Jump to content
  • entries
    131
  • comments
    815
  • views
    279,547

Medal of Honor: Allied Assault - Breakthrough [recenzja]


GuyFawkes

2,318 views

 Share

logofib.png

Chciałoby się, by dopracowane, znakomite gry nigdy się nie kończyły. Syndrom ?jeszcze jednego poziomu? nie pozwala zaznać nadmiaru snu, a łapczywe pochłanianie kolejnych etapów działa tylko na niekorzyść grającego, przyspieszając to, co i tak jest nieuchronne ? czyli credity. W takich okolicznościach zbawienne okazują się dodatki, które twórcy nagle wyciągają z kapelusza, by uczynić zadość fanowskiej potrzebie wydania kolejnych pieniędzy. Nie zawsze jednak, jak to ktoś kiedyś napisał, ?gospodarz dobre wino zostawia na koniec??

073ah.jpg

W górze słońce opala mocniej

0,00001 KULI, 1 NIEMIECKI ŻOŁNIERZ

Takim właśnie chrzczonym trunkiem jest Breakthrough, drugi z oficjalnych mission packów do legendarnego już Medal of Honor: Allied Assault. Otwierający ok. 5-godzinną kampanię tunezyjski romans z burzą piaskową nie zwiastuje nic złego, a wręcz przeciwnie ? jest świetny, szybki, dynamiczny i bardzo, ale to bardzo grywalny: przedzieramy się przez pustynię widząc niewiele dalej, niż czubek własnego nosa, czyścimy okopy, jeździmy czołgiem, wysadzamy działa ? ot, typowa, żołnierska robota. Niestety, wraz z wczytaniem następnej mapy przyjemność z fragowania nazistów kończy się, niczym nożem uciął: TKO Software (a żeby im zgniła cebula spadła na głowę!) wymyśliło sobie, że najlepiej wywrzeć na graczu wrażenie uczestnictwa w prawdziwej wojnie nie poprzez podkręcenie AI, lecz? pozbawienie go możliwości zbierania amunicji po zabitych. Naprawdę nie pojmuję, po co i w jaki sposób komputerowi nieprzyjaciele zabierają ze sobą w niebyt całe pokłady dobrego, pachnącego ołowiu. Czasem trafi się jakieś pudełeczko z kilkoma pestkami albo porzucony karabin, który wirtualny czyściciel przeoczył, ale generalnie całą grę, poza etapem otwierającym, przechodzi się na oparach, za to rozwścieczony miłośnik frankfurterek może strzelać sobie w nieskończoność, bo zapasów nigdy mu nie zabraknie. To samo dotyczy apteczek. Sprowadza to grę do kampienia, polowania na headshoty, a nawet piksele przeciwników, a przede wszystkim wydłuża czas potrzebny na ukończenie szpili, bo 3 misje w normalnych warunkach można by zamknąć sporo wcześniej i zająć się czymś mniej frustrującym.

191ye.jpg

Coś cię dzisiaj łamie w kościach, Hans...

?USŁUŻNY GŁUPIEC GORSZY JEST OD WROGA?

Gorycz podczas czytania swoich własnych słów doskwiera mi tym bardziej, że Breakthrough mógł być naprawdę dobrą, wartą zapamiętania grą. Poza ostatnią sekwencją, jakkolwiek dramatyczną, ale w praktyce nie pozwalającą poczuć znaczenia wypełnianego zadania, mission pack oferuje wspomniane już przepychanki w północnej Afryce, na Sycylii oraz pod Monte Battaglia i Anzio, okraszone wstępami z kronik filmowych, a przy tym naturalnie zgodnych z historią. Starcia te stosunkowo rzadko występują w II-wojennych FPS-ach, więc stanowią niewątpliwy walor dzieła TKO Software. Za to wstyd przynosi autorom AI towarzyszy Johna Bakera (głównego bohatera gry, nie mylić z Bakerem z Brothers in Arms), których rola sprowadza się wyłącznie do przyjęcia na klatę wiadra pocisków i... strzelania graczowi w plecy, jeśli ten akurat stoi między nimi, a przeciwnikami. Ani chybi, z takimi kompanami można pomarzyć o zwycięstwie i szybkim powrocie do Stanów... Nawet zadzierający nosa Brytyjczycy nie są od nich specjalnie mądrzejsi. Całe szczęście, że misje, gdzie jakiegoś kretyna trzeba utrzymać jako-tako w całości ograniczono do minimum, bo sztuczna inteligencja naszych to wraz z dziwaczną gospodarką amunicją gwoździe do trumny Breakthrough.

207rb.jpg

Niemiaszkom kończą się odwody - do walki wysłano elitarny oddział trojaczków syjamskich

SZCZYPTA NOWOŚCI

Po drugiej strony barykady mamy Niemiaszków i Makaroniarzy, skutecznie uprzykrzających życie, przede wszystkim z uwagi na aferę z amunicją, choć komputer także całkiem mądrze nimi kieruje. Co więcej, nie brzydzą się przylgnąć do ziemi by mieć lepszą ochronę, a Baker wręcz przeciwnie ? jedyne, na co potrafi się zdobyć, to przyklęknięcie na kolano. Nie ma co, idealny kandydat na snajpera. I choć musiałem się na to zeźlić, to zapewniam, że podstawki i dodatku dotyczył dokładnie taki sam problem. Na osłodę dodano nowe, całkowicie niepopularne, lecz bardzo ciekawe pukawki, m.in. włoski karabin Carcano czy brytyjski De Lisle. Multi, które nadal ma wielu zwolenników, otrzymało kilka nowych modeli postaci, ale bardziej niż kolejne cieszy dołożonego kolejnego, 6. już trybu gry, mianowicie Liberation. Skonstruowano go z myślą o naprawdę zgranych drużynach, gdyż osiągnięcie celu wymaga podziału na dwie grupy: atakującą i broniącą. Ogólnie przypomina to nieco zabawę na flagi, bo należy uwolnić swoich kompanów z rąk przeciwników i nie dopuścić do oswobodzenia pochwyconych nieprzyjaciół.

Pod ostatnimi względami jakie zostały do omówienia, Breakthrough nie zmienił się ani na jotę w stosunku do oryginału czy Spearhead. Wciąż akcji towarzyszy świetna muzyka symfoniczna, pod maską nadal burczy silnik trzeciego Quake?a (da się go zmusić do pracy w rozdzielczościach panoramicznych, oj da?), a sama gra ciągle ni cholery nie wyświetli polskich napisów, dopóki jej się do tego nie zmusi odpowiednim, fanowskim spolszczeniem. To ostatnie jest znośne, chociaż momentami jego autorzy przesadzili z gorliwością (Always run - > Zawsze biegać).

446gt.jpg

Won od moich pomidorów!

HAPPY ENDU NIE BĘDZIE

Nie ma co koloryzować ? absurdem związanym z amunicją Breakthrough zraża do siebie bardziej, niż skretyniałymi sojusznikami, bo ci przecież nigdy nie błyszczeli intelektem. Jeśli w jakiś sposób uda się o tym zapomnieć, pozostaje przyjemna gra, choć nie tak dobra, jak podstawka. Nikt Was nie przymusza do grania w ten dodatek i jeśli nie macie go w pakiecie Warchest oraz nie należycie do grona ortodoksyjnych fanów serii, spokojnie możecie sobie ?Przełom? odpuścić. Szkoda nerwów dla kilku Niemiaszków.

PLUSY:

? świetny początek gry

? nowe, mało znane i ograne bronie oraz scenariusze

? muzyka

? nowy tryb w multi

? AI nieprzyjaciół daje radę?

MINUSY:

? ? czego nie sposób powiedzieć o sojusznikach

? absurd z niedostatkiem ammo, sztucznie wydłużający grę

? pod względem mechaniki misji nic nowego

WERDYKT: 65%medalofhonoralliedassau.jpg

Youtube Video -> Oryginalne wideo

 Share

13 Comments


Recommended Comments

Hmm... A pozwolisz, że zadam troszkę oderwane od tematu pytanie? Otóż czy warto jest (dzisiaj, tu, w towarzystwie wszystkich nowych FPS-ów) zainteresować się starusieńkim Allied Assault? Niby klasyka, wypadałoby znać i może kiedyś...

Recenzja - z resztą jak zwykle :happy: - bardzo przyjemna w odbiorze.

Link to comment

Myślę, że warto. Dla mnie to kolejna okazja by poćwiczyć, a dla wielu przypomnienie dawnych czasów, a dla jeszcze innych możliwość poznania czegoś, co im umknęło, czy to z racji wieku czy też z innych przyczyn. :)

Link to comment

Wg mnie Allied Assault był grą zaledwie dobrą w czasie swojej premiery (2002 jeśli mnie pamięć nie myli) z dobrym klimatem, którego wtedy raczej nie widywało się często. Ale jako sama gra rewelacji już nie było i wg mnie lepsze były wcześniejsze części na PSX. Zagrać można, ale czy obecnie jest sens? Jak dla mnie nie, mimo, że często zagrywam się w stare (znacznie starsze niż AA) gierki

A mała liczba amunicji w Breakthrough mi osobiście odpowiadała, bo trzeba było bardziej uważać i było trudniej. Może i sztucznie wydłużało rozgrywkę, ale działało.

Link to comment

Na wydłużenie czasu gry można było znaleźć inne sposoby, mniej niedorzeczne.

Osobiście nie miałem do czynienia z żadnymi Medalami poza tymi, które wyszły na PC, a dla tej platformy Allied Assault rzeczywiście stanowi tytuł klasyczny.

Z jednej strony mamy więc "grę zaledwie dobrą", a z drugiej fenomen, w który nadal zagrywa się mnóstwo ludzi - czyli to "coś" jednak ma.

Link to comment

Mniej niedorzeczne... Wiadomo, że można było znaleźć, ale zrobiono to w sposób standardowy dla dodatków. W Painkiller: BOOH jak było? Zwyczajnie podnieśli poziom trudności. Też. Takie czasy były, ale wtedy przynajmniej ukazywały się pudełkowe dodatki i gracze się z tego cieszyli :P Sam się wtedy cieszyłem. Obecnie już nie dałbym rady wrócić do Medala jakbym chciał. Jest masa lepszych gier.

Link to comment

Czas nieco zmienia punkt widzenia, a ponowne odkrywanie starych tytułów może wiązać się z ryzykiem zniszczenia świetnych wspomnień, bo nagle okazuje się, ile to dawny hit miał niedociągnięć i jak bardzo był prymitywny. Jednak wcale tak nie musi być.

Współcześnie, w erze DLC ze zbroją dla konia, dziwnie jest w ogóle słyszeć słowo "dodatek" w tym rozumieniu.

Standardowy sposób dla dodatków? Niekoniecznie. Spearhead był prostszy od podstawki, choć rzeczywiście - sporo expansion packów jest utrudnionych, byle tylko wydłużyć ich żywotność.

Link to comment

Tzn. ponowne odkrywanie... Nie chodzi o to, bo grając w stare tytuły jestem w stanie się dostosować do realiów. Tylko dla mnie Medal of Honor jak wychodził był zaledwie dobry. Nie widziałem tego podniecania się, które było w recenzjach. Ba.. Omaha Beach była... prosta i bez emocji, a Aleja Snajperów także nie była jakaś trudna czy frustrująca. Bardziej chodziło mi, że były lepsze gry i jeśli ktoś nie zna ich jeszcze, lepiej żeby po nie sięgnął a nie po MoH.

Link to comment

Lepsze, II-wojenne FPS-y na PC z tamtego okresu? Bo po takim obszarze się teraz poruszamy, zaś lepsze gry w ogóle nie sztuka znaleźć. Moim zdaniem ciekawszej pozycji w tej kategorii na komputery osobiste nie ma, no chyba że coś mi umknęło.

MoH: AA, jakkolwiek można mu przypisać pewne wady, był małą rewolucją, przynajmniej moim zdaniem.

Link to comment

Pierwsze MoH na PSX były już w 1999 i 2000 i bardziej skupiały się na działaniach partyzanckich, a pierwszy Operation Flashpoint wyszedł w 2001. Więc sama druga wojna była już pokazywana wcześniej z tym, że albo nie na PC. Oczywiście zakładając jako takie realne podejście, więc nie licząc tych wszystkich Return To Castle Wolfenstein. Ale też zbyt realnie nie było co pokazywał OF. Tyle, że tam nie było WWII

Link to comment

Ano właśnie. I to jest najlepsze podsumowanie. Allied Assault może i nie był doskonały, ale na tamten moment pecetowi fani II wojny światowej bez okultyzmu nie mieli niczego lepszego.

Link to comment

No właśnie... I przez to podsumowanie uważam, że spora część osób, które nie grały w tą grę może się od niej odbić i nie znaleźć tej wspaniałości o której w CDA tak piszą. Wtedy ludzie nie mieli wyboru. Teraz mają. Owszem, gra nadal może się podobać (szczególnie jeśli ktoś nie grał), ale to nie znaczy, że będzie, bo do gier wiecznie żywych bym jej nie zaliczył. Za to jej legenda pewnie będzie jeszcze wspominana przez długie lata

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...