Jeżeli nazwę Biblię księgą kłamstw, to stwierdzę fakt, skrytykuję źródło wiary, czy może dopuszczę się obrazy uczuć religijnych? Pytanie z gatunku ważkich i delikatnych. Od niego zależy gdzie w naszym państwie kończy się szeroko rozumiana wolność słowa, a zaczyna ochrona przekonań rzesz społeczeństwa.
Obrażono 90% Polaków
Wrzesień 2007 roku, Gdyński klub "Ucho", koncert zespołu black metalowego Behemoth. W trakcie występu wokalista, Adam D. (I tak go znacie - Nergal) nazywa Biblię "kłamliwą księgą", po czym, ku uciesze gawiedzi drze ją w strzępy. Wszyscy dobrze się bawią, a kapela gra w najlepsze. Jakiś czas później pod adres Darskiego przychodzi pozew sądowy. Powodem okazali się pomorscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz Ryszard Nowak, przedstawiciel Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami. O ile nazwisko Nowaka jest jakoś uzasadnione, o tyle Nergal musiał przecierać oczy ze zdumienia widząc, że jego koncerty przeszkadzają członkom partii politycznej. Zdaniem skarżących, na scenie doszło do popełnienia przestępstwa, a konkretniej obrazy ich uczuć religijnych.
Sprawa znalazła swój finał dopiero w roku obecnym, a wyrok wywołał wielkie kontrowersje. Wokalistę zespołu Behemoth uniewinniono, a sędzia w uzasadnieniu stwierdził, iż działanie muzyka było swoistą formą sztuki kierowaną do hermetycznej publiczności. Dodał również, że nie będzie badał, czy Adam Darski jest satanistą groźnym dla społeczeństwa i młodzieży. Riposta nadeszła błyskawicznie, w formie odwołania się od wyroku i wypowiedzi posła PiS Andrzeja Jaworskiego: Trzeba raz na zawsze skończyć z mówieniem, że sądy są niezależne. To nie sądy, to konkretni sędziowie wydają konkretne wyroki, mający określone przekonania i nastawienie do danych osób. Nie możemy pozwolić na to, żeby 90 procent Polaków, którzy czują się chrześcijanami, byli obrażani przez kogokolwiek. Nikogo nie dziwi, że przedstawiciele owej opcji politycznej szafują mocnymi stwierdzeniami. Czy rzeczywiście powodowie mieli podstawy by twierdzić, że wyrok jest żenujący i absurdalny? Czy faktycznie urażono zdecydowanie większą część obywateli Rzeczpospolitej? Opinie prezentowane w sieci nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Oto przykład szczególnie zbulwersowanego rodaka:
Oprócz tego, powiedziałem swojemu znajomemu, że uważam tego sędziego za durnia, kretyna, za esebecki pomiot jeden z wielu postkomunistycznych złogów psujących bez przerwy polski wymiar sprawiedliwości... Ten sędzia uzasadniając uniewinnienie Nergala uznał, że przestępstwa nie było, bo Nergal nie obraził posłów, którzy zgłosili przestępstwo, gdyż ich nie było na koncercie, a koncert, podczas którego opluwał nas polskich katolików i niszczył Pismo Święte, był biletowany i skierowany tylko do swoich.
~1normalnyczlowiek
Sąd zrozumiał artystę
Choć słucham zespołów grających metal tudzież rock, nigdy nie przepadałem za stylem Behemotha, ani za reprezentowaną przezeń tematyką pogańską i okultystyczną. Trzeba jednak przyznać, że skoro sama płyta The Apostasy, znalazła prawie siedemdziesiąt tysięcy nabywców, to jednak ktoś tego słucha. Jeżeli dodamy do tej liczby kolejne tysiące ludzi pobierających mp3 nielegalnie, to otrzymamy sporą grupę osób, których Nergal i spółka na pewno nie urażają. Tym też tropem podążył gdyński sąd, zaznaczając że występy kapeli skierowane są do hermetycznej publiczności. Śmiem twierdzić, że jest to teza kluczowa dla całej sprawy. Na imprezie bawiło się co najmniej kilkuset ludzi, a nieobecni - Ryszard Nowak i członkowie PiSu - poczuli się dotknięci. To tak jakbym usłyszał o dwóch, dobrowolnie walczących ze sobą "dresach" i kilka dni później pozwał jednego z nich za pobicie. Nergal nie urządził wiecu na ulicy, nie wypowiedział plugawych słów podczas uroczystości religijnej lub pielgrzymki. Występ odbył się na zamkniętej imprezie, na której każdy uczestnik znalazł się dobrowolnie, po kupieniu biletu i z możliwością wcześniejszego sprawdzenia repertuaru. Faktem jest również to, że inny wyrok sądu skazałby na banicję wykonawców pokroju Behemotha. Polscy fani Vesanii, Azarath, czy Belphegora musieliby się pogodzić z ocenzurowaniem ich źródła rozrywki. Sędzia znów trafił w sedno przyjmując, iż to swoista forma sztuki. Jeżeli zakażemy demonicznej tematyki w muzyce, to zaraz potem powinniśmy zająć się niepokojącymi obrazami Fridy Kahlo, filmowymi horrorami i książkami wspominającymi o diable. (Ja się pytam - co z transmisjami spotkań Manchesteru United?!)
Kodeks przeciwko Nergalowi?
Dotąd wszystko się zgadza i ma sens. Artysta ma prawo dotykać takich tematów, jakich zapragnie. Czy daje to jednak uprawnień do darcia Biblii na scenie? Koncert nie straciłby swoich walorów artystycznych, nawet gdyby Darski darował sobie poniewieranie symbolem religijnym. To budzi moje spore wątpliwości i jestem w stanie zrozumieć skarżących. Nergal, moim zdaniem, dopuścił się przestępstwa z art. 196 KK: Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Sędzia prawdopodobnie uznał całość występu za spójny spektakl, a drażliwe zachowanie, za jego konieczną część.
Osobiście jestem zadowolony z takiej interpretacji, lecz nie mogę się z nią zgodzić. Nergal wyraźnie wypełnił znamiona przestępstwa i ciężko się z tym spierać. Jeżeli targanie świętej księgi przed liczną publicznością nie jest obrazą uczuć religijnych, to co nią jest?
Przy tej okazji chciałbym poruszyć kwestię, przydatności normy z art. 196. O ile pozostałe dwa przepisy rozdziału XXIV Kodeksu Karnego wydają się potrzebne (dyskryminacja wyznaniowa oraz złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktów religijnych), o tyle sprawa Nergala świadczy o tym, że przestępstwo obrazy uczuć religijnych jest zbędne. Ciągłym problemem związanym z wykładnią tego przepisu jest znalezienie cienkiej granicy między obrazą uczuć religijnych a działań polegającymi na korzystaniu z wolności słowa. Następna kwestia dotyczy prawa krytyki. Do czego można się posunąć w zawziętej dyspucie na temat wyznań lub dogmatów wiary? Przecież stosując odpowiednią interpretację można uznać, że głoszenie własnej religii już jest obrazą dla osób silnie zaangażowanych w inne wyznanie. Sam znajdę wiele osób, które nie tylko wsadziłyby Nergala i jemu podobnych do więzienia, ale również wycofałyby z półek sklepowych książki typu "Bóg Urojony". Czy rzeczywiście chcemy iść w tę stronę?
23 komentarzy
Rekomendowane komentarze