Transport Miejski - WTH?
Ostatnio pochwaliłem jakąś miejską inicjatywę, ale jak widać był to wybryk mocno jednorazowy. Wracamy do klasycznego dla mnie narzekania.
Ostatnio troje moich bliskich miało do czynienia z trzema niedopuszczalnymi sytuacjami. Zaczniemy lekko. Godzina pierwsza, ciepła, jasna noc i stojący na oświetlonym przystanku brat, czekający na nocny autobus. Jego młodą pierś wypełniła nadzieja, radość że już za pół godzinki w końcu będzie w domu i położy się do ciepłego łóżeczka. Tak, zgadliście, kierowca po prostu przejechał obok, co zakończyło się kilkukilometrowym spacerem. Sam też przerabiałem to parę razy, ale w dzień, więc nie wkurzało tak bardzo, bo parę minut później jechało coś innego.
Ogórek =O
Nie oszukujmy się, spóźnienia i 'przejazdy' to już w miejskim transporcie norma. Dużo gorsze są pozostałe dwie historie.
Pierwsza dotyczy mojej cioci, która ma nieszczęście poruszać się na wózku inwalidzkim. W jej przypadku poruszanie się po mieście bez towarzysza to wózek elektryczny. Z powodu tego właśnie wózka kierowca autobusu niskopodłogowego, przystosowanego dla osób niepełnosprawnych, odmówił cioci możliwości przejazdu, ponieważ... uwaga... wykorzystywane w tym wózku akumulatory kwasowe stanowiły zagrożenie dla innych pasażerów. Szlag mnie trafił, jak o tym usłyszałem. Mniejsza o fakt, że ciocia używa 'żelowych', w których wspomniane przez kierowcę ryzyko nie istnieje. To było zwyczajne chamstwo - odmówić niepełnosprawnej osobie przejazdu...
A dalej jest już tylko gorzej. Historia trzecia, opowiedziana przez mojego tatę, również dotyczy osoby niepełnosprawnej. Do autobusu wsiada, jak to było mi opowiedziane, bidulek taki, o kulach chodził, widać, ze chory. Kierowca zapytał o bilet, na co chłopak okazał legitymację osoby niepełnosprawnej, uprawniającej go do darmowego przejazdu. Kierowca nie zgodził się na to i... odmówił ruszenia, póki chłopak nie wysiądzie z autobusu! Żeby było "śmieszniej" z przodu siedział nieco podchmielony jegomość z ręką większą od mózgu, który złapał chłopaka za ubrania i wyrzucił z autobusu. Kierowca zamknął drzwi i odjechał...
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie jest to po prostu chore i skargi już lecą do dyrekcji Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Jeleniej Górze. Możecie nazwać mnie pieniaczem, proszę bardzo, ale nie zamierzam dawać społecznego przyzwolenia na takie działania, bo będzie już tylko gorzej...
17 komentarzy
Rekomendowane komentarze