Gdzie ma początki złodziejstwo tożsamości narodowej?
Ależ ci Litwini to wredny naród. zabójcy polskości. Jak inaczej można nazwać sytuację, gdy fakt, że jego sąsiad jest Polakiem, decyduje o wspólnych stosunkach. Do tego jeszcze bezczelne chamy zakazują u siebie w kraju jakże ważnego języka Polskiego. Nie zgadzają się na dwujęzyczne tablice informacyjne. Walczmy z zabocami polskości. Dla faktów mówiła Sensacja Teresa.
Tak więc jak wyżej, zastanowię się dziś publicznie, czy usuwanie Polskiego z codzienności Litwy to coś złego. Czy mamy do czynienia ze zjawiskiem, któremu należy się przeciwstawić? Moim zdaniem niekoniecznie.
Prawa mniejszości narodowych
Prawo zapewnia mniejszościom narodowym prawo do pielęgnowania własnych, oby zgodnych z konstytucją zamieszkiwanego kraju prawach. Należy do nich między innymi wolność religijna i polityczna. O ile pierwsze nie budzi zastrzeżeń w przypadku szarych obywateli (islamskich terrorystów pomińmy) to w kwestiach politycznych pojawiają się tzw. Poglądy prawnie zakazane. Przykładowo w Polsce zakazany jest faszyzm, więc jego propagowanie (brak umiejętności zachowania swojego upodobania dla siebie) jest prawnie zakazane. Nie mogą też istnieć partie polityczne, które takowe idee głoszą.
Co więcej każdy ma też prawo do pielęgnacji własnego języka. To znaczy, że nikt nie może zakazać nam jego użycia, czy to w rozmowie czy do niegrzecznego zwierzątka domowego. Tutaj Polacy z Litwy protestujący przeciw zakazowi ?polskości? mieliby rację. Słowo ?mieliBY? nie przypadkowe, gdyż ...
Obowiązki ?obcych?
... problem jest troszkę inny. Każdy kraj ma prawo posiadania własnego języka urzędowego. Posiadanie paru języków obowiązujących jest też możliwe. Podniesienie Polskiego do tej rangi oznaczałoby dla Litwin klęskę, gdyż ich język poszedłby całkowicie w odstawkę. Wielu dumnych Polaków znałoby tylko swój, przecież też ważny język. Nie należy też zapominać o randze MNIEJSZOŚCI. Polscy emigranci na Litwie mają prawo startować do sejmu, ale język Litewski obowiązuje wszystkich. Naszych rodaków jest na Litwie 300 tysięcy (na 3 mln).
Teraz wyobraźcie sobie, że co dziesiąty obywatel przestaje mówić po Litewsku, bo jego język jest ważniejszy, a zarazem w jego odczuciu bardziej słuszny. Oczywiście są też regiony mniej lub bardziej ?polskie?. W niektórych miejscach ten procent wzrósłby o wiele więcej niż 10%. Brzmi jak próba zaboru? Nie dziwię się Litwinom, że protestują przeciw tabliczkom informacyjnym po Polsku. Najpierw one, a potem co? Trudności komunikacyjne też byłyby większe niż przy takim samym przypadku w Czechach. Obydwa języki różnią się tak znacznie, że zrozumienie choćby wulgaryzmu to nie lada wyczyn.
Jeszcze rozumiem takie połączenie w Afryce, gdzie języki wywodzą się od plemion i uzupełnia je Francuzki lub Angielski. Nawet w RPA taki afrikanees wywodzi się po części od kolonizatorów.
Statystyka mówi
Za granicą trwa ?nietolerancja? dla emigrujących cyganów czy arabów. Tutaj też słowo komentarza, bo akurat idealnie pasuje do opisywanego poniżej przypadku. Wielu z nich emigruje na zasadzie: jestem biednym, dyskryminowanym za nic emigrantem. Po pierwsze w Anglii czy Francji wielu z takich biedaków nie zadało sobie trudu nauczenia się języka. Po prostu przyjeżdżają i oczekują, że ich przyjmą jak lordów. Oni nie muszą znać języka, bo po co. Lepiej żerować na tym, że można posądzić kogoś o dyskryminację.
Wśród wielu takich emigrantów znajdują się też złodzieje. W europejskich krajach, na plażach badziewie sprzedają zwykle ludzie, którzy zdecydowanie wyglądają na emigrantów. Podczas wielu lat doświadczeń NIGDY nie widziałem ?handlowca?, który miał rzeczywiście korzenie danego kraju. W kwestii złodziejstwa nie tylko tyle mam do powiedzenia. Zdarzyło mi się ostatnio paść ofiarą złodzieja w Hiszpanii. Utrata dokumentów zmusiła nas do udania się na policję. Tam oczywiście pokazywali kartotekę w celu rozpoznania złodzieja. Pod zdjęciami informacje o pochodzeniu dobitnie pokazywały kto kradnie. Ale oczywiście taki jeden z drugim pójdą się poskarżyć, że dyskryminacja, od złodziei wyzywają. O ile pamiętam sądy nie obalają stereotypów. Najprostszą drogą naprawy wizerunku jest po prostu poprawa swojego zachowania.
Gdzie jest granica?
Tak więc mniejszości mają prawa do swojej kultury, ale by ktoś biorący je na poważnie nie był pokrzywdzony z tytułu mieszkania we własnym kraju, należy pamiętać, że ich konstytucja jest najważniejsza. Nieważne dlaczego, ważne że mieszkasz w danym kraju dostosuj się do panujących tam reguł. Na pewno wszyscy będą cenić cię bardziej za to niż za arogancję ...
A wy co sądzicie na temat przedstawionych tu problemów?
3 Comments
Recommended Comments