A Ty jak głosujesz?
Właśnie z ogromną przyjemnością przeczytałem w najnowszej Polityce tekst Roberta Krasowskiego o prezesie PiSu i zmusił mnie on do zastanowienia się nad paroma sprawami. Otóż w artykule tym autor rozprawia się z paroma mitami obrosłymi wokół byłego (na szczęście) premiera i przedstawia rzetelną charakterystykę jego działalności politycznej. Wszystko w sposób wnikliwy i naprawdę interesujący, więc zachęcam do lektury.

Prezes - ostoja prawicy?
Wydawać by się mogło, że człowiek stojący na czele największej prawicowej partii opozycyjnej (a przynajmniej prawicą się mieniącej, bo politycznie to już nie tak jasne) sam wyznaje prawicowe ideały. Krasowski pozbawia nas jednak złudzeń i przypomina środowiska, w których Jarosław Kaczyński obracał się przed rokiem 1989 i chwilę po tym czasie. Były to środowiska lewicowe (Kuroń, Michnik, itd.). Dopiero w momencie, gdy okazało się że nie ma dla niego miejsca w nowotworzonej rzeczywistości postanowił uderzyć z drugiej flanki i zaczął szerzyć prawicowe poglądy, co budziło zdziwienie nawet jego brata. W jednej chwili z lewicowca przekształcił się w chadeka.
Wyczuwanie pisma nosem
Kaczyński wykorzystywał jednak swoją inteligencję (której, niestety, odmówić mu nie sposób) i niebywały dar wyczuwania ludzkich nastrojów dalej, by budować ideologię, która miała odzew w społeczeństwie. Lud nie lubi Balcerowicza? Głosimy konieczność jego usunięcia. Lud boi się przestępców? Budujmy na tym naszą partię! I nieważne, że zdarza nam się głosić rzeczy zupełnie sprzeczne (Krasowski podaje przykład "nocnej zmiany warty", gdy Kaczyński najpierw ogłosił Bronisława Geremka wrogiem demokracji, a za parę miesięcy chciał go widzieć na stanowisku szefa MSZ) - ludzi nie interesuje spójność. I tak w kółko Macieju mówił to, co odzwierciedlało nastroje ludu i wzbudzało jego aktywność, nie zważając na nielogiczności.

Paranoja?
Dużo ostatnio mówi się o rzekomej niepełnosprawności umysłowej prezesa. Ciężko tak tego nie widzieć, gdy potrafi on kilkakrotnie zmienić zdanie na czyjś temat i cały czas twierdzić, że tak mówił od początku. Zresztą cała jego partia słynie z odwracania kota ogonem, ale to prezes przoduje w tym procederze. Jednak mimo tak oczywistej nieszczerości poparcie dla PiS nie spada drastycznie, a sam Kaczyński, mimo przegrywania każdych wyborów ciągle jest prominentną postacią. Jak to możliwe? Dzięki cynizmowi. Ten dar wykorzystuje on bezlitośnie i do ostatniej kropli, bo wie, że nic mu za to nie grozi. Inni politycy starają się być mniej lub bardziej stabilni w głoszonych poglądach i krygują się (znów: w różnym natężeniu) przed głoszeniem rzeczy zupełnie sobie sprzecznych. Kaczyński nie. On jako pierwszy (wg Krasowskiego) wyczuł to, czym kierują się tabloidy w codziennej pracy - że ludzie nie chcą merytorycznie, tylko głośno. I on im to daje. Nie bawi się w subtelności, wali prosto w nos. Doprowadza tym co inteligentniejszych głosujących do białej gorączki, ale wie że tylko tak dotrze do "soli tej ziemi". Bo ta lubi jak jest prosto i jasno. Lubi czytać "Fakt" i "Super Express". I prezes daje im podobny poziom politycznego dyskursu.
Do czego zmierzam?
Ano do tego, moi mili, że przychodzi właśnie pora na zastanowienie się na naszymi preferencjami. Czym kierować będziemy się przy skreślaniu nazwisk na kartach? Nie czarujmy się - wiekszość z nas nie zna nawet programów partii, na które głosuje. Patrzymy na twarze przywódców i oceniamy, czy ich lubimy, czy może nie. A oni doskonale o tym wiedzą. I albo próbują nas zwabić pięknymi obrazkami, estetycznym otoczeniem i pozorami spokoju (partia rządząca), albo grają dojmującym poczuciem zagrożenia, chaosu, apokalipsy wręcz (opozycja). Nic jednak nie mówi się o REALNYCH możliwościach polityków. Nie mówi się o rzeczach istotnych i będących w zasięgu ręki. Większość skupia się na wielkich słowach i ideach, nie dotykając nawet "przyziemności". Dziś akurat przoduje w tym SLD, za co zostało nawet ostro zjechane przez Nie, czyli gazetę mocno z tym ugrupowaniem sympatyzującą. Ba, Palikot nawet ogłosił, że ma poparcie Urbana.

Inni jednak nie pozostają w tyle.
Pamiętajmy - politycy w czasie kampanii starają się nas zalać potokiem nierealnych obrazków, obiecują spełnienie marzeń. Niektórzy cynicznie i wbrew swoim przekonaniom (vide Jarosław Kaczyński) będą iść w zaparte i brać tyle głosów, ile uda się "nachapać". Inni, jak partia rządząca, będą mówić o "niedokończonym dziele" i lepszej przyszłości. Jeszcze kolejni (hello, SLD!) nie będą bali się obiecywać gruszek na wierzbie, byle przykryć niedostatki merytoryczne i przekrzyczeć rywala. To wszystko cyrk.
To jarmark, a człowiek niestety musi w tym jarmarku znaleźć kogoś, kto pod tą nieszczerą i cyniczną skórą jest mu jakoś bliski. I na niego zagłosować, licząc dość optymistycznie, że chociaż 1% obietnic zostanie jakoś spełnione. Na więcej liczyć nie powinniśmy, ale też nie zniechęcajmy się zbyt łatwo - polityka wymaga odarcia jej z głośnych haseł i "twarzy". Dopiero tam, pod spodem, w zaciszu siedzib znajdziemy ludzi nie od krzyczenia, a od roboty. I często są to ludzie bardzo sensowni. Wystarczy trochę o nich poczytać i wreszcie otworzyć program partii przed postawieniem krzyżyka, a nie po. Bądźmy świadomi, kogo wybieramy.
Czego wam życzę.
Krzych
18 Comments
Recommended Comments