BLOGOWY KONKURS #4
Było ich dwóch. Dostojni, poważni. Odziani w długie białe szaty. Twarde rysy twarzy, harde spojrzenia niebieskawych oczu, kruczoczarne włosy do ramion. Na plecach, poniżej linii łopatek, dwie pary skrzydeł z piórami o perłowej poświacie. Stali oni na pagórku otoczonym przez wielki ocean. Z każdej strony setki miliardów litrów wody, która sięgała poza horyzont i ludzką wyobraźnię. Nawet gdyby chcieli uciec, nie mieli dokąd...
*** Czyściec
- Co teraz zrobimy?
- Nie mam pojęcia. Ale na pewno nie zostaniemy tutaj.
- Więc co zamierzasz? Mamy się sprzeciwić Radzie Najwyższych? Przecież podjęli oni decyzję. Mamy tutaj siedzieć i odpokutować nasze winy.
- Ale oni nawet nie chcieli mnie wysłuchać! Rada to tylko zlepek istot tak starych i pradawnych, że aż nienadających się do istnienia w dzisiejszym świecie. Za ich czasów może liczyły się kodeksy i prawa, ale teraz liczą się układy i forsa. A jedna rzecz wychodzi bezpośrednio z drugiej. Masz kasę, masz układy. Masz układy, masz kasę. Zamknięte koło ewolucji. I nie ma w nim miejsca na jakiś popieprzeńców z siwymi brodami głoszących te swoje świętości.
- Trochę się z tobą zgadam. Ale to nie zmienia faktu, że zawiniliśmy. Przez nas zginął człowiek. Mieliśmy za zadanie się nim opiekować, ale nie spełniliśmy tego. W sumie to nie mamy czym się usprawiedliwić.
- Ale to był wypadek. Cholerny splot nieciekawych okoliczności. Zresztą, kto mógł przewidzieć, że nasz podopieczny zechce ze sobą skończyć?
- Mogliśmy coś zauważyć. Od jakiegoś czasu chodził jakiś markotny i cichy...
- A my, debile myśleliśmy, że przechodzi kryzys wieku średniego. Klimakterium czy jak to się tam ku..a nazywa.
- Demencja.
- No właśnie. A tak w ogóle to teraz dopiero zaczynam dostrzegać sens naszej pracy. A raczej bezsens. Pomyśl, harujemy dla ludzi, łazimy za nimi non stop, dzień w dzień. A w zamian dostajemy ich nienawiść. Zero szacunku. Rada tak samo, za jedno niepowodzenie zsyłać do tego pieprzonego odludzia. Już ci mówiłem, oni nie nadają się do teraźniejszości. Mogliby stanowić świetny przykład dla nowych adeptów jako relikty przeszłości. Ale nie, łapczywie chwytają się życia.
- Ale to oni pilnują porządku na tym świecie.
- A niby czym? Że wyznaczają nam podopiecznych i pilnują, żeby w aktach wszystko było cacy? Już nawet sekretarki bez wykształcenia mają dużo więcej obowiązków. I zresztą lepiej sobie z nimi radzą.
- Więc co planujesz? Chcesz się zbuntować? Przecież stąd i tak nie ma ratunku. Możemy co najwyżej nogi w wodzie umyć. A i to tylko, kiedy żadnych piranii czy rekinów nie ma w pobliżu.
- Jeszcze nie wiem co zrobię. Ale kilka pomysłów krąży mi po umyśle. Moglibyśmy zwołać rewolucję aniołów. Możemy się z nimi kontaktować za pomocą przepływu myśli, no nie?
- Niby tak, ale Rada przechwytuje wszystkie takie rozmowy.
- Że też wszędzie muszą wstawić ryja. Mam! Oczy!
- Co oczy? Tobie już chyba naprawdę odbija od słońca.
- Posłuchaj, teleportacja wzrokowa. Możemy jednocześnie być tutaj i widzieć, co się dzieje na górze.
- No tak, ale do czego miałoby się nam to przydać?
- Czarna Księga.
- Tam są zaklęcia zakazane! Wolę siedzieć spokojnie tu gdzie jesteśmy. Jeżeli ktoś by się o tym dowiedział, a na pewno tak by się stało, to mielibyśmy na głowie eksterminatorów.
- Że kogo?
- Eksterminatorzy to takie istoty wysysające dusze z aniołów. Ty chyba naprawdę przespałeś wszystkie lekcje przygotowawcze.
- Strasznie przynudzali. Ale przecież jest jedno miejsce, gdzie nikt z naszej dzielnicy nie ma wstępu, prawda?
- Co? Zaraz, ty chyba nie myślisz o...
- Myślę, i to bardzo poważnie. Skoro Rada się od nas odwróciła, to my możemy odwrócić się teraz od niej.
- A nasi bracia? Chcesz tak po prostu odejść?
- To tylko przeprowadzka, zmiana miejsca pracy i tyle.
- Stary, mówisz o zejściu do Jamy Ciemności! Mamy za zadanie chronić ludzi przed złem, tam mają trochę inne cele.
- Robią prawie to samo co my. Z tym, że my nagradzamy dobrych ludzi opieką, a oni karzą złych i plugawych torturami. Większość z nich i tak przeżywa.
- Ci ludzie już nigdy nie są w stanie normalnie żyć. Boją się wszystkiego i wszystkich. Fakt, życie jest wielkim darem, ale dla nich zmienia się w katorgę.
- Przynajmniej już więcej nie grzeszą.
- Słuchaj, rób co chcesz. Ja się stąd nie ruszam.
- Tego możesz być pewny. Jesteś mi potrzebny. - szepnął sam do siebie tak, że tamten nie mógł słyszeć.
Dziwnie się uśmiechając, anioł dobył niewielki nóż zza pasa.
***
Wyszeptał nieznane słowa w jakimś dziwnym języku. Mowa brzmiała niczym syk wygłodniałego węża czyhającego na ofiarę. Na ziemi wyrysował symbole krzyża, koła oraz napis: Vena gobernante negro! Obok na posłaniu z zeschłych liści spoczywało ciało drugiego z przybyszów. Trzon noża wbitego w pierś rozdwoił się od siły uderzenia. Nagle, niebo przeszyła błyskawica. Z wody okalającej wzgórze wyszedł odrażający stwór. Ciało niczym u Minotaura, potężne i owłosione. Głowa niczym łeb sępa, zakrwawiony dziób i przenikliwe małe oczka. Był nagi.
- Czy to ty zakłócasz mój spokój? - zapytał anioła. Głos również przywodził na myśl sępa. Pisk, jednocześnie niski i wysoki. Metaliczny.
- Tak, panie. - odpowiedział, kłaniając się nisko. - Chciałbym dołączyć do twego królestwa. Na twoją cześć złożyłem ofiarę z czystego ciała. - ręką wskazał zabitego rozciągniętego na ziemi.
- Hmm, dobrze. Wiesz jednak, że z mojego przybytku nie można już wrócić?
- Tak, ale jestem gotów, aby służyć ci po wsze czasy, o panie. - pochylił się jeszcze niżej, głową prawie dotykając kolan.
- Dobrze, weź więc trochę krwi, posmaruj nią usta i pochyl głowę.
Anioł zrobił, jak nakazał mu Czarny Lord. Uniósł on ręce nad głową anioła.
- De agora en adiante será o meu servo fiel, e eu, o teu senor. Odtąd będziesz moim sługą, ja zaś twym panem. Imię nowe nadaje ci. Od teraz wołać cię będą Astan. Niech się wypełni!
***
Kolejna błyskawica przeszyła niebo. Anioł leżał na ziemi. Co jakiś czas jego bezwładnym ciałem wstrząsały konwulsje. Przemiana trwała. Biała szata przybrała szary kolor ziemi. Włosy stały się jeszcze dłuższe i jeszcze ciemniejsze, wręcz smoliste. Skrzydła Stały się większe. Teraz jednak pióra przybrały kolor purpury. Oczy natomiast stały się krwiście czerwone. Drgawki nagle ustąpiły. Leżał, ciężko dysząc.
- Levántache e segue-me. Wstań i chodź za mną. - powiedział Czarny Władca. Anioł słysząc rozkaz wstał i poszedł za nim do wody.
***
Pan Ciemności siedział na tronie w wielkiej sali oświetlanej słabym światłem z kopcących ciemnym dymem pochodni. Anioł stał u jego boku, uśmiechając się zdradziecko. Za pasem dalej spoczywał nóż. Owinięty w płótno i czekający na kolejne ofiary...
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.