BLOGOWY KONKURS - DEAD ISLAND
BLOGOWY KONKURS - DEAD ISLAND
Jest godzina 5:45. Słońce właśnie wyszło zza horyzontu i wszystko wskazywało na to, że będzie to kolejny taki sam dzień jakich wiele. Nikt jednak nie wiedział co wydarzyło się poprzedniego dnia w laboratorium.
Mężczyzna w wieku około 40 lat wstał leniwie z łóżka. Popatrzył na zegarek. Była godzina 6:00. Zawsze wstawał o tej godzinie. Wstawał zawsze tak wcześnie bo nauczył się, że wtedy więcej rzeczy zrobi za dnia niż osoby, które wstaną o 10. Wyjrzał za okno i coś go zaniepokoiło. Wszędzie było cicho. Było to dziwne nawet jak o tej godzinie. Warszawa wydawała się zatrzymać. Ze zdziwienia wyrwało go dopiero pukanie do drzwi. Któż to mógł być o tej porze? Powoli podszedł do drzwi po drodze zabierając kij bejsbolowy. Popatrzył na wizjer, ale nic nie zobaczył.
- Cholerne dzieciaki...
Mruknął pod nosem i poszedł do kuchni. Kij położył w pokoju i zaczął przygotowywać sobie kanapki. ŁUP! Mężczyzna przeciął sobie palec nożem z powodu dziwnego łupnięcia. Teraz miał na głowie jednak inne sprawy. Coś wywali drzwi w jego domu i najwyraźniej nie było to przyjaźnie nastawione. Chwycił ścierkę i obwinął sobie krwawiącego palca. W drugiej ręce trzymał nóż. Ostrożnie zbliżał się do rogu, gdy nagle coś zaczęło zza niego wychodzić. Chwycił pewniej nóż i czekał. Okazało się, że była to istota tak dziwna, że aż dziw brał, że coś takiego w ogóle powstało. Miało około 2 metrów i lekko kulało na prawą nogę. Całe było niebieskie, a na sobie miało ciuchy, które były zachlapane krwią. Zbliżało się do niego powoli włócząc nogami po ziemi. Cała podłoga została zachlapana, gdy mężczyzna zamachnął się nożem. Wiedział, że powinien celować w głowę jednak nerwy mu puściły i trafił w pierś. Dziwne stworzenie nie przejęło się rana zbytnio i dalej sunęło w stronę przerażonego mężczyzny. Odsuwał się do tyłu aż jego ręka nie trafiła na kij, który tu pozostawił. Chwycił go i zamachnął się z całej siły. Na początku poczuł opór, ale po chwili stało się coś dziwnego i opór zniknął. Tym razem trafił w głowę, która pod siłą uderzenia odpadła. Z szyi buchnęła krew zachlapując całe mieszkanie. Cuchnęła zgnilizną. Marcin ? bo tak nazywał się mężczyzna ? zatkał sobie nos ręką, bo od tego zapachu robiło mu się niedobrze. Podszedł do telewizora i włączył kanał informacyjny. Przez cały ekran przewijał się napis: ?Prosimy o pozostanie w domu. Pod żadnym pozorem nie należy wychodzić ze swojego mieszkania. Dziś w nocy z laboratoriów wyciekł groźny wirus przenoszony jest przez innych zarażonych. Należy unikać kontaktu z nimi, a w szczególności z ich krwią.. Prosimy o unikanie kontaktu z innymi?
- O rzesz w mordę...
Prawie krzyknął Marcin. Popatrzył na ścierkę, która była cała czerwona od krwi. Powąchał ją i poczuł odór krwi tego zombie. Wiedział, że został zarażony, ale nie wiedział jak długo pozostanie jeszcze człowiekiem. Zegar wybij 7. Mężczyzna nie wiedział jak to możliwe, że minęło aż tyle czasu odkąd wstał. Coś było nie tak. Popatrzył na telewizor, a tam pokazywało godzinę 10. Poszedł do pokoju i spojrzał na zegar ścienny 6:30.
- Co tu się dzieje?
Mruknął do siebie i wrócił do robienia kanapek. Prawie zapomniał o swoim palcu, który przypomniał o sobie dopiero, gdy Marcin chwycił nóż. Podszedł do apteczki i wyciągnął bandaż, który założył sobie na palec. Teraz przynajmniej nie chlapał krwią po kanapkach. Zjadł śniadanie i chciał pooglądać telewizję, ale na wszystkich kanałach nadawali to samo. Po chwili zgiął się w fotelu i zwymiotował na podłogę tuż pod swoimi nogami. Spojrzał na swoje ręce, które wydały mu się bardziej niebieskie niż zwykle. A może tylko mu się wydaje? Szybko pobiegł do łazienki i spojrzał w lustro. Zrobił to z trudnością, gdyż stał się wyższy. Popatrzył na swoją twarz, która okazała się autentycznie niebieska. Było źle. Zaczęło mu się kręcić w głowie i upadł. Po godzinie nie było już śladu po Marcinie. Został już tylko zombie, który wstawał i wyszedł z mieszkania. Zmierzał w stronę najbliższej szkoły.
2 Comments
Recommended Comments