Quo Vadis, Nintendo?
Nietrudno zauważyć, że wśród wielkich naszej branży ostatnio nastała moda na krytykowanie obecnych konsol, panującego w świecie gier zastoju. I choć powiem szczerze, że nie do końca podzielam to zdanie, w jednym muszę im przyznać rację ? PS3 i X360 już nie tyle są prześcigane przez komputery, co dławią się zostawionym przez nie kurzem. Wszyscy widzieliśmy Battlefield?a 3 w wersji PC, nieprawdaż? Co więcej, sami twórcy gier nieustannie wypowiadają się o potrzebie wprowadzenia nowej generacji (dając portalom o tematyce growej świetny materiał na nic nie wnoszące newsy ). Czwarty wielki gracz przy stole, Nintendo, musiał czuć się naprawdę podle. Podczas gdy inni prześcigali się w coraz lepszych układach kart, on trwał w rogu stołu ze swoim Wii, które pod względem technologii zagrozić może co najwyżej tabletom. Właśnie ten bolesny fakt, w połączeniu z jeszcze boleśniejszym spadkiem zainteresowania klienteli ich produktami spowodował, iż Japończycy postanowili odsłonić skrzętnie skrywaną dotąd kartę. Tyle tylko, że nikt nie może się połapać, czy to as, czy też może zwykła dwójka.
Revolution. But wait? Again?
W końcu stało się. Lecz gdy 25 kwietnia 2011 roku światło dzienne ujrzał następca Wii, zamiast oczekiwanych toastów i całotygodniowej fety zapadła pełna konsternacji cisza. Oto bowiem zaprezentowano sprzęt ?zaledwie? trochę silniejszy, niż obecne konsole, za to niepomiernie bardziej udziwniony. Gigant z Kioto wcale nie postarał się skoczyć w następną generację ? zamiast tego uczynił spory krok w bok, ścieżką innowacji, którą obrał dawno temu (swoją drogą pierwsze Wii miało pierwotnie nazywać się Revolution?). O kierunku rozwoju najlepiej świadczy fakt, że podczas konferencji Nintendo na E3 praktycznie zbagatelizowano specyfikację techniczną konsoli, a przecież to potężne bebechy zawsze były głównym tematem rozmów przy okazji premiery nowego sprzętu! Zamiast tego próbuje wkupić się w nasze łaski nowym i ? tak, zgadliście ? rewolucyjnym kontrolerem.
Przyglądając się urządzeniu, które Japończycy oddają nam do rąk, rzeczywiście trudno nie być pod wrażeniem. Dość pokaźny pad, oprócz dwóch pseudo-gałek i zwyczajowego zestawu przycisków wyposażony jest w dotykowy ekran o przekątnej 6,2 cala (proporcje 16:9)! Jednak już tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt. Wykonany jest on w technologii rezystancyjnej, czyli reaguje na nacisk, a nie na zaburzenia pola elektromagnetycznego. O multi-touch i łatwości obsługi znanych chociażby z produktów Apple?a można zapomnieć, nie obejdzie się bez stylusa (ten ma być chowany w obudowie). Oprócz tego kontroler posiada ? uwaga, biorę głęboki wdech ? mikrofon, kamerę, niewielkie głośniczki, a pod warstwą plastiku skrywa akcelerometr i żyroskop. Prawie równie bogato wyposażony, co japońskie sedesy, jeszcze tylko brakuje możliwości parzenia zielonej herbaty?
Na bok jednak złośliwości, bo rzucone przez Nintendo pomysły na wykorzystanie tego wszystkiego działają na wyobraźnię. Używanie dodatkowego ekranu do wyświetlania podręcznej mapy czy informacji o ekwipunku to banał, ale co powiecie na przenoszenie obrazu z telewizora bezpośrednio na pada i bezstresowe kontynuowanie zabawy? Albo poszerzenie obszaru gry o cały pokój (nasz pokój), przy czym ?oknem? na wirtualny świat jest kontroler, wyczuwający ruchy z pomocą swojej elektroniki? Poza tym w wypowiedziach programistów przewinęło się jeszcze wiele oryginalnych motywów ? że tylko wspomnę mój ulubiony, zakładający zamienienie urządzenia w sensor ruchu z filmu ?Obcy?. Noc, zgaszone światło, nerwowo pikający ekranik i ty, obracający się na fotelu we wszystkie strony.
Ptak? Samolot? Tablet? Nie, to nowy pad Nintendo!
Nie wszystko złoto, co się świeci.
Mimo chwilowego uniesienia w momencie pieszczenia się z niezwykłym kontrolerem szybko do świadomości docierają pozostałe szczegóły Wii U. A te już niekoniecznie budzą taki entuzjazm. Najboleśniej uderza informacja, że na jeden egzemplarz konsoli będzie przypadało tylko i wyłącznie jedno takie cudo. Ewentualni inni gracze, jeśli zdecydujemy się zaprosić ich do gry na jednej kanapie, będą musieli zadowolić się kontrolerami od poprzedniej konsoli (z którą to nowy sprzęt ma być w pełni kompatybilny). Oprócz tego produkt Japończyków, przy tym całym swoim technologicznym zaawansowaniu? Nie ma pojęcia, jak odtwarzać filmy na Blu-Ray i DVD (!), co w dobie kombajnów multimedialnych skreśla go w oczach wielu klientów. Na koniec dodam, że w dalszym ciągu usługi sieciowe Nintendo leżą na ziemi i proszą się dobicie. Jeśli porównać je z Xbox Live, albo PSN, aż żal toto szturchać patykiem?
Wypuszczenie nowej konsoli na rynek, podczas gdy konkurencja swoich nie zdążyła jeszcze zapowiedzieć, nie wydaje się być dobrym posunięciem. Może i przez pewien okres Nintendo będzie mogło szczycić się lepszą grafiką i sloganem ?next-gen?, ale zastanówmy się chwilę. Nawet, jeśli to działanie przymusi Sony i Microsoft do wcześniejszego ujawnienia swoich projektów, znając życie i tak będą zjadały one Wii U na śniadanie. Zwolennicy oprawy zapewne zdecydują się poczekać na owe potężniejsze maszynki? Dodatkowo teraz to konkurenci giganta z Kioto mają większe pole do popisu ? mogą spokojnie obserwować reakcję graczy na patenty zastosowane w Wii U i przygotować taką strategię, by doskonale dopasować się do potrzeb rynku.
Jako pionier badający niepewny grunt, Ninny (urocze zdrobnienie, nieprawdaż?) może równie dobrze trafić na żyłę złota, jak i wdepnąć w coś o co najmniej brzydkim zapachu. I nie, nie mam na myśli złóż siarki? Co właściwie próbuje osiągnąć z Wii U?
No ładnie, ładnie... Tyle tylko, że to tzw. render. Jeśli nic to Ci nie mówi - google it!
Niedźwiedź budzący się z letargu, czy może czuwający lis?
Każdy, kto choć trochę śledzi wydarzenia w branży elektronicznej rozrywki doskonale wie, jak i na czym Nintendo zbiło kokosy. Wii, zbagatelizowane przez ?poważniejszych? graczy, przyciągnęło całe rzesze casuali, dla których machanie pałeczką przed telewizorem okazało się wspaniałym, pierwszym krokiem w wirtualny świat. Pierwszym i, niestety, najczęściej ostatnim. Firma zarobiła krocie na sprzedaży konsol, ale co z tego, skoro większość konsumentów bawiła się tylko i wyłącznie dołączonym do zestawu Wii Sports? Kiedy PS3 i X360 zaczęły na siebie zarabiać między innymi za sprawą stale rosnącej sprzedaży gier, źródełko Ninny wyschło w momencie, gdy ostatni niedzielniak nabył upragniony gadżet. Hardkorowców w obozie Japończyków jest za mało, by przynosili konkretne zyski. A swoją drogą biedacy i tak nie za bardzo mają co kupować, chyba, że są hardkorowymi fanami zestawów minigier?
To oczywiste, że Nintendo ma nadzieję opchnąć miliony egzemplarzy Wii U wszystkim emerytom i rodzicom, którzy zagustowali w nieskomplikowanej zabawie, jaką oferował poprzednik. Jednak taki chytry lisek nie może nie dostrzec faktu, iż poleganie na niedzielniakach to biznes może i niezły, ale w dalszej perspektywie mało dochodowy. Dlatego obserwujemy zwrot w kierunku gracza hardkorowego. Sugerować ma to nawet sama nazwa konsoli, w której ?U? ma fonetycznie odpowiadać angielskiemu ?You? ? ty. Przeżycie tylko dla ciebie. Na ile są to szczere słowa, a na ile puste slogany, przekonamy się dopiero po premierze, lecz jedna rzecz zdaje się świadczyć na korzyść Japończyków. Postarali się oni ? o czym oczywiście nie omieszkali wspomnieć podczas prezentacji ? o porządne wsparcie ze strony wszystkich liczących się w branży developerów. I to nie wsparcie w postaci fitnessu dla naszych babć / matek / kotów, ale porządnych, soczystych Gier przez duże ?G?. Darksiders 2; Assasins Creed; Aliens: Colonial Marines; Tekken? A nie należy zapomnieć, że z całą pewnością wewnętrzne oddziały Nintendo również szykują coś konkretnego ? żadna ich konsola nie może się obejść bez kolejnej odsłony Mario i The Legend of Zelda.
Line-up dla Wii U prezentuje się nie najgorzej. Jedynie domorośli kucharze mogą być zawiedzeni brakiem kolejnej Cooking Mamy .
Wątpię jednak, by te kilka tytułów wystarczyło, by podreperować wizerunek marki w oczach hardkorowców. Przez te kilka lat rozkochiwania w sobie casuali do Nintendo przylgnęła metka ?firmy dla niedzielniaków? i raczej jeszcze długo się utrzyma. Żeby było ciekawiej, ten stereotyp nie tylko wpłynie na podejście graczy do nowej konsoli, ale również i? Twórców gier!
Ninny może bowiem bić się w piersi i śpiewać o wspaniałych i rozbudowanych grach, a producenci będą i tak wiedzieć swoje. "Skoro jak dotąd zbiory minigier na imprezy rozchodziły się jak ciepłe bułeczki, czemu zaprzestać ich produkcji? A gracze hardkorowi? Phi ? tutaj grube ryby w firmach strzepują popiół z cygar ? większość gra na sprzęcie konkurencji, ewentualnie można się postarać o jakieś konwersje znanych im tytułów na Wii U". Patrząc na wymienione przeze mnie tytuły startowe trudno nie odnieść wrażenia, że tak jest w rzeczywistości.
Czarny scenariusz zakłada, iż innowacyjny kontroler, jakim jest pół pad, pół tablet, skończy? Tak jak inne innowacyjne kontrolery. Jako zabawka do party games, sporadycznie używana w innych produkcjach. Spójrzmy w przeszłość... Żyroskop w padzie do PS3? W zamierzeniach genialne uzupełnienie sterowania, dziś mało kto o nim pamięta. Move, Kinect ? jeśli chodzi o rozbudowane gry, jak na razie poprzestano na zapowiedziach. Także Wii, z którym co prawda próbowali się mierzyć ambitniejsi twórcy, zostało zalane morzem popierdółek.
Wszystko może się zdarzyć?
2012 to rok ? loteria. Jedni wróżą koniec świata, inni pukają się z politowaniem w głowę. To samo tyczy się hegemonii Nintendo, równie dobrze może się nagle skończyć, jak i trwać dalej w najlepsze. Mimo że Wii przekreślano na starcie, odniosło spektakularny sukces. Historia lubi się powtarzać, a gigant z Kioto, nauczony doświadczeniem, stara się teraz dodatkowo pozyskać zaufanie graczy hardkorowych. Tyle, że ich doświadczenie również co nieco nauczyło. Między innymi, by nie wierzyć we wspaniałe obietnice.
Debiut Wii U będzie z całą pewnością ciekawym wydarzeniem, które może wpłynąć na świat elektronicznej rozrywki w większym stopniu, niż nam się wydaje. Zauważcie, że zawsze gdy tylko oswoimy się z daną generacją konsol, producenci gier przestają skupiać się na ostrej jak żyleta grafice, a zaczynają szukać ciekawych rozwiązań w kwestii samej rozgrywki, tudzież designu. Owocuje to bardziej przemyślanymi i niezwykłymi produkcjami dla ?prawdziwych? graczy (przepraszam, jeśli któryś niedzielniak poczuł się dogłębnie urażony). Nowa konsola giganta z Kioto, ze swą niezbyt imponującą specyfikacją i innowacyjnym kontrolerem zdaje się wręcz prowokować twórców do kreatywnego myślenia. Czy zechce im się podnieść rzuconą rękawicę? Zobaczymy.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze