Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470619

Pamiętnik znaleziony w Black Mesa... cz.I


bielik42

253 wyświetleń

!!!UWAGA!!! Tekst zawiera śmiertelną dawkę spoilerów oraz mało śmiesznych sytuacji. Był pisany niemal od ręki i na kolanie! Przed czytaniem skontaktuj się ze Smugglerem, a najlepiej ukończ pierwszą część Half-Life!

Autor nie bierze odpowiedzialności za zawiedzione nadzieje czytelnika na dobry kawał tekstu, czy chociaż solucje.

Tekst nie jest w 100% zgodny z rzeczywistością, nie jest nawet tekstem. Jest czymś znacznie gorszym...

Wszystko zostało wyjaśnione? Tak? Więc lecimy:

"Pamiętnik pechowego naukowca"

Data: nieznana

Miejsce: Nowy Meksyk / Tajemna baza wojskowa "Black Mesa"

Czas: 08:47 a.m.

Właściciel poniższych zapisków : Gordon Freeman / wiek: 27 lat

Dziś jest mój wielki dzień! To właśnie dzisiaj wezmę udział w jednym z najważniejszych doświadczeń naukowych na świecie. Droga do pracy mijała dosyć szybko, po drodze widziałem startujący helikopter (pewnie nasza ochrona ma dziś zmianę), kilka robotów przeładunkowych i paskudnie radioaktywny wyciek w sektorze siódmym. Jednak nawet to nie mogło mnie zniechęcić do dzisiejszej pracy. Niestety jestem już trochę spóźniony (30 minut), ale to wina tej kolejki, dziś już z sześć razy się zatrzymywała, żeby przepuścić wagony z prefabrykatami(czy czymś innym, nie mam pojęcia). Raz minął mnie wagonik z jakimś gościem w niebieskim garniaku( może to nasz szef?). Zaraz po przyjeździe na miejsce udałem się do głównej sali. Strażnik uprzedził mnie, że mam jakieś wiadomości, ale od pół godziny nie ma kontaktu z serwerami i musi naprawić komputer. Cóż, bywa. Zamiast ciepłych słów "powodzenia" otrzymałem tylko wiadomość, że czekają na mnie na poziomie trzecim. Zaraz tam będę, tylko skoczę do szatni.

Po drodze nikt ze mną rozmawiać za bardzo nie chciał, ale nic to. Dziś przewyższę tych wszystkich mędrków o głowę. Udałem się przywdziać mój kombinezon HEV. Gdy byłem już w moim przytulnym pomarańczowym pancerzu zajrzałem do swojej szafki. Znalazłem trochę energii do kombinezonu, zerknąłem na zdjęcie mojego dziecka i zauważyłem książkę o tytule "Zbrodnia i Kara" (bynajmniej tak mi się wydaje). Koniec wspominek, jazda do pracy!

Winda. Znowu winda. Już jestem obok silosu, w którym czeka na mnie aparatura doświadczalna. Kumple trochę pogadali, coś tam o "komplikacjach" i innych ważnych sprawach. Nie słuchałem ich zbytnio, byłem zbyt podekscytowany. Jeszcze jedna winda i...

Silos z bardzo wysokim podniebieniem, do którego podczepiony był laser jonizujący ukazał się moim oczom. Ruszyłem w stronę drabinki. Gdy dostałem się już na platformę operacyjną z głośników poleciał głos innego naukowca. Po dłuższej tyradzie plastikowa osłona uniosła się, i moim oczom ukazał się czerwony guzik. Bez zastanowienia wcisnąłem go. Eksperyment się zaczął. Na razie wszystko jest ok. Promień lasera kończył się na podłodze, na środku sali. Obok było małe wgłębienie w podłodze, dosyć szerokie, a na końcu tego wgłębienia stała klatka W miejscu, gdzie stała klatka, teraz stał wózek z kryształem. Pora na ostatnia fazę. Powoli popchnąłem wózek w stronę promienia. Już, już prawie kryształ dotknął lasera, gdy nagle....

Wszystko rozbłysło na zielono. Zostałem powalony na podłogę....dziwne jeziorko ze sporych rozmiarów istotami w środku. Owe istoty miały dziwnie mackowate pyski......Wybuchy, krzyki....Dookoła mnie stoi krąg obcych, z postawy przypominających ludzi, ale posiadający dwie łapki wyrastające z piersi i tylko jedno ogromne czerwone oko, chyba się naradzają....

Budzę się w silosie. Słychać tylko rumor i niekiedy jakiś krzyk. Wszystko jest zrujnowane. Wychodzę przez śluzę, napotykam pierwsze ciało naukowca. Idę dalej. Winda na szczęście działa. W pomieszczeniu kontrolnym nikt nie przeżył. Ruszam dalej. W jednym z pokoi były szklane pojemniki, w jednym z pojemników był dziwny stwór, ale przerażenie nie pozwoliło mi się mu przyjrzeć. Pognałem naprzód. Z sufitu skoczył na mnie stwór, był mały, miał macki i widocznie chciał zasmakować mojej głowy. Szybki unik i dalszy maraton do przodu. To koniec, zamknięte drzwi! Słyszę nadchodzące potwory. Tutaj umrę, chyba że....

.....ten łom obok drzwi wygląda solidnie...

.. a drzwi są przeszklone....

Łapię za łom i z rozmachem wybijam szybę w drzwiach. Kucam i przeciskam się przez nie, aby kontynuować ucieczkę. Spotykam strażnika, atakują go właśnie potwory przypominające ludzi, ale zamiast głowy mające jednego z tych skocznych stworków. Niedobrze. On strzela, a ja walę łomem. Przebijamy się do wyjścia, ale jest ono zablokowane. Zostawiam towarzysza i przebijam się łomem przez kratkę wentylacyjną do pomieszczenia biurowego. Stamtąd poszło już gładko. Kilka razy widziałem naukowców porywanych przez potwory, spotkałem nowe gatunki obcych( jak np. wybuchające psy), raz musiałem popływać w ściekach, ale kombinezon na szczęście nie zamaka. Kilka razy musiałem się przeczołgiwać przez otwory wentylacyjne, ale gdy nie ma innego wyjścia to i takim nie pogardzę. Szybko zdobyłem strzelbę, w samą porę zresztą, gdyż zaczęły pojawiać się te jednookie stwory, a były twarde. Ponoć mieliśmy wszyscy udać się na dach, gdzie wojsko nas uratuje. Zaczynałem jednak coś podejrzewać, bo natykałem się na wojskowe wieżyczki, które zabijały wszystko co się ruszało. Kilka razy widziałem pana w garniturze, co bardzo mnie niepokoi. On chyba coś wie...

Ostatnio coraz częściej słyszę marines, ocalenie już blisko!

koniec części I

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...