Za dzieciaka się czytało...
Jako mały niepozorny szczeniaczek lubowałem się w prasie wszelakiej. Rzadko prosiłem o zabawki, rodzice trwonili swoje ciężko zarobione pieniądze na moje kaprysy względem magazynów. Ostatnia wizyta u matki i wycieczka na strych zaowocowała powrotem niesamowitych wspomnień z dzieciństwa, kiedy to siadałem w kącie mojego pokoju ze sztaplem gazet wokół siebie. I czytałem. A co się czytało? Ach, ile tego było! Może zacznijmy od początku...

To w zasadzie pierwszy magazyn, który zacząłem kolekcjonować. Pierwszy numer ukazał się w 1994 roku i przez trzy lata ukazywał się w cyklu dwutygodniowym. Osobiście zacząłem zbierać w '97, kiedy to już stał się tygodnikiem. W każdym numerze dołączony był prezent (teraz wydaje się to badziewne, wtedy był to megawypas). W późniejszych latach gadżety był dodawane tematycznie - zestaw na Halloween, sprzęt detektywa, czy też papierowy gry sportowe. Prócz, co oczywiste, komiksów w magazynie znalazło się miejsce na Figle Figlarzy (czyli jak zrobić fajny kawał znajomym), zagadki, rebusy i rozmaite ciekawostki. Kiedy rozpocząłem kolekcję Kaczor Donald kosztował 1,95. Ostatnio z czystej ciekawości zerknąłem w Empiku na aktualny numer i ujrzałem bajońską sumę 5,50. Aż mi się przykro zrobiło...

Do dziś uważam, że Wally zwiedza świat był jednym z najlepszych magazynów dla dzieci. W każdym numerze główny bohater wraz z swoimi przyjaciółmi odwiedzał inny zakątek świata. Każdy tekst był napisany ciekawie i przystępnie. Świetnie opisano najważniejsze elementy kultury danego kraju/regionu, różnorodne ciekawostki oraz położenie geograficzne. Do pisma dołączane były naklejki, które umieszczało się w odpowiednich miejscach w atrakcyjnym i kolorowym albumie oraz na grzbiecie segregatora. Nie zabrakło także zagadek, które polegały na odnalezieniu Wally'ego na obrazku zapchanym postaciami.
Pierwszy numer O.K. ukazał się w 1998 roku i od razu podbił moje dziecięce serducho. Celem magazynu było zachęcenie dzieci do nauki języka angielskiego w towarzystwie ulubionych postaci z Looney Tunes. Początkowo pismo było dwutygodnikiem, później ukazywało się w kioskach co tydzień. Do co czwartego numeru dołączona była kaseta ze słuchowiskami w dwóch językach. Można powiedzieć, że magazyn był multitematyczny - nauka angielskiego była priorytetem, ale strony pełne były wiedzy geograficznej, historycznej i przyrodniczej. Czasami dorzucano jakiś prezent (plakat, notes, naklejki, itp.).

Kawaii było pierwszym w Polsce magazynem poświęconym mandze i anime. Redaktorem naczelny był znany wszystkim Mr.Jedi i to właśnie wtedy pismo mogło poszczycić się sporą ilość stron oraz długimi i treściwymi artykułami. Sielanka się skończyła kiedy zmienił się naczelny - magazyn przeistoczył się w cukierkowe pisemko, teksty były coraz krótsze i wszystko zdawało się być kierowane do coraz młodszej grupy odbiorców. Mimo to zostałem z Kawaii do samego końca, w 2005 roku wydawnictwo zawiesiło wydawanie pisma.
Magazynów, które zbierałem było więcej - Supermózg, English Junior, Cartoon Network... Ostatnio wędrując przez empikowe półki nie potrafiłem odnaleźć jakiekolwiek ambitnego pisma dla dzieci, które mogłyby równać się chociażby z Wally zwiedza świat. To trochę przykre, że wszystko zawalone jest Ben Tenem i kucykami Pony. Co gorsza, cena tych pism jest zatrważająca. A Wy co czytaliście jak byliście dziećmi?
8 Comments
Recommended Comments