Skocz do zawartości

wiadro żółci

  • wpisy
    10
  • komentarzy
    19
  • wyświetleń
    13757

Ozzy?! Ty żyjesz?


exkudlaty

298 wyświetleń

Są koncerty na które czeka się miesiącami. Bilety kupione pół roku przed wydarzeniem, plany urlopowe dopasowane do widowiska. Tak było u mnie w przypadku zeszłorocznego Sonisphere, kiedy grała Metallica (najlepszy koncert jaki widziałem). Ta sama sytuacja powtórzyła się w tym roku.

Zawsze zazdrościłem tym, którzy widzieli Księcia Ciemności prawie dekadę temu w czasie Ozzfestu. Chciałem zobaczyć show Ozzego, usłyszeć stare kawałki solowe na żywo. Ponad wszystko jednak pragnąłem usłyszeć Paranoid w wersji live. Ten utwór to kwintesencja ciężkiego grania.

W dokumencie "Metal" znajduje się wypowiedź Roba Zombie, który twierdzi, że wszystko co mogło zostać wymyślone w muzyce metalowej zostało wymyślone i zagrane przez Black Sabbath. Teraz można zagrać to samo szybciej, wolniej lub od tyłu. Sabbaci wyznaczyli kierunki do tej pory utrzymywane w ciężkim graniu.

Siłą rzeczy pragnienie usłyszenia tego na żywo rosło we mnie od małego.

Tak jak pisałem - plany urlopowe były ściśle dopasowane do terminu koncertu w Ergo Arenie.

Kiedy dotarłem na miejsce, okazało się, że oprócz biletu muszę zapłacić za postój. Nic to - 10 zł w tą czy w inną stronę nie robiło mi różnicy. Przecież czekałem na koncert życia.

Samo wejście do hali nie nastręczało problemów. Bramki (na których nie macali, co jest dość dziwne biorąc pod uwagę organizatora, który zwraca uwagę na takie rzeczy), bileter i już byłem w środku.

Godzina czekania, światła gasną. Startujemy.

MAQAMA - chyba najbardziej niedobrany support jaki widziałem. Niestety kapela tak starsznie chciała być TOOLem, że gdyby supportowali kapelę Keenana pewnie zostali by zjedzeni razem z butami za plagiatowanie. Na szczęście wybronili się coverem Zeppów - Whole lotta love. Cover był w dużej mierze zagrany z pozycji "na kolanach". Powinni dodać coś od siebie, a kawałek był kopią jeden do jednego. Ponoć przed Alter Bridge sprawdzili się świetnie, ale tu bardziej pasował by mi MECH lub Fronside.

Support skończył grać a ja szukałem miejsca obok budki akustyka, gdzie najlepiej zawsze wszystko słychać.

Wreszcie doczekałem się - na scenie pojawił się ON - Książę Ciemności we własnej osobie.

W zadzwiająco dobrej formie jak na kogoś kto przez lata ładował w siebie wszystkie możliwe używki świata.

Szósty krzyżyk na karku, a werwa iście młodzieńcza. No prawie młodzieńcza, bo po niecałej godzinie grania Ozzy zrobił sobie przerwę, a scena została opanowana przez gitarzystę i jego onanistyczne solówki i perkusistę, którego drum solo wganiatało w glebę. Chciaż taka gitarowa masturbacja nigdy mi szczególnie nie przypadała do gustu to jednak stałem z rozdziawioną japą jak wtedy, gdy pierwszy raz na koncercie zobaczyłem pogo.

Gig został zakończony "Paranoidem", a ja stałem oniemiały.

O ile sam występ był bardziej niż udany, to nie obyło się bez wtop. Pierwsza - akustyk, który tego dnia chyba zabalował. Efek był taki, że na początku nie było słychać wokalu, a później też dźwięk niósł się jakoś dziwnie. Może to kwestia ustawień, może samej akustyki hali, ale od wzorcowo, moim zdaniem, nagłośnionych koncertów TOOL w katowickim Spodku, jednak koncert w sopockiej Ergo Arenie odbiegał.

Druga kwestia - publiczność. Ludzie byli jacyś niemrawi i większość z nich sprawiała wrażenie, że czekają aż wokalista padnie na twarz z racji wieku. Nie reagowali na prośby o podniesienie rąk w górę, ani na uwagi Ozzego ("I can't fuckin' hear you!!).

Dodatkowo dziwi mnie chęć robienia zdjęć komórkami. Zamiast delektować się koncertem ludzie machają swoimi aparacikami w nadziei, że uda sie zrobić dobre zdjęcie. Pewnie jak pokazują foty znajomym to mówią - zobacz, ta kropka 2x2 mm to Ozzy. Przecież można zostawić tą robotę fotopstrykom z fosy przed sceną. Oni będą mieli zdjecia lepsze a same foty dostępne będą następnego dnia w większości serwisów internetowych.

Wadą trzecią było samo opuszczenie miejsca koncertu. 40 minut wyjeżdżałem z parkingu. Ale taka jest cena, którą się płaci za oglądanie show razem z kilkoma tysiącami innych fanów ciężkiego grania.

Sądzę, że to była moja pierwsza i ostatnia okazja zobaczenia Ozzego na żywo. Jeśli jednak znów przyjedzie do Polski, to kupię bilet jak tylko się pojawi i znów dopasuję plany urlopowe do terminu show.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Była niemrawa publika. Jakieś dorbne młynki się wywiązywały, ale ja się tam nie pchałem. trochę lata nie te, żeby dać sobie zęby wybić. Miałem wrażenie, że większość ludzi znała Ozziego z dwóch ostatnich płyt. Stąd ogólna niemrawość.Tacy nie bardzo mieli czego szukać na koncercie, bo same starocie szły.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...