Z pamiętnika Krasnoluda - S01E05

Tom Pierwszy - "Pod Wschodnią Bramą"
Część V

A więc Aiglondur postanowił ruszyć w bój, choć zdziwiło mnie, że zmierza na flanki, zamiast w środek bitwy.
Wolałem jednak nie dzielić się z nim tym spostrzeżeniem - nie uśmiecha mi się zrzucenie z gryfa, aby przeprowadzić eksperymentalny lot swobodny w kierunku góra-dół, który to przedstawię na tym prostym i oczywistym wykresie:

Zwłaszcza że gryf i jego pan byli w bardzo ciężkiej sytuacji. Akurat byli uziemieni, ze względu na to, ze gryf był zmęczony i każda dalsza sekunda w powietrzu mógł wykończyć zwierzę(choć niekoniecznie jego pana, który znalazł sobie ciekawe zajęcie w postaci trzech kufli "Knalgańskiego Grzmotu").
Nagle, ni stąd, ni zowąd, ni z **** Maryni wyskoczył wściekły - i co gorsza głodny - ork o dziwnym (jak dla krasnoluda, gdyż dla orków to imię tak wspaniałe jak Goliat czy Kunegunda, a samo to imię oznacza "ten, co ma potężne wiatry."). Udało mu się uderzyć mieczem prosto w kufel piwa, którego odłamki zraniły gryfa, i to dość poważnie, mogła wdać się tajemnicza choroba - podobną chorobę uwieczniono w poniższym filmie:Youtube Video -> Oryginalne wideo
Na całe szczęście, ********* gryf wzleciał w powietrze i dwa razy poharatał orka, przy czym 'poharatać' w tym wypadku oznacza zadać 'wy****ić z kopyta'.

Tymczasem Gaolg i jego... ukochane COŚ postanowili wybrać się na romantyczny spacer. Nawet nie zauważyli, że wielorybek właśnie przeszedł po biednym Aldurolu.
Na szczęście, grunt był na tyle podmokły, że krasnolud został jedynie wciśnięty, lecz pamiętajmy:Zły dotyk boli przez całe życie.

Romantyczny nastrój nie udzielił się zbytnio Grunakowi, wilczemu jeźdźcowi. Gryf Pelmathidrola znów był w szaleńczym niebezpieczeństwie.
Ta orkowa karykatura kawalerii popędzona przez goblina ruszyła na gryfa, dość już zranionego, po czym wilcze zębiska wgryzły się w pióra gryfa.
Te pióra raczej smaczne nie były, zwłaszcza, że dostał dokładkę w postaci uderzenia szponów.

Aiglondur i ja obserwowaliśmy z odległości te zdarzenia.
- A mówiłem mu - piłeś, nie leć! - zaczął Aiglondur.
- Hmm, ja bym jeszcze dodał do tego "piłeś, nie dowódź!", ale pominę to milczeniem. - odpowiedziałem.
- Milven, czy wy podważacie mój alkorytet, znaczy się - tfu... autorytet?!
- Awww, wcale nie.
- No ja myślę, bo bym cię wysłał do burdelu dla nieumarłych...
- BWARAARAAAGH! - rozległ się odgłos orka.Youtube Video -> Oryginalne wideo
- AUUUUUU! - krzyknał Aiglondur. - Parzy, PARZY! Ja chcę do mamy! Buuu...
- Uspokój się!
- Chlip.... moja broda...
- Oj tam, odrośnie.
- A moja DUMA?! Buuu...
- No przecież mówię, że...
- Nie broda, idioto! Ta druga DUMA!
- Przecież nie... A nie, strzała jednak przeszła przez warstwę brody i trafiła Cię w...
- Nie kończ Waść, wstydu oszczędź. Buuu!!!


Nie był to jednak koniec przelewania krwi. Gomcatil został zaatakowany przez jednego z orkowych żołnierzy. Na szczęście, jego porządna tarcza i zbroja pozwoliły wytrzymać ciosy orka i samemu uderzyć go swoja włócznią.
Niestety, ork uciekł i schował się, nim strażnik mógł zadać decydujący cios. Prawdopodobnie był on tylko zwiadowcą niejakiego Gruuraolego, orka, który w historii orków zapisał się jako zwycięzca Orkowych Igrzysk Sportowych w konkurencji "bieg wokół wściekłego trolla".
Dał on cynk swoim ziomkom, którzy zaszarżowali na krasnoluda z zapamiętałością godną Superniani, która zakazała 16-letniemu synowi czytania Dragon-Balla. Nie przewidzieli jednak, ze on będzie na nich przygotowany i chociaż raz udało im się uderzyć w ramię Gomcatila, to jednak on przeszył siepaczy wielokrotnie.
Niektórzy mogliby wygrać w konkursie na najbardziej nowatorski dizajn durszlaka.

Tymczasem niektórzy korzystając z przerw pomiędzy walkami odpoczęli, czy to w wioskach (jak Thritaas, któremu wszyscy zazdrościli obecności w wiosce, pełnej urodziwych panien, a szczególnymi zazdrośnikami byli ci którzy przeżyli bliskie spotkanie III stopnia z żywa skamieliną samicy mastodonta o chuci godnej aktora porno), czy to łatając rany i dziury w pancerzu w urokliwych plenerach.

Pelmathidrol wziął pod uwagę, że jest prawie że otoczony i jedynym, co mu zostało, to natychmiastowa ucieczka w bezpieczniejsze tereny.
Co oznacza więcej problemów dla reszty drużyny.

Glamatios postanowił (a tak na prawdę dostał rozkaz od dowódcy) ruszyć na najsłabszą jednostkę wroga, jaką był łucznik, który wcześniej w zdradziecki sposób zaatakował Aiglondura ognista strzałą.
Udało mu się nieźle zranić zielonoskórego, walka była zażarta. Choć wydawało się, że już po orku, to ten jednak był bardzo silny i dla tej kupy mięśni było to tylko średnie uszkodzenie ciała. Aż dziwnym było, że ten konkretny przypadek nie walczył mieczem, jak to najsilniejsi wojowie mieli w zwyczaju.
- Ja mu nie daruję! - krzyczał cały czas Aiglondur. - Ja temu łucznikowi nogi z **** powyrywam, a w miejsce nóg wstawię mu końskie chuje!!!
- Aiglondur! Uspokój się! Ta rana nie była aż tak... upokarzająca... Twoje genitalia są nienaruszone, trzeba było tylko ogolić... Ze medycznego punktu widzenia wręcz wszystko jest w porządku.
- W porządku?! Ja te włosy wokół cojones to ja latami hodowałem! To była moja chluba i oznaka badassalności totalnej!!! A teraz?! Jak ja się pokażę w Klubie Ostatnich *********ów?! Wołać Thritaasa!
- Ale...
- Bez ale! Wołać go! Zrobię małe polowanie! Nie daruję mu! Nie daruję temu... A tak wogóle to jak się nazywał?
- Rarbagorbag.
- A więc Rabrago... Rarobagobaba... Bara-Bara-Bago-Bar...
- Pomóc?
- NIE!
Doszło do chwili przejmującej ciszy. Nawet najlepiej wyszkolony kumpel niejakiego lorda V. nie mógłby choćby cicho pierdnąć bez zauważenia.
- A więc... Barbaro...
- TONIGHT WE'LL DINE IN HELL!
-------------------------------
Czy zemsta Aiglondura zakończy się powodzeniem?
Czy Gaolg będzie nadal trawestował przestrzeń leśna z pomocą swojej ukochanej?
Ilu aktywistów GreenPeace postanowi wrzucić rzeczoną ukochaną do morza w ramach akcji "Ratujmy wieloryby"?
Nie o tym wszystkim w następnym odcinku!
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.