Skocz do zawartości

Ja tu tylko pisze...

  • wpisy
    278
  • komentarzy
    4642
  • wyświetleń
    200352

Jak Dalglish odmienił Liverpool


Castiel

557 wyświetleń

Liverpool-FC-Manchester-City.-Typ-1X1.jp

Kiedy Liverpool kończył sezon 2009/2010 na 7. miejscu w tabeli wszyscy mówili o klęsce i rozczarowaniu. Za ten słaby wynik posadą zapłacił Rafael Benitez, który po 6. latach pracy rozstał się z klubem z Anfield. Zastąpił go Roy Hodgson, który sezon wcześniej doprowadził Fulham do finału Ligi Europy. Spotkało się to z lekkim niezadowoleniem kibiców, którzy chcieli zatrudnienia na stanowisku menadżera klubowej legendy Kenny?ego Dalglisha. Jak się później okazało kibice mieli rację, ponieważ Hodgson kompletnie nie poradził sobie na Anfield i ostatecznie Dalglish zajął jego miejsce. Jednak nie uprzedzajmy faktów.

Roy-Hodgson-Liverpool.jpg

Hodgson przejął zespół w trudnym momencie. Liverpool miał walczyć tylko w eliminacjach do Ligi Europy, co w klubie uznano za klęskę. W każdym okienku transferowym drużynę opuszczali kolejni ważni piłkarze i można było odnieść wrażenie, że wielki Liverpool powoli się rozpada. Angielski trener popełnił kilka błędów, które jeszcze tylko pogłębiły zapaść ?The Reds?.

Transfery

Przed sezonem z klubu odeszło kilku piłkarzy, którzy odgrywali w zespole istotne role. Luki po takich zawodnikach jak Yossi Benayoun, Javier Mascherano czy Albert Riera mieli zapełnić: Joe Cole, Paul Konchesky, Raul Meireles i Christian Poulsen. Za kadencji Hodgsona do klubu przyszedł także Jonjo Shelvey, ale o nim później. Z tych wszystkich piłkarzy jedynie Meireles wniósł do zespołu coś pożytecznego i stał się jednym z jego liderów. Hodgson bez żalu pozwolił na wypożyczenie Alberto Aquilaniego do Juventusu, chciał też pozbyć się Lucasa, który teraz jest jednym z najlepszych piłkarzy Liverpoolu. Można usprawiedliwiać Joe Cola, któremu w osiągnięciu optymalnej formy przeszkadzały kontuzje, ale Poulsen i Konchesky w ogóle się nie sprawdzili. Ostatecznie ten drugi zimą wylądował na wypożyczeniu w Championship, a Duńczyk zapewne odejdzie jak tylko znajdzie się chętny na jego zatrudnienie.

C.Poulsen.jpg

Słaby kontakt z mediami, kibicami i zawodnikami

Hodgson nie potrafił dotrzeć do zawodników, odpowiednio ich zmotywować i zdobyć ich sympatię tak, aby ci oddawali dla niego cale swoje serce na boisku. Z każdym kolejnym tygodniem w mediach pojawiały się doniesienia o nieporozumieniach miedzy menadżerem, a zawodnikami. Roy potrafił całkiem nieźle zmobilizować drużynę przed meczami z najsilniejszymi rywalami, ale miał z tym kłopoty, kiedy przychodziło grać z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. W miarę upływu czasu można było odnieść wrażenie, że Roy powoli godzi się z fatalnymi wynikami i nie ma pojęcia, co z tym zrobić. Na konferencjach prasowych tłumaczył, że za dużo wymaga się od jego zespołu. A wyniki i styl gry były coraz gorsze. Stopniowo tracił też poparcie wszystkich kibiców, aż w końcu nie wytrzymał i stwierdził, że winę za słabe wyniki ponoszą również kibice, którzy nie wspierają dostatecznie jego i drużyny.

Taktyka

54-letni trener doskonale zdawał sobie sprawę, że Fernando Torres i Steven Gerrard to dwaj najlepsi piłkarze w jego zespole i starał się jak najlepiej wykorzystywać ich potencjał. Popełnił jednak błąd podporządkowując cała grę drużyny tylko pod tych dwóch ludzi. Wystarczyło tylko żeby jeden z nich wypadł z powodu jakiegoś urazu, lub miał słabszy dzień i od razu cała gra LFC została pozbawiona koncepcji. Hodgson usilnie stawiał na Konchesky?ego, który nie dawał sobie rady na boku obrony. Anglik zbyt długo trzymał się ustawienia z wysuniętym Torresem i grającym tuz za nim Gerrardem, choć gołym okiem było widać, że Steve lepiej czuje się lekko cofnięty do środka. Zresztą analizując ustawienia Liverpoolu za kadencji Hodgsona nie trudno zauważyć częstych zmian formacji, które na pewno nie pomagały drużynie w stabilizacji formy na odpowiednim poziomie. Ostatnim zarzutem, jaki kieruję pod adresem Hodgsona jest to, że dawał za mało szans młodym i zdolnym zawodnikom, bo jak pokazał Dalglish takich na Anfield nie brakuje.

fernandotorres06.jpg

W końcu właściciele ?The Reds? doszli do wniosku, że Hodgson niczego w Liverpoolu nie osiągnie i dla dobra klubu trzeba go zwolnić. John W. Henry zdecydował się powierzyć misję ratowania sezonu w ręce legendy LFC Kenny?ego Dalglisha, trenera, który wywalczył z Liverpoolem ostatnie mistrzostwo Anglii. Co prawda podpisano tylko tymczasową umowę do końca sezonu, ale Szkot zrobił wszystko żeby pokazać, iż zasługuję na nowy, długi kontrakt. Oczywiście nie wszystko zmieniło się od razu na lepsze, ale z każdym kolejnym meczem było widać jak Kenny powoli odbudowywał zespół.

Świetni następcy Torresa

Tuż przed zamknięciem zimowego okienka transferowego Dalglish musiał pogodzić się z tym, że straci jednego z najlepszych piłkarzy ?The Reds? w ostatnich latach Fernando Torresa. Nie ważne było to, że ?El Nino? przeżywał kryzys, takiego piłkarza po prostu zawsze warto mieć pod ręką. Ale Kenny długo nie rozpaczał po stracie Hiszpana, ponieważ nie miał na to czasu. Najpierw jeszcze zanim Torres oficjalnie opuścił klub, zakontraktował napastnika Ajaksu Amsterdam Luisa Suareza. Następnie po długich negocjacjach wykupił z Newcastle jedną z nadziei angielskiej piłki Andy?ego Carrolla. Według mnie Liverpool zrobił znakomity interes. Pomijam już tutaj ewidentny kryzys formy, jaki dotknął Torresa, ponieważ on w końcu wróci do dobrej dyspozycji, ale za jednego świetnego napastnika pojawiło się w klubie dwóch bardzo dobrych. Dzięki temu menadżer ma zdecydowanie większe pole manewru. Zarówno Suarez jak i Carroll świetnie odnaleźli się w nowym otoczeniu i w nadchodzącym sezonie mogą stworzyć jeden z lepszych duetów napastników w Anglii.

ss263.jpg

Szansa dla młodych

Wielki brawa należą się Szkotowi za umiejętne wprowadzanie do drużyny młodych zawodników, z których bał się korzystać jego poprzednik. Gdyby nie Kenny tacy zawodnicy jak Danny Wilson, John Flanagan, Jonjo Shelvey czy Martin Kelly jeszcze długo czekaliby na swoją szansę. Pod wodzą Dalglisha rozwinął się również talent Jay?a Spearinga, który pod nieobecność kontuzjowanego Stevena Gerrarda znakomicie prezentował się grając na środku pomocy. Każdy z tych młodziutkich chłopaków powinien już niedługo stanowić o sile Liverpoolu i chwała szkockiemu menadżerowi, że nie bał się na nich postawić. Pod wodzą Kenny?ego pełnię swoich możliwości zaczęli pokazywać Raul Meireles i Lucas Leiva, którego Hodgson chciał się latem pozbyć. To pokazuje, że Szkot ma nosa i potrafi wydobyć z piłkarzy to, co najlepsze.

1866573437-09012011213051.jpg

Na koniec wspomnieć trzeba o ogromnym poparciu, jakie Dalglish ma ze strony fanów ?The Reds?. Nawet gdyby Liverpoolowi nie szło, kibice z Anfield Road dalej wspieraliby Szkota. Hodgson mógł o czymś takim tylko pomarzyć, ale sam był sobie winien, ponieważ nie potrafił zbudować dobrych relacji z kibicami. Kenny doskonale wie jak rozmawiać z fanami LFC, w końcu sam jest jednym z nich. Dalglish w minionym sezonie miał komfort pracy, ponieważ nikt nie oczekiwał już od jego drużyny wielkich sukcesów, ale w nowym sezonie się to zmieni. Apetyty fanów zostały rozbudzone niezłą końcówką sezonu, właściciele zapowiadają wzmocnienia i celem będzie walka, co najmniej o najlepszą czwórkę, a może nawet o tytuł. Szkocki trener będzie miał ten komfort, że będzie mógł się skupić tylko na walce w krajowych rozgrywkach, ale zostanie zmuszony do tego, aby poradzić sobie z dużą presją na osiągnięcie sukcesu. Czy da sobie rade? Dowiemy się za jakiś czas.

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...