Skocz do zawartości

VoyoTheGamerBlog

  • wpisy
    11
  • komentarzy
    55
  • wyświetleń
    12253

Znak Zabójcy


voyo

675 wyświetleń

Mark-of-the-Assassin-Logo.png

Tytuł: Dragon Age II: Znak Zabójcy

PEGI: +18

Producent: BioWare

Dystrybutor: Electronic Arts

Data wydania: 11.10.11r.

Średnia ocen w sieci: brak

Wydanie najnowszego addonu typu DLC do DAII zbiegło się w czasie z premierą serialu internetowego tworzonego na podstawie serii Dragon Age przez Felicię Day. Poznajemy w nim oto elfią zabójczynie graną przez charyzmatyczną aktorkę-producentkę. Zbieg okoliczności? Oczywiście, że nie. Jak zapewne wiecie, najnowsze DLC pozwala odbyć niezapomnianą przygodę u boku Tallis, elfki wyznającej religię Qun - i nie, nie jest to wcale żerowanie na (przeciętnym, niestety) serialu.

Warto wspomnieć, że głosu naszej tymczasowej towarzyszce użyczył nie kto inny jak sama Felicia. Na samym wstępie należy wspomnieć, że Tallis to jedna z najbardziej sympatycznych i charyzmatycznych postaci uniwersum Dragon Age, która swoją obecnością uświetniła addon i nadała niepowtarzalny klimat, którego będzie brakować podczas rozgrywki w podstawowe misje DAII. Mark of the Assassin, w przeciwieństwie do Legacy, nie był długo wyczekiwanym i zapowiadanym z ekscytacją dodatkiem, nie doczekał się ani dev diary o produkcji ani też trylionów obietnic Casey Hudsona, producenta DAII, a jedynie jednej, lakonicznej zapowiedzi (nie zawierała ona nawet informacji o cenie dodatku!) i trailera. Czy to oznacza, że MotA została potraktowana w stosunku do poprzednika po macoszemu? Czy nie warto siegać po Znak Zabójcy?

Zasadzka, zaproszenie, polowanie

Przygoda technicznie rzecz biorąc jest, podobnie jak Legacy, wyodrębnioną minikampanią, którą rozpoczynamy poprzez kliknięcie pamiątkowej statuy w posiadłości Hawke'a. Na początku usłyszymy wprowadzenie w postaci rozmowy Cassandry i Varrika, które na wstępie stawia parę intrygujących pytań. Następnie zobaczymy scenę wyrwanego z kontekstu planowanego spotkania nocą gdzies Kirkwall. Jak wszyscy wiemy z doświadczenia, takie spotkania nie wróżą dobrze - gdy więc naprzeciw Hawke staje grupa antivańskich zbirów - można by rzec, znikąd - pojawia się Tallis, w najefektowniejszej cutscence jaką zobaczymy w DAII. W sposób zdecydowanie widowiskowy rozprawia się z kilkoma napastnikami, po czym odbywamy walkę, tradycyjnie już trudniejszą niż te z podstawki, wypędzając z miejsca spotkania resztę bandytów. Jak się okazuje, Hawke niedawno został zaproszony do Chateau Haine na polowanie i przyjęcie przez księcia Prospera. Zważając na to, że szybkonogie elfki-zabójczynie nie zjawiają się nigdzie przypadkiem, Tallis szybko zdradza swe intencje wobec Hawke'a.

Książe Prosper zdaje się być w posiadaniu cennego klejnotu o znaczeniu większym, niż jest sobie w stanie wyobrazić. I to dlatego Tallis musi go od niego uwolnić, korzystając z zaproszenia "znajomego" na przyjęcie. Dialogi dzięki Tallis ożywiają jeszcze bardziej świat DAII, często prezentując nienachalny humor. Byłem wręcz zdziwiony ilością gagów, które upchnięto w dodatku DLC - postaci, które zawsze stawiały na humorystyczny wariant odpowiedzi w dialogach mają tutaj naprawdę spore pole do popisu. Bądźcie jednak świadomi, że podczas jednorazowego przechodzenia MotA nie odkryjecie ich wszystkich, bowiem to zależy od naprawdę różnych wariantów wykonywania zadań i wypowiedzi.

Fabuła prezentuje taki poziom, jaki może prezentować w dodatku DLC - spełnia swoją rolę, zawiera zwroty akcji, jednak nie ma co liczyć na wielowątkowość. Pod tym względem jest odczuwalnie lepiej niż w Legacy. Oprócz zadań głównych będziemy mieli okazję wykonać naprawdę sporo niebanalnych zadań pobocznych - zupełnie jak w podstawce. I nie są to tylko zadania typu "przynieś, podaj, pozamiataj". Niektóre polegają na odszukiwaniu fragmentów różnych przedmiotów, rozwiązywaniu zagadek logicznych, umiejętnym prowadzeniem konwersacji, czy nawet... gotowaniu! Tutaj muszę wyróżnić zupełnie nieobowiązkowy, aczkolwiek satysfakcjonujący i świetnie wykonany epizod w skarbcu Montfortów, w którym możemy rozwiązać szereg naprawdę nieźle pomyślanych zagadek i zdobyć w ten sposób komplet wartościowej zbroi. Projekt i ilość zadań z poprzedniego addonu po prostu nie umywają się do ciekawych, różnorodnych wyzwań stawianych graczowi w MotA.

Fabuła nie jest w dalszym ciągu całkowicie nieliniowa, ale tutaj akurat nie stanowi to problemu. Do części lokacji nie możemy wracać, ale też nie jesteśmy prowadzeni jak po sznurku - co jest dosyć logiczne, jeżeli weźmiemy pod uwagę przedstawione wydarzenia.

Za jednym z zadań, mianowicie etapem w zamku Chateau Haine stoi także zupełnie nowy w DAII mechanizm - podobny nieco do tego znanego z Thiefa mechanizm skradania się. Oczywiście jest on o wiele bardziej uproszczony niż w znamienitej serii o mistrzu złodziejstwa, Garrecie - bo po co tworzyć ogromny system do etapu, który trwa ledwie pół godziny? Mamy tutaj trzy możliwości - odwrócenia uwagi pobliskiego strażnika poprzez rzut kamieniem w konkretne miejsce (pole widzenia każdego zbrojnego zdradzają czerwone ułożone w stożek linie bezpośrednio przed nim), krycie się w cieniu i ogłuszanie nieuważnych, stojących plecami do Hawke'a niemilców. System ten tchnął powiew świeżości do mechaniki DAII, jest przyjemny w obsłudze i daje satysfakcję z ukończenia poziomu, aczkolwiek jest trochę nazbyt umowny. Bowiem wyczyny Hawke'a niekiedy wyglądają naprawdę dziwnie - np. rzucanie kamieniami przez ściany (brak żadnej kolizji kamieni z obiektami przesłaniającymi cel) skradanie się bezpośrednio przed oczami strażnika (bo przecież znajdujemy się w cieniu!) czy ogłuszanie go tuż obok (ponoć) przytomnego kolegi. Należy wspomnieć, iż gracz, który wybrał klasę łotrzyka nie ma absolutnie żadnych premii w tym trybie, co wydaje się być wbrew pozorom rozsądnym rozwiązaniem - po co faworyzować którąkolwiek z klas, skoro fragment ten zajmuje tylko około 30 minut i jest jedyny w całym DAII? Nie warto tworzyć dla niego nowej postaci. Poza tym w DAII nie ma tak jak w serii NWN2 czy BG umiejętności odpowiedzialnej za skradanie się, a tylko specjalne ruchy i ataki związane z wygibasami w powietrzu i na ziemi. Jeżeli jednak wolimy załatwić sprawę "tradycyjnie" - poprzez taktyczną, jak najbardziej głośną walkę - możemy wybrać i tę opcję. I nie jest to jedyny wybór, jakiego dokonamy w tej minikampanii, za co należy się ogromny plus.

MOTA_CombatWM-436x360.jpg

Lepiej niż w Kirkwall!

Z produkcji na produkcję ekipa Casey Hudsona wydaje się uczyć na własnych błędach i rzeczywiście podwyższać jakość własnych produktów, bowiem MotA jakościowo zdecydowanie odbiega od podstawki. Na plus, ma się rozumieć. Przerywniki filmowe są efektowniejsze, lokacje ładniejsze i różnorodne a walki - odczuwalnie trudniejsze. Tutaj w kilku momentach twórcy nawet przeholowali zdrowo z poziomem trudności - zapewne w odpowiedzi na narzekania wielu spośród fanów Origins na niski poziom trudności walk. Bo jak inaczej wytłumaczyć walkę z upiorem, który na dzień dobry na poziomie Normalnym wysysa błyskawicznie z pobliskich wrogów cały zapas energii życiowej? Na szczęście to tylko nieobowiązkowa walka.

Przygoda dzieje się z dala od Kirkwall, co jest nie tylko zabiegiem scenarzystów, ale także symbolem oderwania sie od szaroburych, powtarzalnych i zwyczajnie brzydkich lokacji z podstawowej kampanii DAII. Tutaj, podobnie jak w Legacy znajdziemy gros całkowicie nowych, nie powtarzających się w obrębie minikampanii lokacji, prezentujących wyższy poziom artystyczny. Malownicze zielone łąki wokół Chateau Haine, monumentalne wnętrza pałacu, który naprawdę ożywa podczas rozgrywki i daje poczuć klimat nawet porównywalny z serią Thief (!) oraz tajemniczy skarbiec Montfortów. Powiedzmy jednak szczerze - nadal nie są to wyżyny jeśli chodzi o umiejętności mapperów. Niektóre lokacje wydają się zbyt puste (głównie exteriory) i daleko im do tych chociażby z Dragon Age: Awakening, jednak względem DAII i Legacy stanowią spory krok naprzód.

Również ścieżka dźwiękowa jest tutaj nowa, co prawda niektóre utwory słyszeliśmy już w... Pieśni Leliany (dodatek DLC do pierwszego DA), ale tutaj pasują idealnie. Nowe utwory natomiast świetnie komponują się z tym, co aktualnie dzieje się na ekranie, nadając niektórym scenom ducha, którego próżno szukać w podstawowym DAII.

Podczas gry będziemy walczyć oczywiście ze strażnikami i ubranymi "po orlezjańsku" arlekinami, którzy prezentują się znakomicie. Stawimy również czoła dwóm nowym rodzajom potworów - naprawdę wymagającym wiwernom (strzeżcie się ich jadu!), które raczej nie przypominają tych znanych z zachodniego kanonu fantasy oraz Poczwarom. Temu drugiemu rodzajowi wypada poświęcić nieco więcej miejsca w recenzji, bowiem występują one w różnych odmianach i są niezwykle ciekawe wizualnie. Z wyglądu i zachowania przypominają nieco Kanibali z Jade Empire, ale są jeszcze bardziej denerwujący i jeszcze bardziej... kolorowi. Niektórzy z nich wyposażeni są nawet w drewnianą lufę. Zapewne do strzelania.

W trakcie gry zdobędziemy kilka Osiągnięć (niektóre naprawdę trudno zdobyć!) oraz unikalnych przedmiotów. Odbędziemy też końcową walkę z jednym z najciekawszych i najbardziej "odjechanych" bossów z jakimi mierzyłem się w grach cRPG w ostatnich latach! Jeżeli nie wierzycie - sami sprawdzcie. Takie walki, pomimo że są może trochę kameralne (w porównaniu do starcia z Arcydemonem), na długo zapadają w pamięci.

c1039cdf81fe89a24df6eec8d41ee7db9317038f

Werdykt

Przeczytawszy moją tezę postawioną na początku tekstu, zapewne zdumieliście się podsumowaniem recenzji tak szybko, bez uprzedniego wymienienia minusów gry. Mark of the Assassin jest po prostu pod każdym względem lepsze od podstawki i Legacy i w istocie niewiele ewidentnych błędów potrafię w nim wskazać. Zostałem pieruńsko mile zakoczony i dostałem o wiele więcej niż oczekiwałem. Przygodę ciekawą, różnorodną, z wieloma zadaniami pobocznymi, klimatem, charyzmatyczną postacią Tallis, nowymi lokacjami, potworami, zagadkami logicznymi... Przejście minikampanii zajęło mi przyzwoite 4,5 i godziny - a i to nie wystarczyło do ukończenia wszystkich wyzwań i odkrycia wszystkich możliwych rozwiązań, co w porównaniu do Legacy jest wynikiem wręcz miażdżąco lepszym. Oczywiście speedrunem MotA daje się przejść nawet w 20 minut, ale przecież nie o to tutaj chodzi, prawda?

feliciaday-300x203.jpg

Miałem poważny problem z wystawieniem oceny, jednak zgodziłem się na pewne ustępstwo, bowiem MotA to zdecydowanie najlepszy dodatek do gier z serii Dragon Age. Polecam każdemu posiadaczowi Dragon Age II.

Podsumowanie

Plusy:

+ Tallis

+ naprawdę różnorodne zadania poboczne

+ nowe lokacje, potwory, muzyka...

+ ogólnie lepsza jakość wykonania niż podstawka

+ przyzwoita długość rozgrywki

+ nowy system skradania się..

Minusy:

-...aczkolwiek nieco nazbyt umowny

- lokacje nadal nie są piękne

- a gra nadal przycina w trybie renderingu DX11

Wrażenia wizualne: 6/10

Wrażenia audio: 7/10

Ocena ogólna: 8/10

PS Zapewne interesuje Was też jak oceniłbym pozostałe dodatki DLC do DA:O, DAII i ME2, a więc z racji tego, że dla nich jest już nieco za późno na recenzję, zamieszczam tylko listę tytułów i moich ocen:

Dragon Age: Origins:

Kamienny Więzień: 4/10

Twierdza Strażnika: 3+/10

Powrót do Ostagaru: 2/10

Kroniki Mrocznych Pomiotów: 4/10

Pieśń Leliany: 5+/10

Golemy Amgarraku: 6+/10

Polowanie na Czarownicę: 6/10

Mass Effect 2:

Kasumi: Skradzione Wspomnienia: 5/10

Nadzorca: 8/10

Kryjówka Handlarza Cieni: 8/10

Przybycie: 5+/10 (na moim blogu znajduje się recenzja ;))

Dragon Age II:

Czarne Emporium: naprawdę nie wiem, jak ocenić ten dodatek...

Książe na Wygnaniu: 3/10

Dziedzictwo: 5+/10 (recenzja na blogu)

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Spodziewałem się tego, że to DLC będzie dobre, ale że aż tak to nie przeczuwałem. Kiedyś się to zakupi, razem z innymi DLC - ot pewnie w okolicach okresu przed-premierowego DA3 :D

EDIT:

/ani też trylionów obietnic Casey Hudsona, producenta DAII

/Z produkcji na produkcję ekipa Casey Hudsona

Casey Hudson producentem DA2? Odkąd to? Myślałem, że ten facet zajmuje się tylko serią ME.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...