
Dzisiejsza młodzież (do której mam niewątpliwy zaszczyt przez najbliższe 5 msc-y się zaliczać) dumnie obwieszcza, że "lektury są dla leszczy co nie potrafiom filmu oglondnąć albo streszczenia przejrzeć" (ortografia zamierzona). Cóż, od dawna wiadomo, że złoty wiek czytelnictwa już dawno przeminął i książki powoli przechodzą do lamusa. Czy jednak przymus wyczytania kilku książek w ciągu roku szkolnego jest aż tak straszny?

Przyznaję się bez bicia - złoty wiek czytelnictwa już dawno przeminął. Powodem tego jest oczywiście elektronicznych form rozrywki oraz filmu i muzyki. Nie żebym narzekał, ale dzisiaj człowiek(będący zarówno w szkole wyższej jak i w gimnazjum), który lubi czytać to przedziwny okaz. Książka nie daje niestety takiego lansu jak najnowszy telefon, czy tablet w łapie. Czas książek przeminął - i wielce nad tym ubolewam. Jednak w szkołach pozostał przymus wertowania co bardziej epokowych dzieł, aby młode pokolenie miało pojęcie, że istniał kiedyś ktoś o nazwisku Mickiewicz i pisał wiersze.

Przejdźmy jednak do samych lektur - co my tu mamy?
Program nauczania wymaga od nas czytania dzieł charakterystycznych dla omawianej aktualnie epoki. I tak rozpoczynając romantyzm muszę przeczytać "Giaura" oraz "Cierpienia młodego Wertera"(to oczywiście nie wszystko). Czy te książki są powodem narzekań ponieważ są grube? A skąd - każda ma poniżej 100 stron, czyli nie powinny nikomu zająć więcej niż 4 dni po kilka godzin (w zależności od szybkości czytania danej osoby). Co jest więc problemem? Język.
Nie jest tajemnicą, że kiedyś mówiono i pisano inaczej - to naturalna ewolucja społeczności ludzkiej prowadzi do rozwoju(bądź zacofania) językowego. Dodajemy nowe uproszczenia, kwalifikujemy nowe wyrazy, zapożyczamy z innych języków... to wszystko zawsze było i będzie. Niemożliwe jest jednak przełożenie takich tytułów na język bardziej współczesny. Myślę że to boli najbardziej - niezrozumienie tekstu. Człowieka irytuje, że nie potrafi zrozumieć tego co ma przed oczami, czyż nie?

Czy czytanie lektur jest konieczne?
Zapewne czytanie utworów typowych dla epoki, którą aktualnie się zajmujemy na lekcjach polskiego, pomaga w zrozumieniu tejże epoki, lecz nierzadko musimy poznać wiele utworów pochodzących z tego samego okresu, aby uświadomić sobie kto/co i na kim się ktoś wzorował pisząc swoje dzieła. Owszem, bywa to ciekawe (znajdowanie powiązań między kolejnymi lekturami, to jakby odkrywać fascynacje pisarza), ale jest tego stanowczo za dużo. Moim zdaniem powinno się, choć trochę, ograniczyć ilość lektur i dodać książki bardziej nowoczesne(choćby sagę o Wiedźminie A. Sapkowskiego, która co prawda jest w podręczniku do gimnazjum, ale tak jakby na "odwal się"). Zbyt mało tu tekstów aktualnych, a zbyt dużo tekstów przestarzałych. Mała uwaga do ministerstwa edukacji - może nadszedł czas na jakiekolwiek zmiany?
Co zamiast/obok lektur?
Oprócz książek istnieją przecież inne elementy typowe dla epoki. Owszem, w szkole omawiamy obrazy, rzeźbę (czasem muzykę) ale jest tego mało i niewiele właściwie się dowiadujemy. Pozostaje pytanie: co, poza książkami, moglibyśmy poznawać w ramach lekcji?
- filmy?
- muzykę?
- komiksy?
- teatr i operę?
- a może gry komputerowe?
W każdej z powyższych kategorii znajdziemy elementy przełomowe, niezmiernie ważne dla człowieka, coś, co zmienia patrzenie na świat. Nie szukamy tu czegoś, co zostało wysoko ocenione, ale tego, co sprawiło, że zaczęliśmy myśleć, tego, co jest oryginalne, tego, czego nie było nigdy wcześniej.
A jak wy sądzicie, co powinniśmy poznawać zamiast/obok lektur?
Piszcie w komentarzach

9 Comments
Recommended Comments