Niedzielne refleksje 4: Być magnatem (linii lotniczych)
Zapewne zauważyliście już, drodzy czytelnicy, że ostatnio nie było niedzielnych refleksji. Muszę powiedzieć wprost: nie starcza mi zwyczajnie czasu i pomysłów, aby co niedzielę pisać świeży tekst. Dlatego od dziś będe pisał "w kratkę" - ot, kiedy najdzie mnie refleksja, to nie omieszkam się nią podzielić z Wami.
Dzisiaj wpis nietypowy z dwóch powodów. Po pierwsze, w całości poświęcony jednej grze, nie jednak jako jej opis czy recenzja,
ale raczej jako wspominek, pomimo, że ostatni raz kontakt z ową grą miałem dobre kilka lat temu. Po drugie - fani różnej maści
eRPeGów, bohaterów, epickości i BioWare'u spodziewający się recenzji DLC od Miszczuf Gatunku czy flejmu na temat wyjątkowego
lenistwa dzisiejszych twórców cRPG... (uff...) zawiodą się. Ponieważ wspominana przeze mnie gra należy do gatunku (statystycznie)
najbardziej przez Was (tzn. fanów RPG) znienawidzonego - Tycoonów.
Dawno, dawno temu, kiedy Tormenty i Baldury święciły swoje pierwsze sukcesy, tj. w 1999 roku, studio Spellbound wydało grę zrobioną
przez Armina Gesserta - symulator linii lotniczych Airline Tycoon. Myślicie sobie "czy ten facet oszalał?! Opisuje SYMULATOR LINII LOTNICZYCH?!"
To oznacza, że nie słyszeliście o tej grze ani gronie fanów, jakie niemiecka produkcja sobie uzbierała. Po oczach już od pierwszych chwil
bije niecodzienna, humorystyczna stylistyka, z przerysowanymi, jakby ulepionymi z modeliny postaciami. Airline Tycoon nie traktuje tematu linii
lotniczych na poważnie. Równie dobrze mógłby być Symulatorem Koszenia Trawnika u Sąsiadki, byle tylko mieć pretekst to pokazania karykaturalnej,
naciąganej rzeczywistości z mnóstwem gagów, ciekawych dialogów i masą dobrej zabawy.
W grze wcielamy się w jednego z czterech właścicieli linii lotniczych. Za jego pomocą przyjdzie nam poruszać się po lotnisku i załatwiać wszelkie Ważne Sprawy
- kupować samoloty, paliwo, zatrudniać pracowników itd. - jak i Mniej Ważne Sprawy, typu lektura prasy, czy kupowanie sobie alkoholu.
Po lotnisku poruszamy się w czasie rzeczywistym i chcąc wykonać jakąś czynność związaną z interesami, rozmawiamy z barwnymi postaciami, przeprowadzając z nimi humorystyczne dialogi.
W sposobie rozgrywki Airline Tycoon przypomina bardziej przygodówkę niż tycoon. Mamy na dole pasek z przedmiotami, których możemy używać wedle woli a także dawać je różnym
osobom, postaci wskazujemy miejsce docelowe, klikając nań myszką, oraz przeprowazdamy konwersacje na lotnisku wybierając (w pełni udźwiękowione) opcje dialogowe. Tutaj na uwagę
zasługuje świetne, pełne spolszczenie CDProjektu, które trzyma klimat i nie ujmuje nic z czaru oryginalnego AT.
Gra posiada wiele pobocznych wątków oraz ukrytych smaczków. Każdy dociekliwy znajdzie tutaj wiele zaskakujących miejsc i rozwiązań, dzięki czemu gra nie nudzi się tak szybko.
Możemy np. znaleźć gościa sabotującego samoloty, aby zdobyć przewagę nad konkurencją. Każdy kto miał styczność z grą, zapewne pamięta słynnego Araba (tego od futerału od skrzypiec ).
Słynny Arab
Dość już jednak zachwycania się grą, ponieważ są to Niedzielne Refleksje, a to do czegoś zobowiązuje, prawda? Bowiem w październiku, 12 lat po premierze, światło dzienne ma ujrzeć sequel
tegoż symulatora. Pomimo całej mojej miłości do "jedynki", mam jakieś złe przeczucia. Mianowicie coś, co sprawdziło się kiedyś, nie musi sprawdzić się dziś, a oryginalną, pokręconą atmosferę tej gry
trudno będzie odtworzyć po latach nie kopiując bezczelnie oryginału. Podejrzewam też, że Słynny Arab nie przejdzie przez sita poprawności politycznej, ale mam nadzieję, że twórcy uzupełnią grę
jeszcze większą ilością gagów.
Liczę także na to, że twórcom uda sie uniknąć powtarzalności wynikającej z umieszczenia akcji gry w tym samym, jednym lotnisku (ja np. pokusiłbym się o więcej lotnisk do wyboru)
a nawet odwiedzania tych samych miejsc co w pierwowzorze! Choć już ciekawym i klimatycznym patentem, mówiącym także co nieco o warstwie przygodowej gry, jest system podpowiedzi
w postaci dwóch żeńskich postaci - diabła i anioła, serwujących naszemu bohaterowi skrajnie różne punkty widzenia i możliwości rozwiązania danego problemu.
No cóż, pozostaje mi czekać do października i samemu spróbować, co z tego wyjdzie. Jeżeli dojdzie do zakupu, macie gwarancję, że zobaczycie tutaj recenzję Airline Tycoon 2. Jeżeli nie, cóż... zapewne okoliczność ta będzie podyktowana kiepskimi recenzjami w mediach. Wam natomiast polecam zapoznanie się z pierwowzorem, który nadal jest jak najbardziej grywalny, jednakże trudny do zdobycia (jedyne wyjście to aukcje...). Jeżeli tylko przyzwyczaicie uszy do muzyki w formacie MIDI, lub ją wyciszycie...
3 komentarze
Rekomendowane komentarze