SSS - (syndrom słabego sequela)
Zawsze gdy coś polubimy i słyszymy sequel, liczymy na coś wielkiego, cudownego, lepszego od poprzedniej części. Naturalny ludzki odruch prawda? Dlaczego zawsze kontynuacja przynosi uczucie lekkiego lub mocnego zawodu? Czyżby ogień w twórcach (nie tylko o grach mówię) powoli się wypalał? Winny jest syndrom słabego sequela.
Nie istnieje chyba sequel idealny. Na przykład weźmy takiego Ojca Chrzestnego. Pierwsza część znakomita, co do drugiej? Powiedzmy tak: w gatunku filmów gangsterskich mogłaby rywalizować ze wszystkim, tylko nie z poprzedniczką.
Co do przykładów growych można zaliczyć serię Call of Duty. Jak dla mnie, choć gra się przyjemnie od czwartej odsłony jakość regularnie spada. Można to nazwać ograniem, bo ile można grać w to samo. Technologia nie hamuje twórców więc o osiągnięciu ideału mówić nie można.
Taki Dragon Age na przykład. Twórcy zmienili priorytety, że ma być bardziej kolorowo niż oldscholowo. Całość z dark fantasy przerodziła się w kicz z toną błysków.
Na koniec przykład serialowy. Przykład dla mnie jak najbardziej bolesny, bo kultowy. ?Świat Według Kiepskich? znam od podszewki. Jego oglądanie zacząłem od szóstego odcinka. Oglądam go do dziś i znam wszystkie odcinki, nawet przegapione w telewizji, dzięki ipli oczywiście. To co ostatnio wyczyniają filmowcy przechodzi w żenadę. Tęskniłem za Waldusiem, ale teraz powiem: wyp*erdalaj cycu razem ze swoją żoną. Ciekawe czy twórcom skończyły się pomysły czy może humor uległ wypaczeniu po latach prac?
Zawsze oczekiwania wyższe, popularność duża, to sprzedaż kwitnie. Niektórzy wolą wziąć pierwszy lepszy sequel niż zainteresować się bliżej innymi, nieraz ciekawszymi produkcjami. Kurczę, aż dziwię się, że rozrzutność ma aż taką skalę.
Zjawisko to do końca nie rozumiem. Czy może pieniądze i sława przyczyniają się regularnie do osłabienia twórczego? Dlaczego twórcy nie potrafią dać nam dwóch przynajmniej równych rzeczy? Zacznijmy może od pieniędzy. Kiedy coś się sprzedaje, zarabia na siebie, jest popularne autorzy wiedzą, że wystarczy podpisać dzieło kontynuacją czegoś wielkiego. Ludzie polecą na napis pudełkowy. W ten sposób sprzedają się np. Pottery od EA. Sam kiedyś dorzucałem do ich kasy za napis. Po piątej odsłonie zrezygnowałem, ale te pięć kupiłem pod wpływem reklam. Cóż może przynajmniej to świadczy o tym, że jestem normalny.
Co o tym sądzicie? Czy współcześnie da się zrobić lepszy od oryginału sequel?
PS. Miało być o muzyce i wczoraj, ale będzie w weekend. Wczoraj miałem dużo roboty, niestety koniecznej, ale mus to mus. Jutro nie wiem o czym będzie, ale jak już będzie to późnym wieczorem.
PS2. Dzięki wam za przekroczenie w poprzednim wpisie progu 22 tys. wyświetleń bloga.
8 Comments
Recommended Comments