Skocz do zawartości

PoLitBlog

  • wpisy
    87
  • komentarzy
    233
  • wyświetleń
    42612

Przekleństwo pamięci


XMirarzX

409 wyświetleń

Darii - w akcie przeprosin

Tak, wiem, jesteście zawiedzeni - ale to opowiadanie miałem zamieścić dawno temu, a i jeszcze jednym Was udręczę... bo obiecałem, nie dlatego, że chciałem.

Czasem zdarza się, że mamy zaniki pamięci. Nie wiemy, co robiliśmy, gdzie byliśmy, jak znaleźliśmy się w miejscu, w którym niejako odzyskaliśmy przytomność. Taka częściowa amnezja była ważnym punktem wielu powieści, filmów i najróżniejszych historii, przez co obrosła już gęste zarośla sztampy.

Co jednak uczynić, gdy pamięć jest niezawodna? Gdy doskonale pamiętamy, co robiliśmy tydzień temu, dwa tygodnie, miesiąc, rok?? Jeśli prześladują nas nie dziury w pamięci, białe plamy zapomnienia, ale wspomnienia wszystkich porażek i wszelkiego rodzaju wpadek?

Problem ten dotknął pewnej znanej mi doskonale dziewczyny, której nazwiska nie wymienię ze względu na pamięć o niej i wszystkie chwile, w jakich okazała się najbardziej godna zaufania, najbardziej pomocna i najszczersza spośród ludzi, jakich kiedykolwiek znałem.

Poznałem ją w gimnazjum. Początki naszej znajomości były trudniejsze, niż może się wydawać: dużą rolę odegrały tu nie tylko nasz młody wiek, ale też otoczenie, nikła pewność siebie i obawa przed posądzeniem o bliższą między nami zażyłość.

Prawdę mówiąc, z niewiadomego powodu nie przepadał za sobą. Potrafiliśmy kłócić się o byle nieistotny drobiazg, próbowaliśmy się wzajemnie obrazić i obniżyć w obecności publiki naszej klasy. Doprawdy trudno mi wytłumaczyć powody naszego zachowania. Nie chcę nawet domyślać się, co było tego przyczyną. Najważniejsze, że minęło gdzieś tak w połowie kwietnia. Zaczęliśmy rozmawiać normalnie, nawet dzieliliśmy pewne zainteresowania. Może nie spędzaliśmy ze sobą całych przerw, ale potrafiliśmy mimo wszystko niejedną przegadać.

W trzeciej klasie nasza zażyłość okazała się na tyle silna, że dzieliliśmy się swoimi problemami i zmartwieniami. Nie chodzi tu, oczywiście, o oceny; mówiliśmy o sprawach, do których do tej pory nikt poza niezwykle wąskim kręgiem osób nie miał zielonego pojęcia.

Pewnego razu opowiedziała mi o swojej pamięci.

Paradoksalnie nic z tego dnia nie pamiętam, nawet nasza rozmowa częściowo zasłonięta została lśniącą, czarną kurtyną zapomnienia. Wielokrotnie próbowałem sobie ją spisać, by zapomniane fragmenty mimo przeciwności wyłoniły się z odmętów niepamięci ? na próżno. Spróbuję jednak po raz kolejny, by pokazać niezauważaną przez większość groźbę pamięci.

Pamiętam, że siedziałem na ławce; jaką miałem mieć lekcję ? zabijcie, nie jestem stanie sobie przypomnieć. Zdaje mi się, że robiłem coś z komórką. Zresztą, nieważne. Po prostu usiadła obok, rozparła się na ławce i odetchnęła głęboko.

? Coś się stało? ? zapytałem.

Odwróciła się do mnie. Wyglądała na bardzo zmęczoną.

? Żeby tylko jedno ?coś? ? westchnęła.

Popatrzyłem na nią. Coś o niej pomyślałem, ale nie pamiętam co. Drążyłem więc dalej:

? Wyglądasz jak niesłusznie ekskomunikowana praktykująca katoliczka. O co chodzi?

? Wygłupiłam się ? przyznała, opuszczając wzrok.

Roześmiałem się.

? To nie powód do zamartwiania się. Mnie samemu udało się tylko dzisiaj zrobić z siebie durnia przynajmniej sześć razy!

Spojrzała na mnie ciężko, po czym powiedziała z naciskiem:

? Ale JA nie jestem TOBĄ.

Odwróciła się ode mnie.

Zacząłem ją przepraszać. Po kilku chwilach przeprosin udało mi się ją udobruchać i namówić do podzielenia się trapiącym ją problemem.

? Bo widzisz, mam doskonałą pamięć ? wyznała ciężko.

Zamurowało mnie. Sądziłem, że powie coś w stylu ?Wyznałam chłopakowi na korytarzu miłość, ale okazała się, że to nie ten?, lub nieco inaczej: ?Chłopak powiedział mi, że mnie kocha, a ja odpowiedziałam mu tym samym? z tym, że to on zaczął się śmiać pierwszy?.

Pokiwałem głową, mruknąłem ?mhm? na znak, że usłyszałem, co powiedziała, i rozumiem sens tych słów, po czym powiedziałem, że sam chciałbym mieć taki problem. Przynajmniej nie miałbym większych kłopotów z uczeniem się do klasówek.

Patrzyła na mnie z marsową miną, po czym oświadczyła, że ?wszyscy jesteśmy tacy sami?, ?nikt jej nie rozumie? itp., następnie zaś wstała z ławki. Złapałem ją za rękę.

? Poczekaj ? powiedziałem. Tylko żartowałem. Już się nie odezwę. Usiądź, proszę.

Patrzyła na mnie przez chwilę, później przerzuciła wzrok na swoją rękę w mym uścisku, by w końcu usiąść z powrotem koło mnie.

? Ale masz mi nie przerywać, jasne? ? Pogroziła mi palcem. ? Bo inaczej?

? Jasne. ? Podniosłem dłonie w obronnym geście. ? No już, opowiadaj. Zżera mnie ciekawość, jakkolwiek wścibsko to zabrzmi.

Wlepiła wzrok w podłogę.

? Jak mówiłam, mam doskonałą pamięć. Zapamiętuję praktycznie wszystkie sytuacje, w których biorę udział, może prócz tych, gdzie kompletnie się spijam. Mogę ci powiedzieć, co robiłam dwa tygodnie temu, co jadłam przedwczoraj na obiad, w co byłam ubrana? nieźle jest też z uczeniem się do kartkówek i innych tego typu dupereli. Wbrew pozorom jednak taka pamięć ma też swoje minusy, o to bardzo duże.

Westchnęła. Bardzo głęboko, jakby miała się zaraz rozkleić. Po raz pierwszy widziałem ją w takim stanie. Zrozumiałem, że pierwszy raz dzieli się tym z kimś? w ogóle. Może nie komuś, komu ufa, ale komuś, kto naprawdę chce jej wysłuchać.

? O ile po jakimś czasie zapominam o obiedzie, ubraniach czy innych prozaicznych sprawach, to o moich kolejnych poniżeniach nie zapominam nigdy. Upokorzenia ścigają mnie przez całe życie, dając o sobie znać w najróżniejszych momentach, często najmniej odpowiednich. Zazwyczaj tym wspomnieniom towarzyszy ból głowy i gniew? niepohamowany, rozszalały, ale krótkotrwały, szybko przemijający.

Patrzyłem na nią, słuchając uważnie. Naprawdę zdawała się mówić wprost z serca, zwalając z niego wielki, bolesny ciężar. Pamiętam, że zastanawiałem się, czy ma prawdziwych przyjaciół ? takich, z którymi nie tylko pożartuje, ale też porozmawia poważnie.

? Najstarsze takie wspomnienie jest z dzieciństwa, gdy poszliśmy z rodzicami do znajomych? pamiętam, jeszcze mówiłam do nich ?wujku? i ?ciociu?? Rozmawiali o czymś, aż oczywiście musiałam się wtrącić, pozwolisz, że przemilczę temat rozmowy. Patrzyli na mnie, wszyscy, zdumieni, że w oóle zadałam TAK banalne pytanie! Nie to jednak jest najgorsze! Zanim zrozumiałam, co się dzieje, odpowiedzi udzielił mi ich syn. Młodszy ode mnie o rok!

Zacisnęła pięści ze złości. Wpatrywała się morderczo w podłogę.

? Albo w podstawówce! ? Po ej policzku potoczyła się łza wściekłości. ? Jak zwykle powstał chaos przy zajmowaniu miejsc, a ja stałam na środku sali, zapłakana, do ciężkiej cholery, z plecakiem u stóp, szukając jakiejś miejscówki. W końcu babka znalazła mi miejsce w ostatniej ławce. Siedziałam tam sama, słyszałam jak szepczą i śmieją się ze mnie, czułam na sobie ich spojrzenia!

Uderzyła dłonią w udo. Oczy miała zaciśnięte z wściekłości, wywołanej pobudzonymi wspomnieniami i bezsilnością wobec spływających jej po twarzy łez.

? Albo? albo tutaj? jak ktoś schował mi plecak? przesunął pod klasę naprzeciwko i otoczył innymi plecakami? a ja? ja? biegałam? szukałam? aż w końcu? w końcu weszliśmy do klasy? i? i poprosiłam babkę, żebym mogła poszukać tego pieprzonego plecaka? a ona nie chciała się zgodzić? aż w końcu za? zaczęłam p? płakać? i mnie puściła? znalazłam ten plecak, ale słyszałam, jak szeptaliście, chichotaliście? a gdy weszłam, zapłakana, do klasy, z plecakiem w ręku, wybuchliście wszyscy śmiechem!

Tak mocno zaciskała już pięści, że paznokcie wbijały jej się w ciało, a po dłoniach spływać zaczęły cieniutkie strużki krwi.

A najgorsze było to, że to ja schowałem ten plecak, i śmiałem się wraz z innymi.

Pochyliłem głowę, skruszony. Ona przycisnęła pięści do twarzy, zasłaniając oczy i policzki. Myśl, że przyczyniłem się do jej cierpienia była nie do zniesienia. Objąłem ją. Drżała, zaś gdy się nachyliłem, usłyszałem stłumione szlochanie.

? Już dobrze ? powiedziałem. ? Już dobrze.

? O, nie ?powiedziała trzęsącym się głosem. ? Wcale nie jest dobrze. Choćbym ci wymieniła wszystkie te złe wspomnienia, i tak wiele by to nie zmieniło. Dręczyłyby mnie nadal.

Obejmując ją ramieniem, czułem, jak rumienię się ze wstydu. Poczucie winy było tak silne, że o mały włos nie powiedziałem jej o moim udziale w sprawie plecaka, jednak wstyd i obawa przed pogardą i nienawiścią, jakie bym w niej wzbudził, okazały się silniejsze.

Uspokoiła się. Nadal czerwona na twarzy, z podpuchniętymi, zaczerwienionymi oczami zwróciła się do mnie, uśmiechnięta nieśmiało, ocierając łzy.

? Dziękuję, że mnie wysłuchałeś ? powiedziała. Mimo wszystko jest mi trochę lepiej. ? Otarła oczy raz jeszcze, po czym spojrzała na wnętrze swych pokaleczonych paznokciami dłoni. ? Jezu, co ja sobie znowu zrobiłam? masz chusteczki?

Potrząsnąłem głową.

? Trudno. A nie, ja chyba mam? o są. ? Wyciągnęła jedną i przewiązała sobie bardziej poranioną dłoń. ? Dobra, muszę iść.

Wstała, westchnęła raz jeszcze i poszła gdzieś, ocierając oczy. Zakładam, że poszła do łazienki, doprowadzić się do porządku.

Siedziałem do końca przerwy, żałując swego postępku. Wyciąłem jej tylko jeden numer, natomiast nie sądziłem, że będzie tak brzemienny w skutkach.

Nigdy nie miałem zamiaru jej dręczyć; prawdę mówiąc, nie wiedziałem ,że to był jej plecak. Chciałem tylko trochę się pośmiać.

Miałem to szczęście, że było już niebezpiecznie blisko wakacji. Mieliśmy się już po nich nigdy nie spotkać.

W wakacje zapomniałem o rozmowie z nią, przynajmniej do sierpnia.

Wtedy przeczytałem jej nekrolog na przystanku.

Myśl, że mogła umrzeć przeze mnie ? przez jeden mój głupi wybryk ? nie dawała mi spokoju. Nadal nie daje. W jednej chwili, w ciągu tej jednej sekundy, świat mi się zawalił. Całkowicie. Niezaprzeczalnie.

Przestałem jeść. Przestałem spać. Nie odzywałem się do nikogo. Wpatrywałem się w przestrzeń całymi dniami, wpędzając rodziców w przerażenie.

Słowem: zapadłem w swoisty stan katatonii.

Przebudziłem się po jakimś filmie. Gość planował samobójstwo? i to mnie tknęło.

Rzucę się pod pociąg i wcale nie żartuję. Zbyt wiele razy odrzucałem tę myśl, by i teraz okazać się tchórzem. Zrobię to w rocznicę jej śmierci; będę patrzył na światła pociągu, myśląc o tym, ile bólu jej sprawiłem, nawet o tym nie wiedząc. Stawię śmierci czoła z własnej woli i poczucia winy. Mam nadzieję, że tak zapłacę za swoje winy.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

E tam, przecież ty...

... masz rację :trollface:

Ty też.

Poza tym, ponoć jeszcze ktoś tu zagląda... Ale ostatnie niedługo umieszczę i będziecie mieli spokój ze spamem na blogach. [M]

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...