Jump to content
  • entries
    22
  • comments
    53
  • views
    16,753

"Tato" (film) - recenzja


Spooky Albert

4,123 views

 Share

tato.jpg

Prawdę mówiąc nie przypuszczałem, iż uda mi się ponownie obejrzeć film, który ledwo co pamiętałem z dzieciństwa. W telewizji nigdy na niego nie trafiałem (a leci podobno często) i dopiero szybka decyzja w empiku (?co też mnie tak zachwyciło w czasach, kiedy rządzili Rangersi??) sprawiła, że z ?Tato? zetknąłem się ponownie. Na szczęście spotkanie po latach ze starymi znajomymi okazało się bardzo udane.

Pierwszy głośny film Macieja Ślesickiego opowiada o ojcu walczącym o uprawnienia do opieki nad siedmioletnią córką. Żona Michała obciążona chorobą psychiczną miewa niekontrolowane ataki szału, opowiada dziecku bajki o wilkołakach, a nawet jest zdolna do samookaleczenia. W dodatku nie posiada wykształcenia i nie ma pracy. Mimo wszystko tytułowy bohater przegrywa sprawę w sądzie i zyskuje tylko prawo do bardzo rzadkich i krótkich odwiedzin Kasi. Jednak zobaczywszy ślady pobicia na plecach dziewczynki postanawia ją ?porwać?, by zapewnić ojcowską opiekę.

Jak widać produkcja z 1995 roku porusza problem, o którym w ostatnich latach mówiło się coraz mniej. Ślesicki wyraźnie sugeruje przegraną pozycję mężczyzny w walce o opiekę nad dzieckiem. Być może obecnie sytuacja uległa zmianie i ?Tato? pod pewnymi względami jest nieaktualny, lecz i tak warto mu poświęcić te niecałe dwie godziny. Jest to bowiem (a niech tam!) najlepszy polski film, spokojnie mogący stanąć w szranki z podejmującymi podobne problemy obrazami z zagranicy.

Mój brat, który dzielnie towarzyszył mi podczas oglądania filmu, stwierdził, że jest on podobny do ?Leona zawodowca?. Muszę przyznać mu rację. Jeśli chodzi o relację dorosły mężczyzna ? mała dziewczynka, a przede wszystkim emocje wywoływane przez nie, są to dzieła ze sobą spokrewnione. Co prawda, nie potrafię jednoznacznie powiedzieć czy nasza rodzima produkcja jest lepsza od hitu Erica Serry, ale oba filmy na pewno warto obejrzeć.

?Tato? to bardzo smutna opowieść na którą składa się pokaźna ilość składników. Wielokrotnie na ekranie widzimy sceny szczęśliwe, pełne ciepła i miłości, by chwilę później nastąpiła tragedia. Obrazy pokrzepiające nagle są zastępowane momentami wywołującymi zupełnie odmienne odczucia. Wraz z głównym bohaterem przeżywamy np. ogromną niesprawiedliwość przechodzącą we wściekłość. Chwile, kiedy Michał ubliża (i słusznie) pewnym osobom, a my ze zrozumieniem kiwamy głowami, nie należą do rzadkich.

Być może wynika to z faktu, że Ślesicki nie oszukuje widzów. Nie mamy do czynienia ze swego rodzaju ?teatrem? (co uważam za główną wadę polskiej kinematografii), a z prawdziwym, ociekającym o brutalność, przedstawieniem sytuacji. Przeklinanie, przemoc, trudne rozmowy występują tutaj na porządku dziennym. Bardzo ?gęsty?, ciężki klimat tylko wpycha obserwatora głębiej w fotel. Akcja toczy się jesienią (albo w ponure dni) i przeważają ciemne barwy, co doskonale oddaje atmosferę tej niezwykłej historii. Tego rodzaju drobnostki zebrane razem, pokazują, iż ?Tato? jest dziełem mocno przemyślanym, mającym na celu coś głębszego niż tylko wypełnienie wolnego czasu. Gwarantuję, że ci którzy filmu jeszcze nie widzieli, ujrzą kilka zapadających na długo w pamięci momentów.

Wystarczy chociażby wspomnieć o chwilach, gdy matka Kasi dostaje ataków szału. Oklaski należą się z pewnością Dorocie Segdzie, aktorce nieco dzisiaj zapomnianej, która przyjęła tę rolę. Zwróćcie uwagę na mimikę twarzy. Wzrok pusty, nieobecny, spoglądający gdzieś dalej (głębiej?). Szczerze powiedziawszy ? bałem się jej. Moment, kiedy wyłania się z ciemności z nożem w ręku, w potarganych włosach, zniszczonym ubraniu jest niezwykły. Udało wcielić się jej w wariatkę wręcz za dobrze. Widząc ją, ponownie odtwarzałem w pamięci rolę Jacka Nicholsona w ?Lśnieniu?. Dorota Segda, ku mojemu zdziwieniu, nie wypadła gorzej, od jej męskiego odpowiednika. Myślę, że jest to życiowa rola aktorki. Zresztą, wciąż widzę jak siedzi w szpitalu psychiatrycznym, a pielęgniarka rozczesuje jej włosy. To spojrzenie... Magia.

uid_39c6df4e2d8839e894aa1a0e8a78a4c81247


Jak już jesteśmy przy płci pięknej, to spójrzmy, co też pokazała Krystyna Janda. Tym razem grała obrończynię głównego bohatera. Wypadła wcale nie najgorzej, a zwłaszcza w scenach rozgrywających się na sali sądowej (o których więcej za chwilę). Z początku zimna, chłodna, ulega chwili i odsłania swoje uczucia, co prawnikom nie zdarza się często.

Wreszcie pani Teresa Lipowska. Starszej aktorce przypadła w udziale najbardziej niewdzięczna rola. Wcieliła się w teściową Michała (a wszyscy wiemy jakie one są). Kiedy wspomniałem o ?pewnych osobach? wyzywanych przez głównego bohatera, miałem na myśli przede wszystkim tę postać. Odtwórczyni udało się zagrać starszą, podłą, bezduszną wiedźmę. Choć tylko pełniłem rolę widza sam miałem ochotę wstać i ją walnąć. Świetnie pracowała głosem. Wyniosła, zachowująca się jak żandarm, wywołuje autentyczną złość. Co ciekawe, przez większość czasu znajduje się na drugim, a niekiedy i trzecim planie. Scenarzysta (czyli sam Ślesicki) napisał dla niej świetną rolę. Pojawia się rzadko, a stwarza niesłychanie skrajną antypatie. Lipowska pokazała klasę; bez dwóch zdań najlepsza, najwidoczniejsza aktorka w tym filmie.

Przejdźmy teraz do ról męskich; zacznijmy chociażby od Cezarego Pazury. Z początku wydaje się, że ten komediowy aktor ma za zadanie wnieść odrobinę luzu w ten ponury krajobraz. I tak faktycznie się staje. Sami zresztą wiecie, jak nieudolny policjant z ?13 posterunku? potrafi się zachowywać. Swoboda ? to pierwsza myśl jaka nasuwa się po jego pokazie umiejętności. Jednak jego postać (działacz Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca) tym razem jest nieco głębsza. To facet po przejściach, który robi dobrą minę do złej gry. Ponownie podpowiem: posłuchajcie jak przeciąga część wyrazów (oczywiście z typową dla siebie swobodą), a będziecie wiedzieli o co chodzi.

O dziwo, największy problem miałem z oceną Bogusława Lindy grającego tytułowego bohatera. Przez sporą część projekcji, zastanawiałem się jakim cudem dostał nagrodę na festiwalu w Gdyni za tę kreację. Wydawało mi się, że gra jakoś ociężale; angażuje się, lecz nie przynosi to rezultatów. Ale im dalej w las, tym lepiej. Linda pracuje nieco inaczej niż wszyscy i musiałem się do tego przyzwyczaić. Pod koniec zdobył moje uznanie. Po prostu nie pasował do pewnych scen filmu, które przy okazji stanowią jego największe wady.

Mam na myśli fragmenty, gdy zachowywał się jak ?zły ojciec?. Relacje między Michałem, a córką nie układały się od razu po myśli obu stron (co wydaje się naturalne). Niestety, ?tato? momentami odgrywał ważniaka starającego się narzucić przesadną dyscyplinę. Psuło to narzucony klimat. Na szczęście tego typu sceny nie zajmują dużo miejsca. Mimo to, ktoś powinien powiedzieć Ślesickiemu, iż wątek z flirtowaniem z nauczycielką córki był zupełnie niepotrzebny. Spokojnie można by się bez niego obejść. No bo po co zmieniać znakomitą atmosferę?

A, miejmy już te wady za sobą. Nie podobało mi się również przedstawianie rozpraw sądowych (poza, tak jak mówiłem, Jandą). Zwłaszcza pierwszej. Jest wręcz nierealna, zanadto groteskowa. Rozumiem, że sędzina miała stać rękoma i nogami po stronie matki, ale chyba nie trzeba tego pokazywać przesadnie otwarcie. Myślałem, iż obserwuję jakąś pyskówkę na podwórku, a nie ważną sprawę w sądzie. Nie sądzę, aby tak to w rzeczywistości wyglądało.

Prawie zapomnieliśmy (no, dobra ? ja zapomniałem) o córce ? Kasi, w którą wcieliła się Ola Maliszewska (jedyna większa rola w bardzo krótkiej karierze aktorskiej). Jak na dziecko zagrała całkiem nieźle. Tak, teraz jak o tym myślę, coś w niej było. Nawet lepiej niż nieźle. Po dłuższym zastanowieniu, stwierdzam, że podobał mi się jej występ. Zwłaszcza sytuacje, gdy milczy i jedynie obserwuje wydarzenia. Trochę nieśmiało, ze swoistym niezdecydowaniem, lecz naturalnie. Z czystym sumieniem mogę postawić plusa przy tym nazwisku.

Kończąc już napiszę o muzyce i ostatniej scenie. Właściwie przez dwie godziny pojawia się tylko jeden, charakterystyczny utwór, skomponowany przez Przemysława Gintrowskiego. Przejmująco smutna, znakomicie pasująca do filmu melodia. Muzykę słyszymy w produkcji zaledwie kilka razy (przeważa cisza; żadnych dźwiękowych rewelacji) i dopełnia ona gęsty, melancholijny klimat. Słowem ? muzyka choć skąpa, kładzie na kolana (i cały czas chodzi mi po głowie, ale to mój problem).

No i zakończenie. Piękne, ?milczące?, cudownie rozpaczliwe, wzruszające. Trwa dobre parę minut, właściwie nic się nie dzieje, a zamyka w najlepszy możliwy sposób ?Tato?. Brawa należą się osobom odpowiedzialnym za zdjęcia ? kamery zostały wspaniale ustawione. Chętnie bym opisał, jednak to trzeba samemu przeżyć.

Jak pewnie się domyślacie, absolutnie nie żałuję, że wróciłem do filmu z dzieciństwa. Z tej produkcji, jako Polacy, na pewno możemy być dumni. Głęboki, poruszający, wspaniały obraz. I wiecie, co? Wypadałoby teraz usadzić wszystkich reżyserów tych głupich komedyjek na tyłkach, puścić im ?Tato? i pokazać, co to znaczy tworzyć sztukę.

Tato_01_5.jpg


Ocena: 9+/10
 Share

0 Comments


Recommended Comments

There are no comments to display.

Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...