Your Highness
Niegrzeczna komedia fantasy. Tego oczekiwałem po obiecujących pierwszych trailerach. Zmartwiłem się i zawiodłem gdy okazało się że film nie trafi do naszych kin. Wyszło jednak na to, że taki przebieg wypadków uratował mnie przed ?spłukaniem w toalecie? kilkunastu złotych. Bo nadzieje bardzo rozminęły się z rzeczywistością. Jest fantasy ale niczym nie zaskakujące, nihil novi. Komedia w niewielu fragmentach, bardziej tragi-komedia. Niegrzeczna ? Trochę, ale głównie niesmaczna i przegięta. Zastanawia co na liście płac robią Portman i Franco.
Szybkie wprowadzenie w tematykę: klasyczny, prawie baśniowy schemat. Za siedmioma górami itd. jest sobie królestwo. Na jego czele facet w koronie. Ma on dwóch synów, bohaterów historii. Starszy (James Franco) odnosi sukcesy, raz za razem wraca zwycięski ze swoich wypraw. Jest przystojny, inteligentny, mistrzowsko włada mieczem. Wszyscy go kochają. Aha, na imię mu Fabious. Młodszy z rodzeństwa to Thadeous (Tadek ?). Całkowite przeciwieństwo brata. To ?ciapa?, leń, nieudacznik, średnio przystojny, najchętniej świntuszący z panienkami. Grany jest przez Danny?ego McBride?a. Fabious z jednej z przygód przywozi sobie narzeczoną, którą jak najszybciej zamierza poślubić. Ale w bajkach nie idzie to tak prosto, więc i tu się psuje. Ukochana Belladonna (Zooey Dechanel) zostaje uprowadzona przez bardzo złego czarownika Leezara. No i dzielni rycerze, plus ?Tadek?, wyruszają z ratunkiem w pełną niebezpieczeństw i pułapek podróż. Gdzieś po drodze wpadną na piękną i wojowniczą Isabel (Natalie Portman), która może się przydać drużynie. Ale żeby chociaż to ciekawe było ?
Zastanawiam się po co coś takiego w życiorysach Portman i Franco ? Nie ma czym się chwalić. Dla Natalie to kolejna, po Thorze, płyciutka rola. Jej postać ma być kimś z przeszłością, nie do końca to wychodzi. Idiotycznie ma się sprawa z braćmi. McBride gra młodszego, a na takiego absolutnie nie wygląda (co najwyżej chwilami upośledzonego), i realnie tak nie jest. Jeśli miało być to elementem do uśmiechnięcia się, to nie działa. Thadeous wypada jednak lepiej od nijakiego Fabiousa, ale bez fajerwerków. Justin Theroux odgrywa Leezara, który mówiąc krótko jest imbecylem (takie można odnieść wrażenie), a aspiruje do arcy złego, żądnego władzy. Wszyscy oni nie stronią od mocnego języka. Można to zaakceptować i czasem się uśmiechnąć, ale musi to być odpowiednio dawkowane, w odpowiedniej sytuacji. Tu mi coś nie ?styka?.
To co powinno ratować film tego pokroju to humor. Ten jednak jest głęboki jak łyżka stołowa, bywa prostacki i po prostu głupi. Wcale za dużo nie wymagam, bo różne rzeczy mogę ?kupić?. Tu mam problem. Muszę stwierdzić że ta produkcja mnie nie śmieszy, nie ruszyła za bardzo. Raczej znudziła.
Wszystko to jest do bólu sztampowe, szybko ujawnia się brak pomysłów u twórców. Można gdzieniegdzie doszukać się zapożyczeń i odwołań do klasyków, jest więc np. jakiś labirynt z oczywistym stworem albo mechaniczny ptak (konkurs: kto wie z czego to motyw ?).
Jeśli chciano po naśmiewać się trochę z gatunku, to widziałem lepsze wykonania. Niestety obraz ten walczy o miejsce w gronie budżetowych produkcji drugiej kategorii. Jest naiwny i rozczarowuje. Rozumiem już tę informację: przy budżecie prawie 50 milionów $, zwróciła się tylko prawie połowa.
Your Highness nie można uznać sukcesem pod żadnym względem. Można sobie nim zabić czas, ale czy trzeba ? Nie ma już nic ciekawszego ? Wiedziałem że nie należy oczekiwać po nim za dużo, że ma on dać się odprężyć. Coś poszło nie tak. A ja się czepiam bo po prostu spaprano sprawę. I nie ugłaska mnie kilkusekundowa rola pseudo-gwiazdki Igi Wyrwał (tfu !) Za nawet nie zbliżenie się do oczekiwań i zmarnowany potencjał, surowe w mojej skali 5/10.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze