Skocz do zawartości

PoLitBlog

  • wpisy
    87
  • komentarzy
    233
  • wyświetleń
    42610

Wierny kompan


XMirarzX

312 wyświetleń

Tak, tak, smęcenie czas zacząć. Oto opowiadanie z maja tego roku. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

? Ja wiem, że cię męczę.

Cisza. Wpatrywał się w niego intensywnie bez przerwy.

Westchnął. Spuścił oczy, rumieniąc się ze wstydu i gniewu.

? Wiem doskonale, że mnie nienawidzisz, i nie dziwię ci się. Sam się nienawidzę.

Podniósł nieśmiało wzrok. Tamten patrzył na niego, ale nic nie mówił.

? Mam potworny problem i nie wiem, co zrobić. Tylko ty mi zostałeś.

Nic. Patrzyli na siebie, ale nic więcej. Grobowa cisza, przerywana tylko szumem przepływającego przez żarówkę prądu.

? Nikogo innego nie mogę wtajemniczyć. Nie dlatego, że nikt i tak się nie przejmie. Ty też tego nie zrobisz, ale przynajmniej się już nie wykręcisz.

Posłał swemu słuchaczowi twarde, ciężkie spojrzenie. Tamten odpowiedział tym samym.

Zamknął oczy, opanował gonitwę myśli i westchnął. Nadal z zamkniętymi oczami zaczął mówić.

? Nie chce mi się już nic. Kompletnie. O ciągnięciu tej całej farsy nie wspomnę. Nie mogę? nie chcę? NIE BĘDĘ!?

Uderzył się pięścią w kolano, nie otwierając oczu. Pod powiekami poczuł pieczenie łez, udało mu się jednak powstrzymać ich napływ. Odetchnął głęboko.

? Poczekaj chwilkę ? poprosił słabym głosem. Jeszcze jeden głęboki oddech. ? Już. Przepraszam.

Podniósł wzrok na tamtego, bojąc się, że dojrzy w jego spojrzeniu pogardę, wściekłość i ogólne obrzydzenie. Nie stwierdził nic takiego lub nie chciał tego dostrzec, toteż ciągnął dalej.

? Nie chce mi się żyć. Nic już nie sprawia mi przyjemności, książki, muzyka, filmy, nic? już nic mnie tu nie trzyma.

Zastanowił się chwilę. Minął się z prawdą w ostatnim stwierdzeniu, co musiał wyjawić i wyjaśnić.

? Nie, mój błąd. Są dwa przynajmniej powody, które przytrzymują mnie przy życiu, i doskonale je znasz. W sumie tylko myśl o nich odwodzi mnie od wprowadzenia w życie jedynej dobrej, całkowicie, od początku do końca przemyślanej, słusznej, chwalebnej myśli w moim życiu. Nie ma ona żadnych wad, same plusy, zwłaszcza dla ludzi, którzy mnie znali. Którzy oglądali mój szpetny, ohydny ryj dzień w dzień. Którzy musieli słuchać moich dennych kawałów i udawać, że ich śmieszą.

Teraz patrzył na słuchacza niemal z szaleństwem w oczach, diabelską pasją, będącą gwarancją spełnienia jego najbardziej destrukcyjnych, okrutnych, szalonych lub po prostu głupich pomysłów i gróźb, dopóki sam nie dojdzie do wniosku, że nie da sobie rady lub nie ma sensu czegoś robić.

? Klnę się na wszystko, że jestem do tego zdolny, i doskonale o tym wiesz. Jeśli nie zdam, zobaczysz, znajdą mnie martwego w wannie. Pytanie, czy będzie pełna wody wymieszanej z krwią, czy obok mnie pływać będzie suszarka. Czemu się nie powieszę? ? Roześmiał się. ? BO NIE UMIEM ZAWIĄZAĆ PĘTLI! ? Znów zaczął się histerycznie śmiać, niemal płakał ze śmiechu. ? Mam dwie lewe ręce! Nie umiałbym nawet się pociąć! ? Krztusił się ze śmiechu, po policzkach z rozbawienia płynęły mu łzy. Śmiał się jeszcze przez chwilę, po czym opanował atak śmiechu i powiedział wesoło: ? No dobra, już, pośmialiśmy się, teraz do rzeczy.

Nadal podśmiewując się z lekka i ocierając łzy z twarzy spojrzał na swojego słuchacza, gdy poczuł, że wykwitł mu na licu szyderczy, okrutny uśmiech.

? Bez względu na wszystko, nawet na nie, jeśli sytuacja okaże się krytyczna, zrobimy to. W najbardziej niezawodny sposób, jaki znajdziemy. Nie powiesimy się, bo jeśli źle zawiążemy pętlę, lub nie skręcimy karku przy wieszaniu, podczas? wytracania gruntu, będziemy się dusić, i to tak długo, że sekunda okaże się wiecznością. Może nawet ktoś nas znajdzie i, nie daj Boże, odetnie! Wtedy nie ma dla nas nadziei. Będą nas kontrolować, cały czas bacznie obserwować. Tego przecież nie chcemy?

Cięcie się też nie wchodzi w grę. Nie mamy przecież doświadczenia w samookaleczaniu, pomimo wielu takich możliwości i pomysłów. Mimo chęci, ogromnej, nieprzepartej chęci samookaleczenia się, nigdy tego nie zrobiliśmy.

Czemu? Wpojono w nas przekonanie, że samobójstwo to największy akt tchórzostwa, na jaki może zdobyć się człowiek. Jednakże nikt nie zauważył, jak wielkiej odwagi lub desperacji, albo obydwu tych rzeczy, potrzeba by targnąć się na własne życie.

Spójrzmy prawdzie w oczy ? jesteśmy tchórzami. Nigdy nie dokonaliśmy zamachu na własne życie ? na zdrowie owszem, czasem nawet umyślnie, ale nigdy na życie! ? bo baliśmy się, że nam się powiedzie. Najgorsze jednak, że zarówno do życia, jak i samobójstwa potrzeba odwagi, której nam brak! Jak taki tchórz może żyć na świecie, odbierając powietrze i przestrzeń, a później także pracę, a więc utrzymanie i chleb komuś, kto naprawdę na nie zasługuje? Nie jesteśmy nic warci, i o tym wiemy, choć próbują nam wmówić, że jest inaczej. Dlaczego tak mówią? Nie mam pojęcia. Może podświadomie czują, że zbieramy się, powoli, małymi kroczkami, z podłą nonszalancją, do podjęcia próby samobójczej? Albo naprawdę tak sądzą? co świadczy tylko o ich jakże niskich wymaganiach względem innych!

?Miłość? A kogo obchodzi miłość! Można bez niej żyć, tak jak bez wiary. Jest jednak, przyznaj, różnica pomiędzy życiem bez miłości z przymusu a z wyboru. Nasze wybory zdeterminowały przymus. Z tym jednak, że z przymusu życia bez miłości zdaliśmy sobie sprawę już dawno, i za to dzięki naszemu umysłowi! Choć należy do idioty, nie zatracił się w otchłani ciemnoty intelektualnej!

Znowu te pseudopoetyckie bzdury. Przepraszam, to czasem silniejsze od nas.

Pamiętajmy, że już jako dziecko zdaliśmy sobie sprawę, że to nie serce i emocje, ale rozum i poznanie zapewnią nam lepszą przyszłość, i z nimi się brataliśmy, lub, jak widać, tylko staraliśmy się bratać. Odrzuciliśmy serce, emocje i impulsy, dzięki czemu już nie poznamy nigdy smaku miłości. Nie poznamy jej przecież po objawach, bo są najróżniejsze, zaś te opisane w książkach są zazwyczaj przerysowane lub zmyślone. Mamy więc uganiać się za czymś, co nie ma nawet definicji? Mówimy o definicji jednoznacznej, jasno mówiącej, czym miłość się charakteryzuje, i na czym polega. Zresztą, nawet, jeśli już poznamy. Spróbujemy. Dostaniemy się pod jej zgubny wpływ. To nigdy sami nie będziemy przez nikogo kochani. Zresztą, cóż moglibyśmy zaoferować takiej dziewczynie? Nic.

Poza tym: dziewczyna, która nas pokocha, będzie ślepa, głupia albo zdesperowana, albo, co gorsza, wszystko po kolei, i można nas zacytować. Mielibyśmy ją za całkowite bezguście, nieprawdaż?

Jeśli cię to obchodzi ? prawdę mówiąc, miłość nas nie pociąga tym, co według zakochanych ma do zaoferowania ? i tych obecnie, i niegdyś zakochanych oczywiście, słowem: ludzi, którzy ją poznali. Ona nas? ciekawi? w pewien pokrętny sposób?

Twarz mu stężała, oczy jakby lekko wybałuszyły. Przez chwilę wpatrywał się tak w jeden punkt, rozmyślając; zawiesił się na moment, by zebrać i opanować myśli.

Zamrugał gwałtownie, spojrzał na słuchacza, rumieniąc się lekko ze wstydu, po czym ciągnął dalej swój egoistyczny wywód.

? Miłość nas w żaden sposób nie fascynuje. Ciekawi, owszem, ale ciekawość nie jest fascynacją, o obsesji pozwól, że nawet nie wspomnę. Po prostu? ? Zastanowił się chwilę. ? nasz umysł? od zawsze nastawiony był na poznanie, zdobywanie i pogłębianie wiedzy? ? Rzucił tamtemu szybkie spojrzenie. ? Tak, wiem, jak to brzmi? biorąc pod uwagę nasze oceny? Nieważne! Nasz umysł, przekonywany od lat najmłodszych o konieczności zdobywania wiedzy i nowych umiejętności, każe nam zastanawiać się, nam, skazanym na los miłosnego, emocjonalnego wyrzutka, rzekłbym niemal PARIASA, ale przecież nie lubimy takich słów, nam, nigdy nie pokaranym bądź nie uświęconym uczuciem miłości ? powiadam, z dygresjami, ale jednak, każe nam się zastanawiać, jak to jest być zakochanym.

Zresztą, skończmy ten temat. Nie mamy zielonego pojęcia w tej sprawie, i to się raczej za szybko nie zmieni. Chociaż za to dzięki Losowi.

Dlaczego? No cóż, więcej wynikłoby z tego problemów niż korzyści. Jeszcze bardziej opuścilibyśmy się w nauce, już w ogóle w domu by nas pewnie nie widzieli, wszystko to za ulotne poczucie radości, spełnienia i szczęścia w sensie ogólnym. Związek, w który byśmy wstąpili, rozpadłby się prędzej czy później ? tak czy inaczej z naszej winy.

Popatrzył chwilę na tamtego, po czym ni z tego, ni z owego spoliczkował się, mówiąc:

? DOŚĆ!

Poprawił jeszcze jednym uderzeniem, a następnie, uspokoiwszy się, spojrzał z wyrzutem na słuchacza, jakby wypominając mu, że go nie powstrzymał lub sam go nie zdzielił. Po raz kolejny wziął głęboki oddech.

? Mimo naszego silnego przekonania o wyższości umysłu nad sercem, świadomość, że nie będziemy nigdy kochani ani zakochani, sprawia, że poważnie myślimy nad podjęciem drastycznych środków. Jednak nie teraz. Jesteśmy za słabi na podjęcie radykalnych działań w tej kwestii, potrzebujemy silnego bodźca. Czegoś, co już nie pozwoli nam się wycofać. Sprawy, za którą rzeczywiście bylibyśmy gotowi oddać życie. Sprawy? lub osoby.

Ile już razy przygotowywaliśmy się do opuszczenia świata? Ile planów roztoczyliśmy, jak długo rozważaliśmy za i przeciw? I ile razy ? powiedział z naciskiem, uderzając się po każdym słowie pięścią w udo ? ile, pytam, odchodziliśmy od tego pomysłu?

Łzy znowu napłynęły mu do oczu. Poczuł także ból głowy i gardła. Zacisnął powieki.

? Jesteśmy tchórzami ? powtórzył szeptem. ? Jesteśmy tchórzami i z tego choćby względu powinniśmy honorowo odebrać sobie życie. Nie możemy żyć z piętnem takiej hańby. Dobry tchórz to martwy tchórz, czy nie?

Odpowiedziała mu cisza. Niczego innego nie spodziewał się usłyszeć.

Spojrzał znowu na tamtego. Spojrzenie to pełne było szaleństwa, żalu i determinacji, a także szyderstwa? oraz niebywałego rozbawienia. Uśmiechnął się.

? Wiesz, ile można dowiedzieć się ze swoich własnych oczu? Nie, oczywiście, że nie wiesz. Nigdy nie patrzyłeś w lustro, gapiąc się w swoje własne odbicie i myśląc o sprawach, o których nie chciałbyś, by wiedzieli inni. Nawet o tym nie pomyślałeś. Tymczasem ja robię to tak często? patrzę się w te ohydne, wredne ślepia i czasem mam wrażenie, że mają własny umysł i zdanie na dany temat, i próbują się tym zdaniem podzielić w subtelny, niezauważalny prawie sposób. Uczymy się je rozumieć? cały czas? a i tak mają przed nami zbyt wiele tajemnic. Albo? ? zniżył teatralnie głos ? ?może to my mamy tajemnice sami przed sobą? Może oczy faktycznie są czymś w rodzaju zwierciadła duszy?

Roześmiał się, właściwie zachichotał, nie mogąc powstrzymać tego nagłego, niespodziewanego napadu śmiechu.

Po minucie chichotania nieco się uspokoił, uciszywszy się zaś ostatecznie rzucił spojrzenie swemu milczącemu słuchaczowi.

? Dzięki, że mnie wysłuchałeś ? rzekł z szerokim, jakby szyderczym uśmiechem. ? Zresztą, chyba nie mogłeś mnie NIE wysłuchać, prawda?

Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a już przynajmniej starał się. Znów wybuchł śmiechem.

? W końcu, jakby nie patrzeć ? wykrztusił, dusząc się ze śmiechu ? jesteśmy na siebie skazani!

Nadal śmiejąc się jak obłąkany odszedł od lustra.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...