Jump to content
  • entries
    51
  • comments
    259
  • views
    64,253

Koncert The Dreadnoughts


Domi90

590 views

 Share

Trasa koncertowa Polka?s Not Dead zespołu The Dreadnoughts zakończyła się 7 lipca występem w łódzkiej tawernie. Razem z chłopakiem z przyjemnością wybraliśmy się na koncert, mając nadzieję na porządną dawkę dobrej muzyki, łączącej w sobie elementy irlandzkiego folku, szant, żydowskich brzmień i ostrego punku. Oczywiście piraci z Vancouver nie zawiedli, śmiem stwierdzić, że na żywo ich muzyka brzmi jeszcze lepiej niż nagrana na płycie. Niestety zanim dane było nam zobaczyć i posłuchać The Dreadnoughts, musieliśmy uzbroić się w cierpliwość, czekając na rozpoczęcie całej imprezy.

Pierwszy support miał wystąpić o godzinie 19, ale oczywiście tak się nie stało. Lekkie opóźnienie, które niemal zawsze się zdarza przy takich okazjach, w tym przypadku zamieniło się w ponad godzinne oczekiwanie i zaowocowało grupą niezadowolonych ludzi zgromadzonych przed lokalem. Kiedy w końcu zespół Goła Blacha wyszedł na scenę nie został przyjęty przez publiczność zbyt entuzjastycznie. Dopiero po zagraniu 2 czy 3 piosenek wszystkim wrócił dobry humor, a kilka osób postanowiło trochę rozruszać się pod sceną. Przyznam, że o grupie Goła Blacha jak dotąd nie słyszałam, nie znałam także żadnej ich piosenki, ale na koncercie wypadli całkiem nieźle. Nieskomplikowane, łatwe do powtórzenia teksty i gitarowe brzmienia sprawiły, że występ tego zespołu oceniam na plus. Niestety nie mogę tego samego napisać o drugim supoprcie. Dżentelmani mieli duże problemy z instrumentami, kiedy w końcu wszystko podłączyli, dopasowali i zaczęli grać, to w basówce pękła struna, uniemożliwiając dalszy występ. Część zespołu próbowała ratować sytuacje i grać dalej w nieco umniejszonym składzie, a basista udał się na poszukiwanie innej gitary. Nie muszę chyba dodawać, że publiczność nie była zachwycona tymi problemami technicznymi. Podobne odczucia miał chyba także organizator koncertu, który dawał Dżentelmanom znaki żeby jak najszybciej zeszli ze sceny. Jego gesty, ku mojemu ubolewaniu, na nic się zdały, bo lider zespołu nie miał zamiar poddawać się tak szybko. Jakimś cudem znalazła się zastępcza gitara i już bez dalszych przeszkód Dżentelmani grali dalej. Nie mogę sobie przypomnieć żadnej ich piosenki, wokalista też nie mógł pochwalić się głosem. Ogłuszająca muzyka i krzyki do mikrofonu to za mało żeby zachęcić ludzi do zabawy. Oprócz kilku podchmielonych osobników nikt nie zwracał na Dżentelmanów większej uwagi, z niecierpliwością czekając na główną atrakcję wieczoru. Ucieszyłam się kiedy wreszcie panowie ogłosili, że zagrają ostatnią piosenkę, a po nich wreszcie wystąpią The Dreadnoughts.

1553.jpg

Jak już wspomniałam kanadyjscy muzycy dali z siebie wszystko. Ich niesamowita energia udzieliła się publiczności, a pod sceną zrobiło się tłoczno. Tłum chętnie pogował i podskakiwał, a członkowie zespołu zyskali głośny aplauz po próbie powiedzenia kilku słów po polsku. Szczególnie Drew upodobał sobie językowe połamańce i świetnie poradził sobie ze zdaniem ?Mam na imię Drew, zabijam duże pająki zawodowo?. Dlaczego wspomniał akurat o pająkach nie mam pojęcia, ale zabawna, ?miękka? wymowa i charakterystyczny akcent wywołały dodatkowe oklaski. Jak nie trudno się domyślić zaczepianie publiczności, wdawanie się w drobne utarczki słowne i żartowanie to obowiązkowa cześć występu zespołu. Podobnie zresztą jak popisywanie się umiejętnościami czy techniką gry, w czym przoduje Seamus, który potrafi grać na skrzypcach w samym środku rozbawionej publiczności lub trzymając instrument za głową. Oprócz skrzypiec usłyszeć można także gitarę elektryczną i basową, odpowiadające za punkowe brzmienie, a także folkową nutę wywołaną przez mandolinę. Nie mogę pominąć także szybkiej i rytmicznej perkusji. Jestem bardzo mile zaskoczona szybkością, z jaką wszystko zorganizowali. Członkowie zespołu sami musieli zadbać o wniesienie instrumentów, odpowiednie ich rozstawienie i podłączenie, i muszę przyznać, że zrobili to bardzo sprawnie. Długo będę wspominać ten koncert, bo naprawdę świetnie się bawiłam. Warto było poczekać kilka godzin, aby na żywo usłyszeć utwory takie jak: Antarctica, Paulina, Amsterdam, Cider Road, Black Sea Gale, Turbo Island, Polka Never Dies oraz instrumentalny The Skrigjaarden Polka.

Szkoda tylko, że niektórzy zamiast na koncercie powinni znaleźć się w cyrku. Amatorzy wspinania się, bujania i skakania po każdej możliwej rzeczy w tawernie doprowadzili do zerwania dekoracji i półki na projektor oraz uszkodzenia elektroniki. Przez to wysiadły mikrofony i The Dreadnoughts ostatnią piosenkę zagrali w dość nietypowych warunkach - bez odpowiedniego nagłośnienia i ?uwięzieni? pod piracką siecią, będącą elementem wystroju. Na szczęście humory dopisywały im do końca i po występie chętnie rozmawiali z fanami, i pozowali do zdjęć. Imprezę uważam za udaną, bo The Dreadnouhgts spisali się na medal. Żałuje tylko, że nie wszyscy potrafią bawić się, nie dewastując przy tym lokalu.

63842519.jpg
 Share

3 Comments


Recommended Comments

Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...