"Predators" - recenzja
Minęło sporo czasu od 1990 r., kiedy to miała miejsce premiera drugiej części ?Predatora?. Wprawdzie pierwsze dziesięciolecie XXI w. przyniosło nam filmy opowiadające o jego starciu z innym słynnym potworem ? Obcym, obrazy te stanowiły oddzielny cykl. Oprócz tego wielu widzów po prostu rozczarował ów pojedynek. Na szczęście w 2010 r. fani doczekali się pełnoprawnej odsłony serii o kosmicznym łowcy pt. ?Predators?. Pieczę nad projektem sprawował Robert Rodriguez. Reżyser ?Desperado? i ?Sin City? został producentem filmu, natomiast za kamerą stanął Nimród Antal, który zyskał duży rozgłos węgierskimi ?Kontrolerami?, a w Hollywood zadebiutował ?Motelem?. Jak zatem wypadł efekt ich wspólnej pracy?
W nowym rozdziale sagi o Predatorze zaserwowano nam w pewnym sensie powrót do korzeni, o czym świadczy osadzenie akcji w dżungli. Wszyscy przecież pamiętamy, iż uznawana za najlepszą, pierwsza część cyklu rozgrywała się właśnie w takiej scenerii, a konkretnie w lasach Ameryki Środkowej. Mimo wszystko twórcy trzeciej odsłony cyklu wprowadzili powiew świeżości do w gruncie rzeczy ogranego pomysłu. Otóż tym razem bohaterowie trafiają dla odmiany na obcą planetę. Predatorzy nie zrezygnowali ze starych zwyczajów i nadal urządzają swoje polowania. W tym celu porwali grupkę Ziemian. Ludzie ci, niczym w ?Cube? Vincenza Natali, nie znali się wcześniej, a nagle znaleźli się razem w zupełnie obcym miejscu. Na macierzystej planecie bynajmniej by ze sobą nie współpracowali, lecz okoliczności zmuszają ich do zjednoczenia sił. I choć uprowadzonych wiele dzieli, istnieje pomiędzy nimi jedno bardzo ważne powiązanie?
Owej zwierzyny łownej nie można bowiem określić mianem bezbronnych owieczek wysłanych na rzeź. W skład drużyny, która współdziała wbrew sobie, wchodzą m.in.: najemnik, więzień oraz rosyjski żołnierz. Mówiąc krótko, w każdym z nich w mniejszym bądź większym stopniu tkwi dusza wojownika. W ten sposób Predatorzy chcieli wydłużyć swoje polowanie, a tym samym uczynić je ciekawszym, bardziej wymagającym i prestiżowym. W końcu im silniejszy przeciwnik, tym większa duma z jego pokonania. Przy okazji dodam, że taki, a nie inny dobór członków ziemskiej ekipy również jest swego rodzaju ukłonem w stronę pierwszego ?Predatora?, gdzie z kosmicznym myśliwym zetknął się oddział amerykańskich komandosów.
?Predators? broni się zarówno od strony wizualnej, jak i fabularnej. Efekty specjalne nie zawodzą, a scenariusz umiejętnie łączy elementy nieskomplikowanego kina akcji z horrorem science fiction. Co najważniejsze, film trzyma w napięciu. Akcja stopniowo nabiera coraz większych rumieńców, a niekiedy nawet scenarzystom udało się mnie lekko zaskoczyć. Oczywiście zbyt wiele owych fabularnych niespodzianek nie uświadczymy i raczej nie wbiją widza w fotel, ale nikt też tego specjalnie nie oczekiwał po obrazie Antala. W każdym razie, osoby, które nie miały wcześniej do czynienia z cyklem, mogą czerpać przyjemność z oglądania filmu bez obawy, iż zaczną zastanawiać się o co w tym wszystkim chodzi. Natomiast tak jak wspomniałam wcześniej, miłośników pierwszej części powinien ucieszyć fakt, iż twórcy z powodzeniem puszczają do nich oko. Poza wspomnianymi wyżej miejscem akcji i doborem głównych bohaterów, wprowadzono sceny, które nieprzypadkowo wzbudzają skojarzenia z fragmentami filmu z Arnoldem Schwarzeneggerem.
Skoro już padło nazwisko jednej z największych gwiazd kina akcji, wypadałoby coś wspomnieć na temat aktora, który niejako zastępuje go w ostatnim filmie o Predatorach. Główna rola przypadła tutaj Adrienowi Brody, laureatowi Oscara za tytułową kreację w ?Pianiście? Romana Polańskiego. Brody to aktor utalentowany i słusznie nagrodzono go za udział w powyższym obrazie. Nigdy jednak nie kojarzył mi się z kinem dla tzw. twardzieli, gdzie liczy się przede wszystkim krzepa i grube bicepsy. Przyznam szczerze, że po obejrzeniu ?Predators? nadal nie będę go utożsamiać z filmami akcji. Przypuszczam też, iż występ ten stanowi raczej jednorazowy wyskok i Brody nie zostanie etatowym hollywoodzkim mięśniakiem pokroju Arnolda Schwarzeneggera czy też Sylvestra Stallone. Gwoli ścisłości, nie oceniam źle jego gry w obrazie Antala. Choć według mnie niezbyt pasuje do tego typu ról, dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Na dodatek dostał ciekawą postać cwanego najemnika, który, choć do tego się nie garnie, zostaje nieformalnym przywódcą drużyny Ziemian. Jeżeli chodzi o pozostałych występujących w tym obrazie aktorów, wszyscy dobrze się spisali kreując bohaterów współpracujących ze sobą, ale w większości myślących głównie o ratowaniu własnej skóry.
Podsumowując, ostatni pochód drapieżcy przez kinowe ekrany z czystym sumieniem mogę uznać za udany. Film przykuł moją uwagę od początku do końca mimo, że w sumie nie grzeszy oryginalnością. Rodriguezowi i Antalowi zależało na stworzeniu solidnego rozrywkowego kina, a zarazem oddaniu ukłonu w stronę kultowej ?jedynki? z Arniem w roli głównej. Oba punkty ich planu zostały bardzo dobrze zrealizowane, co chyba powinno być wystarczającą rekomendacją dla ?Predators?.
Ocena: 8/10
Tytuł polski: Predators
Tytuł oryginalny: Predators
Reżyseria: Nimród Antal
Scenariusz: Alex Litvak, Michael Finch
Obsada: Adrien Brody, Topher Grace, Alice Braga, Laurence Fishburne
Gatunek: akcja, horror, science fiction
Produkcja: USA
Rok produkcji: 2010
Czas trwania: 107 minut
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze