Open the door! Czyli chamstwo się sz(cz)erzy...
Tytuł nie jest przypadkowy. Cholerni kierowcy autobusów. Czują się w pojeździe jak pan i władca. Przykładów na debilizm wielu, aczkolwiek NIE wszystkich, bez liku. No to jedziemy, złapcie się rurek i skasujcie bilety. Ktoś nie zdążył wsiąść? Sorry.
Niedawno jadąc radomskim autobusem widziałem jak ludzie nie zostają wpuszczeni do środka. Na tej samej linii, w tym samym czasie, u tego samego kierowcy. Pierwszy był jakiś facet, który dosłownie walił (sic!) w drzwi. Co na to master driver? Kierunkowskaz w lewo i jazda! Ujechaliśmy kawałek, drzwi zamknięte, podbiega jakaś starsza pani. Swoją drogą typowe "babcie" ledwo zipią jak nie ma wolnych miejsc i nikt się nie kwapi by zwolnić swoje. A tu proszę, sprint niczym Asafa Powell za najlepszych czasów. Ale wróćmy do tematu. Co wtedy się dzieje? Oczywiście kierunkowskaz w lewo i jazda.
Nie rozumiem tego. Ale spojrzałem na twarz faceta, nawet nie drgnął, a może nawet szyderczo się uśmiechnął? Chyba między innymi od takich sytuacji są duże boczne lusterka w pojazdach komunikacji miejskiej. On musiał widzieć tych ludzi! A jeśli nie, to po prostu źle wypełnia swoją pracę. Więc wypier-papier z MZDiK!
Ale to nie wszystko. Moja szczególna nienawiść bierze się ze zdarzenia z przeszłości, którego byłem ofiarą. Wsiadam sobie do autobusu na końcu i niech to szlag! zanim wszedłem cały close the door i zaliczyłem glebę. Drzwi wcięły mi nogę. Następnie powoli zaczynała mnie coraz bardziej boleć. Skończyło się na wizycie u lekarza i kilku miesiącach w gipsie. Dla młodego, aktywnego dziecka to był nóż prosto w serce. Koniec z grą w piłkę, zabawach z rówieśnikami na świeżym powietrzu. Nie można było nadwyrężać nogi.
A więc walcie się chamy z autobusów. Jeżeli nie przykładacie się do roboty, nie marnujcie życia innym. The End.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.