Skocz do zawartości

PoLitBlog

  • wpisy
    87
  • komentarzy
    233
  • wyświetleń
    42610

Anioł Samozagłady


XMirarzX

357 wyświetleń

Tak, wiem, nudzę już, ale przecież wcale nie musicie tego czytać. Zresztą, teraz, w tym momencie, nastaje żałosny koniec długotrwałej agonii, której świadkami byliście.

Ave!

Uli M.

Muszę się sprężać, bo czasu coraz mniej, a i? atramentu? z chwilą każdą ubywa.

Teraz właśnie sobie leżę, półżywy, patrząc nie tylko na tę kartkę, którą zapełniam kolejnymi nieczytelnymi, bełkotliwymi bazgrołami, ale też w przestrzeń przede mną. Umilam sobie słodki ból oczekiwania bezładną pisaniną, nic niewnoszącą do dyskusji, która nawet nie została rozpoczęta.

Te zapiski nie mają żadnego konkretnego celu. Robię je ot, tak. Z nudów.

Aby zabić jakoś czas, streszczę ten katastrofalny tydzień. Wziąłem kilka kartek, nie wiedząc, jak długo będę czekał.

Oczekiwanie to największa zmora człowieka punktualnego bądź żyjącego w ciągłym biegu. Minuta staje się równa kwadransowi, kwadrans godzinie, a godzina zdaje się nieskończonością, doprowadzając delikwenta do furii, depresji lub desperacji, i chociaż depresja zdarza się najrzadziej, sądzę, że jej szkodliwość jest odwrotnie proporcjonalna do częstości występowania. Kolejne sekundy oczekiwania ? najczęściej na kogoś ? pogłębiają poczucie osamotnienia i popada się w jeszcze większą, głębszą depresję, podsycając jednocześnie frustrację i przygnębienie, wywołane nie samym jednak oczekiwaniem, ale myślą, że zostawiono nas samych. Bez możliwości wyżalenia się. Kontaktu z kimkolwiek.

Rozmowa pomaga. Choćby i o pierdołach, byle zamienić z kimś kilka zdań. Słów. Sylab. Cokolwiek.

Ja tu pisze o głupotach, atrament mi się kończy, słabnę, i chyba nie uda mi się opisać sytuacji, w jakiej się znalazłem w ciągu ostatnich siedmiu dni, oraz pokrótce z czego tych siedem feralnych dni wynikało. Z drugiej strony nie sądzę, by to kogokolwiek obchodziło. Zazwyczaj dla mas nie są ważne przyczyny, lecz skutki: jeśli autobus zahamuje zbyt gwałtownie, obwinia się kierowcę autobusu, a nie pojazdu przed nim; liczy się choroba psychiczna, a nie to, co ją wywołało; najpierw martwimy się plamą na dywanie, dopiero podczas jej zmywania zastanawiamy się, co mogło się rozlać, że tak ciężko schodzi.

O, wziąłem mniej kartek, niż sądziłem. Będę musiał się streszczać. Mam tylko nadzieję, że się nie spóźni.

Półmrok jest niezwykle fascynujący. Nie ukrywa wszystkiego jak ciemność i nie oślepia, ukazując wszystko jak światło. Widzisz wszystko prócz szczegółów ? jak w życiu. Tak samo przecież jest z ludźmi: widzisz, jak wyglądają, jak się zachowują, ale ich prawdziwych twarzy nigdy nie dostrzegasz. Dlatego też lubię takie oświetlenie; jest najbardziej życiowe ze wszystkich możliwych.

Nie ma ludzi złych ? mrocznych ani dobrych ? jasnych, nie ma też takich, którzy ukrywają lub uwydatniają wszystko; można więc rzec, że wszystko, co ludzkie, spowija ni cień, ni światło, ale właśnie półmrok.

To, co tu napisałem, to naprawdę nie jest dużo, co nie znaczy, że pisałem to wszystko jednym ciągiem, bez przerwy. Zdążyłem resztkami rozlewającego się atramentu poprawić błędy językowe i logiczne. Zużyłem wiele tego drogocennego płynu, kreśląc, poprawiając, redagując i ogólnie doprowadzając rękopis do porządku.

Czekałem długi, i wreszcie go widzę. Przyszedł po mnie. Anioł Samozagłady, Opiekun Samobójców.

Mówi do mnie. Mówi, że mnie zabierze. Jego skrzydła, pokryte żyletkami takimi jak ta, która leży koło mnie, lśnią krwawo w świetle, odbijanym przez plamę mojej krwi, zajmującej najbliższy kawałek podłogi ? włącznie z tym, na którym siedzę.

Spoglądam na nadgarstki. Są całe uwalane krwią, zwłaszcza dłoń, w której trzymam pióro i którą piszę. Chwyta delikatnie moją drugą dłoń, odwracając ją raną ku górze. Nie mam siły protestować, oślepia mnie blask, bijący od zakrwawionych żyletek, wyrastających z jego skrzydeł, szepcze do mnie:

? Jestem z ciebie dumny. Chodź ze mną.

Szepczę, że nie chcę; mam nadzieję, że ktoś mnie znajdzie i uratuje. On na to:

? Jestem Twoim jedynym ratunkiem. Wzywałem cię, wołałem, szeptałem, a ty mnie usłyszałeś, wysłuchałeś i spełniłeś moje prośby. Jesteś dzielny, nie wszyscy by się na to porwali. Jesteś inny. Inny niż tamci.

Włożył palec w cięcie na nadgarstku, aż wstrząsnął mną ból; dzięki mu za to stokrotne, bo już odpływałem.

? Już nie ma ratunku innego, niż ja. Podaj mi rękę, a wszystko będzie dobrze.

Zamachał delikatnie skrzydłami, dzwoniąc zakrwawionymi żyletkami.

Podałem mu dłoń. Zaraz skończę Was dręczyć, bo i krew wysycha, więc nie mam już czym pisać, i tracę siły.

Ukląkł przede mną, gładząc mnie po ranach i patrząc mi w oczy. Rozłożył skrzydła na całą szerokość, mnie zaś dzięki temu ogarnął cień. Zrobiło mi się chłodno, zimno rozeszło się od dłoni na całe ciało.

? Nie bój się ? szepnął.

Już się nie boję.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...