LulzSec i Wielka Polityka
Stało się. Nie mogliśmy się przed tym obronić. Mysleliśmy, że to niemożliwe. A jednak możliwe.
Hakerska działalność przekroczyła granicę ostateczną. Weszła tam, gdzie wcześniej jej nie było i gdzie być jej nie ma prawa. LulzSec, po treningowych misjach w Playstation Network oraz irańskich elektrowniach atomowych i śniadaniowych włamaniach na serwery The Sun przeszli sami siebie. Dokonali aktu wymagającego nie tylko znakomitych umiejętności technicznych, ale przede wszystkich doskonałego treningu ciała i ducha. Zdeterminowani, gotowi byli na największe poświęcenie i życie w ciągłym strachu. Zdobyli fałszywe dokumenty, pozwalające im przedostać się do jakiegoś kraju, z którego ekstradycja nie jest możliwa i przystąpili do ataku.

Wczoraj w godzinach popołudniowych Polska Agencja Prasowa podała elektryzującą wieść - posłanka Prawa i Sprawiedliwości, znana członkini komisji sejmowej z wykształceniem prawniczym (po administracji) i bojowniczka o prawdę REZYGNUJE z wyścigu do Sejmu! Dziennikarze podali tę wiadomość cichym tonem, dzieci w przedszkolach zgromadziły się przed telewizorkami, gdzie przerwano dobranockę, by nadać krótkie orędzie prezydenta. Ulice opustoszały, kłotnie ucichły, tramwaje stanęły. WIG - 20 spadł o kilkanaście procent, kanclerz Niemiec i prezydent Rosji nerwowo zacierali ręce, chichocząc przy tym złowrogo, a prezydent Stanów Zjednoczonych zaczął pisać notę kondolencyjną. Kraj opanowała stangacja i niedowierzanie.
Jednak kilkanaście minut późnie westchnienie ulgi wydobyło się ze zbiorowej piersi Polaków - czujna posłanka wykryła zbrodniczą akcję i zdementowała tragiczną plotkę! Rumieńce wróciły na twarze dziatek, tramwajarze z radości przestali sprawdzać bilety, pozwalając wszystkim jeździć za darmo w tym szczęśliwym dniu! Polacy radowali się i tańczyli na ulicach. Wróciła normalność.
Jednak nie wszędzie panowała tak różowa atmosfera, jak wśród prawdziwych i zwyczajnych Polaków. W biurach rządu napięcie sięgało zenitu. Premier kręcił się po gabinecie i kopał nerwowo piłkę w stronę kartonowego logo Prawa i Sprawiedliwości, starając się na przemian trafiać w napis i w polską flagę z boku. Czerwony telefon - bezpośrednie połączenie z szefostwem na Kremlu - migał złowieszczo czerwoną diodą. Premier odebrał instrukcje i wyjął telefon komórkowy.
-Grzesiek! Jesteś tam?! Zająłeś się tymi hakerami? Nie, nie wiem gdzie masz ich wysłać i nie obchodzi mnie to. Byle daleko. Wszystko się znowu rypnęło. Prokuratura siedzi im na karku, przecież wiesz, że się dowęszą, że to nasza sprawka!
Pacnął w guzik "off" i wsparłszy ręce na biodrach zaklął. Znowu to samo. Co spróbuje zniszczyć demokrację, co już prawie pogrąży ludnośc w rozpaczy i beznadziei, co już prawie-prawie domknie sprawę wykupu polskich ziem przez Niemców - zawsze wkracza ONA. Obrończyni Prawa i Sprawiedliwości. Bojowniczka o prawdę i podpora niesłusznie oskarżonych. Niedająca się podejść prawniczka (po administracji). Nieważne, to jeszcze nie koniec. Z LulzSekiem czy bez, i tak doprowadzi do powstania kondominium - nieważne ile skrzynek pocztowych stanie mu na drodze!

A nad krajem niespiesznie wstawało słońce...
10 Comments
Recommended Comments