A dzisiaj premiera!
Dzisiaj wpis wiernopoddańczo-miłośniczy, a do tego krótki i treściwy. Bo jest okazja.
26.06.2000
Tego dnia na blaszakach zawitał Deus Ex - gra, która nie mogła się udać. Gracze rozpieszczani do tej pory pięknymi strzelaninami pokroju Quake'a czy innego Unreala dopiero zaczynali poznawać uroki śledzenia fabuły z perspektywy pierwszej osoby. Wszystko to za sprawą Half - Life'a, pierwszego FPSa, w którym aż tak mocny nacisk położony został na opowiadaną historię. Nie był więc to okres sprzyjający rewolucjom. Ale z drugiej strony - który jest?
Warren Spector uznał jednak, że jest w stanie pokazać coś nowego, innego, przełomowego wręcz. Miał powody tak myśleć, w końcu ledwie dwa lata wcześniej stworzył Thiefa - kolejny kamień milowy w historii branży, a wcześniej wiele, wiele innych tytułów, równie znanych i uznanych. Ba, dość powiedzieć, że jest symbolem nietuzinkowego gamingu.
Jego pomysł zakładał połączenie FPSa i RPGa, co dzisiaj już nie dziwi, ale dekadę temu mogło bawić. Bo jak pogodzić rozwój postaci z dynamiczną rozgrywką? On miał na to pomysł i wprowadził go w życie. I po chwili niedowierzania po premierze świat oszalał na punkcie Deus Exa.
Dlaczego?
Można odpowiedzieć rozwlekle i nie powtarzając się zapełnić opasłe tomiszcza, a można też krótko: "bo to znakomita gra jest". Nie tylko zapewnia roz(g)rywkę na najwyższym poziomie, ale też trzyma w napięciu fenomenalną fabułą, ćwiczy szare komórki niebanalnymi możliwościami podchodzenia do misji i, co chyba najważniejsze, pozwala rzeczywiście wczuć się w odgrywaną postać. Pozwala uwierzyć w ten świat i zmotywować do bycia jego częścią.
Fabuła jest znana, więc nie będę jej tu po raz n-ty przywoływał. Bohater też, wszczepy tak samo. Każdy to zna, a jak nie zna, to wstyd i sromota. Bo kto nie poprawiał sobie nigdy siły lub nie wyostrzał wzroku przy użyciu nanotechnologii, ten nie jest prawdziwym graczem .
A dziś...
... ma premierę trzecia część tej rewolucyjnej produkcji i zdaje się, że w przeciwieństwie do nieudanej części drugiej, ona może równać się ze swym protoplastą. I mimo, że sam Spector nie brał udziału w jej tworzeniu (choć ponoć był konsultantem) doniesienia ze świata potwierdzają, że duch jedynki został zachowany. Fachowcy z Eidos Montreal zrobili godny prequel jednej z najlepszych gier jakie powstały. Zrobili go po swojemu, z charakterystyczną stylistyką, ale recenzenci światowi zgodnym chórem powtarzają, że duch DX unosi się nad tą produkcją i uśmiecha z satysfakcją. Czego chcieć więcej?
Do sklepów czym prędzej i poczuć tchnienie cyberpunku!
Krzych
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze