O obowiązkach obywatelskich słów kilka...
...czyli o ojczyżny naprawieniu.
Dawno temu, w tym kraju usłyszałem stwierdzenie, że człowiek ma dwa obywatelskie obowiązki: płacić podatki i głosować. Dziś przyszła pora, abym pochylił się nad tym tematem i stanem Polski ogólnie.
Jak większość z was nie wie, płacimy podatki. Jeszcze mniej ludzi wie, na co tak naprawdę te podatki idą. Nie ty o tym decydujesz, czyli TWOJE pieniądze, niech będzie, że ateisty lub osoby prawosławnej, mogą iść na zapomogę dla Kościoła Katolickiego lub są pomocą w tworzeniu Świątyni Opatrzności Bożej. Ponadto część naszych pensji składowana w ramach ZUSu i OFE. Sporo się ostatnio o tym mówi. ZUS to pieniądze, które dostajesz w ramach emerytury, renty, z powodu choroby i wypadku. OFE to pieniądze wypłacane jako emerytura. W skrócie, jeśli zachorujesz to możesz korzystać z państwowej opieki zdrowotnej, wypałacane są ci zasiłki w razie utraty pracy, z powodu wypadku oraz chorób lub po przepracowaniu ustawowej liczby lat możesz przestać pracować i otrzymujesz co miesiąc pensję, którą odkładałeś sobie całe życie. Brzmi fajnie.
Jeśli pominie się fakt, że w państwowa opieka zdrowotna jest przestarzała, przeciążona i zbyt wolna. Jeśli masz jakieś problemy, które wymagają szybkiego przepisania recept, a nie jesteś w stanie, który zagraża twojemu życiu lub zdrowiu to musisz odczekać swoje w kolejce. Lub zapłacić komu trzeba, żeby lekarz raczył przyjąć cię poza kolejką. Lub pójść do prywatnego lekarza. O ile cię na to stać. Zatem pieniądze, które oddajesz jako podatek, składki i wiele, wiele innych... rozpływają się, a ciebie traktuje się jak petenta, który jest uciążliwy i wręcz zbędny. Nikt nie chce być chory, ale ludzie czasem chorują. Ponadto
Ucina się bardzo wiele z pensji. Teoretycznie po to, żeby zapewnić ludziom byt na starość - ową emeryturę - bo pewnie nie myśleliby o oszczędzaniu. Idea brzmi słusznie. Szkoda tylko, że płaca w kraju dzieli się na dwa stopnie; zarabiasz bardzo dużo lub bardzo mało. I musisz za to przeżyć. Jeśli ci się uda dożyć do emerytury to z kolei czeka przed tobą kolejne wyzwanie; musisz dożyć reszty swych dni na emeryturze, która może być nawet o wiele niższa od najgorzej opłacanej pracy zza młodu. A ceny idą w górę. Mieszkanie kosztuje. Prąd. Jedzenie. Picie. Abonament. (Nie sprawdzałem, ale to ciekawe czy jak ktoś nie ma odbiornika telewizyjnego to czy musi płacić abonament na państwową telewizję.)
Jak się dziwić, że w takiej sytuacji większość społeczeństwa (połowa to oszałamiający wynik w wyborach) zmaga się z przeżyciem i nie chodzi na wybory, bo nie ma co do garnka włożyć? Albo nie chodzi na wybory, bo jak poprzednio wybrali to ci nowi nic nie zmienili w ich życiu na lepsze, a czasem nawet jest jeszcze gorzej? Albo jak już idą do wybory to głosują na najbardziej widocznych, najbardziej populistycznych i najbardziej radykalnych, którzy udają, że interesuje ich los zwykłego obywatela, a potem przychodzi zawód? Tu się nie ma co zastanawiać, dlaczego rotacja popularności dla partii i zmiany rządów są tak częste, że aż niespotykane według ocen socjologów z Zachodu, gdzie sympatie polityczne są stosunkowo stabilne. Przyczyny są oczywiste.
Jak naprawić sytuację? Poprawiając warunki bytowe, choćby poprzez zmianę systemu podatkowego. Pamiętam, że ktoś twierdził, że to nieuczciwe, żeby bogatym zabierać więcej, a biednym mniej. Problem polega na tym, że jeśli milionerowi zabrać kilka milionów - bo podatek zależałby od wielkości majątku - to przeżyje z pozostałymi milionami. Biedak, jeśli zabrać mu kilkaset złotych najpewniej zdechnie. Swoją drogą to słyszeliście pewien dowcip? Jakie jest minimum socjalne? Poniżej 900 złotych. Ile wynosi najniższa płaca w Polsce? Około 1200 złotych. O co chodzi? Przy kwocie w okolicach 1200 ciężko przeżyć w Warszawie, ale nie kwalifikuje cię to do żadnej pomocy, czyli radź sobie sam. Harujesz jak wół, robisz wszystko za szefa, który traktuje cię jak śmieć, w zamian zarabiasz śmiesznie mało. Szef z kolei zarabia ogromną (dla ciebie) sumę (niech będzie 5000 złotych), wszystko psuje, co potem zwala na ciebie, do tego zwierza ci się ze swoich strasznych problemów w stylu, że musi przychodzić do pracy i udawać, że pracuje przez te trzy godziny. Jaka zatem moja rada? Ściąć pensje wyższym szarżom i przeznaczyć je między niższe. Owszem, osoba na wyższym stanowisku powinna zarabiać więcej, ale chyba nie tyle, żeby wskaźnik rozwarstwienia tylko się pogłębiał? W dodatku nie jest prawdą, że najcięższą robotę wykonują ci najwyżej, przykładowo nasi rządzący i politycy to zwykli partacze, a zarabiają bardzo dużo. Czy słusznie?
Demografowie i inni twierdzą, że niski wzrost demograficzny jest niebezpieczny. A ja powiadam, że jest idealny. Im mniej pracowników, tym bardziej pracodawcy będą się bili o pracowników i będzie więcej wolnych miejsc pracy. Poza tym, czy nas STAĆ na dzieci? Czy kobieta może sobie pozwolić w tych czasach na zajście w ciążę i czy przy zatrudnianiu pracodawcy nie trzesą się o to? Że niby potem nikt nie będzie pracował na nasze emerytury? Zobaczcie sobie te swoje emerytury tu i teraz. Niech nasze pokolenie obliczy sobie, ile ich emerytury wyniosą i czy dadzą radę za to przeżyć. Jeśli nie to niż demograficzny jest idealny, bo emerytury tak czy siak będą niskie, a przynajmniej praca przez jakiś czas będzie. A po pracy to tylko popełnić samobójstwo, żey skrócić męki i nie konać w jakimś kartonie z zimna, albo w mieszkaniu z głodu, bo coś trzeba było wybierać.
Z tym optymistycznym akcentem kończę.
Niech bóg ma was w opiece.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze