Bardzo miła niespodziewanka, do tego od SHAFTa.
Miłą niespodzianką jest też chyba to, że wreszcie udało się mnie (znaczy Aidena) zaciągnąć do jakiegoś wpisu Jak dotąd zrobiłem tylko jeden, leżący hen daleko w głębinach bloga... Ale Bakemonogatari to na tyle doba produkcja, że pora się ruszyć i wrócić do pisania.

Araragi Koyomi wiedzie w dużej mierze normalne życie, skłócony ze swoją rodziną (głównie dwiema młodszymi siostrami) i bez jakiegoś wybitnie wyraźnego celu, regularnie wciągany w różne aktywności przez Hanekawę Tsubasę. Pewnego jednak dnia, idąc szkolnym korytarzem (tak naprawdę to schody były ), spada mu w ramiona dziewczyna. Jakby to samo w sobie nie było dostatecznie dziwne, ona nie waży niemal nic. Senjougahara Hitagi, bo tak się też i owa niewiasta zowie, wyciąga swój raczej groźny arsenał przeciwko Koyomiemu, jednak ten groźbom się nie poddaje i decyduje się jej z problemem pomóc.
Tyle mogę w zasadzie powiedzieć na temat fabuły bez poważniejszego sypania spojlerami. Historia reprezentuje sobą całkiem wysoki poziom, pokazując spory i dość skomplikowany system łączący wszelkiej maści mity i legendy dalekiego wschodu i nie tylko.
Zapomniałeś o jednym ważnym szczególe: główny bohater jest ćwierćwampirem, co znaczy, że bardzo szybko się regeneruje (w pewnym momencie przeżył częściowe wyrwanie sobie jelit) i ma bardziej czułe zmysły, ale świt wywołuje u niego dyskomfort. To żaden spoiler, bo wiadomo o tym od samego początku i czasami daje to o sobie znać. Nie ma w drzewie genealogicznym żadnego krwiopijcy, ale jakiś czas przed początkiem akcji krótko nim był. Klątwę pomógł mu zdjąć (nie całkowicie, ale jednak) Oshino Meme, egzorcysta i szaman specjalizujący się w tego typu przypadkach. Nie jest zasuszonym staruszkiem w kimono, czy czymś takim, a młodym blondynem w hawajskiej koszuli, to tak żeby nie było wątpliwości. Jego postać często przewija się też w samym anime, kiedy pomaga Araragiemu w rozwiązywaniu nadprzyrodzonych problemów napotkanych dziewczyn.
I też w tym samym wydarzeniu brała udział Hanekawa, przez co oboje są mu dłużni. Warto też wspomnieć jak w ogóle skonstruowana jest fabuła. Araragi-kun spotyka w niezbyt typowych okolicznościach dziewczę, które ma problemy osobiste, a te zaś problemy doprowadziły do pewnych ponadnaturalnych konsekwencji - i tak Hitagi-san nic nie waży przez to, co ją spotkało w domu, Hachikuji Mayoi nie może znaleźć drogi do domu... No, nie będę tu wymieniał zbyt dużo, bo im dalej w las tym więcej drzew, innymi słowy - na kolejne historie oddziałują poprzednie.
Tyle w temacie fabuły, przejdźmy do bardziej... technicznego aspektu. Na początek - dlaczego wspomniałem studio, jakby to było coś co najmniej istotnego? Bo to jest bardzo istotne. Anime od SHAFT cechują się nierzadko dość nietypowym prowadzeniem historii oraz charakterystycznym wyglądem, nawet pomimo różnic między tytułami. Zabawa kolorami, konturami, kształtami, to jeden ze znaków rozpoznawalnych studia - wystarczy spojrzeć na Mahou Shoujo Madoka?Magica, Maria?Holic czy Sayonara Zetsubou Sensei, z tych bardziej rozpoznawanych. Co więcej, anime od SHAFT to nie tylko specyficzny wygląd, ale i również dobra robota.
Shaft to studio znane i wywołujące dość mieszane uczucia, to fakt. Niektórzy mówią, że tak naprawdę całe to udziwnianie jest bardzo tanie i to dosłownie. Innymi słowy zwyczajnie oszczędzają na animacji. W Bakemonogatari często pojawiają się całoekranowe plansze, czasami na ułamek sekundy i bywa, że nawet bez konkretnego tekstu. Fajny akcent, do tego czasami dostarcza dobrych tekstów (dziękujemy Kondziowi za ten screen jeszcze z forumowego tematu ), ale nie da się ukryć, że momentami trochę burzą dynamizm i jest ich odrobinę za dużo. Najbardziej było to widoczne w scenie egzorcyzmów Nadeko. Z drugiej strony scena walki przy wątku Kanbaru dzięki zabawie kolorami naprawdę mi się podobała (tak samo jak kręcenie Araragim za jego jelita). Ogółe z SHAFTem trzeba być ostrożnym, bo jego styl nie każdemu przypada do gustu. Inne cechy charakterystyczne, to np. szczegółowe tła, na których często pojawiają się postacie, pojedyncze "artystyczne" ujęcia i migawki, zbliżenia na oczy, absurdalny humor, nawiązania do innych produkcji, dużo dialogów, często pomiędzy oryginalnymi postaciami. Mi tam osobiście to wszystko się podoba, a SHAFT to jedno z moich ulubionych studiów animacyjnych, między innymi za pozycje takie właśnie jak Bakemonogatari, Madoka Magica, Arakawa Under the Bridge i Sayonara Zetsubou Sensei. Ale chwila, chyba nieco zszedłem z tematu.
Nie, skądże - w końcu trzeba w jakiś sposób zjawisko wyjaśnić.
Wracając jednak do opisywanego tytułu, pochwaliłem już wygląd (nawet jeśli to jest tanie, to tylko lepiej - wygląda dobrze i, jak już zostało wspomniane, nadaje dość niepowtarzalnego klimatu), fabułę zresztą też, teraz pora przejść do dźwięków. Dźwięków, niekoniecznie muzyki, ponieważ nierzadko podkład przypomina np. ten z Portala 2, składając się z różnych, no, dźwięków, całkiem nieźle wpasowując się w klimat. OPy i EDy też złe nie są, mnie osobiście urzekły Ren'Ai Circulation (OP4, Sengoku Nadeko) oraz Kimi no Shiranai Monogatari (ED - spoilers ahead!).
O tak, muzykę należy pochwalić niewątpliwie. Zazwyczaj po prostu miło gra w tle, ale openingi i endingi są bardzo wysokiej klasy, szczególnie wspomniane już Kimi no Shiranai Monogatari autorstwa Supercell. Ren'Ai Ciculation zapadło mi w pamięć głównie dzięki
Taa, o liliach było już tu nie raz i nie trzy, i oby było jak najwięcej.
I w zasadzie pora już na podsumowanie. Bakemonogatari to kawał porządnego animca, który można bardzo polubić albo znielubić za styl. Mnie osobiście przypadło do gustu zarabiając sobie ocenę 9.
U mnie też dostało 9. Za fabułę, która nie jest jakoś wybitnie złożona czy pokręcona, ale trzyma poziom. Za bohaterów (w większości bohaterki w zasadzie), z których każda jest ciekawa i ma jakieś swoje nie mniej interesujące problemy. Za romans głównych bohaterów, ich rozwijające się trudne (Senjougahara to nie jest łatwa w odbiorze osoba, oj nie) relacje. Za muzykę i styl, nie tylko graficzny. Za ogólną, bardzo solidną i dającą dużo przyjemności całość. Innymi słowy polecam, tym bardziej, że ci, którzy zaczną oglądać teraz, nie będą musieli czekać po miesiąc na trzy ostatnie odcinki.
6 Comments
Recommended Comments