Dragon Age 2 nie jest dobrym sequelem... (SPOILERY)
...a dokładniej to jako sequel jest grą nadzwyczajnie nieudaną. Będąc spin-offem, a nie bezpośrednią kontynuacją, można byłoby pogodzić się ze wszelkimi zmianami jak i ogólną przeciętną jakością produkcji. Niestety...
Bioware znane jest m.in. ze świetnie, jakkolwiek dosyć oklepanych, zarysowanych fabuł. Struktura fabularna DA2, polegająca na postaci opowiadającej historię Hawke'a, a więc całość wydarzeń dzieje się w przeszłości, jest oryginalna, ale jednocześnie ma swoje wady. Z góry powszechnie znany jest fakt, że Hawke zostanie czempionem, także nie ma niewiadomych, tego oczekiwania jak ta opowieść się potoczy. Przeskoki w czasie rujnują wrażenie ciągłości i przeszkadzają we "wczuwce". Co więcej, niemal nic nie zmienia się w mieście w przeciągu tej, bagatela, dekady. Z kompanami rozmawiać można w stylu Mass Effecta, czyli tylko, gdy zaliczone zostanie konkretne zadanie lub nastąpi wspomniany przeskok; ME zrobił to jednak lepiej, chociażby dlatego, iż dzieje się w czasie co najwyżej paru miesięcy. Jak więc można nazwać tych ludzi (elfów, krasnoluda...) swoimi przyjaciółmi, skoro gadacie dosłownie raz na parę lat?
Kontynuując o fabule. Akt 1 wymaga od gracza zebrania 50 sztuk złota, aby wyruszyć na, zdawałoby się, epicką wyprawę do Głębokich Ścieżek. W praktyce łazisz po mieście jak ból po kościach robiąc side questy, które w dużej części polegają na znalezieniu czegoś co należy dać komuś. W nagrodę przemierzysz kilka korytarzy i pomieszczeń w 30 minut oraz znajdziesz skarb, który wyniesie Cię do statusu szlachty. Akt 2 jest najlepszy w grze i nie mam większych zastrzeżeń. Dobra, solidnie opowiedziana historia i przyzwoite questy. Na akt 3 ewidentnie zabrakło czasu i/lub pieniędzy. Jest krótki, side questów jest bardzo niewiele, a co najgorsze, niezależnie po jakiej stronie ostatecznie staniesz, i tak musisz zabić i Orsino, i Meredith.
To zresztą kolejna poważna bolączka. Brak znaczących wyborów z konsekwencjami. Wycięto nawet możliwość uratowania swojej matki z rąk mordercy (a taka była), ponieważ "większość graczy by ją ratowała i nie pozwoliła jej umrzeć, co zmniejszyłoby dramatyzm opowieści". W takim razie na cholerę w ogóle mieć w RPGu jakiekolwiek wybory?!
Przejdźmy do reszty gry. Grafika jest tylko minimalnie lepsza od Origins, pomimo tego, iż już poprzedniczka piękna nie była, a było to półtora roku temu. Miasto jest puste jak po wojnie atomowej, szarobure i mdłe. W przeciągu całej gry odwiedzimy tę samą jaskinię, lochy i willę po 20 razy, tylko czasami wejdziemy dla odmiany od d*py strony. Przeciwnicy w czasie walki dosłownie zeskakują w pełnej płytowej zbroi z dachów lub materializują się znikąd. Magowie teleportują się po polu bitwy pomimo wpisu w kodeksie, który wyraźnie egzystencji takich czarów zaprzecza.
Gra po prostu została zrobiona na szybcika, dla kasy, aby "pojechać" na popularności jedynki. Ma swoje plusy (lektorzy nadal prezentują wysoki poziom, dialogi są wyborne etc.), ale to oczywiste, że należało jeszcze posiedzieć nad nią przynajmniej z rok. Miała wielki potencjał, który niemal doszczętnie zmarnowano. Osobiście nie mogę jej polecić, zwłaszcza mając na względzie inne najnowsze produkcje z tego gatunku.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze