Bitwa o Helmowy Jar
Chwilę temu zacząłem się strasznie nudzić. Spać mi się nie chce, w TV nie ma co oglądać, na książkę nie mam siły, na Sesję i moje opowiadania nie mam weny. Zajrzałem więc na półkę, a tu miła niespodzianka - pożyczona jakiś czas temu od przyjaciółki(chociaż może już nie... Nieważne, sprawa na inną 'nocie') 'trylogia'(tym też wkrótce się zajmę) Tolkiena na DVD. Oglądać całości oczywiście nie mam ochoty, więc zdecydowałem się na najciekawsze sceny. Po krótkim namyśle wybór padł na tytułową Bitwę o Helmowy Jar.
Po chwili walki z porysowaną płytą i naprawieniu pilota od mojego Cesarskiego Diabła Morskiego włączyłem w końcu wybrany fragment. To był mój błąd - zepsułem sobie ten spokojny i sympatyczny dzień głupotą jakiegoś reżysera. Może to jego głupota, a może moja skleroza, ale nie przypominam sobie, żeby w książce były tam jakieś elfy. Nie będę się powoływał na daty, bo Wieże czytałem dość dawno, ale z tego co pamiętam, to ludzie uciekali ze swojego rodzinnego Rohanu najszybciej, jak tylko się dało. W domach zostały opuszczone pieski, w piekarnikach niedopieczone placki, nawet prania nie zdążyli zebrać, bo tak im się spieszyło. Od dotarcia do Jaru do bitwy minęło zaledwie parę dni, więc niech mi ktoś kurde powie, jak to się stało, że wiadomości o kłopotach dotarły do elfów w tak krótkim czasie? Zresztą to, że dotarła, to małe piwo, to jeszcze mogę zrozumieć - odebrali jakiś telepatyczny przekaz od Aragorna, czy innego Theodena, ok. Ale jak do wielkiej tęczy, po której Jednorożec biega, elfy zdążyły narobić lembasów, zebrać armię i z buta dojść do Jaru przed orkami? Jak? A że czyści doszli na miejsce i idealnie uczesani...
Ekranizację to zło, nawet najlepszy materiał Twórcy przesolą x/
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze