś przypadkowo kliknie w jakiś link i wyświetli mu się coś, czego być nie powinno. Karze będzie podlegać tylko osoba, która złamała zabezpieczenia w celu oglądnięcia takiego filmu.

Link do komentarza
Przede wszystkim nie widzę rozróżnienia między ściąganiem a oglądaniem.

A ja widzę. Oglądając tylko korzystasz z treści/utworu/łotewer, co na ogół jest dozwolone. Natomiast ściągając wykonujesz kopię danego materiału, co już tak często legalne nie jest.

Link do komentarza

thefiend2 - Przecież sensem tego tekstu było wykazanie, że dozwolony użytek dotyczy konkretnych sytuacji.

Ahu, Sergi - YouTube to dość osobliwy problem, a i o kilku procesach przeciwko nim słyszałem. Interesowałem się problemem ściągania z tego typu stron i kiedyś trafiłem na opinię, że przecież materiał oglądany online również zapisuje się na naszym dysku. Ile w tym prawdy jeszcze nie wiem i obawiam się, że polskich orzeczeń w tej kwestii istnieje niewiele, jeśli w ogóle.

brylant - Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem sytuację. Mówisz o filmie, który emitowany był w TV?

Pzkw VIb - Dobrałem niefortunny przykład, zapominając, iż kwestia YT jest wyjątkowo kłopotliwa i dodatkowo komplikuje sprawę.

Pobranie (wycięcie przy pomocy specjalnego programu) pliku z takich serwisów powoduje złamanie regulaminu danego portalu i złamanie praw autorskich nawet gdy sam twórca umieścił tam plik.

Raczej nie jest to utrwalona i jedyna opinia, bo sam słyszałem odmienną. Przede wszystkim YT nie posiada żadnych praw autorskich do utworów jakie zalegają na ich serwerach. Tzn. pobierając plik być może łamiemy prawo i ich regulamin, ale nie naruszamy samych uprawnień twórcy. Tutaj właśnie działa nieodpłatne korzystanie z już rozpowszechnionego utworu. Przecież w żadnym momencie autor nie przekazuje swoich praw witrynie na którą wrzuca utwór; co ma miejsce w przypadku zawierania umowy z np. wydawnictwem muzycznym lub książkowym. Chyba, że myślisz o tym, że udostępniając film na YT autor zakłada, że nie będzie on mógł być pobrany, a więc jedynie oglądanie można zaliczyć do normalnego użytkowania. Jest to mgliste i powiedzmy szczerze - sam prawodawca na pewno o pewnych niuansach nie pomyślał.

No i jeszcze bym wspomniał o rozróżnieniu utworów AV i programów komputerowych.

Celowo cały czas pisałem o filmach i mp3, ponieważ ustawa odróżnia "pliki" od oprogramowania. Tym drugim zajmę się kiedy indziej.

Link do komentarza

OK, a co z taką sytuacją: jakiś czas temu (będzie z rok, jak nie więcej) kupiłem sobie Chipa, w którym był dodany program Audials. W artykule o tym programie pojawiła się informacja, że legalnym jest pobieranie za jego pomocą materiałów z YouTube, czy Grooveshark.

Logika podpowiada, że faktycznie z czymś takim nie powinno być problemu, bo w końcu co za różnica, czy do odsłuchania danego utworu muszę otworzyć przeglądarkę internetową, czy WinAmpa. Z drugiej strony, jedyne co odróżnia taką sytuacją od "standardowej" jest inne źródło plików, które ostatecznie trafiają na nasz dysk twardy...

Na wypadek, gdybyś nie znał tej aplikacji, powiem jak ona działa. Odpalasz sobie Audials, klikasz "Internet Recording", ustawiasz format wyjściowy pliku, a potem wchodzisz w przeglądarkę i odpalasz filmik, czy muzykę. Program przechwytuje stream i zapisuje go na "twardzielu" w wybranym formacie.

Możesz się do tego ustosunkować jakoś?

Link do komentarza

Alaknar - Sprawa może być bardzo oczywista. Prawdopodobnie producent tego Chipa ma podpisane umowy z YouTube czy Grooveshark, co wszystkim przynosi korzyści. Niemniej, to nadal tylko kwestia poszanowania praw powyższych serwisów. Gdybyś pobrał np. wykradziony fragment niewydanego jeszcze filmu, który jakoś wypłynął do YT, do IMO złamiesz prawo autorskie.

Widzę, że prawo autorskie budzi spore zainteresowanie. Pewnie jeszcze do niego wrócę, gdyż w tym wpisie przedstawiłem tylko jeden z dziesiątków problemów.

Link do komentarza

1.To teraz ja zapytam - jak ma się sprawa z filmami umieszczonymi w sieci przez producenta (darmowe vod z reklamami), w przypadku wersji z dorobionymi nieoficjalnie napisami?

2. Interesuje mnie scena moderska w przypadku produkcji które nie mają dodanych oficjalnych narzędzi do przerabiania. Czy jest to łamanie/nagięcie prawa autorskiego?

Bardzo dobry tekst. Chętnie dowiem się o kontrowersjach w prawie autorskim więcej.

Link do komentarza
1.To teraz ja zapytam - jak ma się sprawa z filmami umieszczonymi w sieci przez producenta (darmowe vod z reklamami), w przypadku wersji z dorobionymi nieoficjalnie napisami?

2. Interesuje mnie scena moderska w przypadku produkcji które nie mają dodanych oficjalnych narzędzi do przerabiania. Czy jest to łamanie/nagięcie prawa autorskiego?

To osobny problem, tzw. prawa do integralności utworu. Wprowadzenie jakichkolwiek zmian do treści lub formy utworu, bez zgody Twórcy, jest łamaniem prawa autorskiego. Zazwyczaj jednak autorzy gier, przynajmniej w licencji, wyznaczają pewien obszar, w którym zezwalają modyfikować swój produkt.

Link do komentarza

Odnośnie prawa autorskiego pozwolę sobie jeszcze na zaspamowanie pewnym dość ironicznym newsem, który przeczytałem parę dni temu na onecie :

Melchior Rietveldt, znany w Holandii muzyk, odkrył, że na płycie DVD z przygodami Harry?ego Pottera, wykorzystany jest jego utwór bez jego wiedzy i zgody. Użytko go w klipie namawiającym do kupowania legalnych filmów.

Antypiracka grupa BREIN wykorzystała nielegalnie utwór Rietveldta do swoich własnych celów. Jak przyznaje muzyk, współpracował z nią, by stworzyć piosenkę na jeden z miejscowych festiwali filmowych. Na tym jednak współpraca się zakończyła. Rietveldt domaga się od BREIN miliona euro odszkodowania.

Rietveldt poprosił o pomoc agencję zajmującą się pobieraniem opłat należnych twórcom o nazwie Buma/Stemra. Nie odpisano mu oficjalnie, ale skontaktował się z nim członek jej zarządu. Zaproponował mu dołączenie do wytwórni Jochem Gerrits powiązanej z High Fashion Music. Ta pomogłaby mu odzyskać należny milion euro w zamian za? 33 procent tej kwoty.

Doradca finansowy Rietveldta z niedowierzaniem zadał oficjalne pytanie wytwórni, czy faktycznie domaga się aż tak wielkiej opłaty. Ta, z rozbrajającą szczerością odparła: ?Dokładnie tak. Dzięki temu muzyk dostanie 660 000 euro. To więcej niż nic?.

Pozostawiamy tę sprawę bez komentarza?

Link do komentarza
Chyba, że myślisz o tym, że udostępniając film na YT autor zakłada, że nie będzie on mógł być pobrany, a więc jedynie oglądanie można zaliczyć do normalnego użytkowania.

Dokładnie o tym myślę. YT nie ma opcji pobierania.

Link do komentarza
Pzkw VIb - Ma to sens, ale połowiczny. Pisząc o prawach autorskich, mam na myśli konkretniej ich części majątkową. Przychylam się nieco do zdania Sergiego - jeżeli korzystasz z utworu normalnie, czyli oglądasz, to dla twórcy nie ma znaczenia w jaki sposób. Skoro nie naruszamy jego zysków, integralności utworu, ani go dalej nie rozpowszechniamy, to moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić.
  • Upvote 1
Link do komentarza
Pzkw VIb - Ma to sens, ale połowiczny. Pisząc o prawach autorskich, mam na myśli konkretniej ich części majątkową. Przychylam się nieco do zdania Sergiego - jeżeli korzystasz z utworu normalnie, czyli oglądasz, to dla twórcy nie ma znaczenia w jaki sposób. Skoro nie naruszamy jego zysków, integralności utworu, ani go dalej nie rozpowszechniamy, to moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić.

Niby dlaczego ma nie mieć znaczenia? I dlaczego ograniczasz się tylko do praw majątkowych? Wprawdzie zwykle dyskusja toczy się wokół spraw majątkowych, ale to prawa osobiste są de facto ważniejsze. Są niezbywalne. A dla wielu twórców, którzy niekomercyjnie zamieszczają swoje utwory właśnie sposób ich ochrony jest sprawą najważniejszą. Przypomnę tu choćby sprawę, którą swego czasu poruszył CormaC - kawałki jego kapeli były do pobrania za free ze strony zespołu. Natomiast ludzie ściągali je stamtąd i umieszczali na własnych. Niby CormaC i tak by nic nie zarobił, ale został naruszony art. 16 pkt 5 ustawy, który mówi o prawie twórcy do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu. I tak samo jest w przypadku wycinania z YT. Twórca wrzucając kawałek na YT rozpowszechnia go, ale niekoniecznie godzi się na jego powielanie. Ripowanie plików z YT jest przestępstwem o ile gdzieś indziej autor nie zaznaczył, że utwór można swobodnie kopiować. Wystarczy, że twórca złoży wniosek o ściganie sprawcy i już gość jest w zadku. Pod użytek osobisty to nie podpada, gdyż nie uzyskał swojej kopii z kręgu określonego przez ustawę.

Link do komentarza

Otwarcie cyklu uważam za bardzo udane :thumbsup:. O ile osobiście mam alergię na sprawy związane z prawem i im podobne, tak czytanie tekstów spod Twego pióra przychodzi z zaskakującą przyjemnością. Czekam na więcej :wink:. Tylko jak będziesz kiedyś mógł, od czasu do czasu wróć też do zagadnień fizycznych, według mnie temat jest po prostu niewyczerpany...

Link do komentarza
Przypomnę tu choćby sprawę, którą swego czasu poruszył CormaC - kawałki jego kapeli były do pobrania za free ze strony zespołu. Natomiast ludzie ściągali je stamtąd i umieszczali na własnych.

Ale w jaki sposób? Ktoś uploadował na jakiś serwis hostingowy, czy dawał link identyczny jak na stronie?

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...