Skocz do zawartości

Blogowe aTezy

  • wpisy
    318
  • komentarzy
    3426
  • wyświetleń
    544840

Scenariusze końca Ziemi


...AAA...

6627 wyświetleń

Ludzkość ma szczęście. Konkretniej, człowiek zawdzięcza swoje istnienie niebywałemu, zdumiewającemu i niemal niewyobrażalnemu fartowi. Wystarczy nieznacznie zmniejszyć odległość od Słońca bądź zmienić skład atmosfery planety a usmażymy się. Ciut dalej, a wszystkie kontynenty pokryją się lądolodem niczym Antarktyda. Dalsze stadium ewolucji Dziennej Gwiazdy i znów piekło. Niewielka asteroida, jakich setki w sąsiedztwie Ziemi, a dzielimy marny los gadów z Mezozoiku. Podświadomie człowiek od zawsze zdawał sobie sprawę z tego zbiegu okoliczności i na tej kanwie stwierdził, że świat wokół niego jest po prostu dopasowany do jego potrzeb. Prawdopodobnie został stworzony z myślą o człowieku. Niestety prawda jest przygniatająca i prędzej czy później dosięgnie nas wszystkich. Karta się kiedyś odwróci a ludzkość zostanie zmuszona do walki o przetrwanie.

Zobacz też: Scenariusze końca wszechświata.

kosmicznykot1.png

ACHTUNG! Zdaję sobie sprawę, że tematyka apokaliptyczna do najoryginalniejszych nie należy, ale jak wykazała ankieta, nadal cieszy się popularnością. Nie spodziewajcie się jednak informacji o Nibiru, roku 2012 i najazdach UFO.

Kosmiczny pocisk

Każdy powinien wiedzieć, że rok 2002 należy zaliczyć do najbardziej fartownych w dziejach naszej cywilizacji. Wtedy to kosmiczny zbir zakpił z ludzkiej technologii i niezauważenie przemknął tuż obok Ziemi. Astronomowie zorientowali się w sytuacji post factum, gdy obiekt nazwany roboczo 2002 MN minął już naszą planetę w odległości 120 tys. km. W skali kosmicznej było to minięcie o włos. Księżyc jest utrzymywany przez ziemską grawitację w odległości 380 tys. km, więc naprawdę niewiele brakło aby nasze przyciąganie ściągnęło skałę z trajektorii. 2002 MN nie należała do dużych asteroid, lecz gdyby uderzyła blisko gęsto zaludnionych obszarów, skutki byłyby opłakane. Żeby je sobie wyobrazić nie potrzebujemy nawet komputerowych symulacji. Podobny kamyczek rozbił się na Syberii na początku XX stulecia, powalając drzewa w promieniu 50 km. Meteoryt, który wziął udział w tzw. katastrofie tunguskiej wyzwolił energię setki razy większą niż nasza broń jądrowa. Na szczęście w roku 2002 skończyło się na kosmicznym ostrzeżeniu.

Międzynarodowa społeczność astronomów wzięła sobie tę przestrogę do serca i uruchomiono nowe programy badawcze. Istnieje nawet dziesięciostopniowa skala, wedle której oceniane jest zagrożenie zderzenia z Ziemią - Skala Torino. Prace zaowocowały znalezieniem tysiąca bliskich głazów. Ich źródłem jest sam Układ Słoneczny, zwłaszcza główny pas planetoid rozciągający się miezy Marsem a Jowiszem. Ogromne ilości skał zderzają się tam w przypadkowy sposób, po czym pole grawitacyjne czerwonej planety miota nimi na oślep. Optymistycznie stwierdzono, że szansa na zderzenie z niemal którąkolwiek jest bliska zeru. Jedyne realne niebezpieczeństwo odnotował w roku 2004 Roy Tucker z Uniwersytetu w Arizonie. Odkrył on 2004 MN4, lepiej znaną jako asteroida Apophis, której szansę na uderzenie oceniono na więcej niż 1,5% i przyznano 2 w skali Torino. Oznacza to, że obiekt istotnie przecina orbitę ziemską, ale w zasadzie nie ma się czego obawiać. Problemu jednak nie zbagatelizowano. Mimo, iż niemal na pewno Apophis nie zagrozi nam przy następnym zbliżeniu za 20 lat, to jej tor lotu może zostać poważnie zachwiany i nasze wnuki będą miały nie lada zmartwienie. Nie sądzę jednak aby bryła o średnicy niemal 400 metrów pędząca z prędkością 20 km/s, mogła zniszczyć ludzkość. Pocisk, który spowodował masowe wymarcie 3/4 gatunków (w tym dinozaurów) w Kredzie, miał o wiele większe rozmiary. Niemniej Apophis może z powodzeniem przyczynić się do śmierci kilkudziesięciu milionów ludzi - zależnie od tego gdzie walnie. Cios w zachodnie wybrzeże USA mógłby zmieść z powierzchni ziemi wszystko od Los Angeles po San Francisco, wywołać tsunami pędzące w stronę Japonii oraz naruszyć uskoki powodując masowe trzęsienia i wybuchy wulkanów.

Asteroid-strike-001.jpg

Uderzenie asteroidy to dopiero rozgrzewka. Przede wszystkim dlatego, że w ciągu kilku pokoleń osiągniemy poziom technologiczny pozwalający na uchronienie naszej planety przed zagrożeniem. Nie myślcie jednak o rozwiązaniu rodem z filmów science-fiction, to jest o rozbiciu planetoidy! O ile, przy mniejszych ciałach zdałoby to egzamin, o tyle rozkruszenie półkilometrowej skały narobi nowych kłopotów. Pomniejsze odłamki spadałyby w nieprzewidziany sposób w różne części świata, siejąc prawdziwe spustoszenie. Znacznie lepszym i od dawna opracowywanym rozwiązaniem wydaje się zepchnięcie asteroidy z kursu. Zbudowanie i przytwierdzenie potężnego napędu do kosmicznego głazu to trudne zadanie, ale na pewno nie niewykonalne. NASA już ma za sobą lądowanie sondy na planetoidzie, więc przy odrobinie szczęścia nasi potomkowie będą potrafili odepchnąć Apophis z dala od Ziemi.

Prawdopodobieństwo zdarzenia: 2/10

Zagrożenie cywilizacji: 5/10

Nadchodzi zima

Ładna jesień tego lata. Niestety mam złe wiadomości. Prognoza na następne ~50-500 lat również nie zapowiada się optymistycznie. Na sympozjum meteorologicznym w Heartland Institute Chicago część naukowców wysunęła hipotezę, iż najbliższe przez lata temperatura będzie systematycznie spadać i utrzyma na niskim poziomie przez minimum pół wieku. Jest to związane przede wszystkim z obecną aktywnością Słońca, które jest niezwykle spokojne. To milczenie Gwiazdy Dziennej potwierdzają obserwacje na całym świecie, również te przeprowadzane w rodzimym Solaris Center w Opolu. Najwyższa pora uświadomić sobie, że czas w jakim przyszło nam żyć wypadł akurat na krótki okres ocieplenia klimatu. To, że kilkaset lat temu można było pieszo przebyć drogę z Polski do Szwecji po zamarzniętym Bałtyku nie było przypadkiem. Istotnie między XVI a XX wiekiem panował nieco surowszy klimat niż ten znany obecnie. To obraz tzw. małej epoki lodowcowej, która jeszcze nie stanowi tragedii (choć z 40-stopniowymi upałami przyjdzie się powoli żegnać), bowiem średnia temperatur nie spadnie bardziej niż kilka stopni.

Katastrofa nastąpi znacznie później, wraz z rzeczywistym zlodowaceniem. To jak długo nań poczekamy zależy od jego przyczyny. Naukowcy forsują teorię ekscentryczności ziemskiej orbity*, zgodnie z którą co jakiś czas następują poważniejsze odchylenia. Zakładając, że to prawda, ludzkość może spodziewać się poważnej epoki lodowcowej za 20-60 tysięcy lat. Mnie najbardziej przekonuje hipoteza, jakoby to ruchy kontynentalne, a co za tym idzie zmiany prądów morskich, odpowiadały za ochłodzenie klimatu. Gorzej jeżeli nadejście glacjału następuje z innej, nagłej przyczyny. Uderzenie meteorytu na tyle silnego, że zachwieje planetą wydaje się raczej mało prawdopodobne. Tak czy inaczej zlodowacenie w powolny sposób będzie uprzykrzać życie na Ziemi. Lądolody zwiększą swoją objętość i popełzają w kierunku zwrotników, sukcesywnie zawężając obszar zdatny do życia. Ludzi coraz więcej, a terenów pod uprawy mniej. Podobnie jak w scenariuszu Battlefield 2142 narody staną przeciwko sobie w walce o niewielką przestrzeń życiową. A to jeszcze nie najczarniejszy scenariusz. Był już moment w dziejach naszej planety, gdy została ona całkowicie pokryta przez lód! Jakieś 750-600 milionów lat temu Ziemia wyglądała jak wielka kula śnieżna krążąca wokół Słońca. Gdyby taki scenariusz się powtórzył, to wątpię aby przetrwało więcej niż kilkaset tysięcy ludzi stłoczonych w specjalnie przygotowanych bazach, podobnych do tych z Antarktydy. W cieniu tej groźby żałosne wydają się głosy ekologów, wołające o wstrzymanie produkcji dwutlenku węgla. Wielu naukowców twierdzi, że jeszcze nadejdzie czas, w którym ludzie będą specjalnie produkowali wielkie ilości gazów cieplarnianych, byle tylko opóźnić zlodowacenie.

Prawdopodobieństwo zdarzenia: 7/10

Zagrożenie cywilizacji: 6/10

snowball-earth.jpg

Księżyc w pełni

Większość ludzi nigdy nie zadała sobie pytania: Co daje nam Księżyc? W szkole uczy się o wpływie naszego satelity na pływy oceanów, pomijając to co najważniejsze. Przede wszystkim to, że Księżyc powoduje stabilny ruch obrotowy Ziemi i przewidywalne pory roku. Okresowe przechylanie się naszej orbity od jednego zwrotnika do drugiego jest efektem działania grawitacyjnego satelity. Brak takiego stabilizatora owocowałby znacznie większymi odchyłami, uniemożliwiającymi zamarznięcie biegunów i wysuszeniu Sahary. Wbrew pozorom to problem - wyższy poziom wód zmniejszyłby obszar lądów, a drastyczne zmiany temperatur spowodowałyby nieprzerwane, gigantyczne huragany.

Czy możemy stracić naszego towarzysza? Tak i nie. Pomiary laserowe wykazują, że Księżyc ucieka z prędkością 4 cm rocznie. Jednakże, jest prawdopodobne, że to oddalanie kiedyś się zakończy z uwagi na eliptyczną orbitę srebrnego globu. Obliczenia dotyczące energii kinetycznej naszego satelity przewidują, iż dąży on do wyrównania swojej orbity, a gdy do tego dojdzie, ustabilizuje się. Nawet jeśli pozytywne przewidywania się nie sprawdzą i Księżyc odleci w siną dal, to i tak dojdzie do tego, za ponad miliard lat. Za to, że niepotrzebnie straszyłem, podam ciekawostkę: Księżyc spowalnia ruch obrotowy naszej planety. 3-4 miliardy lat temu obrót trwał ledwo 6 godzin i systematycznie wydłużał się do dzisiejszych 24 godzin. To oznacza, że kiedyś, w dalekiej przyszłości spełni się marzenie studentów o dłuższej dobie.

Prawdopodobieństwo zdarzenia: 1/10

Zagrożenie cywilizacji: 3/10

Błyski z oddali

Asteroidy, zlodowacenia i ekscesy Księżyca - choć groźne, raczej nie pogrzebią gatunku ludzkiego. Wiele lat świetlnych od Ziemi znajdują się źródła potężnych energii, które nie pozostawią nam złudzeń. Chodzi oczywiście o gwiazdy. Nie wszystkie z nich wyglądają jak nasze Słońce. Wiele gwiazd zbliża się do kresu swojego istnienia, inne już "umarły". Takie ciała niebieskie posiadają niewyobrażalne dla człowieka pokłady energii. Szczególnie potężne są błyski gamma. Dla zobrazowania podam, że najdalszym zarejestrowanym przez astronomów obiektem jest GRB 090429B - ogromny błysk promieniowania gamma, widoczny z odległości... 13,14 miliarda lat świetlnych! Inny błysk, SGR 1806-20**, mający swoje źródło po drugiej stronie Drogi Mlecznej spowodował zauważalne zakłócenia w jonosferze Ziemi. Dokładna geneza takiego wyładowania jest tajemnicą. Znawca tematu, nieżyjący już Bohdan Paczyński wysunął tezę, że rozbłyski mogą powstać na skutek zderzenia dwóch pulsarów lub magnetarów. To rodzaje gwiazd neutronowych, niewielkich i jednocześnie najgęstszych obok czarnych dziur obiektów we wszechświecie. Wysyłają one potężne impulsy promieniowania radiowego lub rentgenowskiego oraz cechują niezwykle silnym polem magnetycznym. Zetknięcie się tak naenergetyzowanych ciał musi oznaczać kataklizm. Rozważmy czy mamy się czego obawiać. "Przeciw" świadczy rzadkość takich zdarzeń. Odkąd obserwujemy niebo, nie doszło do więcej niż dziesięciu rozbłysków w całej naszej galaktyce. "Za" przemawia moc eksplozji. Skoro SGR 1806-20 z odległości 50 tysięcy lat świetlnych został wyraźnie odczuty przez aparaturę, to co się zdarzy jeśli błysk nastąpi w promieniu mniejszym niż 100 lat świetlnych? Rozbłyski gamma są rzadkie i trwają zaledwie kilka sekund, ale mimo to ich promieniowanie bez problemu jest w stanie zniszczyć życie na Ziemi.

Betelgeuse-Goes-Boom.jpg

Alternatywą jest inny kosmiczny wybuch. Niemniej efektowny, ale występujący znacznie częściej. Zanim gwiazda stanie się gwiazdą neutronową, ma olbrzymie rozmiary. Mówimy o czerwonych olbrzymach bądź nadolbrzymach, o masie co najmniej kilka razy większej niż Słońce. Niczym gigantyczny piec jądrowy, gwiazda spala swoje podstawowe paliwo - wodór. W reakcji syntezy z wodoru wytwarza się hel, następnie węgiel, tlen, siarka i w końcu żelazo. Tak ciężkiego pierwiastka gwiazda nie potrafi przetworzyć na energię i rozpoczyna się dramat. Ciśnienie rozpychające kulę gazową maleje, a do głosu dochodzi grawitacja ściskająca materię. Nagle bum - supernowa. Zewnętrzne warstwy olbrzyma są wyrzucane w niezwykłej eksplozji, po której pozostaje barwny obłok o średnicy kilku lat świetlnych. W środku chmury gwiezdnego pyłu ogromny ścisk prowadzi do stworzenia czarnej dziury lub wspomnianej gwiazdy neutronowej. Taki los czeka wiele ciał niebieskich, w tym również bliskich Układowi Słonecznemu. Doskonale widoczne na nocnym niebie: Betelgeza, Antares, Enif, Gacrux, Kanopus, są świetnymi kandydatkami na supernowe. Najwięcej emocji budzi ta pierwsza. Amerykańskie Towarzystwo Astronomiczne w Pasadenie ujawniło, że Betelgeza w ciągu ostatnich kilkunastu lat skurczyła się o 15%. Nie da się ukryć, że gwiazda rozpoczęła marsz ku przeznaczeniu*** i być może jeszcze nasze pokolenie będzie podziwiać piękne zjawisko. Prawdopodobnie przez jakiś czas nieboskłon będzie ozdabiać punkt wyraźnie jaśniejszy niż pozostałe gwiazdy. Jednak czy zagrożenie dosięgnie nas z odległości 427 lat świetlnych? Gdyby bliska Proxima Centauri miała eksplodować, to rzeczywiście groziłoby nam zmiecenie. Nie można nic zagwarantować, ale raczej jesteśmy bezpieczni. Nie tylko z uwagi na sporą odległość, ale również przez wzgląd na charakterystykę gwiazdy. Naukowcy twierdzą, że wybuch Betelgezy będzie należeć do stosunkowo spokojnego typu II.

Pamiętajcie o jednym - Don't Worry, Be Happy. Jeżeli kiedykolwiek nadejdzie kataklizm od strony dalekich gwiazd to możemy być spokojni. I tak nic nie zaradzimy. Siedzicie w kuchni zajadając się, dajmy na to golonką z rosyjską musztardą, gdy atmosferę Ziemi przerzedza wiatr cząstek supernowej bądź błysku gamma. Zanim ludzkość się połapie, większość organizmów zostanie naświetlona przez nieprzyjazne promieniowanie z głębi kosmosu. Dość bezbolesna perspektywa.

Prawdopodobieństwo zdarzenia: 1/10

Zagrożenie cywilizacji: 10/10

Andromeda się zbliża

Znacie swój kosmiczny adres? Notujcie: Supergromada w Pannie, Grupa Lokalna, Droga Mleczna, Układ Słoneczny, Ziemia. W ewentualnym kataklizmie jaki teraz przedstawię, kluczowe znaczenie ma Grupa Lokalna, to jest zespół kilkudziesięciu galaktyk, w którym prym wiodą rodzima Droga Mleczna wraz z galaktyką Andromedy M31. Pływy grawitacyjne, wytwarzane przez ogromne masy galaktyk, powodują, że czasem dochodzi do zderzeń. Gdy większa galaktyka wchłania mniejszą, astronomowie używają obrazowego sformułowania - kosmiczny kanibalizm. Tak się składa, że w naszej Grupie Lokalnej dojdzie do jeszcze bardziej widowiskowego zdarzenia - zderzenia Andromedy z Drogą Mleczną, a więc największych galaktyk w grupie. Biorąc pod uwagę to, że M31 mknie ku nam z prędkością miliona km/h, do zbliżenia dojdzie za 2-3 miliardy lat. To jest nieuniknione i nie mamy na to wpływu. Otwarta natomiast zostaje sprawa, czy zetknięcie galaktyk zagrozi Ziemi.

Galaktyki mają kształt spiralny i obracają się wokół własnej osi, toteż zderzenie nie będzie przypominać wypadku samochodowego, a raczej kosmiczny taniec trwający jakiś miliard lat. Najpierw kształty Drogi Mlecznej i Andromedy ulegną deformacji, ramiona się rozwiną, najbardziej zewnętrzne gwiazdy zostaną rozrzucone po przestrzeni kosmicznej. Centra galaktyk, w których prawdopodobnie znajdują się tysiące gwiazd i supermasywne czarne dziury, będą krążyły coraz bliżej siebie, aż w końcu zleją się w jedno. Niektórzy ochrzcili już nową galaktykę imieniem Mlekomeda. Tam rzeczywiście dojdzie do scen brutalnych, zderzeń gwiazd, błysków gamma i pochłaniania przez czarne dziury. A my? Znajdujemy się na spokojnych peryferiach, w niewielkim Ramieniu Oriona. Przy tak dużych odległościach między pojedynczymi gwiazdami istnieje marna szansa, że podczas zderzenia na coś wpadniemy. Dla uspokojenia wspomnę, że nawet w tej chwili Droga Mleczna "zjada" galaktykę w Strzelcu. Chyba nie boli?

Prawdopodobieństwo zdarzenia: 10/10

Zagrożenie cywilizacji: 3/10

Słoneczko

Stawiam stówę, że któreś z powyższych zagrożeń unicestwi nas w ciągu kilku milionów lat. (W razie wygranej, zapraszam po odbiór 100 zł za ~4 miliardy lat). Jeśli jednak nadal będziemy mieli farta i o ile sami się nie wykończymy, czeka nas spłonięcie. To pewne jak śmierć i podatki. Każdy mający choćby blade pojęcie o astronomii, doskonale zdaje sobie sprawę, iż Słońce jest w sile wieku. Istnieje już niecałe 5 miliardów lat i mniej więcej tyle samo czasu pozostało do jego "śmierci". Jak już wiecie, przez cały ten czas Gwiazda Dzienna poddaje się ewolucji, spalając swoje paliwo. Podobno od czasu narodzin, Słońce wypaliło prawie połowę zapasu wodoru i zwiększyło swoją jasność o 27%. Być może to dobrze - taki proces nieco łagodzi skutki ochładzania klimatu, choć jest zbyt wolny aby całkowicie zniwelować groźbę epoki lodowcowej. Zasadniczy kryzys będzie miał miejsce dopiero za kilka miliardów lat, gdy Słońce spęcznieje znacznie zwiększając swoją objętość. Raczej nie pochłonie Ziemi - wraz z rozrostem czerwonego olbrzyma, poszerzy się nasza orbita. To nam jednak w niczym nie pomoże. Temperatura będzie nieubłaganie wzrastać. Gdy dojdzie do jakiś 70 stopni, Ziemię we władanie wezmą bakterie, grzyby i niektóre morskie stworzenia. Kilka milionów lat później pozostaną tu jedynie ekstremofile. W godzinie szczytu i one znikną, a błękitna dziś planeta przybierze brunatną barwę spalenizny. Być może zmieni się skład atmosfery, a powierzchnię Ziemi podobną do Wenus, oświetlać będzie przysłaniająca niebo, czerwona tarcza słoneczna. To ostateczny kres życia na naszej planecie.

Nie daję wiary temu, że człowiek, nawet za miliard lat, nauczy się manipulować ziemską orbitą i w razie czego oddali planetę od Słońca. Zresztą to i tak niewiele pomoże. Mimo, iż Gwiazda Dzienna nie wybuchnie, to jednak delikatnie zrzuci swoje zewnętrzne powłoki, co niewątpliwie nas zniszczy. Jak stwierdził Stephen Hawking, jedyną nadzieją ludzkości jest kolonizacja kosmosu. Dziś to niemożliwe, jednak jeśli ludzki intelekt nie znajdzie sposobu na ewakuacje z Ziemi to nic nam nie pomoże. To nie tylko koło ratunkowe przed rosnącym Słońcem, ale też zabezpieczenie przed każdą inną katastrofą. Gdyby, na przykład, supernowa miała zagrozić naszej planecie, to dobrze by było aby gatunek ludzki miał gdzieś swoich przedstawicieli. Od czasów odkrycia pierwszych planet pozasłonecznych przez Aleksandra Wolszczana, zauważono już dziesiątki takich obiektów. Przy odpowiednio szybkim rozwoju technologicznym niewykluczone, że nasi pra, pra, prawnukowie wyślą kolonistów, przykładowo, na planetę Ymir w gwiazdozbiorze Wagi i stworzą nową cywilizację. Jeżeli do tego nie dojdzie, czeka nas niechybna zagłada.

Prawdopodobieństwo zdarzenia: 10/10

Zagrożenie cywilizacji: 9/10

czerwonyolbrzym.jpg

C.D.N.

Zapuść Twój sierp i żniwa dokonaj,

bo przyszła już pora dokonać żniwa,

bo dojrzało żniwo na ziemi!

Apokalipsa Św. Jana (Ap 14)

* Cykle Milankovicia.

** Pierwszy zauważył go Jerzy Borkowski z Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika PAN w Toruniu.

*** Oczywiście istnieje możliwość, że Betelgeza już wybuchła, lecz jej nowy obraz jeszcze nie przemierzył 427 lat świetlnych.

35 komentarzy


Rekomendowane komentarze



tekst świetny czekam na ciąg dalszy

mam pytanie nie mam za wielkiego pojęcia o astronomii dopiero teraz za czołem czytać żelazo to niby taka trucizna dla słońca nie można że tak powiem tego żelaza usunąć:D?

Link do komentarza

Castiel - Patrząc na okładkę tego pisma, stwierdzam, że zostały mi jeszcze resztki godności :) . A poważniej - obawiam się, że nie mają tam roboty dla ludzi z moim wykształceniem. To jest studiującego kierunki bardzo dalekie od matematyki, fizyki czy biologii.

behemort - O przenoszeniu się na nośniki cyfrowe być może wspomnę w części następnej.

Aionfun666 - Rozumiem, że chodzi Ci o jakiś koncept powstrzymania gwiazdy przez zapadnięciem się? To całkowicie nierealne i nawet wśród fantastów nie spotkałem się z takimi pomysłami. Słońce przetwarza w ciągu minuty tyle materii, ile człowiek nie byłby w stanie przez całe swoje istnienie. Poza tym żelazo, jako pierwiastek ciężki, opada do jądra gwiazdy.

Link do komentarza
Castiel - Patrząc na okładkę tego pisma, stwierdzam, że zostały mi jeszcze resztki godności :) . A poważniej - obawiam się, że nie mają tam roboty dla ludzi z moim wykształceniem. To jest studiującego kierunki bardzo dalekie od matematyki, fizyki czy biologii.

Czytając niektóre teksty u nich miałem wrażenie, ze pisali to ludzie co najwyżej po maturze zdanej dzięki Giertychowej amnestii ;P

Link do komentarza

1. Jak dla mnie nic nowego. Czyżbyś czytał gazety popularno-naukowe takie jak ja? ;]

2. Owszem Ziemia była pokryta lodem i śniegiem w tym okresie, który opisujesz, ale nie cała. Były fragmenty (szczególnie równik), które nie zostały zamrożone. Jednak jak na skale globu można to zaokrąglić, podkolorować i powiedzieć, że cała.

3.Nie widzę związku z scenariuszem kończącym los Ziemii. Jeżeli odleci to nie będzie zagrażał tylko "trochę" to zdestabilizuję to naszą planetę. Jego zmienianie ruchu obrotowego Ziemii też nie zmienia tego w apokalipse

4.Jak sam zauważyłeś małe prawdopodobieństwo. Po za tym atmosfera Ziemii ma to do tego, że niektóre jej części potrafią się zregenerować.

Supernowe dzielą się na typy, czego nie napisałeś, ale się nie dziwię, bo żeby to zrozumieć trzeba przeczytać całość. Wikipedia rulez KLIK

Śmierć przez rozbłysk gamma rzeczywiście jest śmiertelny w dużych ilościach (jak to promieniowanie). Przeszywa praktycznie wszystko. Tylko, czy faktycznie z takiej odległości może nam coś grozić? Ciężko powiedzieć, a zdania astronomów są podzielone. Znowu odsyłam do wikipedii po promieniowanie gamma KLIK

5.Tutaj nie wydaję mi się, żeby oznaczało to zagładę planety... Nie jest to pewne na 100% jak zaznaczyłeś

6.Za parę (nie milionów) tysięcy lat ludzie opuszczą Ziemię i dadzą sobie z nią spokój, bo nie będzie surowców naturalnych. Taka jest prawda. Nikt nie będzie się bawił w sentymenty i nie zostanie na kupie...ziemi żeby umrzeć

No to tyle jeżeli chodzi o mnie. Świetny wpis. Od razu widać, że się interesujesz kosmosem (albo oglądasz dużo discovery). Moje gratulacje i czekam na ciąg dalszy :]

Link do komentarza

Castiel - Nie wiem, nie czytałem. Jeśli w czasopiśmie ukaże się artykuł na rzeczywiście ciekawy temat to pewnie zakupię.

Qbuś - Planuję kupić całą Naukę Świata Dysku. Nawet na allegro już wypatrzyłem.

KulawyJohny - Mnie również urzekł.

Nesusas - Czasopism żadnych obecnie nie zbieram, raczej ograniczam się do książek. Ostatnio w bibliotece wypatrzyłem cudeńko w formie "Snu o Teorii Ostatecznej" samego Stevena Weinberga.

2. Owszem Ziemia była pokryta lodem i śniegiem w tym okresie, który opisujesz, ale nie cała. Były fragmenty (szczególnie równik), które nie zostały zamrożone. Jednak jak na skale globu można to zaokrąglić, podkolorować i powiedzieć, że cała.

Ty mówisz o przyjętej koncepcji, a ja o teorii Ziemi-Śnieżki, która głosiła całkowite przykrycie planety lądolodem.

3.Nie widzę związku z scenariuszem kończącym los Ziemii. Jeżeli odleci to nie będzie zagrażał tylko "trochę" to zdestabilizuję to naszą planetę. Jego zmienianie ruchu obrotowego Ziemii też nie zmienia tego w apokalipse

Klimat może zmienić się zupełnie, a jakie będą tego implikacje nie przewidzisz. Mało tego - geolodzy coraz śmielej dyskutują nad wpływem grawitacji Księżyca na tektonikę i trzęsienia ziemi (choć w tym przypadku Księżyc wydaje się bardziej zawadzać niż pomagać).

Supernowe dzielą się na typy, czego nie napisałeś, ale się nie dziwię, bo żeby to zrozumieć trzeba przeczytać całość. Wikipedia rulez KLIK

Naukowcy twierdzą, że wybuch Betelgezy będzie należeć do stosunkowo spokojnego typu II. Ale faktycznie, mogę nieco odchodzić od standardów, gdyż rzadko sięgam do wikipedii podczas pisania moich wypocin.

Od razu widać, że się interesujesz kosmosem (albo oglądasz dużo discovery). Moje gratulacje i czekam na ciąg dalszy :]

Interesuję się ciut, ciut. Discovery oglądałem jak miałem telewizor. Jeżeli się podoba to zapraszam do wpisów wcześniejszych; zwłaszcza cyklów: Kwanty nie do ogarnięcia oraz Kosmiczna symfonia =).

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...